Czasami życie bywa tak przewrotne, że wystarczy chwila, by zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. I to nie tylko w dobrym tego słowa znaczeniu. Jess Ryder najwyraźniej postanowiła zmierzyć się z podobną sytuacją, przedstawiając ją jako główny wątek Tylko jednej nocy - thrillera psychologicznego poruszającego kwestię wyjątkowo pechowego niedopilnowania.

Wydarzenia Tylko jednej nocy poznajemy z trzech perspektyw: żony oraz matki, Amber, jej siostry - Ruby, a także nieznanej z imienia i nazwiska kobiety będącej jednocześnie cichą obserwatorką z pozoru sielankowego życia Amber. Z pozoru, ponieważ po urodzeniu Mabel, Amber czuje się nieszczęśliwa. Walczy z depresją, nie układa się jej w małżeństwie, czuje się brzydka, zawsze jest zmęczona, a myślami ciągle ucieka do czasów sprzed Mabel.

Podejście Amber zmienia się w raptownie w jednym momencie. W dniu, kiedy Mabel znika... Policja, sąsiedzi, znajomi i rodzina - wszyscy rzucają się na pomoc. A im bardziej pomagają, tym więcej drążą, a im więcej drążą, tym więcej brudnych tajemnic wychodzi na jaw.

Każdą kobietę przepełnia inna gama uczuć. Każda jest inna i każda na swój sposób pojmuje rodzinne szczęście. Pytanie brzmi: czy w tym całym zgiełku, nie ucierpi najważniejsza, najmniejsza i najbardziej bezbronna istotka, paromiesięczna Mabel?

Tylko jedna noc Jess Ryder to pełna temperamentu, wciągająca opowieść o stracie, zagubieniu i kłamstwach niespodziewanie wychodzących na światło dzienne. Autorka prowadzi z czytelnikiem grę, początkowo pokazując tylko to, co niezbędne, dopiero pod sam koniec rzucając ewentualne przynęty w celu podjęcia prób rozwiązania głównej tajemnicy. Zabieg ten sprawia, że książkę czyta się z ogromnym zaangażowaniem.

Styl pisania Jess Ryder nie należy do skomplikowanych, dzięki czemu w niektórych momentach łatwiej jest dać ponieść się emocjom. Zresztą, autorka ma to do siebie (identycznie było w Zmyśleniu - recenzja, oraz we Wszystkich moich kłamstwach - recenzja), że najbardziej skupia się na relacjach między bohaterami i na ich sferze psychicznej. Fabuła raczej nie bywa ani zawiła, ani mocno oryginalna, ale interesujące, pełne napięcia prowadzenie narracji czy zwroty akcji pozytywnie wpływają na ostateczny odbiór powieści. 

Jedynym mankamentem Tylko jednej nocy była - według mnie - spora przewidywalność. Okej, z początku nie miałam pojęcia, co się dzieje, kto jest kim, o co chodzi i w sumie dlaczego, ale gdzieś w połowie nagle nadeszło olśnienie. Przewidziałam całą dalszą historię łącznie z zakończeniem. 

Tylko jedna noc Jess Ryder to thriller psychologiczny godny polecenia, chwytający za serce i wywołujący burzę emocji. Bohaterowie nie są płascy i nijacy, zwroty akcji dodają dynamizmu, a lekka przewidywalność prawie wcale nie przeszkadza. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Tylko jedna noc to kolejna udana książka autorki, po przeczytaniu której każdy będzie zadowolony. 

7/10

Tylko jedna noc
Jess Ryder
Wydawnictwo Słowne Mroczne
Warszawa 2021
Stron: 350


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu



Wesołych, zaczytanych, spokojnych i zdrowych świąt.⭐ Co by wzdęcia się was nie trzymały po zbyt dużej ilości zjedzonego karpia lub pierogów. 🥟🐟 Multum książkowych prezentów pod choinką i jeszcze więcej dobrego humoru! 🎄


 

Fabryka Słów postanowiła iść z duchem czasu i stworzyć książkę wyłącznie w wersji digital. Mowa, oczywiście, o Hordzie Krzysztofa Haladyna!

Z racji tego, że wiele osób (na przykład ja) nie przepada za e-bookami (głównie brak odpowiedniego sprzętu, a czytanie na telefonie to tragedio-porażko-dramat), Wydawnictwo wyszło ze świetną propozycją. Wprowadziło do użytku audiobook i w ramach zaproszenia większej ilości czytelników do eksperymentu polegającego na niedrukowaniu w papierze i wydawaniu cyfrowo (no, wiecie, lasy i te sprawy), rozdało gratisy! :)

Miesiąc darmowego słuchania na BookBeat!

Wystarczy wpisać KOD: FABRYKA

I już. 

Oni udostępniają, Wy słuchacie za darmo co tylko chcecie. Ale. Miło by było, gdybyście choć zerknęli na Hordę Haladyna. :)

↓↓↓↓


Kliknij! Przejdź na BookBeat i przez miesiąc słuchaj za darmo! :)

 

Komisarz Igor Brudny wraca! Jest pokiereszowany, obolały, w tragicznym stanie psychicznym i fizycznym, bo nie może chodzić - a przynajmniej lekarze zakładają, że ponowna nauka chodzenia zajmie mu długie miesiące intensywnej fizjoterapii. Siedzi na L4 i powoli zaczyna wariować z nudy. Na szczęście z odsieczą przychodzą kolejni psychole. :)

Zaraza Przemysława Piotrowskiego to książka, której istnienia kompletnie się nie spodziewałam. Po Cherubie (recenzja tutaj), czyli teoretycznym zwieńczeniu trylogii, miał nadejść koniec komisarza i jego traumatycznych, brutalnych przygód. Autor postanowił jednak zaskoczyć swoich fanów, przynosząc na zielonogórskie tereny nowe ciała, nowych złoczyńców i całkiem nowe oblicze Brudnego.

Ekipa śledcza ulega całkowitej transformacji. Inspektor Roman Czarnecki rzeczywiście przeszedł na zasłużoną emeryturę, Igor leczy się w domu na zwolnieniu lekarskim, a reszta została albo zamordowana, albo ciężko raniona. Została jedynie Julka Zawadzka, która kompletnie nie potrafi zaufać świeżo mianowanemu prokuratorowi Magierze oraz współpracownikowi Arturowi Kłosowi. 

Zawarciu ciaśniejszych więzi w zespole nie pomaga fakt odnalezienia martwych kobiet. Jedna brutalnie pobita, a z drugiej wytoczono (lub spuszczono?) całą krew. Czy w Zielonej Górze pojawił się kolejny seryjny morderca, czy to dwa zupełnie odrębne przypadki? Kim jest Justyna Klepacka? A czy Igor wreszcie - dosłownie i w przenośni - stanie na nogi?

Przemysław Piotrowski po raz czwarty wprowadza czytelnika w mroczny, brutalny i wyjątkowo realistyczny obraz pracy policji śledczej. Umysły najgorszych psychopatów stają otworem, a mrożące krew w żyłach tajemnice - chlebem powszednim. 

Nie będę owijać w bawełnę, że okropnie cieszy mnie fakt powstania Zarazy. Cherub w porównaniu do Piętna (recenzja tutaj) oraz Sfory (recenzja tutaj), kompletnie nie zrobił na mnie wrażenia: w większości był przewidywalny, a otwarte zakończenie dodatkowo mnie zirytowało. Był to marny koniec trylogii. Na szczęścia Zaraza sprawiła, że Cherub stał się jedynie słabą częścią serii. 

W Zarazie poza wciągającym głównym wątkiem poszukiwania mordercy czytelnicy zderzają się z inną twarzą Igora Brudnego. Zdziwiłabym się, gdyby po wydarzeniach, których doświadczył, i wypadku, który cudem przeżył, w Igorze nie nastąpiłaby jakakolwiek zmiana. A dodatkowe przemianowanie Brudnego z komisarza na prywatnego detektywa z niepełnosprawnością był według mnie strzałem w dziesiątkę. Książka stała się bardziej realistyczna, a fabuła wiarygodniejsza. 

Zarazę, jak i pozostałe trzy tomy, polecam bez wahania. Przemysław Piotrowski pokazuje czytelnikowi niesamowicie wciągającą historię trzymającą w napięciu i przepełnioną zwrotami akcji. Odkrywa mroczny świat, do którego wsiąka się bezwładnie niczym szmaciana lalka. Zaraza to książka dla czytelników o mocnych nerwach, niebojących się wkroczyć na ścieżkę krwi, gwałtów, prostytutek i skorumpowanych glin. Rollercoaster emocji, nietuzinkowe obroty śledztwa, ludzcy bohaterowie - to chyba powinno wystarczyć, by skłonić was do sięgnięcia. :)

8/10

Zaraza
Przemysław Piotrowski
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2021
Stron: 432

 

CherubBagno


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję



Już od ponad dwóch tygodni mamy grudzień, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że nie opublikowałam podsumowania listopada. Musicie mi wybaczyć, ale ostatnie dwa miesiące to walka z czasem. Nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o priorytety, czyli chata, ślub, a teraz dodatkowo zbliżają się święta, więc sami rozumiecie - totalne urwanie głowy. :)

Mam nadzieję, że u Was sytuacja prezentuje się o wiele spokojniej?

Ale wróćmy do meritum. W listopadzie przeczytałam raptem 5 książek, co łącznie dało 3080 stron. To o 600 stron więcej niż w październiku, więc jako-taki progres jest. :)

 

Co czytałam?

Głównie fantastykę. :)

→ Poznałam zwieńczenie Szamańskiego Cyklu, czyli Szamański twist Anety Jadowskiej (recenzja tutaj);

→ Rozpoczęłam przygodę z nowym Cyklem Demonicznym Petera V. Bretta, czyli przeczytałam Malowanego człowieka (recenzja tutaj);

→ Ponownie wsiąknęłam w magiczny świat Jamesa Islingtona, tym razem dzięki Echu przyszłych wypadków (recenzja tutaj);

→ Odwiedziłam moich ulubionych dżinnów, zawitawszy na chwilę w Królestwie Miedzi S. A. Chakraborty (recenzja tutaj)

oraz

→ Zawiodłam się podczas czytania Kochanego Świętego Mikołaja Debbie Macomber (recenzja tutaj).

 

Dodatkowo w listopadzie pojawił się odcinek Autorskich 10 minut, w którym pierwsze skrzypce zagrała Anna Rozenberg. Chcąc przejść do postu i poznać mega interesujące odpowiedzi autorki, kliknijcie w baner poniżej.


Z postów okołoksiążkowych to mogliście poznać również najgorętsze (oczywiście, według mojej skromnej osoby) zapowiedzi na listopad, a także wziąć udział w cudownym, najlepszym, najwspanialszym, patronackim rozdaniu. :)


A teraz Wy mi opowiedzcie, jak minął Wasz listopad? Ile książek przeczytaliście? 


Stała się rzecz niesłychana i kompletnie niespodziewana! 

Przeszło miesiąc temu miały miejsce nominacje do rankingu OpowiemCi, w którym honoruje się twórców powiązanych wszelako z książkami. Ku zdziwieniu gawiedzi, a już w szczególności moim, Pomistrzowsku pojawiło się na listach - i to aż w trzech kategoriach. :)

Jestem bardzo wdzięczna za to wyróżnienie, a będę jeszcze bardziej za głosy - oczywiście, o ile doceniacie moją pracę i podoba wam się to, co robię.

Pomistrzowsku nominowano w kategorii BLOG, INSTAGRAM i YOUTUBE. Dziękuję. ❤

Na stronę można przejść, klikając na poniższe grafiki↓

 


 

Holly Black to amerykańska pisarka, którą większość zapewne kojarzy ze sławnej już serii Kroniki Spiderwick albo z cyklu Okrutny książę. Ja swego czasu miałam możliwość poznać dodatek do Okrutnego księcia, czyli Dlaczego Król Elfów nie znosił baśni? (recenzja tutaj) - książka przyjemna, choć niekoniecznie zachwycająca i wymagająca. Klątwiarzy traktuje więc jako mój pierwszy poważny kontakt z autorką. 

Klatwiarze to gruba, prawie ośmiuset stronnicowa książka podzielona na trzy części. Biały kot, Czerwona rękawiczka oraz Czarne serce opisują życie Cassela Sharpe'a - niby zwyczajnego nastolatka, na co dzień uczącego się w szkole Wallingforda. Niby, ponieważ już sam fakt przynależenia do rodziny klątwiarzy czyni chłopaka wyjątkowym. Cassel nie wykazuje żadnych zdolności magicznych; nie jest emoterem potrafiącym wpływać na emocje jak matka (aktualnie: siedzi w więzieniu) ani nie potrafi wymazać lub zmienić czyichś wspomnień jak brat Barron (aktualnie: student prawa). Ani tym bardziej kontrolować ludzi podczas snów jak jego dawna przyjaciółka z dzieciństwa, Lily (aktualnie: martwa).

Wskutek wydarzeń z jednej nocy całe życie Cassela wywraca się o sto osiemdziesiąt stopni. Chłopak poznaje prawdę zarówno o sobie jak i o swojej rodzinie: zaczyna dostrzegać, jakimi ludźmi w rzeczywistości są jego bracia, matka i dziadek. Mafijne zatargi staną się codziennością, podobnie jak śmierć, tajemnice, brutalność, przekręty czy klątwy.  

Ale to nie wszystko. Cassela nagminnie nawiedza tragiczne wspomnienie sprzed lat. Wspomnienie siebie mordującego przyjaciółkę...

Klątwiarze Holly Black to zaczarowana, mroczna i tajemnicza opowieść trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Fabuła żyje własnym życiem, nie przejmując się ani dobrem bohaterów, ani tym bardziej napiętymi jak struny nerwami czytelników. Historia wstrząsa i zaskakuje, a przy tym też rozczula i bawi.

Najmocniej spodobał mi się główny wątek, czyli stworzenie klątwiarzy i przedstawienie ich jako osób oficjalnie szykanowanych, choć nieoficjalnie rządzili światem. W grę wchodziły mafijne powiązania, nielegalne przekręty albo zabójstwa, przez co książka nie należała do lekkich. A mimo to potrafi cudownie zahipnotyzować nietuzinkowym klimatem. Tutaj bohaterowie pokazują pazurki; knują, kłamią i manipulują, ale robią to w sposób zabawny i bardzo, bardzo czarujący. 

Autorka świetnie poradziła sobie z kreacją świata i postaci - wszystko wypadło niesamowicie realistyczne. Widać, że pisanie przychodzi Holly Black z łatwością, bo całość czyta się niezwykle szybko i sprawnie, co kompletnie nie przekłada się na grubość książki. Jej objętość mogą zauważyć wyłącznie zdrętwiałe od trzymania książki dłonie. :)

Klątwiarze Holly Black to idealna powieść dla osób lubujących się w mroczno-magiczno-tajemniczych klimatach kręcących się wokół nastolatków. Książka pozwala uciec od mroźnej rzeczywistości za oknem, totalnie wciągając, dlatego serdecznie ją polecam. Tylko czytajcie ostrożnie, bo Klątwiarze jednym dotykiem potrafią wpłynąć na emocje czy pamięć, przez co mogą was zatrzymać w swoim świecie aż do ostatniej kropki. :)

7,5/10

Klątwiarze
Holly Black
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2021
Stron: 768


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu


Tytułowa Chąśba Katarzyny Puzyńskiej wywodzi się od staropolskiego słowa chęcić, czyli kraść, łupić, rabować. Trzeba przyznać, że zarówno tytuł jak i ogólny zarys (fantasy w klimacie starosłowiańskich legend, zabobonów i demonów okraszonych brutalną zbrodnią) umiejętnie potrafią zachęcić do sięgnięcia po powieść. Pytanie brzmi, czy Chąśba z premedytacją skradnie serce czy raczej czas? :)

Książka opowiada historię mieszkańców Królestwa, w którym ludzie starają się albo pogodzić z dzieleniem miejsca z Czarodziejskim ludem, albo wręcz przeciwnie - planują zamachy i bunty. W grodzisku mieszkańcy jak co roku zaczynają polowanie na Marzannę, którą należy szybko utopić, a później spalić, jeśli chce się jak najszybciej wyzbyć zimy. Sęk w tym, że niespodziewanie dochodzi do tragedii. A nawet dwóch tragedii!

Strzebor, nowy mąż Bolemiry (właścicielki gospody), odnajduje żonę martwą pod deskami w stodole. Nie byłoby problemu, gdyby nie posądzono go o zabójstwo! Dodatkowo z sanktuarium Jarowita ktoś bezczelnie ukradł tarcze, czemu towarzyszyć może jedynie boski gniew.

Te przerażające sprawy jest w stanie rozwiązać wyłącznie kuternoga, grodziskowy kat, Zamir. Mężczyzna wplątuje się więc w kilka niebezpiecznych akcji, ale czy to ważne? Ważne jest to, kto lepiej sypnie złotem...

Chąśba Katarzyny Puzyńskiej to sympatyczna, lekka historia przeplatająca w sobie wiele humorystycznych, interesujących i przede wszystkim wciągających wątków. Połączenie motywów kryminalnych (zabójstwo z zimną krwią) z tymi rodem z mitologii i starodawnych legend (powołanie do życia strzyg, wąpierzy, elfów czy słowiańskich bóstw) było moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Nie ma szans na nudę, a każdy rozdział śledzi się z ogromnym zaciekawieniem, ponieważ momentami akcja pędzi na łeb, na szyję. 

Interesującym zabiegiem była forma książki. Po rozdziale z główną fabułą (nazwane zostały one gawędami) czytelnik w pewnym momencie dociera do ramki, w której autorka zaprasza do poznania szczegółów dotyczących np. spotkania bohaterów albo opisu rozmowy, albo walk z dawnych lat, mających na celu doprecyzowanie wydarzeń. Z początku cieszyłam się jak głupia, mogąc po kilku stronach przejść na koniec książki i tam doczytać konkretną anegdotę, ale po pewnym czasie powoli zaczęło mi to przeszkadzać. Coraz częściej się rozpraszałam, nie potrafiąc skupić na czytanych treściach - wypadałam z głównego wątku. I forma rzeczywiście była nietuzinkowa, lecz wolałabym gdyby te przeskoki pojawiały się rzadziej. Zaznaczę, że autorka dawała możliwość i nie trzeba było przerywać gawędy, ale nie poznając szczegółów, ostatecznie nie wiedziałabym dokładnie, o co chodzi, a to z kolei mogłoby być mocno mylące. 

Na duży plus zasługuje kompletnie zaskakujące zakończenie. Cała historia od początku jawiła się w niezwykle oryginalnych barwach, ale to koniec całkowicie mnie kupił. A jedocześnie ogromnie zirytował i dał sporo do myślenia.

Warci wspomnienia są również bohaterowie i tutaj zaznaczę, że ci ludzcy podobali mi się o wiele mniej. Nie potrafiłam się z nimi zżyć, a ich postawa albo głupie wybory srodze mnie mierziły. Autorka zdecydowanie lepiej poradziła sobie z kreacją magicznych postaci, a już zwłaszcza Marzanny, Nawojki (rzecznej nimfy) i zdziwaczałego wołchwa. 

Chąśba Katarzyny Puzyńskiej to książka przyjemna, bardzo nietuzinkowa, którą polecam na nudne wieczory. Autorka doskonale potrafi poprawić humor, a jej niektóre gawędy albo świetne postacie rodem z baśni pięknie czarują. Chąśba nie jest powieścią idealną i choć momentami ukradnie cenny czas, to ostatecznie (szczególnie jeśli lubujecie się w podobnych motywach) skradnie wam też serce. :)

6/10

Chąśba
Katarzyna Puzyńska
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2021
Stron: 464


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu



Swoją przygodę z Peterem V. Brettem zaczęłam od tyłu, ponieważ od swego rodzaju sequelu. Pustynny Książę (pierwszy tom Cyklu Zmroku), którego recenzja ukazała się stosunkowo niedawno (kliknij, żeby przejść), fabularnie dotyczyła dzieci bohaterów występujących w Cyklu Demonicznym, więc odrobinę zaspojlerowałam sobie zakończenie. Ale to nic. Nawet przez chwilę nie żałowałam, że poznałam historię Pustynnego księcia przed Malowanym człowiekiem, bo nijak nie przeszkodziło mi to ani w ostatecznym odbiorze lektury, ani we wkręceniu się w wydarzenia, ani tym bardziej w zgraniu się z bohaterami. 

Malowany człowiek jest pierwszym tomem wspomnianego wyżej Cyklu Demonicznego i opowiada historię trójki młodych ludzi. Pierwsza perspektywa dotyczy Arlena, chłopca mieszkającego Potoku Tibbeta - niewielkiej wiosce, gdzie ludzie żyją z dnia na dzień, bojąc się mrocznej wizji przyszłości oraz tego, co przyniesie noc. A raczej jakie żniwa zbierze...

Leesha w Zakątku poza okropną matką zmaga się również z wierutnym kłamstwem, przez które życie dziewczyny wywróciło się do góry nogami. Na szczęście poznała Brunę - starą zielarkę wyczyniającą cuda z ziół.

Z kolei Rojer po nagłym ataku w rodzinnym domu znalazł się pod pieczą Minstrela, Arricka. Chłopiec próbuje więc powiązać koniec z końcem i uratować mistrza przed zapiciem się na śmierć. W ten oto sposób odrywa swój magiczny, muzyczny talent.

W Malowanym człowieku tylko jedna rzecz jest pewna: nocą, kiedy demony przyjmują namacalną poznać i zaczynają atakować, nie waż się wyjść poza chroniące cię runy. Bo Otchłańca nie da rady zabić. Ale czy aby na pewno? 

Peter V. Brett dał początek niezwykłemu cyklowi fantasy, potrafiącemu wpłynąć na wyobraźnie, wywołać przeróżne emocje i niewiarygodnie wręcz wciągnąć. Malowany człowiek to ponad ośmiuset stronnicowa powieść, którą przeczytałam w dwa dni, bo po prostu nie potrafiłam się od niej oderwać. I samo to powinno was zachęcić do sięgnięcia.

Głównych bohaterów pokochałam całym sercem, totalnie się z nimi zżywając. Arlen zaczarował mnie swoim uporem, bohaterstwem i odwagą. Śledząc jego przygody i widząc, jak z każdym dniem mężniał i robił wszystko, byleby spełnić marzenie pozostania Posłańcem, dawało nadzieję. Leesha i jej zaangażowanie w naukę oraz niesienie pomocy chorym i potrzebującym było miłym oderwaniem od ciągłej walki z Otchłańcami, a talent muzyczny Rojera to rzecz niesłychanie urocza i wyjątkowo zaskakująca. Każdy bohater był więc na swój sposób unikatowy, co skutecznie urozmaicało lekturę.

W Malowanym człowieku nie da rady wyłonić najlepszego wątku. Tam każdą historię, nawet tę najmniej znaczącą i najkrótszą, czytało się z dużym zainteresowaniem. Mam wrażenie, że autor doskonale przemyślał fabułę: wszystko pasowało. Nie odniosłam wrażenia, że któryś moment napisano na siłę albo że wprowadzona intryga odbiegała od rzeczywistości, stając się nierealną. 

Wydanie dodatkowo uzupełniono o klimatyczne ilustracje Dominika Brońka oraz o mapy, dzięki czemu mogłam lepiej wyobrazić sobie podróże bohaterów. 

Malowany człowiek Petera V. Bretta to książka, którą bezapelacyjnie polecam wszystkim. W powieści akcja goni akcję, losy bohaterów ważą się niemal na każdym kroku, Otchłańce atakujący nocą to chleb powszedni, a odkrywanie starodawnych tajemnic i run wprowadza bezbłędny, magiczny klimat. Malowany człowiek to typowy must read każdego szanującego się fana fantastyki. Historia wywołuje tony emocji i zachwyca, opowiadając o odwadze, walce z przeciwnościami losu, przyjaźni i o tym, że przestraszony człowiek potrafi wyrządzić więcej krzywdy niż największy złoczyńca. 

10/10

Malowany człowiek
Peter V. Brett
Wydawnictwo Fabryka Słów
Warszawa-Lublin 2021
Stron: 807


→ Pustynna Włócznia


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu