Wysiliłam się na odrobinę Halloweenowe zdjęcie, a co! Nawet nie pytajcie, ile było do niego podejść i jak długo zajęło. :)

Październik strasznie mi się dłużył i w zasadzie cieszę się, że przeminął. Nie przepadam za dziesiątym miesiącem roku, bo zwykle bywa... dziwny. Jeśli chodzi o aspekt czytelniczy, był zaskakująco średni. Spodziewałam się wiele, a wyszło średnio.

Z tego, co mówi mój kalkulator, wyszło 6 książek, czyli łącznie 2604 strony. 609 stron mniej niż we wrześniu.


Co przeczytałam?


debiut Macieja Ruszela, czyli Strażnika Tresaonu (recenzja) - ciekawa propozycja fantastyczna, choć z paroma wadami

↠ dwie części serii Zaginionej Księgi Pauliny Hendel - Łowcę (recenzja) oraz Wysłannika (recenzja)

pierwszą część trylogii o Enoli Holmes, dotyczącą Sprawy zaginionego markiza (recenzja) - świetna propozycja dla młodszych czytelników, zwłaszcza że niedawno powstała ekranizacja

↠ interesującą literaturę faktu związaną z Rozmowami z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie (recenzja) - doskonała, mroczna plątanina dowodów, poszlak i wejścia w głowy psychopatów

oraz

prześwietny kryminał hiszpański Muzeum luster pióra Luisa Montero Manglano - recenzja ukaże się wkrótce i oczekujcie wysokiej oceny. 


W październiku mieliście również okazję poznać Wydawnictwo Iskry od podszewki (albo sobie o nim przypomnieć) - kliknijcie, żeby przejść do postu. A także przeczytać o zapowiedzi interesującej książki Od nowa mającą niedawno swoją premierę.

Wiem, że obiecałam coś ciekawego, ale musicie jeszcze parę dni poczekać. Zdradzając rąbek tajemnicy, powiem, że chodzi o nowy cykl i to bezpośrednio związany z autorami. Ciekawi? Myślę, że już w poniedziałek wrzucę adekwatny post. :)

A jak minął Wasz październik? Ile książek przeczytaliście?

 

Paulina Hendel i jej Zaginiona Księga coś ostatnio często przewijają się w recenzjach na Pomistrzowsku. Cóż jednak mogę poradzić, skoro zakończenie każdej kolejnej książki wręcz nakazuje zachowanie zdrowego rozsądku i sięgnięcie po kolejną część? Nie było więc innej opcji. Po Strażniku (klik), Tropicielu (klik) oraz Łowcy (klik) nadszedł czas na czwartą odsłonę serii, czyli na Wysłannika.

I wiecie co? Teraz też nie mogę się doczekać aż dorwę Demona - zwieńczenie cyklu. Ale po kolei:

W postapokaliptycznej Polsce dochodzi do przełomowego wydarzenia. Przedstawiciele północnych wiosek kraju zbierają się na specjalnym wiecu organizowanym przez mieszkańców Dąbrówki na czele z Hubertem, Ernestem, Zuzą oraz przygnałą ze Święcina Izą. Spotkanie to ma przejść do historii, ponieważ pierwszy raz od wojny ludzie postanawiają pomyśleć o własnej przyszłości, a nie wyłącznie o tym, jak przetrwać zimę. W trakcie wiecu więc dochodzi do wymiany doświadczeń, spostrzeżeń, a nawet do typowego handlu produktami. Okoliczne wioski znajdują nowych sprzymierzeńców w walce ku nowej Polsce.

Niespodziewanie na zebranie spraszają się niezapowiedziani goście, skutecznie rujnując wesołą, lekką i nieco podchmieloną pieruńsko mocną aroniówką atmosferę. Przybysze, jak sami siebie nazywają, są wysłannikami z Groty pod Łodzią. Kiedy usłyszeli o zrzeszeniu północy, postanowili wpisać się na listę sojuszników, przynosząc ze sobą najpotrzebniejsze dary. 

Jedynie Hubert ma mieszane uczucia dotyczące gości, szczególnie że pewne nieciekawe sprawy nagle wychodzą na jaw. Dochodzi do wielu najróżniejszych wydarzeń, co koniec końców skutkuje wyprawą Huberta i Zuzy na południe kraju. A tam przyjaciele spotykają ogrom problemów, całą rzeszę obcych ludzi, co w zasadzie powoduje kolejne problemy, a na dodatek wiele nowych demonów, czyli... znowu problemy. 

Bez owijania w bawełnę powiem, że Wysłannik jest książką, która do tej pory podobała mi się najbardziej. Sytuacje, w jakie wplątali się bohaterowie, były niesamowicie intrygujące, a sposoby, jak z nich próbowali wybrnąć, momentami mocno komiczne. Zauroczyła mnie mnogość całkowicie nowych wątków oraz samo to, że Hubert wyruszył w podróż z Zuzą - dwójka moich ulubionych postaci się zjednoczyła, co automatycznie wpłynęło na jakość lektury. 

Warto w odrębnym akapicie wspomnieć o podróży bohaterów przez Polskę. Motyw niby oklepany, wszak można go znaleźć w wielu przeróżnych powieściach, ale tutaj Paulina Hendel wprowadziła powiew świeżości. Bohaterowie nie tylko wyruszają na ratunek przyjaciołom. W trakcie wędrówki w pewnym sensie odnajdują własne przeznaczenie, co gdzie indziej zwykle odbywa się na samym końcu - nie konkretnej części, ale często samej serii, trylogii lub innej "logii". 

Od razu widać, że Wysłannik to książka napisana po latach, w przeciągu których Paulina Hendel zdobyła niemałe doświadczenie. I choć w poprzednich częściach autorka pisała lekkim piórem, tak teraz przez powieść się dosłownie płynęło. Wysłannik jest dogłębniej przemyślany, a fabuła stała się dojrzalsza, tak jak zresztą jej bohaterowie. 

Końcówka powala na kolana, wbija w ziemię i sprawia, że czytelnik staje, jak wryty. Hendel serwuje nam świetnego, pełnometrażowego twista, czego efekty wspominam do dzisiaj - przypomnę, że mija czwarty dzień od przeczytania. 

W książce zabrakło mi nieco głębszego wejścia w postać Zuzy. Dziewczyna jest dosłownie niesamowita i jedyna w swoim rodzaju, dlatego bardzo chętnie dowiedziałabym się, co za demon siedzi w jej głowie. :)

Wysłannika polecam gorąco! Oczywiście, nie radzę czytać bez znajomości poprzednich tomów, bo się po prostu nie połapiecie w wydarzeniach. W książce podobało mi się niemal wszystko (co już wiecie z powyższych zdań): od lekkiego pióra Hendel, przez podróż i poznawanie nowych ludzi, odkrywanie niezbadanych krańców Polski, aż do ukazywania relacji między bohaterami albo demonami. Przy Wysłanniku nie idzie się nudzić, a spokojny, zaplanowany wieczór zamieni się w wir zaskakujących wydarzeń. 

9/10

Wysłannik
Paulina Hendel
Wydawnictwo WeNeedYA
Poznań 2020
Stron: 496

Łowca ↔️ Demon

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu



Tematyka wampirów już dawno uległa przedawnieniu. Kiedy jednak była w modzie, a ja czytałam tylko książki z czarnymi okładkami (raz: bo byłam w gimnazjum, więc głupi wiek mną zawładnął, a dwa: żeby wkurzyć mamę ;P), nakupiłam sobie mnóstwo różnych serii o wampirach. Potem gdy bunt jako-tako zmalał, dokupiłam sobie parę sztuk książek nieczarnych, lecz też o krwiopijcach - nadal byłam nimi oczarowana. Po przeczytaniu naprawdę wielu różnych historii doznałam przesytu, w wyniku czego seria o Sookie Stackhouse biednie gniła na półce. Do czasu aż parę miesięcy temu ją odkopałam, czego efekt można znaleźć TUTAJ, czyli recenzję pierwszego tomu Martwy aż do zmroku.

U martwych w Dallas to druga część serii, która została zamieniona na drugi sezon popularnego niegdyś serialu na HBO Czysta krew

Co mogę napisać o książce?

Z pewnością to, że jej fabuła bardziej mi się podobała niż fabuła Martwego aż do zmroku. Sookie odrobinę dojrzała i przez większość książki nie irytowała swoim głupiutkim zachowaniem, co uprzyjemniało czytanie. Historia zaczęła się zaskakująco, ponieważ na parkingu przydrożnego baru "U Merlotte'a" pewnego dnia Sookie nagle znajduje w aucie Andy'ego Bellefleura (miasteczkowego szeryfa) porzucone ciało jej przyjaciela, Lafayeta. Po śladach policja prowadząca śledztwo ustala, że Lafayet przed śmiercią pożytkował swój czas, powiedzmy, bardzo energicznie i... dość cieleśnie. 

Mogłoby się wydawać, że przez większość książki będziemy szukać mordercy Lafayeta. Nic bardziej mylnego! Zanim śledztwo zdąży się mocniej rozkręcić, Sookie wraz z Billem dostają wezwanie do Fangtasii - klubu prowadzonego przez potężnego wampira Erica. Eric wyznacza naszym bohaterom trudne zdanie: Sookie i Bill muszą udać się do Dallas, do miasta, w którym wampiry żyją w jednej grupie, ba! gdzie wampiry mieszkają nawet w jednym domu! Po obfitującej w wiele wydarzeń podróży docierają na miejsce, gdzie Sookie zostaje poproszona o użycie swoich telepatycznych talentów w celu odnalezienia Farrella, zaginionego wampira. 

W trakcie przesłuchań Sookie coraz lepiej wdraża się w wampirze zachowania. Dosadniej poznaje ich mroczną naturę oraz powoli zaczyna rozumieć kierujące nimi motywy, co jest naprawdę bardzo ciekawym, dość nowatorskim spojrzeniem na te potwory nocy. 

Dodatkowo U martwych w Dallas spotkacie się z Bractwem Słońca, Godfreyem - wampirem nienawidzącym swojej rasy do tego stopnia, że próbuje popełnić samobójstwo (czy mu się uda i przede wszystkim jak, tego dowiecie się, czytając), ze starożytną menadą oraz orgią, gdzie rozum zostaje zastąpiony wręcz zwierzęcym pożądaniem. 

Drugi tom cyklu czyta się szybko, bo wiele się dzieje. Mamy sporo ładnie pokierowanych wątków, charakterne postacie i realne sytuacje. Mogłoby się wydawać, że zostaniemy przytłoczeni zbyt wieloma wydarzeniami, co oczywiście jest nieprawdą. Jedyne, co lekko mnie zirytowało, to relacje Sookie-Bill. Odniosłam wrażenie, że bohaterowie nie potrafią się zdecydować i albo się kochają, albo zachowują, jakby im na sobie w ogóle nie zależało. Bill wydaje się także nieco przerysowany. Rozumiem, że jest główną postacią męską, ale przydałoby mu się dodać nieco... sama  nie wiem, jaj? 

Ja się dobrze bawiłam przy czytaniu i z pewnością niebawem sięgnę po kolejną część. Jeśli będzie tak świetna jak trzeci sezon serialu - przepadłam na dobre! :)

6/10

U martwych w Dallas
Charlaine Harris
Wydawnictwo MAG
Warszawa 2009
Stron: 350

Martwy aż do zmroku ↔ Klub Martwych


Co wiecie o seryjnych mordercach, poza tym że, oczywiście, istnieją? Zastanawialiście się kiedyś, jakie pobudki nimi kierują, że zabijanie ludzi staje się upajającym zajęciem? Albo hobby? Co powoduje, jakiej traumy doświadczyli w młodości, że nie mogą żyć bez śmierci wokół? A może tak naprawdę w każdym człowieku znajduje się psychopatyczny gen przyszłego mordercy i to od indywidualnej jednostki zależy jego uaktywnienie? Na te oraz na inne pytania stara się odpowiedzieć Christopher Berry-Dee w kolejnej książce popularnego na cały świat cyklu Rozmów z mordercami.

Najgorsi na świecie to konfrontacja z pięcioma sprawami kryminalnymi. Z pięcioma osobami mającymi na swym koncie przynajmniej jedno morderstwo. To dowody, poszlaki, wnioski i zeznania, praca setek osób i tysięcy godzin zmarnowanych na błądzeniu na oślep i kręceniu się za własnym ogonem. 

Christopher Berry-Dee przytacza pięć nazwisk morderców, poświęcając każdemu spory (czasami nawet stustronicowy) akapit. Wdraża się w sprawy, poszukuje dowodów na własną rękę. Kontaktuje się ze świadkami, rodziną zamordowanych i sprawców, policją, sędziami, prokuratorami, a nawet z samymi mordercami. Autor stara się też wrócić do początków, czyli do dzieciństwa zabójców, pokazując, jak źle wpływa na dziecko molestowanie, bicie, tortury psychiczne, a nawet zwyczajne krzyki rodziców. 

Pierwszym poznanym mordercą jest John Wayne Michael Gacy. Mężczyzna z pozoru zwyczajny, dobry, bo udzielający się charytatywnie i pomagający potrzebującym, polityk. Mąż i ojciec, a tak naprawdę kryptogej i zarazem homofob, lubiący młodych chłopców. Gwałcić, zabijać, poniewierać, torturować. Przyznam szczerze, że rozdziały poświęcone Gacy'emu podobały mi się najbardziej. Samo wejście w psychologię takiego... potwora było dla autora z pewnością nie lada wyzwaniem, a swoją pracę Berry-Dee odrobił śpiewająco, co odbiło się na jakości tekstu. Otrzymaliśmy cały życiorys Gacy'ego, dochodzenie do prawdy przez policję, a później nawet relację z odkopywania ponad trzydziestu! ciał z piwnicy czy rozprawę i pobyt w więzieniu - wszystko poparte cytowaniami!

Kenneth Alessio Bianchi to drugi seryjny morderca, któremu autor poświęcił uwagę. Bianchi to wierutny kłamca, który opanował tę sztukę do perfekcji. A ponadto gwałcił i zabijał kobiety najpierw razem ze wspólnikiem, a potem samodzielnie. Kawał drania, mówię wam. 

Kolejne nazwiska to: William George Heirens, John David Guise Cannan oraz Patricia Wright. Każda z tych osób otrzymała swoje pięć minut. Co zaskakujące, autor czasami wydawał się nie do końca wierzyć w winę skazanego za zabójstwa. Był to niezwykle interesujący, dość niespodziewany element książki. 

Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie należą do tego typu lektur, które, choć szalenie wciągające, podczas czytania ulegają dawkowaniu. Po każdym seryjnym mordercy robiłam sobie parogodzinną, czasami nawet dobową przerwę, żeby pomyśleć i przynajmniej trochę oczyścić się wewnętrznie od przeczytanych treści. Fabuła była mocna i rzetelna, co z kolei wpływało na dosadny odbiór - do teraz ciężko mi uwierzyć, że obok nas mogą kroczyć tacy popaprańcy.

W książce nie znalazłam równowagi: jedne historie wydawały się znacznie lepiej poprowadzone od innych. Autor, na przykład, poświęcił zdecydowanie więcej uwagi Gacy'emu niż Heirensowi, przez co sprawę tego drugiego czytałam z lekkim przymrużeniem oka. Możliwe, że to przez wzgląd na trudność ze zdobyciem dowodów albo problem z osobistym kontaktem, niemniej, momentami wiało nudą.

Podsumowując, Najgorsi na świecie to najnowsza odsłona Rozmów z mordercami i zarazem bardzo ciężki dokument. Nie czytałam poprzednich części, więc nie mam porównania, ale wiem, że tutaj zdecydowanie się nie zawiedziecie. Książka wciąga od pierwszych stron, co mogę zagwarantować. Zostaniecie zauroczeni inteligentnymi wnioskami wysnutymi przez autora, przytłoczeni mnogością pracy policji w celu posadzenia za kratki jednego człowieka, a przede wszystkim zaskoczeni, kiedy wskoczycie do samego środka głowy seryjnego mordercy. Polecam.

8/10

Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie
Christopher Berry-Dee
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2020
Stron: 304


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję

Kliknij w banner, żeby przenieść się dalej

Wydawnictwo Poradnia K szykuje premierę mrożącego krew w żyłach thrillera, którego fabuła niedługo przeniesie się na wielkie ekrany. Albo na te mniejsze w zaciszu domowym. :) W każdym razie po zapoznaniu się z opisem bez wahania zamierzam sięgnąć i wciągnąć się w wir zagmatwanych, pełnych tajemnic wydarzeń. 

Łapcie opis:

Grace jest znaną psychoterapeutką – mistrzynią w przewidywaniu obrotu spraw, żoną szanowanego onkologa dziecięcego i matką nastolatka w elitarnej nowojorskiej szkole. Wkrótce ma wydać pierwszą książkę, w której udziela porad kobietom, jak to pierwsze wrażenie połączone z intuicją jest kluczowe w doborze partnera. 
Nieoczekiwanie idylliczny świat kobiety legnie w gruzach. Mąż znika bez wieści, a nowa znajoma zostaje zamordowana. Co gorsza sprawy zyskują wymiar publiczny. Przerażona Grace odkrywa, że jej dotychczasowe życie było czystą iluzją i kłamstwem. 
Kim właściwie jest mężczyzna, którego kochała? Jak bardzo rozminęła się z teoriami, w które tak mocno wierzyła? I czy rzeczywiście nie mogła wiedzieć… Przygnębiona własnym niepowodzeniem musi porzucić dotychczasowe życie i zbudować wszystko od nowa – dla siebie i syna. 

Jeżeli nadal nie jesteście przekonani, to wchodźcie tutaj ➝ KLIKNIJ, ŻEBY PRZECZYTAĆ FRAGMENT POWIEŚCI. 

PREMIERA 28.10.2020

To jak? Kto czyta? :)


Zacnego detektywa Sherlocka Holmesa z Baker Street 221b oraz jego starszego brata, Mycrofta, zapewne przedstawiać nie trzeba. A wiedzieliście, że w rodzinie Holmesów urodziła się jeszcze mała dziewczynka, której matka nadała imię Enola, czyli samotna?*

Nancy Springer postanowiła nieco przeinaczyć znaną historię, dodać trochę od siebie, a później pokazać ją oczami nastolatki. Zaowocowało to stworzeniem nietuzinkowej propozycji dla młodzieży, pełnej tajemnic, łamigłówek słownych oraz osadzonej w dziewiętnastowiecznej Wielkiej Brytanii, gdzie kobiety dopiero walczyły o prawa, a dziewczynki tresowano na idealne żony.

Enola Holmes mieszka z matką, kucharką i kamerdynerem w Ferndell Hall - małym miasteczku położonym parędziesiąt kilometrów od Londynu. Wiedzie spokojne, wiejskie życie, kompletnie nie zdając sobie sprawy z niektórych zasad panujących wśród śmietanki towarzyskiej i dobrze urodzonych. Świadomość przychodzi nieoczekiwanie i dokładnie w dniu czternastych urodzin Enoli, kiedy to nagle znika jej matka. Pozostawia po sobie zaledwie garstkę prezentów dla córki, i tyle. Zero wiadomości, zero jakichkolwiek śladów, jedynie rosnące u Enoli poczucie samotności. 

Nic dziwnego więc, że Enola wysyła wiadomość w postaci depeszy do starszych braci, Sherlocka i Mycrofta. Już sam przyjazd mężczyzn wywróci świat dziewczyny do góry nogami. Enola zaczyna być traktowana jak głupiutka młoda kobieta, zbyt nierozgarnięta i niepotrafiąca sobie poradzić w twardym świecie mężczyzn. Mycroft zaskoczony stanem Enoli, jej brakiem ogłady i odpowiedniego wykształcenia, zapisuję siostrę do specjalnej szkoły dla dziewcząt, gdzie uczą... cóż, jak dobrze wyjść za mąż. 

Enola jednak, przejawiając skłonności detektywistyczne, a rozwiązywanie łamigłówek słownych mając we krwi, samodzielnie wyrusza na poszukiwanie matki. Droga pokieruje dziewczynkę aż do Londynu, miasta, w którym najtrudniejszym zadaniem jest przeżyć. W międzyczasie Enola natrafi na artykuł o zaginięciu młodego markiza Tewksbury'ego - tajemnicza sprawa automatycznie przysłoni chęci odnalezienia matki, przez co dziewczyna wpakuje się w naprawdę śmierdzące szambo. 

Sprawa zaginionego markiza otwiera trylogię o Enoli Holmes, młodszej siostrze Sherlocka. Jak wspomniałam we wstępie, skierowana jest raczej ku młodszym czytelnikom, choć i ci starsi odnajdą w książkach przyjemność czytania. Historia bogata w liczne opisy natury i zwyczajów ludzi XIX-wiecznego Londynu, oraz zwroty akcji przeplatywane tajemnicami wzbudza ogromne zainteresowanie, szczególnie u miłośników łamigłówek. 

Znani bohaterowie pokazują swe drugie twarze, raczej te nieznane z opowiadań Doyle'a. Widzimy Sherlocka, który walcząc z depresją i maniakalnymi demonami, za wszelką cenę próbuję odnaleźć zaginioną matkę, a później siostrę. Mycroft został wystrychnięty na dudka, co prawie nigdy w życiu mu się nie zdarzyło. I to jeszcze przez kogo? Przez nierozumne, głupie kobiety! Swoją drogą, autorka doskonale pokazała, jak ówcześni mężczyźni patrzyli na płeć przeciwną, kompletnie nie szanując i często traktując gorzej niż zwierzęta. 

Niesamowity klimat oddało zilustrowanie Londynu jako miasta grzechu, brudu, ale również mocno rozwiniętego technologicznie. Kiedy Enola przemierzała uliczki stolicy, każde zdanie pochłaniałam z zawrotną prędkością, tak sprawie udało się autorce opisać tę miejską spelunę. 

Sprawa zaginionego markiza oprócz głównego wątku zawierała wiele pobocznych, które urozmaicały lekturę. Żaden fragment nie wydał mi się sztuczny lub oderwany od rzeczywistości, choć pojawiło się czasami parę dziwnych zbiegów okoliczności. Ciekawie też patrzyło się na sprawy dorosłych oczami nierozgarniętego dziecka, szczególnie jeśli tematy dotyczyły na przykład emancypacji kobiet. 

Pierwszą część trylogii o Enoli Holmes polecam z czystym sercem. Myślę, że odnajdziecie tam wiele radości, śmiechu, ale też tych bardziej negatywnych emocji dotyczących poniżania kobiet czy dorastania w trudnych czasach. Przepełniona dynamizmem Sprawa zaginionego markiza z pewnością nie pozwoli oderwać się od lektury ani wam, ani waszym pociechom. 

6,5/10

Enola Holmes. Sprawa zaginionego markiza
Nancy Springer
Wydawnictwo Poradnia K
Warszawa 2018
Stron: 237

⟶ Sprawa leworęcznej lady


Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu


*wspak po angielsku "alone", czyli w tłumaczeniu samotna. :)


Niedawno na Netflixie pojawiła się ekranizacja przygód Enoli. Poniżej wstawiam zwiastun, a nuż Was zainteresuje. Pamiętajcie jednak, żeby zapoznać się z historią w dobrej kolejności, czyli najpierw książka!

Świat Zapomnianej Księgi pochłonął mnie do tego stopnia, że niemal bez dnia przerwy po przeczytaniu Tropiciela (kliknij, żeby przejść do recenzji), sięgnęłam po Łowcę - trzecią część przygód Huberta Sierpnia. 

Paulina Hendel wreszcie zlitowała się nad głównym bohaterem i pozwoliła odnaleźć mu osadę widzianą w snach. Hubert ponownie trafia do Święcina, gdzie spotyka starych przyjaciół. Nikt, oczywiście, nie ufa nowoprzybyłemu, traktując go z dużą dozą rezerwy. Hubert jednak się nie poddaje i za wszelką cenę próbuje uratować mieszkańców przed śmiercią i tragicznymi wydarzeniami - sęk w tym, że nie wszystko dzieje się identycznie. Śmierć i tak zbiera swoje żniwa, nie przejmując się konkretnymi nazwiskami. 

Hubertowi udaje się odwrócić znaną przeszłość i po raz pierwszy chłopak nie zna przyszłości. Wreszcie zaczyna żyć jak każdy, bez świadomości, co przyniesie los. Hubert nie jest więc przygotowany, kiedy w zwykły, spokojny dzień do Święcina przybywa zaniepokojony Ernest, namawiając Huberta do powrotu do Dąbrówki oraz prosząc o pomoc w odnalezieniu porwanej siostry Zuzy. Przyjaciele bez namysłu wyruszają na ratunek, zabierając ze sobą Izę oraz Henryka, którzy jako oficjalni przedstawiciele Święcina zamierzają przy okazji zdobyć nowe przyjaźnie wśród innych wiosek na północy kraju. Bo jak wiadomo, w tych niepewnych czasach jedynie sojusze będą potrafiły uchronić przed atakiem demonów albo nieobliczalnych ludzi. 

W Łowcy wiele więzi się zacieśnia, tworząc nowe koligacje. Hubert, Ernest, Iza, Henryk, Zuza oraz reszta przyjaciół, rodziny i znajomych pakują się w coraz groźniejsze przygody, tym samym zdobywając niemałe doświadczenie. Zwłaszcza kontakt z demonami zdaje się wskakiwać na wyższy poziom, które nie dają o sobie zapomnieć. Demonologia ciągle się rozrasta, bo wiedza ciągle napływa - niekoniecznie łatwo i przyjemnie. Demony rosną w siłę, ale Hubert też nie stoi w miejscu. Niedawne ofiary przekształcają się w łowców. Tym razem to ludzie wychodzą z ukrycia...

Przyznam szczerze, że początek Łowcy trochę mnie nudził. Miałam wrażenie, jakbym już znała losy Święcinian i jednie niektóre momenty sprawiły, że nie odłożyłam książki. Wszak ile razy można czytać o tym samym? Na szczęście autorka nie przeciągała jakoś wybitnie długo znanych wydarzeń, nieco też je pozmieniała, a potem to już w ogóle popłynęła. Wciągnęłam się i tak jak poprzednie dwa tomy, Łowcę również połknęłam w całości. 

Trzecia część wydaje się dojrzalsza. Bohaterowie ewidentnie urośli (i zmądrzeli), bo zanim wyruszyli na groźną akcję, pomyśleli, a nie tak jak ostatnio lecieli pod wpływem emocji. Hubert dorósł i stał się przykładnym mężczyzną podziwianym przez młodszych. Choć radość z życia i figlarstwo nie dały tak łatwo o sobie zapomnieć, co było przyjemną odskocznią od nieciekawej rzeczywistości i niosło ze sobą sporo uśmiechu. Pojawiło się wiele nowych postaci (niekoniecznie pozytywnych), a te stare poznawało się dosadniej.

Podobało mi się świeże spojrzenie na demony. Teraz bohaterowie nie traktowali ich całkowicie jako zło konieczne, które trzeba wytępić. Niektóre dały się udomowić, a jeszcze inne sprawiły wrażenie wdzięcznych za ratunek. Poza tym ludzie przestali się ich bać, próbowali je bardziej poznawać, nawet eksperymentować!, co było interesującym wątkiem powieści.

W książce pojawiło się sporo fragmentów pełnych strzelanin i bójek zaopatrzonych wieloma zwrotami akcji, za co autorce należą się gratulacje. Hendel potrafi łapać za serce, a napięcie przeciągać do maksimum. Ładny, prosty styl sprzyjał niewymagającej lekturze przepełnionej ciekawymi przygodami.

Motyw działania ludzi pod wpływem groźby śmierci stał się wyraźniej uwidoczniony. Książka bardzo realistycznie ukazuje, co potrafi zrobić człowiek, gdy w grę wchodzi walka o życie, i że tak naprawdę wrogiem ludzkości wcale nie są krwiożercze demony. 

Łowcę polecam, zresztą identycznie jak poprzednie dwa tomy. Historia poza przeciekawą fabułą odkrywa wiele wartości (przyjaźń, miłość, honor, rodzina, spełnianie obietnic), przenosząc czytelnika w surrealistyczny świat, choć znany na co dzień. Można spotkać tutaj ogrom przeciwstawności, a pojęcie czarno-białego spojrzenia na jakikolwiek aspekt umknie gdzieś daleko i to szybciej niż bies. Przeczytajcie, bo naprawdę warto, ale najpierw zacznijcie od pierwszej części, od Strażnika (recenzja). Nie jest to bowiem seria, którą można czytać nie po kolei. 

8/10

Łowca
Paulina Hendel
Wydawnictwo WeNeedYA
Poznań 2019
Stron: 544

Tropiciel ↔️ Wysłannik


Założę się, że większość z Was nawet nie kojarzy wydawnictwa, które zamierzam w tym poście rozłożyć na czynniki pierwsze. Sama nigdy nie czytałam niczego wydanego ich nakładem, co nie znaczy, że nie warto wspomnieć o Wydawnictwie...

Parę słów o + co wydają

Z tego, co wydawnictwo pisze samo o sobie, istnieją na rynku aż od 1952 roku, lecz dopiero od 1992 roku stali się oficyną prywatną. Wyjątkowość nazwy zawdzięczają tygodnikowi przedwojennemu Iskry, ukazującego się w latach 1923-1939. Z początku parali się wydawaniem literatury pięknej, ale teraz specjalizują się głównie w literaturze faktu. 


Pełna oferta

Niestety, nie udało mi się znaleźć zakładki Zapowiedzi ani w katalogu nie istnieje możliwość posegregowania tytułów od najświeższych. Postanowiłam więc wybrać parę książek, które wg mnie mogą Was zainteresować. Chcąc przenieść się na stronę, wystarczy, że klikniecie na okładkę. :)

  


Co więcej?

Wydawnictwo Iskry prowadzi świetną zakładkę, w której poświęca posty swoim autorom i przyznawanym im nagrodom. Mają również przebogate kalendarium, ale czego innego można spodziewać się po oficynie istniejącej już od ponad 50 lat? 


Strona internetowa: http://iskry.com.pl/
Facebook: https://www.facebook.com/WydawnictwoIskry


I jak? Znaliście Wydawnictwo Iskry? Czytaliście biografie lub wspomnienia powstałe pod ich logo?



Paulina Hendel łącząc demony z legend słowiańskich z postapokaliptycznym światem wykazała się sporą oryginalnością i odwagą. Temat, którego osobiście nigdy nie spotkałam w literaturze, mógł wypaść blado, wzbudzić wiele wątpliwości i najzwyczajniej zawieźć, nie spełniając oczekiwań przyszłych czytelników. Po lekturze pierwszej części Zapomnianej Księgi wiadomo jednak, że autorka poradziła sobie z motywem przewodnim znakomicie. Sięgnięcie po kontynuację - Tropiciela - było więc czymś zupełnie naturalnym.

Hendel wysoko postawiła poprzeczkę po Strażniku - teraz już nie do końca prym powinien wieść nietuzinkowy motyw, lecz dalsze losy głównych bohaterów.

W Tropicielu cofamy się fabularnie aż o siedem lat. Atak bombowy w Luwrze dopiero się rozpoczyna, a siedemnastoletni Hubert okazuje się jedyną osobą mającą jakiekolwiek pojęcie o dalszych wydarzeniach. Wraz ze swoim przyjacielem Ernestem wracają do Poznania, gdzie Hubert zamierza ostrzec i jednocześnie uratować rodziców przed niechybną śmiercią. Ostatecznie wszyscy lądują we wsi Dąbrówka, a konkretnie w domu z dziadkiem oraz młodszą siostrą Ernesta, Zuzą. Właśnie tam razem z mieszkańcami wioski próbują poukładać sobie życie po klęskach, impulsach elektrycznych czy chorobie, która zebrała żniwa z niemal trzech czwartych populacji.

Hubert jednak ciągle marzy o poznanych w proroczym śnie przyjaciołach - ciągnie go do Święcina. Ponadto z ukrycia wreszcie zaczynają wyłazić demony, lecz tym razem Hubert jest w posiadaniu Demonologii, którą wykradli z przyjacielem jeszcze będąc w Poznaniu. 

Czy znajomość starych legend pozwoli zapolować na coraz śmielsze bestie i ujść z życiem? A co z Izą oraz resztą mieszkańców Święcina? Czy oni rzeczywiście istnieją, czy byli jedynie marą senną?

Fabularnie Tropicielowi nie mam niczego do zarzucenia. Autorka bardzo zmyślnie prowadziła wątki, wybrane zakańczając, a niektóre zapewne pozostawiając do wyjaśnienia w kolejnej części, czyli Łowcy. Narracja sprawiła, że przez tekst się płynęło, co potęgowały liczne zwroty akcji albo dynamiczne momenty, typu walka z demonami.

W Tropicielu pojawiło się wiele nowych postaci oraz miejsc. Główni bohaterowie doświadczyli również pierwszych, młodzieńczych miłostek, co wywoływało czasami sporo uśmiechu. Relacje wypadły realistycznie. Warto podczas czytania zwrócić uwagę na przemianę Huberta z krnąbrnego nastolatka w twardo stąpającego mężczyznę - chociaż nie powiem żeby zawsze zachowywał się racjonalnie i adekwatnie do sytuacji. 

Druga część Zaginionej Księgi to w pewnym sensie wgląd w wydarzenia między atakiem na Luwr a Święcinem. Dowiadujemy się także o wspomnianym w Strażniku Gdańsku - miesiące spędzone w Trójmieście wyjątkowo mi się spodobały, bo jako mieszkanka znałam każde dzielnice i uliczki wspomniane w książce.

Tropiciel to doskonale poprowadzona historia, w której czytelnik wszystko mocno przeżywa, związując się z bohaterami. Książka pokazuje również, jak zachowuje się człowiek, kiedy w rachubę wchodzi walka o przeżycie. To logicznie przemyślana kontynuacja, bardzo spójna. Z pewnością sięgnę po Łowcę, a wam polecam chociażby zerknięcie na serię. Gwarantuję, że się nie zawiedziecie! Bo czymże byłby świat bez upiorów słowiańskich? :)

8/10

Tropiciel
Paulina Hendel
Wydawnictwo WeNeedYA
Poznań 2019
Stron: 541

Strażnik ↔️ Łowca



Powszechnie przyjęte jest, że gdy Zło dochodzi do głosu, jedynie Dobro może je zwyciężyć. Maciej Ruszel w debiutanckiej powieści postawił na mniej konwencjonalne rozwiązanie: postanowił spróbować zgładzić Zło jeszcze Większym Złem. Strażnik Tresaonu zaprasza swoich czytelników na historię pełną demonów, magicznych artefaktów, bitew, legend, strachu, krwi i bogów w całkowicie nowo wykreowanym świecie. Byłabym głupcem, gdybym nie sięgnęła. Pytanie brzmi, czy żałuję?

Tego, moi drodzy, dowiecie się z dalszej recenzji. :)

Historię rozpoczyna nocny patrol w mieście Atro. Jedna z głównych bohaterek, kapitan Veana, słyszy nagle dziwne poruszenie za bramą, które wkrótce przemienia się w oblężenie. Same demony przybyły z innego wymiaru i na rozkaz jednego z bogów, plądrują ziemie należące do ludzi. W trakcie obrony miasta generał Leif wysyła Veanę z ostrzeżeniem sąsiadującego Xer, oddalonego o dwa dni drogi, a później do stolicy, do Kedy. Kobieta musi powiadomić króla Navirasa o nadchodzącej wojnie z potworami z samych czeluści piekieł.

Demony na czele z Razanelem coraz bardziej panoszą się nie po swojej ziemi, choć ich dokładne zamierzenia nie zostały poznane. Veana wraz z nowymi przyjaciółmi oraz samym królem i magiem Navirasem za wszelką cenę stara się pokonać szerzące się Zło. Kiedy jednak podstawowe założenia zawodzą, nie zostaje im nic innego, tylko inwestycja w alternatywne środki.

Zmora jest człowiekiem, który jako jedyny posiadł nieśmiertelność oraz przeogromną, niemal boską potęgę. Zdradził jednak ludzi, sprzymierzając się z demonami - rzekomo wyłącznie w celu pokonania Zła. Wskutek podstępu został pokonany i aktualnie znajduje się zamknięty w specjalnym magicznym miejscu, do którego dostęp ma zaledwie troje królów. 

Veana pada ofiarą przedziwnego, proroczego snu, w jakim widzi Zmorę. W ten sposób rodzi się plan obudzenia dawnego Zła, tyrana, który jako jedyny jest w stanie wypędzić demony z tego świata i uchronić magiczny artefakt, Tresaon, przed wpadnięciem w niepowołane ręce. Nikt jedynak nie wie, gdzie aktualnie znajduje się Tresaon i czy Zmora znów nie zdradzi, łącząc się z armią wroga.

Strażnik Tresaonu to dobry debiut. Stworzony świat wydawał się logiczny, w pełni rozwinięty i żyjący własnym życiem. Nie zostałam przytłoczona zbyt wieloma opisami krajobrazów, granic czy innych królestw, co z jednej strony jest plusem, a z drugiej minusem. Kraina oraz odległe wymiary wydały się na tyle interesujące, że chętnie poznałabym jednak nieco więcej szczegółów.

Maciej Ruszel urodził wielu bohaterów. Niestety, nie trafili jakoś mocniej do mojego serca. Z żadnym się nie zżyłam, nikogo bardziej nie polubiłam - traktowałam ich raczej jako nieodłączny element historii. Momentami irytowało mnie przeskakiwanie między punktami widzenia: raz wydarzenia przedstawiała Veana, innym razem Zmora, potem Naviras albo zwyczajny żołnierz. Zabieg ten wywołał zbyt wiele niejasności dotyczących fabuły.

No, właśnie. Fabuła. Przyznam szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia. Niektóre fragmenty zapierały dech w piersi i czytałam je bez zastanowienia, a niektóre miałam ochotę pominąć. Szczególnie dialogi między bohaterami, które brzmiały sztucznie. Autor jednak stworzył na tyle interesującą akcję z nietuzinkowymi zwrotami, że nie mogłam przerwać lektury. Czytałam dalej i nie żałuję, bo koniec końców książka okazała się dobra. 

Warte wspomnienia są fragmenty bitew między demonami a ludźmi/magami. Zostały świetnie opisane, szczegółowo i realistycznie, mimo swoistej trudności. To ciężka sztuka, której niejeden doświadczony autor nawet się nie podejmuje, a Maciejowi Ruszelowi, debiutantowi, wyszła idealnie. 

Strażnik Tresaonu jest ciekawą propozycją, zwłaszcza dla fanów fantastyki przepełnionej potyczkami, krzyżowaniem mieczy i krwią wsiąkającą w wydeptane poła ziemi. To książka z nieco niewykorzystanym potencjałem, której dialogi momentami traciły na realności i która swoją historią potrafiła zawładnąć. Strażnik Tresaonu działa na czytelnika jak demon na człowieka tuż przed opętaniem - choć wiadomo, jakie mogą być skutki, ciężko się uwolnić.

6/10

Strażnik Tresaonu
Maciej Ruszel
Wydawnictwo Novae Res
 Gdynia 2020
Stron: 514
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
Tak, jak zwykle w podsumowaniach, dzisiaj też zdjęcie ze szczurkiem. Jeśli przyjrzycie się bliżej, to na ramieniu widać kawałek ogonka Dorci. :P

Wrzesień był miesiącem obfitującym w wydarzenia (niekoniecznie te dobre), dlatego cieszę się, że wreszcie nadszedł październik. Mimo że za oknem zimniej, szybciej też robi się ciemniej, to pojawiły się piękne, jesienne kolory, które osobiście uwielbiam. Potrafią zainspirować. :)

W przeciągu trzydziestu dni udało mi się przeczytać 7 książek, co w sumie dało 3213 stron. We wrześniu więc przeczytałam o 197 kartek więcej niż w sierpniu. Poza tym wykonałam szybkie przeliczenie i okazało się, że dziennie czytałam 107 stron, co w zestawieniu brzmi jak zadziwiająco niemożebna liczba. 


Co czytałam?


1) Kontynuację przygód Oskara Blajera, brutalny thriller igrający z emocjami, czyli Obsesję Adriana Bednarka - recenzja.
2) Po raz pierwszy zetknęłam się z piórem Pauliny Hendel, które tak mi się spodobało, że od razu pochłonęłam dwie pierwsze części Zaginionej Księgi - Strażnika (recenzja) oraz Tropiciela (recenzja pojawi się na dniach)
3) Klimatyczne horrory Marcina Mortki - Miasteczko Nonstead (recenzja) oraz Hellware (recenzja)
4) Niesamowitą antologię opowiadań Jest krew wprost od znanego wszystkim Stephena Kinga - recenzja
oraz
5) Część pierwszą Domu Ziemi i Krwi Sarah J. Maas (recenzja) - książka jest moim faworytem września.

Ponadto na Pomistrzowsku pojawiły się dwie zapowiedzi, a także kolejna odsłona cyklu Wydawnictwa na Czynniki Pierwsze, gdzie główne skrzypce grało Wydawnictwo Lucky (kliknij, żeby przejść do posta). 

Niestety, we wrześniu nie znalazłam czasu na napisanie dla Was kolejnego partu dyskusyjnego, ale mogę obiecać, że szykuję coś super, co potraktujcie jako swego rodzaju rekompensatę. :)

Dzięki, że wchodzicie, czytacie i komentujecie!


P.S. Dla ciekawskich! Napis na koszulce: Prąd rządzi światem, bo wszędzie ma kontakty. :)