Cześć!

Dzisiaj szczególny dzień, bo mamy Tłusty Czwartek. Ostatnio robiłam dla was zestawienie Tłustych książek (klikając tutaj, przejdziecie do postu), czyli książek dużych, grubych i wymagających czasu. A w tym roku mam dla was inną zabawę!

WYBIERZ KSIĄŻKĘ PO... SMAKU PĄCZKA :)

czyli dopasuję książkę do twojego ulubionego nadzienia. Będzie smacznie, gwarantuję!




Który pączek jest twoim ulubionym? I najważniejsze: ile pączków planujesz zjeść? :)

PREMIERA 24.04.2019

Macie tak, że kiedy przeczytacie pierwszą część jakiejś historii, która mocno was wciągnie, to rzucacie wszystkie inne książki w kąt i robicie wszystko, by od razu sięgnąć po kontynuacje? Ja tak miałam z trylogią Maxton Hall. Po skończeniu Save me (recenzję znajdziecie tutaj) niemal bez zwłoki zabrałam się za Save you. Musiałam poznać dalsze losy Ruby i Jamesa.

A było co poznawać, wierzcie mi.

W drugim tomie serce Ruby rozpękło się na pół. Nikt nigdy nie skrzywdził jej tak mocno jak James. Osoba, w której się zakochała, która powinna być wsparciem. Chłopak, któremu oddała się cała, i to dosłownie. Ale Ruby jest silna. Da radę się pozbierać, prawda? Znów wróci do ciągłego planowania, do pilnego uczenia się i robienia wszystkiego, byle dostać się do wymarzonego Oksfordu na studia. Tylko dlaczego ten przeklęty James ciągle zaprząta jej myśli?

Skoro już przy "przeklętym Jamesie" jesteśmy, to chłopak też nie ma łatwo. Po nagłej i zupełnie niespodziewanej śmierci matki, James się załamał. Dosłownie. Narkotyki, alkohol, imprezy, a przy tym tęsknota za Ruby doprowadzają go na skraj. Na szczęście wspiera go siostra, mimo że sama musi zmierzyć się z wyjątkowo trudną sytuacją.

Czy Ruby i James się pogodzą? Czy dojdą do porozumienia? Czym znowu zaskoczy ich życie?

Save you było bardzo przyjemną kontynuacją, jednak ostatecznie zabrakło mi tego czegoś, co odnalazłam w pierwszym tomie. Nie zrozumcie mnie źle. Historię poprowadzono bardzo dobrze i naprawdę świetnie się ją czytało. Autorka dodatkowo wprowadziła perspektywę Ember, siostry Ruby, oraz Lydii, siostry Jamesa, dzięki czemu fabuła zyskała na dynamizmie. Było interesująco i zdecydowanie emocjonująco (jak zresztą we wszystkich książkach Mony Kasten), ale podczas czytania czułam swego rodzaju niedosyt. Miałam kłopot z wątkiem głównym, którego de facto nie odnalazłam. Niby kręcił się on wokół Ruby i Jamesa mierzących się z uczuciem do siebie nawzajem, a jednak żaden konkretny problem nie został postawiony. Stąd spadek oceny o jeden punkt.

A poza tym otrzymałam niesamowitą opowieść o skomplikowanej relacji dwójki młodych osób. Ludzi, którzy będąc swoimi zupełnymi przeciwieństwami, próbują odnaleźć szczęście w swoich ramionach. Dziewczyny i chłopaka, niepotrafiących funkcjonować na normalnych zasadach, gdy tej drugiej osoby nie ma w pobliżu. 

Save you to historia o problemach związanych ze śmiercią bliskiej osoby, z przemocą rodziną (nie tylko w aspekcie psychicznych), o nastoletniej ciąży, o niedopasowaniu się w grupę, a także o szkolnej elicie mogącej więcej niż zwyczajni uczniowie. O marzeniach, o nadziejach, a przede wszystkim o młodej miłości i przyjaźni wśród zupełnie różnych osobowości.

Sięgając po kontynuację, poczujecie się, jakbyście siedzieli w pierwszym wagoniku kolejki górskiej. Mona Kasten zrobi wam taki rollercoaster emocji, że lepiej się mocno trzymajcie. :) Save you jest bardzo dobrą kontynuacją, zaledwie odrobinę gorszą książką od pierwszej części. Zakończenie sprawia, że marzycie jedynie o trzecim tomie, co w tej chwili jest moim następnym planem czytelniczym. 

7/10

Save you
Mona Kasten
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2019
Stron: 400

Save me ↔ Save us

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

PREMIERA 13.02.2019

Ona za wszelką cenę planuje realizować swoje marzenia związane z dostaniem się na Oksford, ale nie pozwala na przenikanie się światów: szkolnego i rodzinnego. Wszędzie chodzi z notatnikiem, kolorami zaznacza kategorie, a jej ulubionym słowem jest organizacja. I niewidzialność, bo właśnie wtedy, gdy przemyka przy ścianach, czuje się najbezpieczniej. 

On jako członek szkolnej elity i syn bogatych rodziców, których nazwisko budzi ogólny postrach i szacunek, pragnie jedynie przetrwać i - jak najbardziej się da - oddalić myśli o nadchodzącej nieubłaganie przyszłości. O planach, do jakich nie przyłożył ręki. Do wygórowanych wyobrażeń ojca.

Co się stanie, jeśli te dwie kompletnie różne osoby spotkają się na szkolnym korytarzu? Kiedy ona nakryje jego siostrę w niecodziennej sytuacji, a on będzie próbował ją przekupić, by milczała? 

Save me to kolejna świetna książka niemieckiej autorki Mony Kasten. Do tej pory poznałam jej dwie serie: dylogie o Scarlet Luck - młodzieżówkę z rozbudowaną psychologią postaci i poruszanymi problemami natury psychicznej (recenzja pierwszego tomu tutaj) oraz Everfall Academy - fantasy, gdzie w grę wchodzą odkryte nagle mroczne umiejętności i spadek w hierarchii szkolnej (recenzja tutaj). I w każdej z nich zakochałam się jak wariatka. Sięgając więc po pierwszy tom trylogii Maxton Hall, nie spodziewałam się niczego innego tylko kolejnej cudownej opowieści. Nie pomyliłam się. :)

W Save me Mona Kasten wyraźnie zarysowuje charakter bohaterów. Skupia się na pokazaniu różnic oraz na stopniowym budowaniu relacji między nimi. Najpierw wspólnego, dziwnego zainteresowania, potem przyjaźni, aż wreszcie miłości - nie jest to spojler, wszak to romans, czego innego się tu spodziewać. :) A jednak książka potrafi zaskoczyć. Zwłaszcza zakończenie jawi się jako nieoczekiwane i zapowiadające, że drugi tom będzie równie obfity w emocje.

Mimo tego, że Ruby i James (bo tak nazywają się główni bohaterowie) są nastolatkami, to jednak nie zachowują się głupio. Widać, że nadal dojrzewają, bo czasami ich decyzje podjęte są wskutek zbyt mocnych emocji, a jednak nie można odmówić im logicznego myślenia. Szczególnie Ruby cechuje się wyjątkowo zdroworozsądkowym podejściem do życia - wszak tego właśnie oczekuje się od osoby aplikującej na studia oksfordzkie. Dzięki temu stali się bardziej rzeczywiści i naturalni.  

Fabuła jest niezwykle interesująca, porusza wiele wątków takich jak: elita szkolna oraz prywatna szkoła dla osób bogatych, a co za tym idzie - zderzenie środowisk. Mamy też motyw enemies to lovers, a także slow burn. Pojawia się też wątek przemocy rodzinnej, problemów psychicznych związanych z niemożnością sprostania wygórowanym oczekiwaniom rodziców.

Czy polecam? Oczywiście! Save me to doskonała młodzieżówka, która spodoba się nie tylko młodszym czytelnikom. Mimo dość przetartych schematów potrafi zaskoczyć, a bohaterowie są niezwykle realistyczni. Pojawia się kilka bardziej pikantnych momentów, a także wyniszczające zachowanie, co doskonale podkreśla brak radzenia sobie z problemami (wszak to nastolatkowie). 

8/10

Save me
Mona Kasten
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2019
Stron: 384
→ Save you

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
 
PREMIERA 24.01.2025

Szafirowy płomień to 4 tom cyklu Ukryte Dziedzictwo autorstwa znanego i uwielbianego przez fanów małżeństwa pisarzy występujących pod pseudonimem Ilona Andrews. Mimo że to środkowa część w rzeczywistości rozpoczyna kolejną historię powiązaną jedynie z poprzednimi tomami rodziną Baylorów. 

W Szafirowym płomieniu główną bohaterką jest siostra Nevady, czyli Catalina. Niegdyś nieśmiała, raczej introwertyczna i zdecydowanie bojąca się kontaktu z płcią przeciwną (niebezpieczeństwo związane z jej syrenią mocą jest zbyt wielkie; wystarczy, że Catalina choć na moment się zapomni, a każdy w jej towarzystwie raptownie pała do niej uczuciem nie z tej ziemi, często łączy się z pojęciem zaborczości oraz chęcią posiadania Cataliny wyłącznie dla siebie, nawet w kawałkach...) teraz musi stawić czoła brutalnej rzeczywistości. Musi stać się głową Rodu Baylorów.

Niedługo kończy się okres ochronny rodu, co spędza Catalinie sen z powiek. Potrzebują silnych sojuszy i planu na przyszłość. Ale to nie wszystko! Na domiar złego dochodzi do spalenia matki i młodszej siostry Runy - dziewczyny poznanej kilka lat temu, więc Catalina bez zbędnych próśb oferuje usługi agencji detektywistycznej Baylorów. Teraz, skoro Nevada wyprowadziła się i rozpoczęła wspólne życie z Roganem, Catalina sprostać wyzwaniu.

Czy Catalinie uda się rozwiązać tajemniczą zbrodnie? Jak poradzi sobie jako głowa rodu? I kim jest Alessandro i dlaczego jest taki czarująco niebezpieczny?


Po lekturze Płoń dla mnie (recenzja tutaj), Białego żaru (recenzja tutaj) i Pożogi (recenzja tutaj), i ogólnie zakochaniu się w przygodach Nevady, dość sceptycznie podchodziłam do obserwowania dalszych losów rodu Baylorów oczami Cataliny. W tamtych częściach siostra Nevady pojawiała się dużo rzadziej, przez co nie czułam do niej aż takiego przywiązania. Nie spodziewałam się jednak, że to przywiązanie narodzi się tak szybko. Catalina musiała na mnie użyć swojej syreniej magii, na pewno. :)

Szafirowy płomień to niezwykle wciągająca opowieść obfitująca w wydarzenia i pełna zabawnych momentów. Nawet nie zliczę, ile razy śmiałam się jak głupi do sera, czy ile razy przeżywałam zwroty akcji albo wybory bohaterów poprzez okrzyki czy przekleństwa. Kalejdoskop emocji gwarantowany.

A wszystko dzięki Ilonie Andrews i jej niesamowitej umiejętności kreacji realistycznych bohaterów. I nie mówię tu wyłącznie o głównych postaciach. Te drugoplanowe oraz poboczne również nie zostały potraktowane po macoszemu. Każdy z nich miał indywidualny charakter.

Na dużą uwagę zasługuje wątek kryminalny. Było intrygująco, zaskakująco i tajemniczo. Nie od razu wszystko się wyjaśniło; czytelnik razem z Cataliną odkrywał kolejne karty, jedne naprawdę pomocne, a inne wprowadzające w ślepy zaułek. W ogóle w Szafirowym płomieniu pojawiło się bardzo dużo przeróżnych wątków, dzięki czemu fabuła była naprawdę bogata w akcję. I odnoszę wrażenie, że było jej więcej niż w częściach z Nevadą. 

Muszę jeszcze koniecznie wspomnieć, że w tym wydaniu książki oprócz powieści Szafirowy płomień wydawnictwo na początku umieściło nowelkę Diamentowa iskra, która opowiada o ślubie Nevady i Rogana oraz o pewnym zaginionym rodzinnym klejnocie. Przyjemna historia doskonale wprowadzająca w klimat powieści.

Bez wahania polecam wam tę książkę. Już nie tylko dla ciekawej fabułę i świetnie wykreowanych bohaterów, ale też ze względu na bosko poprowadzoną relację między Cataliną a Alessandro, pełno humorystycznych akcentów oraz motyw rodów i magii. Szafirowy płomień, jak i poprzednie części Ukrytego Dziedzictwa, to lektura obowiązkowa dla każdego szanującego się fana urban fantasy!

10/10

Szafirowy płomień
Ilona Andrews
Wydawnictwo Fabryka Słów
Warszawa 2025
Stron: 660


Pożoga ↔ Emerald blaze

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

 
Cześć!

Przychodzę do was z nietuzinkowym postem (i lekko spóźniona, ale to ostatnio u mnie norma), ponieważ chciałabym was serdecznie zaprosić do wzięcia udziału w całorocznym maratonie czytelniczym #KończWaćpan 

Maraton niby jest całoroczny, ale oficjalnie trwa od 1-ego lutego do ostatniego dnia grudnia 2025 roku.

O co chodzi?
Kończ Waćpan to całoroczny maraton czytelniczy, który polega na czytaniu książek niedokończonych. Czyli jeśli macie albo książkę, albo serie/cykl, które z jakiegoś powodu są rozgrzebane w połowie, to najwyższy czas je skończyć. I nie chodzi tu o DNFy.

Poniżej jeszcze krótkie zasady:


To co? Znajdą się jacyś chętni? Dołączycie do zabawy? W razie pytań piszcie śmiało!


PREMIERA 15.01.2025

Skyshade jest trzecią częścią bestsellerowej serii romantasy Lightlark, autorstwa tiktokerki Alex Aster. Pierwszy tom (kliknij, żeby przejść do recenzji) podbił moje serce, a zakończenie drugiego (kliknij, żeby przejść do recenzji) sprawiło, że myślami krążyłam wyłącznie wokół kolejnej części. Sięgając po najnowszą część, liczyłam na jeszcze większe emocje niż podczas czytania poprzednich, a i może więcej naturalności u głównej bohaterki.

Czy Skyshade sprostał moim oczekiwaniom? Zanim przejdę do meritum, to kilka słów o fabule.

Do Isli Crown wreszcie wróciły wspomnienia, poznała też prawdę o sobie i o swojej podwójnej mocy. Na domiar złego okazało się, że oficjalnie jest żoną króla Mrocznych, przystojnego i niebezpiecznego Grima, który zaatakował Lightlark. Na prośbę Isli powstrzymał jednak swoją armię, po czym razem wrócili do krainy Mrocznych. 

Isla mota się z własnymi uczuciami - ciągle kocha Ora, za którym bardzo tęskni. Jest też wściekła na Grima, a jednak mimo to jej serce bije szybciej na jego widok. A przecież zgodnie z przepowiednią wkrótce będzie musiała jednego zabić...

Do krainy Mrocznych od lat docierają śmiercionośne burze, jednak w ostatnich czasach przybrały na częstotliwości i stały się bardziej mocarne. Niszczą wszystko, co napotkają na swojej drodze. Zabijają każdego bez wyjątku. Mimo braku poczucia przynależności Isla zrobi co w jej mocy, by ocalić Mrocznych. Nawet odda życie?

Skyshade to książka, która ma naprawdę wiele do zaoferowania. Przede wszystkim rozbudowany świat i magię, którą każdy bohater (w zależności od rasy) odbiera inaczej. Jedni wpływają na ziemię i zwierzęta, inni na słońce i ciepło, a jeszcze inni na cienie i mrok. Mimo dość oczywistego podziału to Alex Aster naprawdę świetnie rozplanowała system magiczny; był logiczny i idealnie wpasował się w historię.

Powieść jest wielowątkowa i bardzo dynamiczna, czasami aż za bardzo. Miałam wrażenie, jakbym każdy rozdział pochłaniała na bezdechu, tak wiele się działo i tak ciężko było znaleźć momenty na odetchnięcie. Jak z początku taki zabieg bardzo mi się podobał (nim się spostrzegłam pochłonęłam jakieś sto stron, a przecież dopiero co zaczęłam!), tak potem zaczynałam mieć z tym problem. Czułam się jak na jakimś maratonie. Szybko się męczyłam i musiałam odpocząć od historii. Dopiero końcówka trochę mi ten sprint wynagrodziła, bo uwierzcie - zasapałam się po wsze czasy. :)

W poprzednich częściach miałam lekki problem z główną bohaterką. Isla jawiła się jako bohaterka idealna, bez wad. Była pomocna, dobra, potężna, każdy ją kochał i mimo ciężkiego dzieciństwa lśniła niczym bóstwo, a wszystko, czego się dotykała, udawało się. W Skyshade niestety niewiele się zmieniło. Autorka zrobiła z Isli jeszcze większą obrończynię bezbronnych, jeszcze większą Mary Sue. I mimo że wplątała w fabułę kilka kłód pod nogi, odniosłam wrażenie, że to były zaledwie patyczki, coś, co sprawiało, że Isla w rzeczywistości jeszcze bardziej rozkwitała. Brakowało mi jej złych wyborów, wad w postaci egoistycznych pobudek czy niemoralnych decyzji.

W tej części trójkąt miłosny zdecydowanie przechylił się w stronę Grima, na co zupełnie nie zamierzam narzekać. Ja tam im kibicuję, a Oro niech wraca do Lightlarku. :)

Podsumowując: Skyshade to dobre romantasy, które zabierze czytelnika w wir szalonych, niebezpiecznych i romantycznych przygód. Akcja jest niezwykle dynamiczna, a jej zwroty jakby tylko czekają na odkrycie. Książka porusza wiele intrygujących wątków; pojawia się m.in. motyw przeznaczenia, trójkąt miłosny czy tajemniczy wróg, a także bitwy i bohaterowie z innego świata. Niestety Skyshade, w moich oczach wypadło trochę gorzej niż poprzednie tomy, ale mimo to bawiłam się przednio. :)

7/10

Skyshade
Alex Aster
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2025
Stron: 432

Nightbane ↔ tom 4

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
 
I pierwszy miesiąc nowego roku za nami. Ale to zleciało! A przecież tylko mrugnęłam. :) W każdym razie cieszę się, że styczeń minął. Ostatnie trzy tygodnie upłynęły mi pod znakiem choroby najpierw mojej, potem Rozalii, aż wreszcie przeniosło się i na męża. Stąd moja mniejsza aktywność tutaj. 

Jeśli chodzi o liczby, to udało mi się przeczytać 3 książki oraz 8 książeczek dla dzieci (w formie audiobooka). Wyszło 1568 przeczytanych i 233 przesłuchanych stron, co łącznie dało 1801 stron.

Co przeczytałam?
→ Ktoś mnie pokochał Julia Quinn (recenzja tutaj)
→ Duch na rozstaju dróg - praca zbiorowa (recenzja tutaj)
→ Bezkost Joanna Kanicka (recenzja tutaj)

Co przesłuchałam?
Jadzia Pętelka chce sama Barbara Supeł
Jadzia Pętelka idzie do fryzjera Barbara Supeł
Jadzia Pętelka idzie do dentysty Barbara Supeł
Jadzia Pętelka odwiedza dziadków Barbara Supeł
Pętelkowe rymowanki. Jadziowe wierszyki na dobre nawyki Barbara Supeł
O małym jeżu i kolczastej wiewiórce Barbara Supeł
Zuzia i Hania. Lato z lawendą Natalia Klimas-Bober
Zuzia i Hania. Zima na Mazurach Natalia Klimas-Bober

W styczniu na Instagramie przyszłam też do was ze specjalną rolką, w której to wy mogliście zdecydować, ile stron mam przeczytać w 2025 roku. Wyszło ich 8505, co po odjęciu stron przeczytanych w styczniu, daje 6704. Mam nadzieję, że nadrobię w lutym! Trzymajcie kciuki!

A co tam u was słychać? Macie jakiegoś ulubieńca miesiąca? :)


PREMIERA 15.11.2024

Sięgając po książkę, skąd wiecie, że będzie dobra? Nazwijcie to przeczuciem, ale kiedy w moich rękach znalazła się kontynuacja Pieśni krwi od razu wiedziałam, że czeka na mnie kawał fantastycznej przygody. Książka wręcz do mnie śpiewała (kto wie, ten wie). I nie pomyliłam się, bo Anthony Ryan jak nikt potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika, połączyć je z mnóstwem niespodziewanych zwrotów akcji, zbudować bohaterów z krwi i kości, a na domieszkę wykreować świat, którego nie chce się opuszczać.

Ale po kolei.

Lord Wieży rozpoczyna się kilka lat później niż miało miejsce zakończenie tomu pierwszego. Po wieloletnim areszcie Vaelin Al Sorna wreszcie wraca do Królestwa. Jako bohater i legenda. Odwiedza przybraną siostrę Alornis, a następnie po spotkaniu z władcą rusza na północ - do miejsca, gdzie czeka na niego kolejna misja. Wskutek wielu wydarzeń wybucha wyjątkowo krwawa, zajadła wojna. A magia krwi nie przestaje śpiewać...

Czy Zjednoczonemu Królestwu uda się odeprzeć atak wroga? Co z Vaelinem? Czy pozna prawdę o magii swojej krwi? A Frentis? Uwolni się spod jarzma niewolnictwa? Czy Lyrna wreszcie będzie mogła pokazać światu swoją prawdziwą twarz? I kim jest Reva?

 

W Lordzie Wieży Anthony Ryan snuje opowieść z czterech różnych perspektyw, a nie jak w przypadku pierwszej części - wyłącznie z punktu widzenia Vaelina. Czy to dobrze, czy źle, musicie sami zadecydować. Ja jedynie mogę powiedzieć, że dzięki tym przeskokom akcja zdecydowanie nabiera tempa, a wiele wydarzeń pokazanych jest z różnych stron, co bardzo urozmaica ostateczny odbiór powieści. Czytelnik towarzyszy księżniczce Zjednoczonego Królestwa, Lyrnie, i jej podróży na ziemie Lonaków; śledzi losy oczami brawurowej, oddanej i skupionej na zemście młodej dziewczyny, Revy, której Vaelin Al Sorna kilka lat temu zamordował ojca; a także obserwuje Frentisa i jego znienawidzoną partnerkę. 

A to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo jeśli chodzi o wątki, ta prawie 850-stronicowa książka ma naprawdę wiele do zaoferowania. Autor umiejętnie buduje napięcie, już nie wspominając o wywoływaniu tony przeróżnych emocji. W każdym rozdziale się coś dzieje, choć - nie zamierzam ukrywać - z początku trochę wieje nudą. Pojawia się swego rodzaju wprowadzenie. Jeżeli jednak przez nie przebrniecie, wówczas gwarantuję, że nie oderwiecie się od historii.

Najbardziej podobał mi się wątek Revy - bohaterki, która musi zburzyć postawione wokół siebie mury, by odnaleźć wolność. Dziewczyny, która tłamsi swoje jestestwo, by żyć w zgodzie z wiarą. Z wiarą, która w pewnym czasie staje się przekleństwem. 

Na dużą uwagę zasługują również panowie Paweł Zaręba i Szymon Wójciak - ilustracje powstałe spod ich rąk wprowadzają wyjątkowy, specyficzny klimat. I bardzo cieszą oko. Podobnie jak nowe, przepiękne wydanie.

Lord Wieży to doskonała kontynuacja i jeszcze lepsza fantastyka. Autor oferuje swoim czytelnikom rozbudowany świat, szarych moralnie bohaterów oraz dużo intrygujących, zaskakujących wydarzeń. W książce pojawiają się takie wątki jak: wojna, magia krwi, polityczne knowania, religijna sekta, a także przyjaźń, miłość wbrew regułom czy oddanie, honor i nadzieja na lepsze jutro. A dodatkowo mamy typową walkę dobra ze złem. Polecam!

9/10

Lord Wieży
Anthony Ryan
Wydawnictwo Fabryka Słów
Warszawa 2024
Stron: 848

Pieśń Krwi ↔ Królowa Ognia

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu