PREMIERA 15.01.2025

Skyshade jest trzecią częścią bestsellerowej serii romantasy Lightlark, autorstwa tiktokerki Alex Aster. Pierwszy tom (kliknij, żeby przejść do recenzji) podbił moje serce, a zakończenie drugiego (kliknij, żeby przejść do recenzji) sprawiło, że myślami krążyłam wyłącznie wokół kolejnej części. Sięgając po najnowszą część, liczyłam na jeszcze większe emocje niż podczas czytania poprzednich, a i może więcej naturalności u głównej bohaterki.

Czy Skyshade sprostał moim oczekiwaniom? Zanim przejdę do meritum, to kilka słów o fabule.

Do Isli Crown wreszcie wróciły wspomnienia, poznała też prawdę o sobie i o swojej podwójnej mocy. Na domiar złego okazało się, że oficjalnie jest żoną króla Mrocznych, przystojnego i niebezpiecznego Grima, który zaatakował Lightlark. Na prośbę Isli powstrzymał jednak swoją armię, po czym razem wrócili do krainy Mrocznych. 

Isla mota się z własnymi uczuciami - ciągle kocha Ora, za którym bardzo tęskni. Jest też wściekła na Grima, a jednak mimo to jej serce bije szybciej na jego widok. A przecież zgodnie z przepowiednią wkrótce będzie musiała jednego zabić...

Do krainy Mrocznych od lat docierają śmiercionośne burze, jednak w ostatnich czasach przybrały na częstotliwości i stały się bardziej mocarne. Niszczą wszystko, co napotkają na swojej drodze. Zabijają każdego bez wyjątku. Mimo braku poczucia przynależności Isla zrobi co w jej mocy, by ocalić Mrocznych. Nawet odda życie?

Skyshade to książka, która ma naprawdę wiele do zaoferowania. Przede wszystkim rozbudowany świat i magię, którą każdy bohater (w zależności od rasy) odbiera inaczej. Jedni wpływają na ziemię i zwierzęta, inni na słońce i ciepło, a jeszcze inni na cienie i mrok. Mimo dość oczywistego podziału to Alex Aster naprawdę świetnie rozplanowała system magiczny; był logiczny i idealnie wpasował się w historię.

Powieść jest wielowątkowa i bardzo dynamiczna, czasami aż za bardzo. Miałam wrażenie, jakbym każdy rozdział pochłaniała na bezdechu, tak wiele się działo i tak ciężko było znaleźć momenty na odetchnięcie. Jak z początku taki zabieg bardzo mi się podobał (nim się spostrzegłam pochłonęłam jakieś sto stron, a przecież dopiero co zaczęłam!), tak potem zaczynałam mieć z tym problem. Czułam się jak na jakimś maratonie. Szybko się męczyłam i musiałam odpocząć od historii. Dopiero końcówka trochę mi ten sprint wynagrodziła, bo uwierzcie - zasapałam się po wsze czasy. :)

W poprzednich częściach miałam lekki problem z główną bohaterką. Isla jawiła się jako bohaterka idealna, bez wad. Była pomocna, dobra, potężna, każdy ją kochał i mimo ciężkiego dzieciństwa lśniła niczym bóstwo, a wszystko, czego się dotykała, udawało się. W Skyshade niestety niewiele się zmieniło. Autorka zrobiła z Isli jeszcze większą obrończynię bezbronnych, jeszcze większą Mary Sue. I mimo że wplątała w fabułę kilka kłód pod nogi, odniosłam wrażenie, że to były zaledwie patyczki, coś, co sprawiało, że Isla w rzeczywistości jeszcze bardziej rozkwitała. Brakowało mi jej złych wyborów, wad w postaci egoistycznych pobudek czy niemoralnych decyzji.

W tej części trójkąt miłosny zdecydowanie przechylił się w stronę Grima, na co zupełnie nie zamierzam narzekać. Ja tam im kibicuję, a Oro niech wraca do Lightlarku. :)

Podsumowując: Skyshade to dobre romantasy, które zabierze czytelnika w wir szalonych, niebezpiecznych i romantycznych przygód. Akcja jest niezwykle dynamiczna, a jej zwroty jakby tylko czekają na odkrycie. Książka porusza wiele intrygujących wątków; pojawia się m.in. motyw przeznaczenia, trójkąt miłosny czy tajemniczy wróg, a także bitwy i bohaterowie z innego świata. Niestety Skyshade, w moich oczach wypadło trochę gorzej niż poprzednie tomy, ale mimo to bawiłam się przednio. :)

7/10

Skyshade
Alex Aster
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2025
Stron: 432

Nightbane ↔ tom 4

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
 
I pierwszy miesiąc nowego roku za nami. Ale to zleciało! A przecież tylko mrugnęłam. :) W każdym razie cieszę się, że styczeń minął. Ostatnie trzy tygodnie upłynęły mi pod znakiem choroby najpierw mojej, potem Rozalii, aż wreszcie przeniosło się i na męża. Stąd moja mniejsza aktywność tutaj. 

Jeśli chodzi o liczby, to udało mi się przeczytać 3 książki oraz 8 książeczek dla dzieci (w formie audiobooka). Wyszło 1568 przeczytanych i 233 przesłuchanych stron, co łącznie dało 1801 stron.

Co przeczytałam?
→ Ktoś mnie pokochał Julia Quinn (recenzja tutaj)
→ Duch na rozstaju dróg - praca zbiorowa (recenzja tutaj)
→ Bezkost Joanna Kanicka (recenzja tutaj)

Co przesłuchałam?
Jadzia Pętelka chce sama Barbara Supeł
Jadzia Pętelka idzie do fryzjera Barbara Supeł
Jadzia Pętelka idzie do dentysty Barbara Supeł
Jadzia Pętelka odwiedza dziadków Barbara Supeł
Pętelkowe rymowanki. Jadziowe wierszyki na dobre nawyki Barbara Supeł
O małym jeżu i kolczastej wiewiórce Barbara Supeł
Zuzia i Hania. Lato z lawendą Natalia Klimas-Bober
Zuzia i Hania. Zima na Mazurach Natalia Klimas-Bober

W styczniu na Instagramie przyszłam też do was ze specjalną rolką, w której to wy mogliście zdecydować, ile stron mam przeczytać w 2025 roku. Wyszło ich 8505, co po odjęciu stron przeczytanych w styczniu, daje 6704. Mam nadzieję, że nadrobię w lutym! Trzymajcie kciuki!

A co tam u was słychać? Macie jakiegoś ulubieńca miesiąca? :)


PREMIERA 15.11.2024

Sięgając po książkę, skąd wiecie, że będzie dobra? Nazwijcie to przeczuciem, ale kiedy w moich rękach znalazła się kontynuacja Pieśni krwi od razu wiedziałam, że czeka na mnie kawał fantastycznej przygody. Książka wręcz do mnie śpiewała (kto wie, ten wie). I nie pomyliłam się, bo Anthony Ryan jak nikt potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika, połączyć je z mnóstwem niespodziewanych zwrotów akcji, zbudować bohaterów z krwi i kości, a na domieszkę wykreować świat, którego nie chce się opuszczać.

Ale po kolei.

Lord Wieży rozpoczyna się kilka lat później niż miało miejsce zakończenie tomu pierwszego. Po wieloletnim areszcie Vaelin Al Sorna wreszcie wraca do Królestwa. Jako bohater i legenda. Odwiedza przybraną siostrę Alornis, a następnie po spotkaniu z władcą rusza na północ - do miejsca, gdzie czeka na niego kolejna misja. Wskutek wielu wydarzeń wybucha wyjątkowo krwawa, zajadła wojna. A magia krwi nie przestaje śpiewać...

Czy Zjednoczonemu Królestwu uda się odeprzeć atak wroga? Co z Vaelinem? Czy pozna prawdę o magii swojej krwi? A Frentis? Uwolni się spod jarzma niewolnictwa? Czy Lyrna wreszcie będzie mogła pokazać światu swoją prawdziwą twarz? I kim jest Reva?

 

W Lordzie Wieży Anthony Ryan snuje opowieść z czterech różnych perspektyw, a nie jak w przypadku pierwszej części - wyłącznie z punktu widzenia Vaelina. Czy to dobrze, czy źle, musicie sami zadecydować. Ja jedynie mogę powiedzieć, że dzięki tym przeskokom akcja zdecydowanie nabiera tempa, a wiele wydarzeń pokazanych jest z różnych stron, co bardzo urozmaica ostateczny odbiór powieści. Czytelnik towarzyszy księżniczce Zjednoczonego Królestwa, Lyrnie, i jej podróży na ziemie Lonaków; śledzi losy oczami brawurowej, oddanej i skupionej na zemście młodej dziewczyny, Revy, której Vaelin Al Sorna kilka lat temu zamordował ojca; a także obserwuje Frentisa i jego znienawidzoną partnerkę. 

A to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo jeśli chodzi o wątki, ta prawie 850-stronicowa książka ma naprawdę wiele do zaoferowania. Autor umiejętnie buduje napięcie, już nie wspominając o wywoływaniu tony przeróżnych emocji. W każdym rozdziale się coś dzieje, choć - nie zamierzam ukrywać - z początku trochę wieje nudą. Pojawia się swego rodzaju wprowadzenie. Jeżeli jednak przez nie przebrniecie, wówczas gwarantuję, że nie oderwiecie się od historii.

Najbardziej podobał mi się wątek Revy - bohaterki, która musi zburzyć postawione wokół siebie mury, by odnaleźć wolność. Dziewczyny, która tłamsi swoje jestestwo, by żyć w zgodzie z wiarą. Z wiarą, która w pewnym czasie staje się przekleństwem. 

Na dużą uwagę zasługują również panowie Paweł Zaręba i Szymon Wójciak - ilustracje powstałe spod ich rąk wprowadzają wyjątkowy, specyficzny klimat. I bardzo cieszą oko. Podobnie jak nowe, przepiękne wydanie.

Lord Wieży to doskonała kontynuacja i jeszcze lepsza fantastyka. Autor oferuje swoim czytelnikom rozbudowany świat, szarych moralnie bohaterów oraz dużo intrygujących, zaskakujących wydarzeń. W książce pojawiają się takie wątki jak: wojna, magia krwi, polityczne knowania, religijna sekta, a także przyjaźń, miłość wbrew regułom czy oddanie, honor i nadzieja na lepsze jutro. A dodatkowo mamy typową walkę dobra ze złem. Polecam!

9/10

Lord Wieży
Anthony Ryan
Wydawnictwo Fabryka Słów
Warszawa 2024
Stron: 848

Pieśń Krwi ↔ Królowa Ognia

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

 
PREMIERA 29.01.2025

Kiedy na jaw wychodzi istnienie demonów, ludzie robią to, co według nich sprawdzi się najlepiej: tworzą w Policji specjalny Wydział Kontroli Demonów. Ma on na celu nie tylko sprawować nadzór nad tymi krwiożerczymi istotami, ale także chronić je w razie ewentualnego niebezpieczeństwa. 

Młodszy aspirant Sylwester Sonecki zdecydowanie wyróżnia się z tego grona. Kiedy dostaje anonimowy cynk, że w porzuconej Willi Eisenbergów znaleziono trupa, razem z nowym partnerem, Grzędą przyjeżdża na miejsce wezwania. Dochodzi tam do dość nieciekawej sytuacji, która przewraca jego życie do góry nogami. 

Wskutek kolejnych wydarzeń Sonecki za zgodą przełożonego wykopuje z ziemi (i to dosłownie) bezkosta, czyli krwiożerczego demona, jakiemu nie można ufać. A następnie mianuje go swoim nowym partnerem. Wszystko po to, by odnaleźć mordercę, a także osobę, która napada na demony.

Czy Sylwestrowi uda się poznać prawdę? Co się stało z Grzędą? Kim w rzeczywistości okaże się Bezkost? I najważniejsze: co Sylwester trzyma w piwnicy i dlaczego? 

Bezkost Joanny Kanickiej to naprawdę bardzo dobry kawał fantastyki, który poza nadnaturalnymi elementami łączy w sobie śledztwo w sprawie dziwnego morderstwa, tajemnice sprzed lat, a także specyficzne zachowania ludzi z małej mieściny. Książkę czyta się jednym tchem, jest napisana w sposób lekki i przyjemny, a do tego główny bohater potrafi zaintrygować.

Uważam, że kreacja Sylwestra Soneckiego to największy plus całej książki. Sylwester to zdecydowanie postać z charakterem. Po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości próbuje się on pozbierać w sposób, jaki wydaje się dla niego najlepszy. I mimo że potencjalnie pomaga wielu osobnikom, w rzeczywistości ma sporo za uszami. Jest bohaterem szarym moralnie, a to z kolei często podkręca tempo akcji i powoduje wiele jej zwrotów. Czasami miałam lekki problem z jego wyborami, podobnie jak z drażniącym mnie momentami zachowaniem - ale dzięki temu Sylwester zyskiwał na prawdziwości. Był bohaterem z krwi i kości.

W przeciwieństwie do Bezkosta, który tych kości nie miał wcale. Ale za to posiadał kręgosłup moralny i doskonałe podejście do życia, co było przyczyną wielu zabawnych wydarzeń. W ogóle humor w tej książce zawdzięczam głównie demonowi. Bez niego byłoby o wiele mniej barwnie.

Duży problem miałam z samym zakończeniem. Po niesamowicie interesującym początku i podtrzymującym ciekawość rozwinięciu spodziewałam się na koniec bomby. A dostałam niewypał. Niestety, końcówka totalnie mnie nie kupiła, ba, poczułam rozczarowanie i złość, że potencjał książki nie został wykorzystany. 

W kilku słowach podsumowania: Bezkost to książka warta przeczytania, zwłaszcza jeśli lubicie fantasy okraszone w polskim miasteczku z demonami w tle i tajemniczą zbrodnią. Joanna Kanicka zabierze was w opowieść pełną emocji, demonów - tych prawdziwych jak i tych związanych z przeszłością i problemami natury psychicznej - humoru i zbrodni. Niech was nie zwiedzie ta średnia okładka, zawartość wszystko wam wynagrodzi. Polecam!

8/10

Bezkost
Joanna Kanicka
Wydawnictwo SQN
Warszawa 2025
Stron: 448

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

 
PREMIERA 03.12.2024

Duch na rozstaju dróg to antologia opowiadań grozy idealna na zimowe wieczory. W książce zawartych jest aż jedenaście opowiadań wielu znamienitych autorów - czytelnik zetknie się m.in. z piórem Adalberta Stiftera, W.F. Harveya, J.H. Riddella czy Ellen Glasgow oraz Karla Adolfa von Wachsmanna. 

Fabularnie jest niezwykle różnorodnie, ponieważ każda z przytoczonych opowieści kręci się wokół czegoś zupełnie innego. Mamy do czynienia z prekursorem wampira (podobno to właśnie na tej postaci wzorował się sam Bram Stroker, tworząc Draculę), z nawiedzonym domem, tajemniczym ptakiem czy chłopcem widzącym więcej niż jego rodzina. Poza nadnaturalnymi zjawiskami w antologii pojawi się także motyw samobójstwa, choroby psychicznej albo zdrady i miłości. I mimo że każda z tych historii wydaje się być zupełnie ze sobą niezwiązana, to jednak łączy je wyjątkowy, gęsty, tajemniczy i przesycony grozą klimat. Zaznaczę od razu, że nie jest strasznie, ale momentami czuć obezwładniające poczucie niepewności, co zdecydowanie przyspiesza bicie serca.

Duch na rozstaju dróg to podobno antologia opowiadań bożonarodzeniowych, lecz poza paroma opowiadaniami mającymi miejsce w święta lub w czasie okołoświątecznym, w rzeczywistości samej atmosfery Bożego Narodzenia tutaj nie czuć. Uważam to jednak za plus, ponieważ nie jest mdławo i słodko i aż nazbyt uroczo, co często można spotkać w opowiadaniach świątecznych. 

Opowiadania powstały w XIX wieku, a autorzy żyli w różnych klasach społecznych, co zdecydowanie rzutowało na ich styl. Opisy były wielobarwne, język kwiecisty, a jednak w zupełności zrozumiały i wcale nie tak ciężki, jak mogłoby się wydawać. Czuć było ich starodawność - moim zdaniem świetnie wpływało to na towarzyszące czytaniu emocje, ponieważ historie wydawały się takie... inne. Surowe. Dzięki temu czytelnik zupełnie nie spodziewał się, do czego konkretna sytuacja może doprowadzić, co wpływało na pozytywny suspens w zakończeniach. 

Nie powiem, że wszystkie opowiadania były sobie równe pod względem wzbudzania zainteresowania. Jedne spodobały mi się bardziej od drugich; jedne zapamiętam na dłużej, a o drugich zapomniałam już po ich zakończeniu. Najbardziej urzekły mnie historie pt. Tajemniczy obcy, Nawiedzona rzeka, Szepczące liście oraz Pięciopalczaste monstrum, którego atmosfera i styl bardzo przypominały mi opowiadania Stephena Kinga.

Duch na rozstaju dróg to niezwykle ciekawa antologia opowiadań z XIX wieku, które z pewnością wprowadzają dużo świeżości na aktualnym rynku wydawniczym - na przekór latom ich powstania. Nadaje się idealnie w okresie zimowym, kiedy za oknem jest ciemno i ponuro, a czytelnik jedyne, o czym marzy, to kocyk, herbatka i towarzyszące czytaniu poczucie niepewności, momentami grozy. Polecam. Nie pożałujecie. :)

7,5/10

Duch na rozstaju dróg
Praca zbiorowa
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Warszawa 2024
Stron: 640


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
 
Trochę przedłużałam, ale jestem. Zwarta, gotowa i przede wszystkim wypoczęta po świętach. Ach, no i chora, ale co mnie nie zabije, to wzmocni. :) W każdym razie zrobiłam szybkie podsumowanie poprzedniego roku w myśl, że sprawy należy doprowadzać zawsze do końca.

1) Z matematycznego punktu widzenia

Każdy zawsze mówi, że nie o ilość powinno chodzić, a o jakość. Jednak w podsumowaniach (czy to miesiąca, czy roku) cyferki lubią wychodzić na prowadzenie. Ogólnie w 2024 udało mi się przeczytać 54 książki, co jest zdecydowanie najsłabszym wynikiem w ciągu ostatnich lat. Dlaczego? Wytłumaczę pod koniec postu, a co. Lubię was trzymać w niepewności. :)

W przeliczeniu na strony wyszło niecałe 20 tysięcy. Dominowała fantastyka, co z pewnością żadnym zaskoczeniem ani dla was, ani tym bardziej dla mnie nie jest. Następnie była literatura młodzieżowa i dziecięca, a także obyczajowa/romans. Co nie oznacza, że w 2024 roku nie przeczytałam żadnego kryminału czy thrilleru! 

Ogólnie było bardzo różnorodnie, co mi się podoba. :)


2) W objęciu jakościowym

Zrobiłam szybki przegląd tytułów i postanowiłam kilka szczególnych wyróżnić, bo albo bardzo zapadły mi w pamięć, albo emocje podczas czytania sięgały zenitu, albo cokolwiek innego, co sprawiło, że książka dostała ode mnie ocenę 10/10. 

TOP 2024



(klikając na zdjęcie, przeniesiecie się do recenzji)


3) Przez pryzmat bloga

W 2024 skupiłam się głównie na Instagramie, zwłaszcza pod koniec roku. Na blogu pojawiały się głównie recenzje, bez żadnych dodatkowych akcji czy postów. W 2025 postaram się wprowadzić tutaj trochę ulepszeń, zwłaszcza że w grudniu pojawiła się seria: Pomysły na prezent, co przyjęliście bardzo ciepło - dziękuję. 

W każdym razie na Instagramie zaprosiłam was do wspólnego czytania książek Stephena Kinga w trwającym miesiąc Maratonie Grozy. Pojawiło się kilka rozdań i akcja wspeirająca bookstragramerów. :)

Z moich sukcesów social medialnych mogę zdecydowanie zaliczyć objęcie PATRONATEM cudownej książki Wojciecha Wójcika pt. Piąty akt. Gorąco zachęcam was do lektury, zwłaszcza jeśli lubicie kryminał połączony z wątkami historycznymi. :)

Oprócz patronowania skupiałam się głównie na działaniach promujących interesujące mnie tytuły. I w tym miejscu pragnę podziękować Wydawnictwom i Autorom, z którymi nawiązałam liczne współprace. Dzięki wam miałam naprawdę owocny rok. :)


4) Od strony prywatnej

Prywatnie rok zaczął się od kupowania wyprawki i przygotowywania pokoiku dla dziecka. W styczniu byłam w 5 miesiącu ciąży, więc uwierzcie, że nie było lekko. I to dosłownie. :) W międzyczasie pracowałam nad poprawkami do mojego debiutu, Klątwy Pierwszych, który to premierę miał 8-ego kwietnia. A 28-ego kwietnia urodziłam Rozalię Jaśminę. 

I od tamtego czasu musiałam skupić się na życiu osobistym. Na noworodku i na sobie, bo miałam kilka (dużo) problemów, o których nie zamierzam wam tu lamentować. Dzięki wsparciu męża i rodziny udało mi się powoli wrócić do książek i czytania. A pod koniec listopada nawet wróciłam do pracy.

Jak więc widzicie, rok obfitował w naprawdę wiele różnych przeżyć, często bardzo ciężkiego kalibru. Ostatecznie żegnam 2024 rok z nadzieją, że w 2025 będę miała więcej spokoju i mniej zmartwień. :)

Czego i wam życzę!


A jak minął wasz 2024? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!
 
PREMIERA 03.12.2024

Ktoś mnie pokochał to drugi tom popularnej serii o Bridgertonach - rodzinie arystokratów żyjącej na początku XIX w. w Londynie. Julia Quinn każdą część poświęca innemu członkowi rodziny. Pierwsza, czyli Mój książę, kręci się wokół Dafne (kliknij, żeby przejść do recenzji), zaś druga dotyczy najstarszego syna, Anthony'ego. 

Anthony Bridgerton jako głowa rodu nie tylko musi sprawować kontrolę nad finansami rodziny, ale przede wszystkim powinien pilnować i dbać o dobro młodszego rodzeństwa oraz matki. W wieku osiemnastu lat tragedia zabrała mu ojca i od tamtego czasu staje na głowie, by tylko dorównać jego mądrości. Anthony jednak potrzebuje zastępcy, syna, dlatego w tym roku postanawia ruszyć na salony, w sam środek balów i spotkań towarzyskich, by znaleźć odpowiednią wybrankę. Żonę, dobrą, inteligentną kobietę, przyjaciółkę i kobietę, w której - broń Boże - się nie zakocha!

W międzyczasie do Londynu przybywają panie Sheffield: Mary i jej dwie córki - starsza Katharine i młodsza Edwina. Z racji braku dostatecznych finansów będzie to ich pierwszy sezon i zarazem ostatnia szansa na znalezienie bogatego, dobrego męża. Inaczej strach pomyśleć, co się z nimi stanie... Edwina staje się perłą sezonu i to właśnie ją Anthony upatrzył sobie na przyszłą żonę.

Sęk w tym, że aby uzyskać zgodę na ślub z Edwiną, potrzebuje on błogosławieństwa starszej siostry. Kate nie zamierza jednak pozwolić, by ten rozpustnik choć zbliżył się do Edwiny, co wywołuje wiele skandali i jeszcze więcej zabawnych sytuacji okraszonych dużą dozą namiętności.


 
Ktoś mnie pokochał to niesamowicie przyjemna, lekka i wciągająca lektura. Historia ma w sobie to, co dobry romans historyczny powinien w sobie mieć: charakternych bohaterów, zaskakujący splot wydarzeń, kilka gorących scen i problemy wyrastające licznie niczym chwasty po deszczu. 

Nie powiem, że nie spodziewałam się zakończenia, ponieważ wcześniej oglądałam serial na Netflixie (drugi sezon jest adaptacją tejże książki), jednak pojawiło się parę zaskakujących momentów. Przyznam bez bicia, że powieść zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż ekranizacja - mogłam lepiej wczuć się w emocje Kate i Anthony'ego, a relacja między nimi budowała się powoli, od typowiej nienawiści, poprzez pierwsze nici porozumienia, przyjaźń aż wreszcie miłość. Cudownie było towarzyszyć tej przemianie i z pewnością jeszcze nie raz nie dwa wrócę do tej historii.

Na uwagę zasługują również problemy natury psychicznej, z jakimi musieli sobie radzić bohaterowie. Oboje byli świadkami tragicznych śmierci rodziców (Anthony ojca, a Kate matki), co skutecznie wpłynęło na ich podświadomość. Patrząc jednak, jak sobie z tym planują poradzić, jak się wzajemnie wspierali - to był miód na serce.

Jedyną wadą według mnie to brak rozbudowania psychologii postaci u Edwiny. Moim zdaniem siostra Kate została potraktowana po macoszemu. Została wykreowana na inteligentną dziewczynę o dobrym sercu, a jednak autorka trochę zrobiła z niej taką, za przeproszeniem, "zapchaj dziurę fabularną". 

Warto jeszcze wspomnieć o prześlicznym wydaniu z barwionymi brzegami, które - jeśli złożycie całą serię - stworzą przepiękny pejzaż. O eleganckiej wyklejce. A także o grzbiecie, który złoży się w rezydencję Bridgertonów. 

Ktoś mnie pokochał to wyjątkowa, romantyczna i poruszająca emocjonalnie książka, którą polecę bez dwóch zdań. Zwłaszcza miłośnikom podobnych powieści, w których bohaterowie po wielu przykrych sytuacjach, skandalach i zabawnych wydarzeniach odnajdują siebie nawzajem. Niby zwyczajna historia, a jednak mająca w sobie coś niezwykłego. Enemies to lovers XIX-stego wieku. :)

7,5/10

Ktoś mnie pokochał
Julia Quinn
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Warszawa 2024
Stron: 480

Mój książę ↔ Propozycja dżentelmena

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu