Październik to miesiąc pełen cudownych premier, na które czekam z ogromną niecierpliwością. Zwłaszcza na dwa tytuły - moje patronaty. Swoją drogą, polecam Wam je z czystym sercem, bo z pewnością was zachwycą. Tak jak mnie. :)

Ale do meritum. Wybrałam kilka(naście) książek z przeróżnych gatunków, tak, aby każdemu coś mogło wpaść w oko. Jeśli konkretny tytuł was zainteresuje, klikajcie na okładkę. Przeniesiecie się wtedy na stronę wydawnictwa, gdzie poznacie więcej szczegółów. 

PATRONAT POMISTRZOWSKU

PREMIERA 29.10.2021

Po bitwie pod Arratem czarodziejki nie spoczną, dopóki nie dopadną Bena i jego towarzyszy. To, co przyjaciele wiedzą o magii i polityce Sanktuarium jest wyrokiem śmierci. W obliczu wroga, który nie okazuje litości jedyną szansą wydaje się dotarcie do Białego Dworu. Niebezpieczeństwa czają się jednak na każdym kroku a śmierć może nadejść z najbardziej zaskakującej strony. Nie ma wszak większego zagrożenia, niż "wyższe dobro", w imię którego przyjaciel wbije przyjacielowi nóż w plecy. Pętla się zaciska, pościg jest coraz bliżej. 
"Ucieczka" to klasyczna opowieść spod znaku magii, miecza i drogi. Idealna dla fanów M.J.Sullivana


PATRONAT POMISTRZOWSKU

PREMIERA 19.10.2021

Po raz kolejny odwiedzamy Tynczyn, wieś nad brzegiem Huczwy, by poznać dalszy ciąg opowieści inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami. Gdy wielki świat martwi się krachem na nowojorskiej giełdzie i olimpiadą w Los Angeles, Tynczyn mówi o ślubie Dołegówny z Dyziem Adamczukiem. 
Gdy Polska żyje przewrotem majowym, wyborami "brzeskimi" i konstytucją kwietniową, ludzie w Tynczynie wciąż się spierają, czy Jadźka Adamczukowa ukradła krowę Kornelowiczowej czy też nie. 
Czyżby tutejsi chłopi nie wiedzieli, co się dzieje na świecie? Oczywiście, że wiedzą, wszak czytają gazety. Ważniejsze jednak są dla nich własne sprawy. Trzeba dzieci nakarmić, pole zaorać, len zebrać, fasolę wyłuskać, a tu pogoda marna, drożyzna postępuje, zarobiony pieniądz z dnia na dzień traci wartość. Kto by się przejmował wyborami w Niemczech, gdy do garnka nie ma co włożyć? 
Okazuje się jednak, że historia ma większy wpływ na losy zwykłych szarych obywateli, niż im się to wydaje. Kto by pomyślał, że zamach na Pierackiego w Warszawie rozpocznie lawinę zdarzeń, które wstrząsną Tynczynem i na zawsze pozostaną w pamięci jego mieszkańców. Nikt nie żyje na marginesie historii, bo, jak powiedziała Teofila Lipczewska: "Cała ta historia to ogromny gmach wzniesiony z milionów ludzkich żyć”.


PREMIERA 27.10.2021

Mniejsze zło i większe dobro. Dwie najbardziej niebezpiecznie rzeczy na świecie. 
Bitwy o Ilin Illan i Tol Shen uświadomiły ludziom, że Bariera nieuchronnie słabnie. Jeśli padnie, nastanie świat "bez" - bez radości, bez życia, bez światła i nadziei a istnienie tych, którzy przetrwają stanie się pasmem nieskończonych cierpień. Przeciwnik wciąż kryje się w Talan Gol i czeka na właściwy moment, by uderzyć z całą mocą. Zamiast działać, Rady Starszych prowadzą wewnętrze rozgrywki. Davian musi stawić czoła ich krótkowzroczności, co samo w sobie jest już zadaniem trudnym. Jeszcze trudniejsze wydaje się stawienie czoła własnej przeszłości - pełnej krwi, śmierci i kłamstw. Na ołtarzu tej powinności złożył już przyjaciół, teraz przyjdzie mu, być może, złożyć własne szaleństwo. Nie jest to jednak cena, której nie zapłaci w chwili ostatecznej próby. Gdy powstaną Cienie i przebudzi się Ciemność.


PREMIERA 07.10.2021

Nowy thriller psychologiczny bestsellerowej pisarki Gillian McAllister. 
Kiedy jej ojciec ma zostać zwolniony z więzienia, Izzy English targają sprzeczne emocje. Z jednej strony to mężczyzna, który dał jej dzieciństwo pełne szczęśliwych wspomnień. Z drugiej – kończący siedemnastoletnią odsiadkę morderca jej matki. Gdy Izzy otrzymuje od niego list, zaczyna wątpić w swoją dotychczasową ocenę sytuacji. Mężczyzna chce z nią porozmawiać, obalić dowody, jakie postawiono mu w trakcie procesu. Czy powinna dać mu szansę na wyjaśnienia? A może ojciec jest jednak winny i próbuje w ten sposób zwabić ją w pułapkę? Thriller Gillian MacAllister nie tylko porywa i zachwyca, ale i każe się zastanowić, czy śledztwo właściwie odkrywa obiektywną prawdę.


PREMIERA 13.10.2021

Plagi na Diabelskim Poletku to szósta powieść z serii Osobliwy Dom Pani Peregrine, a zarazem decydująca bitwa o świat osobliwców. 
Po dramatycznej ucieczce przed żądnym krwi głucholcem Jacob Portman i Noor dołączają do pani Peregrine i osobliwych dzieci. Ich obecny dom, Diabelskie Poletko, nawiedzają plagi w postaci spadających z nieba kości, popiołu i krwi. Te złowrogie znaki to zapowiedź nadejścia armii potworów Caula. Powstały z martwych w bibliotece dusz, potężniejszy niż kiedykolwiek Caul i jego niosący śmierć słudzy wydają się niepokonani. Los całego świata osobliwców jest w rękach Jacoba i jego przyjaciół, którzy stawiają czoło śmiertelnie groźnym wrogom i przemierzają najbardziej niebezpieczne pętle w historii. 
Ten tom, jak zwykle z wieloma niecodziennymi zdjęciami wewnątrz, skrywa wiele odpowiedzi na pytania postawione w poprzednich tomach. Plagi na Diabelskim Poletku to epickie zwieńczenie serii bestsellerowych powieści o osobliwych dzieciach pani Peregrine.


PREMIERA 27.10.2021

Morowe Chłopy to kolejna część cyklu zapoczątkowanego Muszą Górą oraz Ślepymi rybami. To utrzymana w klimacie dieselpunk sensacyjna powieść, która łączy elementy kryminału, fantastyki i powieści historycznej. 
Klątwa Muszej Góry wypełniła się. Spośród uczestniczących w przełamaniu pieczęci chroniącej żydowski manuskrypt większość nie żyje, tylko los kapitana Wojtaszka pozostaje nieznany. Czy na tym koniec? Czy śmierć czeka każdego, kto przyłożył rękę do budowy golema? A może przekleństwo spadło na całe miasto? 
Mieszkańcy Poznania pracują i bawią się, ignorując bezlitosnego mordercę krążącego po ulicach, który w poczuciu bezkarności konsekwentnie realizuje misję. Jak zakończy się jego pojedynek z desperatem, który nie boi się niczego, bo stracił wszystko? Antek Kaczmarek gnije w więzieniu. Basia Działdowska straciła już nadzwyczajne moce i staje bezbronna wobec czających się niebezpieczeństw. 
Z dalekiej Brazylii przybywa ekscentryczny milioner, który zadziwia nie tylko bogactwem, ale również doskonałą znajomością polskiego oraz lokalnych realiów. Dlaczego ktoś, kto mógł zamieszkać dosłownie wszędzie, wybrał prowincjonalne miasto na drugim końcu świata? To tylko część pytań, które stawia kolejna odsłona cyklu.


PREMIERA 12.10.2021

Zbiór opowiadań prezentujących niepokojące „dickowskie” światy i przenikającego je, nurtującego wielu z nas podejrzenia, że rzeczywistość skrywa coś znacznie mroczniejszego. Tak, jak cała twórczość Dicka, także jego doskonałe krótkie teksty przenoszą nas w przyszłość, która nie jest naszym celem, ale kluczem do zrozumienia współczesności i nas samych. 
Dziewiętnaście tekstów prezentuje przekrój literackiej kariery Dicka, od pierwszego Rooga, przez Elektryczną mrówkę, uznanej przez Lawrenca Sutina za najlepsze z opowiadań Dicka, po jeden z ostatnich, Małe co nieco dla nas, chrononautów. Wstęp napisał John Brunner, a posłowie Dicka przedstawia niezwykle ciekawe tło powstawania każdego z opowiadań.


PREMIERA 13.10.2021

Rozejrzyjcie się wokół siebie. Macie wrażenie, że ktoś was obserwuje? To może być stalker, seryjny morderca szukający ofiary. 
Christopher Berry-Dee, brytyjski kryminolog i autor bestsellerów o seryjnych zabójcach, tym razem analizuje psychikę, motywy i metody działania stalkerów. Przez wiele lat prowadził wywiady z osławionymi seryjnymi mordercami przebywającymi w więzieniach i nie ma sobie równych jako autor wstrząsających studiów na temat zbrodniarzy, którzy często przez wiele lat chodzą wśród nas nierozpoznani. 
Zabójstwo to jedynie finał – zanim zaatakują, stalkerzy potrafią tygodniami śledzić czy nawiązywać kontakty z niczego niepodejrzewającymi ofiarami. Posługują się wieloma rodzajami kamuflażu i są w stanie wprowadzić w błąd najbardziej spostrzegawcze osoby. Ich mentalność podsumował Ted Bundy: „Chcę być panem życia i śmierci […]. Czy śmierć jednej osoby ma jakiekolwiek znaczenie?”. Horror może być bliżej, niż sądzicie.


I co sądzicie? Znaleźliście interesujące Was tytuły? A na jakie książki Wy czekacie w październiku? :)



 

A teraz przyznajcie się, kto jeszcze czeka na list z Hogwartu? Bo jeśli nadal go nie dostaliście, to mam dla was świetną alternatywę: bilet pasażera Ekspresu Międzykontynentalnego! 

Anca Sturm stworzyła niezwykle magiczną historię o pociągu-szkole, w którym dzieciaki z predyspozycjami, ale z biednych rodzin niemogących finansowo lub z innych przyczyn pozwolić sobie na odpowiednią edukacje, uczą się, jak być wielkimi odkrywcami albo ludźmi zmieniającymi rzeczywistość na lepszą, a wszystko to podczas przemierzania najodleglejszych zakątków świata. 

Magiczny Ekspres jest pierwszą częścią trylogii i opowiada o Flinn Nachtigall, dziewczynce o nieco chłopięcym wyglądzie, nieśmiałej, niepotrafiącej uwierzyć we własne zdolności i zrobiącej wszystko, byleby odnaleźć zaginionego dwa lata temu starszego brata, Jontego. Pewnego dnia Flinn udaje się na dworzec kolejowy, gdzie dostrzega nadjeżdżający pociąg wyglądający wręcz identycznie do tego znajdującego się na pocztówce - jedynej pamiątce pozostałej po bracie. Dziewczyna bez wahania (i biletu) wsiada na pokład.

I wtedy zaczynają się czary, bowiem pociąg okazuje się szkołą! Flinn poznaje wiele nowych, czasami bardzo osobliwych, postaci, związując przyjaźnie lub tworząc sobie wrogów. Za wszelką cenę jednak próbuje odnaleźć Jontego, który - bardzo możliwe - był niegdyś pasażerem Ekspresu Międzykontynentalnego. Był, bo w niewyjaśnionych okolicznościach... zniknął?

Magiczny ekspres Ancy Sturm to fascynująca i pełna przygód opowieść. Nastoletni, dobrze wykreowani bohaterowie wywołują masę przeróżnych emocji, dzięki czemu książka idealnie nadaje się dla najmłodszych. Chociaż starsi czytelnicy również będą zachwyceni, zwłaszcza że historia momentami mocno trzyma w napięciu, a tajemnicze wątki skłaniają do ich samodzielnego rozwiązywania.

Pomysł stworzenia ciągle przemieszczającej się szkoły był strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o przygody i magię, bo w rzeczywistości by się raczej nie sprawdził. Wyobrażacie sobie pisać esej albo odrabiać inną pracę domową lub robić zwykle notatki podczas lekcji, kiedy pociąg jest ciągle w drodze? To musi być bardzo upierdliwe, a litery niezwykle koślawe. Oczywiście, patrząc przez pryzmat dorosłego. Dzieci z pewnością byłyby zachwycone.

Z początku nie potrafiłam zaakceptować niektórych decyzji Flinn, przez co czytało mi się odrobinę topornie i nie mogłam się do końca wciągnąć. Na szczęście bohaterka wreszcie zaczęła myśleć i drążyć, więc summa summarum się polubiłyśmy. A ostatnie kilkadziesiąt stron i samo zakończenie czytało się z wypiekami na twarzy.

Magiczny ekspres to wielobarwna, interesującą opowieść, która potrafi mocno zauroczyć i wciągnąć. Książka jest idealna dla dzieci, bo poza ciekawymi przygodami, bohaterowie również uczą radzenia sobie w trudnych sytuacjach, podejmowania ważnych wyborów życiowych i innych wartości potrzebnych dorastającym młodym. Magiczny ekspres Ancy Sturm serdecznie polecam i zdecydowanie zachęcam do poznania tego nietuzinkowego, magicznego świata! 

7/10

Magiczny ekspres
Anca Sturm
Wydawnictwo Media Rodzina
Poznań 2020
Stron: 392


→ Między światłem a cieniem

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu





Raz wiedźmie śmierć to najnowsza książka Adama Fabera, autora kilku powieści fantasy dla młodzieży, m.in. cyklu Kroniki Jaaru. Książka otwiera dłuższy cykl o Sadze Rodu Bies i jest zarazem moim pierwszym kontaktem z autorem. Jesteście ciekawi, czy udanym? Jeśli tak, to zapraszam do dalszej recenzji. :)

Historia opowiada o perypetiach Biesów, z pozoru zupełnie zwyczajnej rodzinie mieszkającej w południowej Polsce. Z pozoru, ponieważ w rzeczywistości wyróżnia ich wyjątkowa umiejętność posługiwania się magią... i to nie zawszę tą dobrą! Zwłaszcza jeśli do głosu dochodzi najgłośniejsza, najbardziej charakterna członkini rodziny - babka Agrea. Oczywiście, oprócz niej w domu mieszkają też bardziej stonowani: głowa rodziny, czyli Balt, jego żona, Tamara oraz ich dzieci: córka Draga i najmłodszy syn Sat.

Akcja rozpoczyna się, gdy domownicy w pełnym napięciu szykują się do czarodzielnicy Sata, czyli magicznego święta, w trakcie którego młoda wiedźma lub czarownik zostają poddani próbom, by dowieść swych umiejętności i oficjalnie stać się członkiem własnej rodziny. W trakcie czarodzielnicy dochodzi jednak do dziwnego zdarzenia bezpośrednio związanego z założycielką rodu, ciotką Arianą. Bo czy martwa od stuleci wiedźma mogła faktycznie... się poruszyć?

W międzyczasie babka Agrea wybiera się na ślub swojego eks, eksmęża, Maximiliana de Gousse'a. Szkoda, że zanim w ogóle do niego dojdzie, zamożny czarownik padnie bez życia. A co z Dragą, która czystym przypadkiem zawiera wyjątkowo... niemagiczne przyjaźnie?

Raz wiedźmie śmierć przedstawia niezwykle sympatyczną, fragmentami humorystyczną i pełną magii opowieść. Bohaterów stworzono z wyjątkową wprawą oraz starannością, bo ich bardzo różnorodne charaktery sprawiły, że od książki ciężko było się oderwać, a kolejne losy Biesów poznawało się z ogromną ochotą. 

Najbardziej zainteresował mnie wątek ciotki Ariany, który do samego końca owiany był tajemnicą i okraszony wieloma zwrotami akcji. Podobał mi się mroczny klimat związany z żyjącą dekady temu wiedźmą nagle lądującą w aktualnych czasach, jej niezupełnie klasyczne podejście do wielu spraw, amoralne zachowanie i wyjątkowe zepsucie. Ariana nadała całej powieści niesamowicie indywidualnego brzmienia.

W książce, oczywiście, nie zabrakło schematów typowych gatunkowi, ale kompletnie mi one nie przeszkadzały.  W Raz wiedźmie śmierć miało miejsce wiele zróżnicowanych wydarzeń, przez co fabuła ani przez sekundę nie nudziła. Zwłaszcza zakończenie dało do wiwatu i sprawiło, że na kontynuację czekam z niecierpliwością.

Zabrakło mi dokładniejszego przedstawienia niektórych bohaterów. Adam Faber znaczą uwagę skupił na historii Dragi i Agrei, wplątując gdzieniegdzie również Seta i ciotkę Arianę, ale mam wrażenie, że Tamarę i Balta schował trochę na dalszy plan. Tych kilka rozmów czy zagadkowych, niewyjaśnionych do końca fragmentów jedynie rozbudziło moją ciekawość i bardzo żałuję, że nie została ona zaspokojona. Liczę, że w drugim tomie dowiem się więcej o reszcie Biesów.

Oczywiście, Raz wiedźmie śmierć Adama Fabera serdecznie polecam. Książka będzie idealna na oderwanie się od ponurej, jesiennej rzeczywistości i to nie tylko dla fanów młodzieżówek o magii. W historii bowiem znajdzie się też wątek kryminalny, poczyta o przyjaźni, sile więzów rodzinnych i na jaw wyjdą pilnie strzeżone tajemnice. A wszystko to w iście czarującej otoczce magicznego świata oraz barwnych bohaterów. 

7,5/10

Raz wiedźmie śmierć
Adam Faber
Wydawnictwo WeNeedYA
Poznań 2021
Stron: 363


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu




Camilla Läckberg to szwedzka autorka wielu powieści kryminalnych, którą zapewne kojarzycie z Sagi o Fjällbace, czyli z jej najpopularniejszej serii. Przyznam szczerze, że nie poznałam wcześniej jej żadnych książek, więc dwa opowiadania Idziesz do więzienia & Kobiety bez litości były moim pierwszym kontaktem z pisarką.

Pierwsze, czyli Idziesz do więzienia, to dynamiczna opowieść o czworgu najlepszych przyjaciół, którzy postanowili spędzić razem Nowy Rok. Liv, Martina, Anton i Max w towarzystwie alkoholu oraz gry planszowej Monopoly udają dobrą zabawę, jednosześnie próbując zapomnieć o własnych problemach. Sęk w tym, że to całe zapominanie to niełatwa sprawa, ponieważ w domku obok w najlepsze bawią się ich rodzice. W trakcie imprezy gra nabiera rozpędu, a na jaw wychodzą niemal mroczne tajemnice...

Kobiety bez litości są drugim opowiadaniem, w którym główną rolę odkrywają trzy różne kobiety. Brigitta walczy ze strachem przed agresywnym mężem. Cały świat Ingrid legł w gruzach, gdy dowiedziała się o romansie męża. A Victoria próbuje żyć w spokoju, choć wydaje się to niemożliwe przez wzgląd na jej grubiańsko i wulgarnie zachowującego się męża. Do czego będą zdolne te kobiety, kiedy w grę wejdzie walka o wolność?

Camilla Läckberg napisała dwa przejmujące, zaskakujące i mające moc opowiadania, których czytanie zapewniło mi niemałą rozrywkę. Narracja prowadzona była dynamicznie, bez zbędnego wchodzenia w psychologię postaci oraz opisywania świata wokół. Autorka skupiła się na budowaniu napięcia i szokującym zakończeniu, co zdecydowanie sprzyjało szybkości czytania.

Idziesz do więzienia to opowiadanie, które zdecydowanie bardziej mi się spodobało, mimo że już po kilku rozdziałach odkryłam tajemnice bohaterów. Bez problemu również domyśliłam się samej końcówki, co jednak zupełnie nie przekreśliło całej historii. Polubiłam się z nietuzinkowym zachowaniem nastolatków, ich sposobem myślenia oraz wyjątkowo indywidualnymi cechami charakteru. 

Kobiety bez litości nie przemówiły do mnie aż tak wyraźnie. Historia, owszem, była ciekawa, ale nieporywająca. Z zaangażowaniem śledziłam losy bohaterek, lecz kompletnie nie potrafiłam wczuć się w niektóre sytuacje albo wysnutych przez nie wniosków. 

Opowiadania Camilli Läckberg zapewniły mi ciekawe popołudnie. Historie potrafiły odpowiednio zainteresować, gdzieniegdzie budziły napięcie i kilka razy zaskoczyły, ale nie określiłabym ich mianem wybitnych. Ot, zwyczajne opowieści do poczytania przed zaśnięciem. Idziesz do więzienia & Kobiety bez litości to przyjemna lektura, jaką polecam fanom kryminałów z nietypowymi bohaterami.

7/10

Idziesz do więzienia & Kobiety bez litości
Camilla Läckberg
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2021
Stron: 298


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję






Wakacyjny okres jest najlepszy pod wieloma względami. Nie dość, że pogoda za oknem rozpieszcza, dodaje energii, to jeszcze długie dni i krótkie noce sprzyjają podejmowaniu spontanicznych decyzji. W człowieku rodzi się większa ochota na podróżowanie, na odkrywanie ciekawych, nieznanych miejsc. Wakacje sprzyjają również podejmowaniu prac sezonowych w innych miastach, co z kolei pozwala na poznawanie nowych ludzi, aż wreszcie na tworzenie niezapomnianych wspomnień.

Z podobnego założenia z pewnością wychodzi Piotr, czyli główny bohater Hotelu Żaglowiec, który z plecakiem na plecach wyrusza na swoją wakacyjną przygodę. Bez celu ani konkretnego planu przypadkiem trafia do tytułowego hotelu, którego właściciel omyłkowo bierze go za kandydata na pracownika baru. Piotr korzysta z szansy od losu i zostaje sezonowym barmanem.

Jako barman Piotr automatycznie staje się powiernikiem wszelkich sekretów, punktem centralnym plotek albo zwyczajnym towarzyszem codziennych rozmów przy piwku, winku czy szklaneczce brandy. W ten sposób bohater poznaje multum przeróżnych, często dziwnych osób, będących albo letnikami wynajmującymi pokoje w hotelu, albo stałymi bywalcami, czyli mieszkańcami pobliskiego miasteczka. 

Piotr poznaje historie życia napotkanych osób, a z niektórymi nawet zawiera przyjaźnie. Ma przykładowo do czynienia z Anastazją - feministką broniącą spraw wszelakich, co zwykle zależy od jej nastroju; Erazmem - listonoszem opracowującym w sekrecie System, który pozwoli mu wygrać w zakładach; Wspaniałym Gonzalesem - ślepcem zawodowo grającym w darta; albo z niewierzącym księdzem Józefem...

Hotel Żaglowiec to debiut Piotra Chojnowskiego, który nazwałabym niesłychanie nietuzinkowym. Po raz pierwszy bowiem spotykam się z książką, gdzie poza mocno charakterystycznymi postaciami, nie ma żadnej akcji, konfliktów, twistów fabularnych i żadnej głównej fabuły. Cała historia ma miejsce w barze (lub w pobliżu baru), a jedyne, co się dzieje, bezpośrednio dotyczy bohaterów. Fabuła płynie, a raczej sennie sunie dalej, ponieważ bohaterowie w różnych jej momentach odkrywają prawdę o sobie, zdradzają sekrety i po prostu... rozmawiają.

Bez sprzeciwu przyznam, że Hotel Żaglowiec przedstawia iście nowatorski pomysł, który został dobrze zrealizowany. Problem w tym, że książka w rzeczywistości jest o niczym konkretnym, a przez to wpada i równie szybko wypada z głowy. 

Rozmowy między bohaterami były bardzo ciekawe, momentami zabawne, a niektóre osoby autor zaprezentował wyjątkowo obrazowo, prześmiewczo i idealnie trafiając w punkt, jeśli mowa była o konkretnym charakterze bądź typie osobowości. Mimo tylu pozytywów historia jednak zupełnie mnie nie urzekła. Ani przez sekundę nie poczułam choćby minimalnej więzi z bohaterami, nie mogłam się też odnaleźć w żadnych z omawianych sytuacji życiowych.

Hotel Żaglowiec Piotra Chojnowskiego to w miarę udany debiut, który polecam traktować raczej jako zwyczajną historię z kilkoma zabawnymi fragmentami i z wieloma niewiarygodnymi postaciami, doskonale sprawdzającą się na leniwe popołudnie, niż jako nowatorskie odkrycie. Owszem, sam pomysł stworzenia powieści bez głównej fabuły można uważać jako wyjątkowo oryginalny, ale u mnie się on po prostu nie sprawdził. 

6/10

Hotel Żaglowiec
Piotr Chojnowski
Wydawnictwo SQN
Kraków 2021
Stron: 357


Za możliwość przeczytania dziękuję



Dzień dobry, cześć. :)

Dzisiaj przychodzę do Was z informacją o zbliżającej się wielkimi krokami, cudownej premierze drugiego tomu cyklu o Beniaminie Ashwoodzie. Nieustanna ucieczka A. C. Cobble'a jest wyjątkowa nie tylko ze względu na treści, ale również przez fakt, że znajduje się ona pod patronatem Pomistrzowsku!

Książka jest moim pierwszym oficjalnym patronatem, dlatego podpisuję się pod nią rękoma, nogami i wszystkimi innymi kończynami, które magicznie mogą mi wyrosnąć w przyszłości. :) 

Recenzja pojawi się bliżej premiery, dlatego w tej chwili odsyłam Was do recenzji pierwszego tomu → kliknij, żeby przejść. Swoją drogą, radzę Wam nadrabiać, bo Nieustanna ucieczka jest sztosem samym w sobie, obok którego NIE MOŻNA przejść obojętnie. A jednak znajomość poprzedniej części by się przydała. :)

Wrzucam Wam opis książki:

Po bitwie pod Arratem czarodziejki nie spoczną, dopóki nie dopadną Bena i jego towarzyszy. To, co przyjaciele wiedzą o magii i polityce Sanktuarium jest wyrokiem śmierci. W obliczu wroga, który nie okazuje litości jedyną szansą wydaje się dotarcie do Białego Dworu. Niebezpieczeństwa czają się jednak na każdym kroku a śmierć może nadejść z najbardziej zaskakującej strony. Nie ma wszak większego zagrożenia, niż "wyższe dobro", w imię którego przyjaciel wbije przyjacielowi nóż w plecy. Pętla się zaciska, pościg jest coraz bliżej. 
"Ucieczka" to klasyczna opowieść spod znaku magii, miecza i drogi. Idealna dla fanów M.J.Sullivana.

Myślę, że warto również zaznaczyć, że w wydaniu Nieustannej ucieczki pojawią się ilustracje Leszka Woźniaka. Zdecydowanie wpłyną one na osobliwy klimat powieści i mocno urozmaicą lekturę.


I łapcie jeszcze kilka słów o autorze:


To co? Napiszecie mi, że nadrobicie pierwszy tom i z ogromną przyjemnością sięgnięcie po Nieustanną ucieczkę? :)



Mroczne sekrety to mój pierwszy kontakt z Marcelem Mossem, autorem wielu kontrowersyjnych, dotkliwych, często mocnych oraz dających do myślenia powieści. Fabuła najnowszej książki została zainspirowana autentycznymi wydarzeniami i utrzymana w nurcie domestic noir (piekło za zamkniętymi drzwiami), czego świadomość niebywale mnie zaintrygowała. 

W książce poznajemy losy z kilku różnych perspektyw. Najpierw do głosu dochodzi Magda, która wyjechała za młodu do Wielkiej Brytanii, gdzie planowała ułożyć sobie życie. Sęk w tym, że dokonywała głównie złych wyborów, zwłaszcza w aspekcie partnerów. Kilka nietrafionych decyzji sprawiło, że musiała odwiedzić Polskę i stawić czoła zapomnianej, tragicznej przeszłości.

Czytelnicy Mrocznych sekretów poznają również losy Doroty. Kobieta prowadzi własną kwiaciarnie i wydaje się spełniona. Do czasu zamknięcia drzwi i przekroczenia progu od domu. W środku bowiem Bogdan, jej mąż, skutecznie poniża Dorotę, obniżając samoocenę i niszcząc psychicznie. Dorota jednak zrobi wszystko dla swoich dzieci, Nadii i Marcina...

Jakub i Alicja, młode małżeństwo, wydają się na pozór szczęśliwi, choć dopiero wyjazd urlopowy utwierdzi ich w tym przekonaniu. Poznając w Hiszpanii parę, Artura i Nataszę, wdają się w poligamiczną relację, czemu towarzyszą nagminne orgie. Wakacje jednak zawsze dobiegają końca. Pytanie brzmi: co potem?

Mroczne sekrety to dynamiczna książka, w której ewidentnie postawiono na akcję oraz dialogi, nie do końca przejmując się zbędnymi opisami. Czytelnik bowiem przez historię pędzi jak burza. Chociaż nie całkiem jest tak kolorowo, jak się wydaje, ponieważ mimo że z początku fabuła mocno mnie zaintrygowała, tak im dalej w las, tym całość stawała się mocno przewidywalna. Ostatecznie zakończenie odgadłam bezbłędnie, co skutecznie ostudziło mój zapał.

W książce bardzo podobał mi się chaos postaciowy. Wątki różnych bohaterów co rusz się ze sobą przeplatały, momentami plątały, a perspektywy zmieniano niemal co fragment. Zabieg ten umiejętnie zbudował pełne oczekiwania napięcie. Marcel Moss, poza wymienionymi powyżej głównymi bohaterami, wprowadził też do powieści perspektywę Nadii, Bogdana czy Mirka, z czego każda z tych osób opowiedziała własną wersję wydarzeń i otrzymała indywidualne cechy charakteru. Nikt w Mrocznych sekretach nie wydawał się całkowicie biały lub czarny; dominowały odcienie szarości, co osobiście w tego typu thrillerach uwielbiam.

Jak sposób zbudowania bohaterów zupełnie mnie kupił, tak pozostałe aspekty fabularne już niekoniecznie. Oprócz wspomnianej wcześniej przewidywalności (co swoją drogą jest najgorszym grzechem gatunku) niektóre wątki wydawały mi się mocno naciągane. Zakończenie mnie nie kupiło, a przepełniona akcją książka, która z początku wydawała się strzałem w dziesiątkę, wreszcie zaczęła mnie męczyć. I to mocno. Zabrakło mi chwili na odsapnięcie i złapanie oddechu, przemyślenie kilku spraw. Może gdyby co jakiś czas wprowadzić takie przystanki, ostateczna ocena książki wypadłaby lepiej?

Mroczne sekrety Marcela Mossa to zdecydowanie nie jest książka dla wszystkich, a już zwłaszcza nie dla dzieci. Nie znalazłam w książce rzeczy niezwykłych, a jedyne, co wybiega przed szereg, to umiejętna budowa bohaterów. Cała historia zdaje się naciągana i mimo że trafia się kilka zwrotów akcji, nie wiem, czy wyłącznie dla nich warto czytać całą historię. Mroczne sekrety mogą spodobać się największym fanom nurtu domestic noir, a dla reszty może to być zwyczajny thriller przeczytany ot tak, dla zabicia czasu.

5/10

Mroczne sekrety
Marcel Moss
Wydawnictwo Filia
Poznań 2021
Stron: 336


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu





PREMIERA 14.09.2021

Pod koniec sierpnia przyszłam do Was z przedpremierową recenzją Osy Erica Franka Russella. Większość z Was, co miło mnie zaskoczyło, była chętna poznania historii, dlatego postanowiłam nie zwlekać i... 

Z okazji wczorajszej PREMIERY książki ogłaszam ROZDANIE! 

Jeśli nie zdążyliście jeszcze zapoznać się z recenzją, to zapraszam tutaj → kliknij, żeby przejść.

Wrzucam opis książki:

Od blisko roku Terra prowadzi wojnę z Imperium Syrijskim. Przeciwnik dysponuje znacznie większą liczbą żołnierzy, więc Terranie postanawiają się uciec do szpiegostwa i sabotażu. Osa latająca w aucie może do tego stopnia rozproszyć kierowcę, że ten spowoduje wypadek, więc należy tylko zastosować tę samą taktykę na większą skalę. Jeden naprawdę sprawny agent działający wśród Syrijczyków może dokonać prawdziwego spustoszenia, wywołać chaos, osłabić morale, zdezorganizować działalność wroga. Tak więc znakomicie wyszkolony James Mowry ląduje na Jaimecu, dziewięćdziesiątej czwartej planecie Imperium, zamieszkanej przez osiemdziesiąt milionów Syrijczyków. Jego zadanie jest proste – stać się osą.

Chcesz wygrać Osę? Wystarczy, że:

→ zgłosisz się w komentarzu

→ będziesz obserwatorem bloga Pomistrzowsku

→ zaobserwujesz mnie na Instagramie i/lub Facebooku

→ zasubskrybowanie kanału na YouTubie może pomóc :)

Instagram Facebook | YouTube

→ poczekasz na wyniki.


Rozdanie odbywa się równocześnie na blogu, Instagramie oraz na Facebooku i trwa od 15 do 20.09.2021 do godziny 24. Wyniki ogłoszę w przeciągu 3 dni. Wysyłka jedynie na terenie Polski. 

To co? Kto chętny? :)

EDIT: 27.09.21

Dobry wieczór, kochani!

Bez zbędnych wstępów serdeczne gratulacje wygranej

EWA KUTA

Proszę, napisz mi e-mail z adresem, na który wysłać książkę. Jeszcze raz gratuluję!

P.S. Niedługo kolejne rozdania! :)


EDIT: 08.10.21

Z racji tego, że Ewa Kuta nie zgłosiła się po nagrodę (nie mogłam też znaleźć żadnego kontaktu do Ewy), postanowiłam wybrać innego zwycięzcę. 

IRIS, gratuluję. :)

 

I kolejny miesiąc za nami! Strasznie żałuję, że zaczął się wrzesień, bo to oznacza, że zaraz będzie październik, a potem listopad i zacznie się robić okrutnie szybko ciemno. A to coś, czego nie znoszę - brak słońca... 

Jeśli chodzi o czytelnicze podsumowanie sierpnia, to zaszalałam. Udało mi się przeczytać aż 10 książek, które łącznie dały 3664 stron. To o 216 stron więcej niż w lipcu, więc jest moc. :)


Co przeczytałam?

→ Bardzo przyjemną i wyjątkowo "książkową" komedię romantyczną Samanthy Young Wiele hałasu o ciebie (recenzja tutaj);

→ Zabawną młodzieżówkę Emmy Mills, czyli Niemożliwą parę (recenzja tutaj);

→ Najnowszy kryminał Stephena Kinga. Billy Summers zaskoczył i oczarował (a recenzję przeczytacie tutaj);

→ Mocną, brutalną historię rodem z małych, meksykańskich miasteczek - Czas huraganów Fernandy Melchor (recenzja tutaj);

→ Odkrywczą młodzieżówkę o odkrywaniu prawdy o świecie autorstwa Benjamina Alire'a Saenza. Arystoteles i Dante odkrywają sekrety wszechświata (recenzja tutaj);

→ Kryminał a la Agatha Christie w wykonaniu Anety Jadowskiej, czyli Denat wieczorową porą (recenzja tutaj);

Szamańskiego bluesa również Anety Jadowskiej - świetny wstęp do całej trylogii (recenzja tutaj);

→ Satyryczną opowieść science-fiction, Osę autorstwa Erica Franka Russella (recenzja tutaj);

→ Spokojną historię pełną włoskich krajobrazów - Spotkanie w Positano Goliardy Sapienzy (recenzja tutaj)

oraz

→ Drugi tom cyklu o detektywnie Redfernie, czyli Punkty zapalne Anny Rozenberg (recenzja tutaj).


Oprócz tego na blogu w sierpniu mogliście wygrać Billy'ego Summersa w rozdaniu książkowych, przeczytać 5 książkowych faktów o Pomistrzowsku oraz zerknąć na najciekawsze (wg mnie, oczywiście) zapowiedzi na wrzesień 2021. Chcąc przejść do konkretnych postów, po prostu kliknijcie na miniaturki. :)

   


A jak Wasz sierpień? Pochwalcie się, ile przeczytaliście i co ciekawego się u Was działo!

 

Goliarda Sapienza to włoska aktorka i pisarka urodzona w 1924 roku w Katanii. Wychowana przez matkę uznawaną za pionierkę feminizmu we Włoszech i ojca - prawnika oraz działacza socjalistycznego, nastoletnia Goliarda bez problemu otrzymała stypendium rzymskiej Accademia d'arte drammatica. W 1943 roku pisarka walczyła w szeregach partyzantki, a rok później na poważnie zajęła się branżą filmową. Wtedy też poznała swojego pierwszego męża, reżysera Francesco Masellego. Pod koniec 1950 roku Goliarda zaczęła cierpieć na depresję, a przez przedawkowanie leków nasennych trafiła do szpitala, gdzie poddana elektrowstrząsom częściowo straciła pamięć. Potem były już próby powrotu do zdrowia, alkoholizm, ponowna depresja i druga próba samobójcza. W ramach swego rodzaju terapii pisała, by przywołać wspomnienia. Zmarła w 1996 roku na zawał serca.

Najbardziej znaną powieścią Goliardy Sapienzy była Sztuka radości (1998 r.), którą wydano dopiero po śmierci pisarki, ale to Spotkanie w Positano napisała jako ostatnią książką. 

Spotkanie w Positano jest krótką, autobiograficzną historią, dziejącą się na przestrzeni lat w niewielkiej mieścinie na Wybrzeżu Amalfitańskim. Goliarda zachwycona urokliwymi uliczkami, budowlami i przepięknymi krajobrazami postanawia osiąść w miasteczku na całe lato. Wtedy też zwraca uwagę na niezwykłą kobietę, Ericę, o której wszyscy mieszkańcy mówią księżna. Erica przykuwa wzrok swoją radością, ciepłem i ewidentnie wprost królewską postawą. Potrzeba jednak czasu, by obie zdecydowały się porozmawiać - na przeszkodzie stała im zbyt wielka nieśmiałość.

Wreszcie kobiety się zaprzyjaźniają, a Goliarda stopniowo odkrywa prawdę o Erice. I, oczywiście, odwrotnie. Opowieści o przeszłości i dalszych planach przeplatają się z aktualnymi wydarzeniami, opisami zachowań oraz życia mieszkańców, a to wszystko w przepięknej otoczce Positano. 

Pierwsze, co rzuca się w oczy podczas lektury, to leniwa historia przepełniona całą gamą emocji. Goliarda każdą przytoczoną anegdotę okrasza uczuciami, a kiedy mówi o Erice, ewidentnie czuć ogromną sympatię, jaką darzy przyjaciółkę. Z początku Erica traktowana jest dosłownie niczym bogini i tak też czytelnik ją postrzega - wady pojawiają się dopiero później. Spotkanie w Positano jest niezwykle klimatyczną opowieścią, która mimo niewielu twistów fabularnych, i tak bezbłędnie zjednuje sobie czytelnika, wciąga i zachwyca.

Bohaterowie to wielowymiarowe postacie z krwi i kości - i to dosłownie, bo opisywane przez Goliardę osoby w większości żyły naprawdę. Zwłaszcza Erica, choć autorka przeinaczyła jej imię oraz zmieniła kilka faktów z życia przyjaciółki (nie zdradzę jakich, by nie zaspojlerować). Świadomość, że czyta się książkę, której wydarzenia rzeczywiście miały miejsce, tylko podsyca ciekawość.

Jak początek książki powoli opisywał budującą się relację między kobietami, tak pod koniec fabuła zdecydowanie przyśpieszyła. I to do tego stopnia, że czasami się gubiłam: nie pamiętałam, co się działo, w jakich aktualnie czasach znajdowała się Goliarda, i czy coś w międzyczasie się zmieniło. Zakończenie mocno mnie zaskoczyło i ciągle się waham czy pozytywnie, czy negatywnie. Wiem jedynie, że gdy tylko zamknęłam książkę, kilka dobrych minut wpatrywałam się przed siebie. Nawet niekoniecznie myślałam o czymś konkretnym. Po prostu jak głupia gapiłam się w ścianę.

Nie należę do ludzi wybitnie przepadających za opisami przyrody, dlatego klimat włoskiego miasteczka nie zrobił na mnie tak mocnego wrażenia jak powinien. Bardziej interesowały mnie relacje między bohaterkami, a fragmenty wspomnień czytałam z wielkim zaangażowaniem.

Książka opowiada urokliwą historię o przepięknej przyjaźni dwóch dam, którym życie nie raz, nie dwa dało w kość. Spotkanie w Positano nie należy jednak do lektur dla każdego i zanim w ogóle postanowicie sięgnąć, warto lepiej poznać autorkę: wgłębić się w szczegóły jej życia, przeanalizować karierę Goliardy oraz problemy, z jakimi się borykała. Goliarda opowiedziała naprawdę sympatyczną historię, aczkolwiek nie określiłabym jej mianem idealnej lub wyjątkowej. Ot, kilka stron wyrwanych z życia pisarki, na drodze której stanęło parę ciekawych osobowości.

6/10

Spotkanie w Positano
Goliarda Sapienza
Wydawnictwo MOVA
Białystok 2021
Stron: 208


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu




 

Po Miasto mosiądzu sięgnęłam z dwóch powodów. Po pierwsze: opis wydał się niezwykle interesujący, wręcz elektryzujący; a po drugie: książki dla młodzieży z motywem magii pochłaniam jak dzika, więc nie mogłam zrobić wyjątku. A przepiękna okładka (jak i całe wydanie w twardej oprawie) przeważyła szalę przy podejmowaniu decyzji - słusznej decyzji - poznania historii. :)  

Miasto mosiądzu otwiera trylogię Dewabad i opowiada o losach Nahri - nastoletniej złodziejki i oszustki działającej w Kairze. Dziewczyna nabiera arystokrację, łatwo się bogacąc, przekomiczną techniką, ponieważ oferuje usługi czytania z dłoni oraz szeroko pojętego czarowania. Sęk w tym, że w niewytłumaczalny sposób Nahri rzeczywiście potrafi uzdrawiać, ale przecież to chyba zupełnie normalne... Prawda?

W międzyczasie autorka poświęca prawie co drugi rozdział Aliemu, a właściwie Alizajdowi Al-Kahtaniemu, czyli księciu, drugiemu synowi władcy Dewabadu - magicznego miasta należącego niegdyś do Dewów (dżinnów, jeśli chcemy posłużyć się językiem ludzi). Ali dzieli swoje życie na mieszkanie w Cytadeli, gdzie szkoli się na kaida (najwyższego generała) swojego brata, Muntazira, który w przyszłości ma odziedziczyć tron; a także na charytatywne, tajemnicze i całkowicie nielegalne pomaganie zorganizowanej grupie Tanzim.

Jakim cudem Nahri spotka na swojej drodze najgroźniejszego, najbardziej znanego Dewa wszechczasów, Darajawahusza e-Afszina? A czy Aliemu uda się wyzwolić wciąż ciemiężonych przez Dewów szafitów - osoby pochodzące ze związku dżinów i ludzi? Czym zaowocuje spotkanie tej dwójki?

Miasto mosiądzu S. A. Chakraborty to wielowarstwowa, magiczna przeprawa po XVIII-wiecznych ziemiach północnoafrykańskich oraz południowo-zachodnioazjatyckich, przepełniona interesującymi wydarzeniami i barwnymi bohaterami. Autorka bardzo zmyślnie wykreowała świat dżinnów, dając im szansę na opowiedzenie własnej historii. 

W książce połączono wiele wątków, dzięki czemu historia była znacznie ciekawsza. Opowieści wojenne przeplatały się z romantycznymi, pojawiły się rewolucje, próby obalenia aktualnego rządu i walka o prawa mniejszości (szafitów) - moim zdaniem ten wątek to kompletny strzał w dziesiątkę i mam nadzieję, że w kontynuacji zostanie lepiej poprowadzony. 

Nie można też zapomnieć o dobrze stworzonych postaciach, w których każda wnosiła coś do głównej fabuły. Momentami Nahri i Ali ostro mnie irytowali, ale szybko zapominałam o złości, kiedy do akcji wkraczał Dara. W ogóle kreacja Darajawahusza wypadła doskonale, podobnie jak nakreślenie jego przeszłości.

Mimo wielu plusów, książka też miała kilka wad. Autorka wprowadziła parę nowatorskich pomysłów, np. miejsce akcji, ale nie brakowało też powtarzających się schematów znanych z innych fantasy. Miałam też problem, żeby wkręcić się w opowieść - początkowe rozdziały nie potrafiły mnie dostatecznie zaintrygować. Ciekawość narodziła się później. I to podwójna. :)

Miasto mosiądzu to książka skierowana głównie do młodzieży i fanów lekkich, pełnych magicznych przygód fantasy. Historia mocno zapada w pamięć, zwłaszcza zakończenie, po którym myśli się wyłącznie o kontynuacji. W ogóle kartki podczas czytania przekładały się tak naprawdę same, a za połową okrutnie ciężko było się oderwać od przygód bohaterów. Miasto mosiądzu polecam, bo to historia idealna do oderwania się od burej rzeczywistości.

7/10

Miasto mosiądzu
S. A. Chakraborty
Wydawnictwo WeNeedYA
Poznań 2021
Stron: 590


→ The Kingdom of Copper


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu





Zapraszam Was do czynnego udziału w Autorskich 10 minutach! 

Anna Rozenberg zgodziła się wziąć udział w zabawie i w tym poście to właśnie do Niej kierujecie swoje pytania. 

Pamiętajcie, żeby pasowało do danej rundy; istnieją dwie, czyli...


Osoby, które nie pamiętają zasad, zapraszam tutaj ⇾ GŁÓWNE ZASADY. A jeśli coś tam Wam w głowie świta, to świetnie. :)

Przypomnę tylko, że runda 1 to typowa wyliczanka, czyli mamy tu pytania typu: "dwie ulubione książki, trzy najczęściej odwiedzane strony internetowe związane z książkami albo jeden gatunek literacki czytany najrzadziej". 

W rundzie 2 chodzi o wybór, np. "W książce byłabyś czarnym czy białym charakterem?" albo "Twoja przyjaciółka jest początkującą pisarką. Przeczytałaś jej książkę i uważasz, że jest okropna. Powiesz jej prawdę czy skłamiesz?". Wszystko, oczywiście, zależy od Waszej wyobraźni.

To co, gotowi? To do dzieła! Piszcie pytania w komentarzach!

 

Ted Bundy, a właściwie Theodore Robert Bundy, to seryjny morderca znany na całym świecie. Od czasów wsadzenia Bundy'ego do aresztu aż do dzisiaj nieprzerwanie pojawiają się kolejne książki, artykuły w gazetach, filmy fabularne albo dokumentalne czy seriale, w których ten zwyrodnialec gra główną rolę. Ciężko więc przebrnąć przez te tony materiału i trafić na rzeczywiście wiarygodny obraz życia Bundy'ego. Na szczęście z rozwiązaniem przychodzi Ann Rule i jej Ted Bundy. Bestia obok mnie.

Ann Rule była nie tylko amerykańską pisarką kryminalną po wielu zakończonych kursach z dochodzenia na miejscu zbrodni, absolwentką psychologii albo wykładowcą seminariów dla organów ścigania, dotyczących seryjnych morderców. Autorka należała przede wszystkim do grona najbliższych przyjaciół Teda Bundy'ego, dzięki czemu większość przytoczonych wspomnień, wydarzeń oraz korespondencji to w rzeczywistości informacje z pierwszej ręki.

Ted Bundy. Bestia obok mnie po raz pierwszy została wydana w 1980 roku, lecz wraz z ujawnieniem kolejnych wątków książkę aktualizowano. Tę, którą aktualnie trzymam w dłoni, czyli wydaną przez Wydawnictwo SQN w 2021 roku, można traktować jako ostateczną wersję. Została bowiem opatrzona o trzy części pokrótce opowiadające o wydarzeniach po zakończonym procesie Teda, odpowiadające na najczęściej zadawane autorce pytania od fanów oraz przedstawiające listy od kobiet, które stanęły oko w oko z Bundym, nawet nie zdając sobie z tego sprawy (podobnie jak z własnego szczęścia, kiedy mu umknęły).

Od zawsze pragnęłam szczegółowo poznać i spróbować zrozumieć psychopatyczną postać Teda Bundy'ego, co wreszcie udało się po sięgnięciu po Bestię obok mnie. Książka Ann Rule to niezwykle wiarygodna oraz rzetelnie napisana biografia, która niemal całkowicie wyczerpuje temat. Autorka rozpoczyna od przedstawienia dzieciństwa Teda, czasów studenckich, potem dorosłych. Nie omija żadnych problemów, ważnych (i tych mniej) momentów z jego życia. Porusza kwestię zbrodni, a wiele rozdziałów oddaje ofiarom Teda, dodatkowo przytaczając informacje zdobyte wprost od przedstawicieli prawa, z którymi w tamtych czasach współpracowała. Omawia areszt Teda, jego ucieczki, błądzenie policji po omacku w celu poszukiwania zwyrodnialca, aż przechodzi do punktu kulminacyjnego, czyli do procesu.

Nie mogę nie wspomnieć, że Ann Rule podeszła do napisania książki w sposób niezwykle profesjonalny. Często w biografiach bywa, że autorzy albo zbyt mocno wychwalają opisywane osoby, albo odrobinę je oczerniają. W Bestii obok mnie zabieg ten nie miał miejsca. Autorka starała się być jak najbardziej obiektywna, a wszystkie sytuacje, wspomnienia, rozmowy, listy z prywatnej korespondencji, opisy miejsc zbrodni, etc. opisywane zostały całkowicie bezstronnie. Dzięki temu czytelnik sam może wyrobić sobie własną opinię o Tedzie oraz wysnuć wnioski niezmącone niczyją opinią.

W Bestii obok mnie życie Bundy'ego przedstawiono naprawdę interesująco. Nie znalazł się ani jeden nudny fragment bądź rozdział, nie pojawiła się chęć odłożenia książki na bok. Historię pochłonęłam, zaczytując się w przedstawionych relacjach, przerażona inteligencją oraz bestialstwem wobec ofiar Teda, zaskoczona jego doskonale ukrytymi przed światem socjopatycznymi umiłowaniami. 

Nie ulega wątpliwości, że Ted Bundy. Bestia obok mnie Ann Rule jest precyzyjnym, niezwykle wnikliwym i solidnym świadectwem życia i zbrodni jednego z najbardziej znanych seryjnych morderców na świecie. Książka bezapelacyjnie trafia na listę dziesięciu najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku, i będę wam ją polecać bez sekundy wahania, zwłaszcza jeśli interesujecie się mordercami, ich psychopatycznym zachowaniem wobec ludzi, a także temu, ile trzeba znaleźć dowodów i ile trzeba się namęczyć, by takiego bydlaka złapać i wsadzić za kratki.

10/10

Ted Bundy. Bestia obok mnie
Ann Rule
Wydawnictwo SQN
Kraków 2021
Stron: 550


Za możliwość przeczytania dziękuję




Anetę Jadowską zapewne większość kojarzy z fantastycznej Heksalogii o Dorze Wilk (recenzja 5 i 6 tomu dostępna tutaj i tutaj), ale autorka ma na swoim koncie także inne serie: Trylogię o Nikicie i Trylogię Szamańską, jakie poniekąd można traktować jako spin-offy do Dory Wilk, serię o Klanie Koźlaków oraz obyczajowo-kryminalną o Garstkach z Ustki. I właśnie o trzeciej części Garstek... chciałabym Wam dzisiaj co nieco opowiedzieć. 

We wstępie zaznaczę, że nie czytałam poprzednich dwóch tomów, czyli Trupa na plaży oraz Martwego sezonu, ale z tego, co wiem, każdą część można czytać wybiórczo. Nijak nie powinno to wpłynąć na odbiór fabuły. I rzeczywiście, nie znalazłam ani jednego spojlera, a żaden wątek nie wydał się niejasny, co było plusem. Pytanie brzmi, czy jedynym? Zapraszam do dalszej recenzji w celu przekonania się, jak i czy w ogóle Denat wieczorową porą przypadł mi do gustu.

W książce mamy dwie główne bohaterki: Marię oraz Magdę Garstkę, babcie i wnuczkę. Maria od kilkudziesięciu lat prowadzi pensjonat Wielka Niedźwiedzica, a także próbuje zapanować nad koszmarami z przeszłości. Na szczęście wnuczka skrupulatnie odciąga babcię od natrętnych, nieciekawym wspomnień, jednocześnie wpuszczając do życia Marii więcej energii i radości. Magda z kolei mieszkańcom Ustki jest przede wszystkim znana ze swojego "pechowego szczęścia" objawiającego się przypadkowym odnajdywaniem wszędzie trupów.

Maria niespodziewanie dostaje zaproszenie na bal tajemnic, podobnie jak jej najlepsza przyjaciółka Aniela. W międzyczasie do pensjonatu przyjeżdża gość, Zofia Szyszka, przystojna kobieta, na której niejeden mężczyzna zawiesi spojrzenie. Magdzie wydaje się jednak strasznie... dziwna. Dodatkowo w Ustce zapowiadają ogromny sztorm oraz zawieruchę śnieżną, przez co Denat wieczorową porą nabiera specyficznego klimatu.

Bal Tajemnic zbliża się nieubłaganie i wszystko wskazuje na to, że właśnie tam wszystkie sekrety ujrzą światło dzienne... 

Szczerze mówiąc, Denat wieczorową porą Anety Jadowskiej nie przypadł mi jakoś szczególnie do gustu. Owszem, historia momentami była ciekawa, zwłaszcza kiedy akcja przeniosła się na Bal Tajemnic - dało się wyczuć typowy Christie klimat. Kilka osób zamkniętych w jednym pomieszczeniu, podejrzanych o morderstwo, i jeden duży łączący ich sekret. Bohaterki również wykreowano umiejętnie, chociaż Aniela i Maria okropnie denerwowały mnie swoim podejściem do życia. Jedna to typowy wulkan energii, a druga zachowywała się, jakby miała trzy depresje na raz. Niemniej, kompletnie nie mogłam się wciągnąć w opowieść, którą czasami ciężko się czytało, zwłaszcza w chwilach pełnych opisów wydarzeń.

Denata wieczorową porą można przeczytać, ale jest to taka książka, o której szybko się zapomina. Nic szczególnego nie utkwiło mi w pamięci. Wątek kryminalny, choć zalatywał na kilometr Christie i jej Poirotem albo panną Marple, których osobiście uwielbiam, był po prostu nudny i przewidywalny. Od początku wiedziałam, jak się skończy książka i czego się spodziewać. 

To, czy sięgniecie po Denata... albo w ogóle po całą serię Garstek z Ustki, czy nie, pozostawiam wam. Tym razem Aneta Jadowska mnie nie przekonała i raczej nie sięgnę po poprzednie części. Zbyt dużo oczekiwałam, zbyt mało oczekiwań zostało spełnionych. Niczego ciekawego nie wyniosłam z fabuły. Jedyne, co się udało, to kilka interesujących fragmentów dotyczących przeszłości Marii. Ot, taki przeciętniak dla zabicia czasu.

5/10

Denat wieczorową porą
Aneta Jadowska
Wydawnictwo SQN
Kraków 2021
Stron: 320




PREMIERA 01.09.2021

Punkty zapalne Anny Rozenberg to drugi tom cyklu o Davidzie Redfernie, detektywie z polskimi korzeniami, który od dziecka mieszka w Wielkiej Brytanii, a niedawno przeprowadził się do niewielkiego miasteczka kilkadziesiąt kilometrów pod Londynem, do Woking. Sprawy kryminalne rozwiązuje już od pierwszego tomu, czyli Masek pośmiertnych, którego nie miałam jeszcze przyjemności przeczytać. 

W Punktach zapalnych David rozwiązuje na raz kilka spraw. Przede wszystkim głowę zaprząta mu brutalne zabójstwo małżeństwa, Muztara i Sadii Abbasich, gdzie najprawdopodobniej w grę wchodzą potyczki religijne - zwłaszcza że całe mieszkanie zalano świńską krwią. Dochodzi również do uprowadzenia pięciolatki bezpośrednio sprzed domu. Kiedy na jaw wychodzą nowe dowody (i kolejne ciała), jej matka, Kinga Wolańska - Polka na imigracji - popada w coraz większą depresję. A jak wiadomo, matka zdolna jest do wszystkiego, byleby zapewnić bezpieczeństwo dziecku...

W międzyczasie David próbuje odnaleźć Martę, która po wydarzeniach z Masek pośmiertnych uciekła, nie dając znaku życia; stara się również na nowo poukładać sobie życie, przeprowadzając się do dziadka. W mieszkaniu Davida bowiem wybuchł gaz, o czym mężczyzna nie zamierza nawet myśleć. A konfrontacja z byłą narzeczoną i zmiany władzy na komisariacie nie pomagają w rozwiązaniu żadnej ze spraw.

Czy Davidowi uda się odnaleźć mordercę Abbasich? Co z uprowadzoną dziewczynką? Czy Iza Wolańska odnajdzie się cała i zdrowa? To zaledwie kilka pytań, z którymi musi zmierzyć się David, ponieważ w trakcie śledztwa wypływają nowe, prawie mrożące krew w żyłach informacje. Wtedy też detektyw będzie musiał dokonać paru poważnych wyborów. A przecież nie każdy wybór zawsze jest słuszny.... 

Punkty zapalne Anny Rozenberg łączą w sobie wszystkie cechy wybornego kryminały: wartka akcja, od jakiej nie da rady się oderwać; przemyślana fabuła i świetnie poprowadzone wątki kryminalistyczne; główny bohater będący realistycznym zlepkiem przeróżnych emocji, wad i zalet oraz osobliwych zachowań. Napięcie idealnie buduje prowadzenie kilku śledztw na raz. W pewnym momencie sprawy zaczęły się nawzajem przeplatać, czego efektem był niemały chaos - oczywiście, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Rzadko kiedy w kryminałach spotyka się aż tyle wątków (zwykle występują maksymalnie trzy, z czego jeden główny), dlatego jestem pełna podziwu kunsztu Anny Rozenberg. Autorka rozegrała całość iście po mistrzowsku, ostatecznie wszystko prostując z niezwykłą gracją.

David Redfern to bohater wyjątkowy, bo według mnie składał się przeważnie z samych wad. Na początku nie polubiłam się z tym niepotrafiącym wyrażać uczuć mężczyzną, indywidualistą i samotnikiem. Przeżywanie przygód, błądzenie po omacku, przekopywanie się w aktach, dowodach czy poszlakach pozwoliło mi jednak lepiej go poznać, a tym samym zaskarbił moją sympatię. Uwielbiam zabieg, zwłaszcza w powieściach kryminalnych, kiedy do bohatera trzeba się przekonać osobiście. Sprawia to, że historia wydaje się bardziej rzeczywista.

Nie do końca przekonało mnie wybranie Woking jako miejsca akcji. Miasteczko, liczące sobie trochę ponad sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców, stojące w centrum tylu przeróżnych, brutalnych morderstw, porwań, podpaleń czy to tam jeszcze się działo w Maskach pośmiertnych, brzmi bardzo naciąganie. Zrozumiałabym wybór Londynu, Liverpoolu czy innego większego miasta w Wielkiej Brytanii, ale Woking? Nie, tutaj mi nie zagrało. 

Punkty zapalne Anny Rozenberg polecam fanom wielowątkowych kryminałów, detektywów w akcji i kręcenia się za własnym ogonem. To doskonała uczta dla wielbicieli powieści trzymających w napięciu. W trakcie lektury wszystko wydaje się mgliste, a wyrazistość pojawi się dopiero pod koniec. Sama czytałam bez znajomości pierwszego tomu, co z jednej strony nijak nie wpłynęło na ostateczny odbiór powieści, lecz z drugiej odrobinę żałuję - sięgając najpierw po Maski pośmiertne, lepiej zrozumiałabym występujące w tekście aluzje, a niektóre wspomnienia Davida nie wydałyby się zupełnie obce.

7,5/10

Punkty zapalne
Anna Rozenberg
Wydawnictwo Czwarta Strona
Poznań 2021
Stron: 392


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu