Recenzja [25] - Na przekór konwenansom, czyli o książce, którą jednak przeczytałam



Kiedy człowiekowi się zabrania, człowiek chce bardziej, mocniej, więcej. Wiemy to z własnego doświadczenia oraz z aktualnie panującej na świecie sytuacji. Masz siedzieć w domu, a co robisz? Wymyślasz wszystko, byleby w tym domu nie siedzieć. Chyba z podobnego założenia wyszedł Wiktor Orzeł, autor książki o niezwykle chwytliwym tytule: Książka, której nigdy nie przeczytasz. 

Ja przeczytałam i zamierzam zrobić, co w mojej mocy, byście i Wy po nią sięgnęli. Bo warto. Dlaczego? Śpieszę z wytłumaczeniem.

Książka, której nigdy nie przeczytasz przez około 170 stronach przedstawia burzliwe losy Dębińskich. Nowobogackiej rodziny żyjącej w rezydencji na obrzeżach Krakowa. Mamy ojca, Aleksandra, właściciela firmy, który rodziną przejmuje się od święta lub kiedy zepsuje mu się telefon. Korę, która bardziej niż matka sprawdza się w roli nieco szurniętej, żyjącej przeszłością i niespełnionymi marzeniami kobiety odzianej w przysłowiową pozycję kury domowej. A przede wszystkim Zenona, niemal trzydziestoletniego syna, nadal mieszkającego z rodzicami chłopaczka - bo czy można innym terminem nazwać osobę w tym wieku, która ani razu nie zarobiła pieniędzy, ciągnąc je z tatusiowego portfelika, i której jedynym zajęciem są imprezy oraz próby zmuszania się do napisania książki? 

Ponadto poznajemy również Szofera oraz Ogrodnika - nieodłączny element życia Dębińskich. 

Książka podzielona jest na fragmenty, które opisywane są z różnych perspektyw wyżej wspomnianych osób. Dzięki temu zabiegowi możemy lepiej przyjrzeć się targanym emocjami bohaterom, walczącymi o, cóż, w sumie to o marzenia. Zenon od lat stara się napisać książkę, zwieńczającą jego ja, jego charakter, ucieczkę od świata rządzonego pieniędzmi i zakorzenionymi w umysłach ludzi zachowaniami. Oczywiście, jak to u każdego "szanującego się" artysty bywa, Zenon także sięga po wzmacniacze doznań, po narkotyki. 

Książka, której nigdy nie przeczytasz jest książką z mnóstwem podtekstów niemal wylewających się z każdej kolejnej strony. Autor pokazuje (i idealnie trafia z przykładami) świat dążący do autodestrukcji. Odkrywamy prawdę o ludziach, o celach, do których dążą, oraz o zmianie tych celów przy dobrej motywacji (pieniądze, sława). Dowiadujemy się, że jako twory nieidealne zrobimy wszystko, byle stanąć na piedestale, być zapamiętanym oraz znaleźć się na językach - nieważne, że ów kreowany portret jest kłamstwem wyssanym z palca. Powieść perfekcyjnie podsumowuje beznadziejność rzeczywistości, w której przebywamy.

Świetna lektura, która poza bogato rozwiniętymi emocjonalnie bohaterami, obfituje w wartościowe treści schowane pod pozorami. Książka, której nigdy nie przeczytasz zdejmuje maskę influencerskiego społeczeństwa i odrzucając ją w kąt, ukazuje brzydką prawdę.

Polecam każdemu, kto choć raz zastanowił się, do czego, do ku*wy nędznej, dąży ten zakichany świat.

8/10

Książka, której nigdy nie przeczytasz
Wiktor Orzeł
Wydawnictwo Papierowy Motyl
Warszawa 2020
Stron: 166

Książkę przeczytałam za pośrednictwem świetnej inicjatywy zorganizowanej przez Matkę Puchatkę. Zapraszam do klikania w poniższy banner i do dołączania do zabawy! Pamiętajcie - im nas więcej, tym weselej!

43 komentarze:

  1. Przewrotny ten tytuł 😁 Książka wydaje się być na czasie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i ja kiedyś przeczytam... może :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała recenzja. Bardzo się cieszę, że książka przypadła Ci gustu. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś w trakcie czytania i zostawiałaś po sobie ślad :)

    Serdecznie pozdrawiam i polecam się na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! A parę śladów zostawiłam. Najpierw czułam się dziwnie - pierwszy raz pisałam po książce - ale potem stwierdziłam, że to świetna zabawa. Kiedy czytałam następną książkę, parę razy przyłapałam się na chwyceniu długopisu, co pewnie nie skończyłoby się dobrze. ;PP

      Na bank wezmę udział w kolejnej edycji! :)

      Usuń
  4. Z każda recenzją coraz bardziej chcę przeczytać tę książkę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Całkiem przewrotnie rozegrane! :) Udało Ci się - z ciekawości względem fabuły dodałam ją na półkę "do przeczytania" i jak będzie okazja to sprawdzimy czy przeczytam czy nie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, bardzo przewrotnie! Liczę, że jednak przeczytasz, bo z chęcią bym przeczytała, co o niej sądzisz. Albo może napiszę: "nie, nie czytaj". :P

      Usuń
    2. Hahahaha, nasze hobbystyczne ryzyko. :D

      Usuń
  6. Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Choć zwykle nie sięgam po polskich autorów, to tej być może dam szansę. Zaintrygowała mnie. A takich Zenonów, to myślę, że całkiem sporo mamy w dzisiejszym społeczeństwie... Kilka lat temu byłam świadkiem, jak na rozmowę kwalifikacyjną do firmy, w której pracowałam, przyszedł chłopak lat 25, po studiach z... Mamusią. Mamusia odbywała rozmowę w jego imieniu, a synuś... Klepał w telefonie. Historia prawdziwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak tutaj szanować ludzi, skoro odwalają taką manianę? Zresztą, kiedy studiowałam, trzeba było w pewnym momencie udać się do dziekanatu i w tej kolejce również znalazły się ewenementy. Mamusie za synków wszystko chciały załatwić. Ile razy się taka mamusia denerwowała i wrzeszczała, że "jak to, nie wydacie mi legitymacji syna!" - kit, że tylko do rąk własnych, chłopak jest pełnoletni, a mamusia nie ma już nad nim żadnych praw. Teoretycznie. :P

      Usuń
  7. Brzmi jak coś dla mnie - wnoszę zwłaszcza z ostatniego zdania recenzji :P
    Chociaż nie wiem czy bym zdzierżyła Zenona. Mam takiego kolegę z pracy, jest moim podwładnym, przyjętych po znajomości i niestety mieszka w tym samym bloku co ja. Gdy przyszedł do naszej firmy jakies dwa lata temu miał 34 lata, nigdy w zyciu nie pracował, mieszka oczywiście z rodzicami oraz - hit - z bratem i jego żoną w trzypokojowym mieszkaniu. Tatus codziennie rano chodzi mu po świeże bułęczki a mamusia robi kanapeczki do pracy. Serio, to autentyk. 8 lat siedział w domu bo miał operację wszczepienia rozrusznika i użalał się nad sobą, że nic nie może teraz robić. Jedyne co robi to chodzi i jęczy, że niczego nie może - nie może pić kawy, nie może pić alkoholu, nie może pić zbyt gorącej herbaty, nie może siedziec tyłem do kierunku jazdy, nie może wychodzic na spacer, nie może wejść wyżej niż na pierwsze piętro, nie może w nocy spać - bo ma rozrusznik. Może tylko grać w gry wideo. Kiedyś powiedziałam mu, że ja czasem przez tydzień nie włączam w domu komputera, zapytał mnie z ogromnym zdumieniem co ja w takiem razie robię po pracy... Cóż, jeden z naszych dyrektorów tez ma rozrusznik. Ma 65 lat, namiętnie pija wino i cappuccino, co roku jeździ na narty a do pracy przyjeżdża rowerem spod Krakowa. Dlatego chyba nie zdziwi Cię jak powiem, że dostaję białej gorączki na widok rzeczonego kolegi i nie wiem czy chcę jeszcze o nim czytać xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zenona da się lubić, mimo jego oczywistych wad! ;) A Twoja historia przednia – te, które pisze samo życie, są najlepsze. W książce jest sporo inspiracji środowiskowych, często ubranych w nieco ironiczną frazę, więc książka powinna Ci przypaść do gustu. ;)

      Usuń
    2. Nie, no, tak jak Wiktor Orzeł mówi - Zenona da się lubić, bo próbuje. Coś tam w głowie mu siedzi, żeby wreszcie ruszyć dupę, jak choćby właśnie napisać książkę i zostać "artystą". Sięgnij, to się przekonasz i może podaj książkę temu koledze z pozaznaczanymi fragmentami i zapytaj, czy Zenon to bohater inspirowany właśnie nim. :P

      Usuń
  8. Nie słyszałam o tej książce, ale nie wykluczam przeczytania owego tytułu, czując się zachęcona Twoją pozytywną opinią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Czasami warto uciec od złej literatury i wziąć do ręki coś dobrego (mówię np. o moich wcześniejszych doświadczeniach z K.N.Haner). :)

      Usuń
  9. Nie planowałam czytać tej książki, ale sprawiłaś że zmieniłam zdanie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  10. Wygląda na ciekawą książkę, ale akurat nie mam ochoty na takie lektury, wolę odmóżdżacze :). Niemniej, zapamiętam sobie tytuł, może kiedyś się skuszę.

    A co do booktourów to bardzo fajna inicjatywa, brałam udział w czymś takim dwa razy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może weźmiesz udział i w tym booktourze i upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu? :P

      Usuń
  11. Tytul niezwykle przewrotny i fajnie, bo to intryguje

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja tym razem podziękuję. Jakoś nie czuję pokusy, by ją schrupać. Jednak co muszę przyznać tytuł bardzo oryginalny :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja się czasami zastanawiam nad tym do czego ten czas zmierza. Chętnie bym przeczytała tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bardzo chętnie przeczytam Twoją recenzję o tej książce. :)

      Usuń
    2. Book Tour trwa, więc zachęcam do udziału :)

      Usuń
  14. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym tytule, ale tak przewrotna historia mnie interesuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawy pomysł. Mam jednak mieszane uczucia, a kolejka długa. Jednakże zapisuję!

    OdpowiedzUsuń
  16. Po tytule posta spodziewałam się czegoś zupełnie innego :D
    Sam opis i Twoja recenzja brzmią dla mnie interesująco, a właściwie bardzo zachęcająco, ale ta uszczypliwa prowokacja w tytule sprawia, że budzi się we mnie chęć, aby autor miał jednak rację. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę robić na przekór, dlatego przeczytanie książki, której teoretycznie "nigdy nie przeczytam" bez gadania wchodzi na listę "must read". Mi lektura bardzo się spodobała, szczególnie jej ukryte znaczenia i podteksty - radzę się przekonać na własnej skórze. Ja mogę tylko napisać: polecam. :)

      Usuń
  17. Świetna książka, właśnie jestem świeżo po lekturze. Także dzięki booktourowi. W sumie dzięki temu tu trafiłam :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię w moich skromnych, Pomistrzowianych progach. :) Książka naprawdę świetna i szkoda, że tak niewiele osób wzięło udział w booktourze.

      Usuń