Recenzja [313] - Upadła księżniczka

 
PREMIERA 13.03.2024

Mona Kasten to niemiecka pisarka, z którą pierwszy kontakt miałam prawie dwa lata temu podczas czytania dylogii o Scarlet Luck - Lonely Heart i Fragile Heart (recenzje kolejno tutaj i tutaj) tak mocno mnie poruszyły, że postanowiłam nadrobić inne książki autorki. Na szczęście nie musiałam długo czekać, ponieważ niedawno premierę miał Fallen princess - tom pierwszy cyklu Everfall Academy i zarazem najnowsza powieść Mony Kasten. 

Największym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że autorka, która słynie z powieści obyczajowo-romantycznych i dramatów, postanowiła napisać fantasy z motywem magic academy. Czy mogłabym wyobrazić sobie lepsze połączenie? Zdecydowanie nie. :) Ale przejdźmy do konkretów, a mianowicie do fabuły.

Fallen princess opowiada historię siedemnastoletniej Zoey King, która od dziecka czeka na ten jeden moment: na dzień, w którym ujawnią się jej moce. Pobiera nawet stosowne nauki, przygotowując się na otrzymanie daru uzdrawiania (jak jej matka) albo daru bogini piękności i miłości. Cały plan jednak idzie w łeb w chwili, kiedy podczas szkolnego balu przewiduje śmierć kolegi. Okazuje się, że Zoey wcale nie odziedziczyła "dobrego" daru, tylko nosi w sobie magię śmierci. Stała się banshee.

Poukładane i spokojne życie Zoey raptownie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Zmienia akademik, zamiast wygodnego, jednoosobowego pokoju umeblowanego dzięki pieniądzom matki, teraz dostaje niewielką klitkę ze współlokatorką. Dawni przyjaciele ewidentnie się od niej odsuwają, podobnie jak starzy znajomi. Zaczynają się plotki oraz obgadywanie po kątach. Nowe przedmioty, poranne wstawanie i korepetycje. A do tego obarczenie nagłą śmiercią kolegi i moce, których nie chce. Wszystko to sprawia, że Zoey naprawdę ciężko poradzić sobie z nową rzeczywistością. I wcale nie pomaga jej w tym nowa znajomość w postaci ponurego, mrocznego i przerażającego Dylana, Kosiarza...

Czy śmierć kolegi naprawdę była tylko przypadkowa? Dlaczego połowa szkoły skrywa dziwne tajemnice? Czy Zoey uda się odnaleźć w nowej skórze i poskromi swoje moce?

Fallen princess to ten rodzaj literatury, który uwielbiam i który pochłaniam w każdej wolnej chwili. Lekkie, przyjemne, angażujące i mocno wciągające fantasy z motywem magicznej szkoły. Historia łącząca wątek nieznanych, nadnaturalnych mocy, nowego życia oraz tajemniczej śmierci. A do tego pojawienie się mrocznych bohaterów. Wszystko to sprawia, że od książki nie da rady się oderwać, a każdy kolejny rozdział czyta się z wypiekami na twarzy. Nie mówię, że było idealnie. Z początku trochę ciężko było mi się wkręcić, ale wystarczyło kilka zwrotów akcji i zabawnych dialogów, by kompletnie kupić moją uwagę. 

Największym atutem książki był wątek zagadkowej śmierci kolegi oraz wiążące się z tym nieoficjalne śledztwo. Zoey powoli i skrupulatnie, po nitce do kłębka, znajdowała kolejne poszlaki i rozwiązywała niewiadome, trafiając przy tym na wiele niebezpiecznych oraz ogromnie angażujących czytelniczo sytuacji. Podczas dążenia do prawdy autorka rzucała bohaterce wiele kłód pod nogi, dzięki którym Zoey z początku książki była zupełnie niepodobna z charakteru do tej z końca. Widać było drogę, jaką dziewczyna przeszła i jak się zmieniła, co osobiście uwielbiam w tego typu historiach.



Rzadko kiedy o tym wspominam, wszak książki nie winno oceniać się po okładce, ale obok tej konkretnej nie mogę przejść obojętnie i milczeć. Wydanie zasługuje na uwagę, ponieważ jest prześliczne. Twarda oprawa i barwione brzegi zdecydowanie dają efekt wow i przepięknie wyglądają na półce.

Fallen princess nie było jednak idealnie. Osoby, które planują sięgnąć po książkę, niech nie spodziewają się niczego odkrywczego. Wszystkie wątki gdzieś tam przewinęły się w innych powieściach, a zakończenie należało do tych przewidywalnych. Motyw "dobrej" dziewczyny znajdującej bezpieczną przystać w ramionach gburowatego, owianego tajemnicą, "złego" chłopaka. Motyw magicznych mocy. Motyw porzucania starych przyjaźni na poczet nowych (lepszych). Motyw magicznej szkoły. Jak widać, Mona Kasten postawiła na sprawdzone i znane elementy młodzieżówki z aspektem fantasy.

A jednak mimo wszystko popłynęłam. Niesamowicie dobrze czytało mi się tę książkę i zupełnie nie żałuję. Ba, czekam z niecierpliwością na kontynuację! I polecam, bo warto dla lekkiego klimatu, dla zabawnych momentów, dla ciekawej bohaterki, tajemniczej śmierci i Dylana. Oraz dla emocji, które nieprzerwanie towarzyszyły czytaniu i to w sposób, w jaki tylko Mona Kasten umie nimi dryblować. :)

8/10

Fallen princess
Mona Kasten
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2024
Stron: 464

→ tom 2

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

11 komentarzy:

  1. Skorzystam z rekomendacji i poszukam książki, poza tym to wydawnictwo ma wiele świetnych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ma, to prawda! Zwłaszcza jak się lubi lekką fantastykę i młodzieżowe klimaty. :)

      Usuń
  2. Piękne wydanie i interesująca treść to połączenie niemal idealne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prześliczne wydanie. Co do samej książki to zastanowię się nad nią jeszcze, a na razie mam co czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście. Książka jest dobra, ale też nie robi efektu wow i nie jest 10/10, więc też nie ma się co spieszyć. :)

      Usuń