Ostatnio z ciekawości przejrzałam zapowiedzi wydawnicze i trafiłam na kilka książek, których opisy mocno mnie zainteresowały. Postanowiłam więc zrobić szybkie, rzeczowe zestawienie zapowiedzi na sierpień. A nuż Was coś zainteresuje? :)

Pamiętajcie, że klikając na okładki, przeniesiecie się na stronę wydawnictw.


PREMIERA 03.08.

Najnowsza książka mistrza gatunku. Billy Summers jest najlepszy w swoim fachu. Eliminuje ludzi, ale tylko tych naprawdę złych. Był snajperem w Iraku, więc zna się na rzeczy i zawsze strzela celnie. Tym razem przyjmuje ostatnie zlecenie. Czas w końcu na zasłużoną emeryturę. Niestety, coś idzie nie tak… A nawet wszystko.


PREMIERA 10.08.

Każda kobieta czasem zastanawia się, co by było, gdyby… Rose Napolitano nie chce mieć dzieci. Jest odnoszącą sukcesy wykładowczynią i badaczką, która już dawno zdecydowała, że zamierza skupić się na karierze. Jej partner Luke przed ślubem zarzekał się, że podziela jej zdanie… jednak lata mijają, a on coraz częściej wspomina o założeniu rodziny. Kolejne kłótnie między małżonkami dobiegają końca - podobnie jak ich związek. Problem w tym, że to tylko w jednym życiu. 
Donna Freitas nie zamyka bowiem historii na jednej możliwości: decyduje się pokazać aż dziewięć wersji tego, jak mogą się potoczyć losy Rose. W jaki sposób zmieniłoby się jej życie, gdyby zrezygnowała z dotychczasowych postanowień i stała się kimś zupełnie innym? A gdyby zdecydowała się pozostać przy swoim? Jak mogłaby odpowiedzieć na pytanie: kiedy zamierzasz założyć rodzinę? Teraz? Za kilka miesięcy, lat? A może nigdy? 
"Wszystkie ścieżki Rose" to przede wszystkim historia o szukaniu własnej drogi, tworzeniu planów i ich skreślaniu, a także o tym, w jaki sposób los krzyżuje nam plany akurat wtedy, gdy najmniej się tego spodziewamy. To opowieść o ścieżce, jaką przeszło wiele kobiet, które w różnych wersjach życia Rose mogą odnaleźć swoją przyjaciółkę, powierniczkę, a przede wszystkim lustro dla samej siebie.


PREMIERA 24.08.

Tajemnicze wzgórze, na którym trzy wiekowe dęby nie pozwalają rosnąć innym drzewom. Tajemnicza rodzina, w której w każdym pokoleniu tylko najstarsi synowie płodzą męskich potomków, zawsze trzech. Tajemnicze morderstwo, o którym nikt nie chce mówić. Prywatny detektyw Hubert Czarny dostaje zlecenie wyjaśnienia zbrodni, do której doszło w rezydencji rodziny Potockich. Już po pierwszych rozmowach z mieszkańcami dochodzi do wniosku, że nikomu nie zależy na znalezieniu mordercy, w dodatku każdy miał motyw i sposobność, by zabić. Pozostawiony sam sobie, Czarny bada skomplikowane relacje w ekscentrycznej rodzinie, prowadzące go w stronę sięgającej dziesięć pokoleń wstecz klątwy.


PREMIERA 11.08.

Gideon to największa gwiazda amatorskiego teatru, a w dodatku najpopularniejszy chłopak w szkole. Jest też autorem najlepszych tekstów, jakie można usłyszeć z ust faceta. Z pewnością nie można odmówić mu charyzmy! Iris jest bogata, nieznośna i złośliwa, a ponadto nigdy niczym się nie przejmuje. Tymczasem Claudia uwielbia gry komputerowe i ciężko pracuje na swoje kieszonkowe. Doskonale zdaje sobie sprawę, że na wszystko w życiu trzeba zarobić. Do nauki oraz przyjaźni podchodzi bardzo poważnie i jest niesamowicie oddana swojej rodzinie. Jak to możliwe, że z Gideonem zaczyna łączyć ją romantyczna (i pełna śmiechu) miłość, a z Iris czuła (i pełna złośliwości) przyjaźń? Ciężko to wyjaśnić! Jedno jest pewne: ta historia jest tak intensywna, że przepełnia serca i kradnie je bezpowrotnie!


PREMIERA 27.08.

Ludzkość prowadzi wojny odkąd pierwsi ludzie weszli do jaskiń. I będzie prowadzić je tak długo, jak długo żyć będzie przynajmniej jeden człowiek. A gdy już wymrzemy - nasze miejsce zajmą inne gatunki, przybyłe z niezmierzonych głębi kosmosu. Bo i tam, na krańcach nieznanego jeszcze wszechświata, żyją istoty, które od początku dziejów aż po ich kres, toczyć będą własne bitwy. 
Oto książka o najwspanialszych i najpodlejszych dokonaniach ludzkości. Znajdziecie tu zatrważające scenariusze wyzutej z uczuć przyszłości. Poczujecie grozę nadchodzącej zagłady. Ekscytację odkrywaniem przedwiecznych tajemnic pozostawionych w każdym zakątku wszechświata. I nieskończony zachwyt wobec dotykania po raz pierwszy Nieznanego.


PREMIERA 10.08.

Opowieść o chłopcu, który wierzy w magię i pozbawionym złudzeń staruszku, który nie wierzy już w nic.
 Wielki Zabbatini, czarodziej sceny, prestidigitator, gwiazda „czarnej magii”, siedzi zgorzkniały w swoim domu w Los Angeles i oczekuje już tylko tego, co nieuniknione. Dawno utracił wiarę w magię życia. 
Na drugim końcu miasta jedenastoletni Max wymyka się przez okno swojego pokoju, by odnaleźć wielkiego czarodzieja. Chłopiec wierzy, że tylko mag ze swoimi czarami może sprawić, by jego rodzice się nie rozwiedli… Czy przeznaczenie połączy dwóch bohaterów i nada sens ich życiu?


PREMIERA 10.08.

Tajemnice, mistyfikacja i śmierć 
Historia cenionego znawcy diamentów, który, złapany w sieć oszustw i intryg, próbuje odkryć sekrety najdroższego diamentu na świecie. 
Kiedy na szyi żony kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych niespodziewanie pojawia się unikatowy diament zwany Rosyjskim Różem, Alex Turner z wydziału śledczego Departamentu Skarbu, były agent CIA, odkrywa, że wpadł jak mucha w pajęczą sieć. Taki diament zawsze kryje jakiś sekret, ale sieć tajemnic oplatająca Róż jest bardziej zawikłana, niż Alex mógł sobie wyobrazić. 
Stara się dociec, dlaczego zdradziła go tajemnicza rosyjska podwójna agentka, a diament znalazł się na drodze wiodącej do Białego Domu. Gdziekolwiek bowiem trafia Rosyjski Róż, podążają za nim tajemnice, mistyfikacja i śmierć.


PREMIERA 11.08.

Skrzypiące pod nogami deski. Wiatr wyjący na zewnątrz. Gałęzie poruszające się za oknami. Nieprzenikniony mrok, w którym coś się czai… 
Zuza nigdy nie miała zbyt wielkiego szczęścia, ale zawsze jakoś dawała sobie radę. Gdy zostaje oszukana przez byłego partnera, musi spojrzeć prawdzie w oczy. Ma trzydzieści cztery lata i dwumilionowy dług, a za niecałe pół roku urodzi bliźniaczki. 
I wtedy w jej życiu pojawia się Marek, mężczyzna idealny: przystojny, troskliwy i dojrzały. Po kilku miesiącach związku proponuje dziewczynie przeprowadzkę do rodzinnych Toporzyc. Wątpliwości Zuzy związane z wyjazdem rozwiewają dopiero podejrzani ludzie, którzy pojawiają się pod jej oknami. 
Już na wsi Marek dowiaduje się, że musi jechać do Niemiec z powodu pilnego zlecenia. Gdy zaczyna się jesień, a noce robią się coraz dłuższe, Zuza zostaje sama w starym domu w środku lasu. Wiejska sielanka z każdym dniem coraz bardziej przypomina koszmarny sen…


PREMIERA 11.08.

Idziesz do więzienia i Kobiety bez litości to kwintesencja kryminalnych opowiadań, w których sekrety i zdrada prowadzą do makabrycznej zemsty. To Camilla Läckberg jaką wszyscy uwielbiamy! 
Idziesz do więzienia
Czworo młodych ludzi świętuje Nowy Rok w luksusowej willi nad jeziorem pod Sztokholmem. To najlepsi przyjaciele, podobnie jak ich rodzice, którzy urządzają przyjęcie w willi obok. Mają oni wszystko, ale noszą też swoje mroczne tajemnice, których nikomu nie zdradzili. Nawet sobie nawzajem. Kiedy gra w Monopoly się kończy, a stawka wzrasta, sekrety powoli zaczynają wychodzić na jaw i odsłania się skomplikowany plan… 
Kobiety bez litości 
Ingrid zrezygnowała z kariery, aby wesprzeć męża. Niedługo potem dowiaduje się, że ten ma romans. Birgitta pomija wizyty lekarskie. W ten sposób nikt nie odkryje siniaków, które zostawia jej mąż. Victoria porzuciła swoje życie w Rosji, aby poślubić mężczyznę poznanego przez internet. Tylko on nie jest taki, jak sobie wyobrażała. Wszystkie te kobiety postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Czy jedynym wyjściem będzie zbrodnia doskonała?


PREMIERA 11.08.

Zdobywca Pen/Faulkner Award za najlepszą amerykańską książkę prozatorską. Niezwykła opowieść o rodzinie i przyjaźni! 
Arystoteles jest krnąbrnym nastolatkiem, którego brat siedzi w więzieniu. Dante to wszystkowiedzący chłopak patrzący na świat w niezwykły sposób. Kiedy spotykają się na basenie, wydaje się, że nie mają ze sobą nic wspólnego. Ale gdy ci samotnicy zaczynają spędzać czas razem, odkrywają, że łączy ich szczególna więź – taka, która wszystko zmienia i trwa przez całe życie. To dzięki tej przyjaźni Ari i Dante poznają najważniejsze prawdy o sobie i odkrywają, jakimi ludźmi chcą być.


Na jaką książkę w sierpniu czekacie najmocniej? Zainteresował Was któryś z powyższych tytułów? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!



*wszystkie opisy pochodzą ze strony Wydawnictw

 

Niedawno, bo na początku lipca, miałam przyjemność poznać początek najsławniejszej tetralogii Jarosława Grzędowicza, czyli pierwszą księgę Pana Lodowego Ogrodu (klikając tutaj, przeniesiecie się do recenzji). I co tu mówić? Byłam nią totalnie oczarowana, dlatego sięgnięcie po kontynuację było zaledwie kwestią czasu. Jeśli jesteście ciekawi, czy mój zachwyt wzrósł, zmalał albo pozostał w identycznym miejscu, zapraszam do dalszej recenzji. :)

Księga druga zaczyna się idealnie tam, gdzie pierwsza kończy - Vuko jest drzewem. Zdaję sobie sprawę, jak komicznie to brzmi, zwłaszcza dla osób, które nie miały jeszcze przyjemności poznać serii, ale to prawda. Główny bohater został zamieniony w drzewo magicznym zaklęciem czy raczej za pomocą pieśni bogów, a wykaraskanie się z tych opałów graniczy z niemożliwym. Potrzeba wiele samozaparcia i woli walki, by na powrót stać się człowiekiem. Pytanie brzmi, czy Drakkainenowi się uda i czy będzie mógł dalej mierzyć się z postawionym odgórnie zadaniem, czyli z uratowaniem wysłanej niegdyś do Midgaardu ekspedycji naukowej? Choć w aktualnej sytuacji chodzi raczej o zabicie jednego z nich, a nie przywiezienie go na powrót na Ziemię...

W międzyczasie Grzędowicz uraczył czytelników odrębną historią tohimona, Filara, syna Oszczepnika, którą rozpoczął w poprzedniej części. Syn obalonego i zamordowanego cesarza Kirenenów oraz Amitrajów  włóczy się po świecie wraz z przybocznym Brusem, synem Piołunnika. Ze wszystkich sił próbuje spełnić ostatnią wolę ojca, docierając we wskazane miejsce. Sęk w tym, że po drodze czeka ich tuzin niebezpiecznych przygód, szczególnie jeśli się wejdzie w środek gniazda Węży - zarówno w przenośni, jak i dosłownie.

Magia, Pieśniarze, Czyniący, potwory, smoki czy odkrywanie nieznanych, groźnych lądów to zaledwie garstka problemów czekających na głównych bohaterów drugiego tomu Pana Lodowego Ogrodu. Autor skutecznie wzbogacił całą powieść w wydarzenia z kilkoma zwrotami akcji oraz przepełnione najróżniejszymi emocjami. Czytelnik wędruje po Midgaardzie razem z Vuko i Filarem, doznając krzywd, walcząc, śmiejąc się i płacząc, dzięki czemu lektura wydaje się wyjątkowa i sprawia ogromną przyjemność. 

Nie ma co ukrywać, że historia całkowicie porywa. Mimo ponad sześciuset stron książkę pochłonęłam niemal na raz (no, może na trzy), ani razu się nie nudząc. Owszem, zdarzyło się kilka leniwych fragmentów, ale przydały się, bo pozwoliły odetchnąć po tych dynamicznych i mocnych. Akcja więc była idealnie wyważona, a pojawiające się co jakiś czas nowe wątki czy trafne bądź mylne spostrzeżenia bohaterów jedynie wzmagały zainteresowanie, testując cierpliwość czytelnika. 

Księga II Pana Lodowego Ogrodu to doskonale przemyślana fabuła z ciekawymi, realistycznymi bohaterami. O kreacji Vuko wspominałam przy recenzji poprzedniego tomu, dlatego nie zamierzam się powtarzać i znów pisać o jego niezwykłym poczuciu humoru, o woli walki, a przede wszystkim o doskonale wyważonym charakterze, dzięki któremu Drakkainen był po prostu ludzki. :) 

Zakończenie znów powaliło na kolana, więc z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji. W tym tomie przeskakiwanie między narracją trzecio-, a pierwszoosobową aż tak nie rzuciło mi się w oczy, ale to pewnie dlatego, że zdążyłam się przyzwyczaić. Muszę jednak dodać, że mimo powyższych ochów i achów, w ostatecznym rozrachunku księga II podobała mi się odrobinę mniej od I. Dlaczego? Głównie przez wzgląd na ilość i jakość wydarzeń. W tym tomie momentami bywało za spokojnie, a przygody Vuko wydawały się nieco zbyt... zwyczajne. Jest to wyłącznie moje osobiste wrażenie wywołane najprawdopodobniej postawieniem za wysokich oczekiwań.

Podsumowując, oba tomy Pana Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza polecam z czystym sercem. To interesująca, wciągająca, pełna magicznych przygód oraz nietuzinkowych wątków książka, która znajdzie wielu zwolenników. Bohaterów wykreowano z najwyższą starannością, a fabułę dopięto na ostatni guzik, przez co cała historia jest dosłownie wyjątkowa. 

8,5/10

Pan Lodowego Ogrodu, księga II
Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo Fabryka Słów
Lublin-Warszawa 2021
Stron: 625


księga I ↔ księga III


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

 

Bartosz Kurek to znany dziennikarz i politolog, od ponad dekady związany z telewizyjną stacją Polsat jako główny prowadzący Wydarzenia oraz korespondent. Nikogo więc nie powinno zdziwić, że głównym motywem jego debiutanckiej powieści Brud został właśnie dziennikarz wplątany w śledztwo prowadzone wokół kilku działaczy politycznych oraz największych szych biznesu. 

Cała historia rozpoczyna się ogłoszeniem przetargu na tor wyścigowy w warszawskim Służewcu, do którego startują sami najbardziej wpływowi ludzie. Jednym z nich jest Waldemar Skoneczny, będący jednocześnie najbogatszym Polakiem, który ewidentnie wysuwa się na prowadzenie. Dlatego Wiktor Zybert, główny bohater, a zarazem dziennikarz śledczy, dostaje wytyczne od przełożonego (wraz z grubą teczką pieniędzy), by skrupulatnie prześwietlić biznesmena. 

Oferta Skonecznego kolosalnie przewyższa jakością pozostałe, dlatego w Internecie zaczynają krążyć niepochlebne plotki oraz pogłoski. Czarny PR doskonale spełnia swoją rolę, przez co Zybert miota się między młotem a kowadłem, starając się ze wszystkich sił odkryć prawdę. Zwłaszcza że zgłasza się do niego Zofia Staruchowska, dawna asystentka Skonecznego.

W międzyczasie na jaw wychodzą stare znajomości biorących udział w przetargu, co zwiększa niebezpieczeństwo podczas śledztwa. Wokół zaczynają ginąć ludzie, jedynie na pozór niepowiązani ze Skonecznym. Czy Zybertowi uda się odkryć wszystkie karty i dowiedzieć się, kto mąci tę wodę w stawie? Kto wygra przetarg i kim naprawdę jest Waldemar Skoneczny?

Brud Bartosza Kurka po opisie wydawał się intrygującą pozycją pełną zwrotów akcji, matactw i wciągających treści związanych z dziennikarstwem oraz polityką. Ze smutkiem więc muszę stwierdzić, że książka kompletnie mnie nie kupiła. Niektóre pomysły przedstawiono dobrze i kilkakrotnie zostałam zaskoczona, ale ostatecznie przez całą historię w rzeczywistości wiało nudą. 

Powiązań między bohaterami (choć całkowicie ujawnione pod koniec książki) szybko się domyśliłam, bo opisano je nieco niezgrabnie. Autor zapomniał o wejściu w głębię psychologiczną postaci, przez co chwilami wydawały się zupełnie nijakie, a jedyne, co sprawiało, że mogli choć w ułamku udawać osoby żyjące naprawdę, to ich brudna, zawiła przeszłość. Trzeba jednak przyznać, że sama kompozycja tekstu wypadła naprawdę dobrze. Wątki opisano i wyjaśniono z należytą starannością; było widać, że autor rzeczywiście miał pomysł na książkę. Każdą intrygę skrupulatnie zaplanowano oraz przez całą książkę dążono do ostatecznego rozwiązania.

Nie mogę nie wspomnieć o zakończeniu Brudu, które w założeniu miało chyba szokować. Niestety, moją jedyną reakcją było głośne westchnięcie i odłożenie książki z powrotem na półkę. Zawiodłam się. Obstawiałam kilka różnych zakończeń i w jedno udało mi się strzelić bezbłędnie, przez co ani przez chwilę książka nie wywołała żadnego wow albo o ja cię, co tu się dzieje! 

Czy polecam debiut Bartosza Kurka? Szczerze mówiąc, raczej nie. Na rynku istnieje zbyt dużo zdecydowanie lepszych powieści z motywem detektywa prowadzącego śledztwo wokół największych szych państwa. Oczywiście, jeśli zainteresowała was główna fabuła, nie zamierzam się wtrącać: przeczytajcie i najlepiej sami osądźcie. Mi w Brudzie zabrakło emocji, realistycznych bohaterów i lepiej poprowadzonej intrygi z zaskakującym zakończeniem. Przez większość czasu było po prostu nudno, co w powieści sensacyjno-kryminalnej raczej nie powinno mieć miejsca.

4,5/10

Brud
Bartosz Kurek
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2021
Stron: 352


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję


Dzisiaj przychodzę z kilkoma propozycjami tytułów, które moim zdaniem idealnie nadadzą się do czytania w wakacje. A przynajmniej na ostatni miesiąc, bo lato powoli zbliża się ku końcowi. :)

Lista książek poniżej:

Enola Holmes i sprawa zaginionego markiza Nancy Springer
Nieodgadniony Maureen Johnson
Rywalki Kiery Cass
Podróż nieślubna Christiny Lauren
Kłamca Jakuba Ćwieka
Wybrańcy Veronica Roth
Ikabog J. K. Rowling

A żeby poznać dokładniejsze opinie o tytułach, zapraszam do obejrzenia filmiku ↓


Pochwalcie się, co aktualnie czytacie i po jaki gatunek najczęściej sięgacie latem? 


 

Kiedy na Ziemi pojawia się Pravortex, który jedną połowę doszczętnie niszy, a drugą mutuje, należy grubą, czerwoną linią oznaczyć definitywny koniec pewnej epoki. Zwłaszcza że garstka pozostałych ludzi musi na nowo odnaleźć się w tym na pozór znanym świecie i żyć. A to wcale nie jest łatwe, szczególnie dla osób, których dotknęła energia vortexu - poza zmianą wyglądu, otrzymały one dodatkowe, niemal magiczne umiejętności. Stały się mutantami potrafiącymi oddychać w wodzie (pływańcy), wzniecać pożary (zarzewcy), kontrolować powietrze (wirblerzy) albo wpływać na rozwój roślin (grunterzy). 

Od zniszczenia Pravortexu mija kilkadziesiąt lat, a ludzie nadal robią wszystko, by poczuć choć namiastkę bezpieczeństwa. Wszystkich mutantów (nazywanych aktualnie splitami) przeniesiono do stref bezpieczeństwa, przez co ich życie jest ściśle kontrolowane przez dziesięć Instytutów rozpierzchłych po całym świecie i wchodzących w skład Kuratorium - globalnego organu nadzorująco-obrończego, odpowiadającego za kształcenie łowców.

I w tych właśnie czasach żyje główna bohaterka debiutu literackiego Anny Benning, będącego jednocześnie pierwszym tomem dystopijnej trylogii dla młodzieży. Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat opowiada historię Elaine i rozpoczyna się idealnie dniem sprawdzianu - to może być chwila największego triumfu lub najbardziej druzgocącej porażki, chwila, od jakiej zależy cała przyszłość dziewczyny. Elaine od dziecka marzy o karierze łowczyni, by móc bronić ludzi przed niebezpiecznymi mutantami i szybko rozrastającym się ruchem rewolucjonistów, Czerwoną Burzą, pragnącą obalić aktualną władzę, paląc wszystko i wszystkich na swej drodze.

Dzień sprawdzianu okazuje się zarówno początkiem jak i końcem, ponieważ Elaine podczas przeskoków vortexami odrywa u siebie dziwną umiejętność. I od tej chwili cały znany świat rozpada się cegiełka po cegiełce, a przeszłość zaczyna splatać się z... przyszłością?

Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat to książka, którą czyta się jednym tchem i gdzie w większości schematyczne motywy zostały przekształcone i opowiedziane na nowo. Styl, choć prosty, idealnie pasuje do z założenia lekkiej, pełnej przygód powieści dla młodzieży. Historię czyta się naprawdę szybko, co zawdzięczamy wielu zwrotom akcji oraz faktowi, że w książce cały czas coś się dzieje: zmieniają się relacje między bohaterami, nieustannie odwiedzamy nowe miejsca podczas podróży vortexami, a dodatkowo wątki rozwijają się w idealnym dla siebie tempie, sprawiając, że cała przeprawa jest jeszcze bardziej interesująca i wciągająca.

Koniecznie muszę wspomnieć o wewnętrznej przemianie głównej bohaterki. Z początku Elaine mocno mnie irytowała, bo jak głupia wierzyła w wyznawane, szerzone na cały świat nieco rasistowskie poglądy władzy. Podążała ślepo za Kuratorium, nie mogąc otworzyć się na prawdę. Na szczęście wraz z upływem fabuły, Elaine ewidentnie dojrzewała i wyrabiała sobie własne opinie na konkretne tematy. Motyw ten był bardzo podbudowujący i sprawiał, że czytelnik coraz mocniej zżywał się z bohaterką. Zaczynał ją lepiej rozumieć, a co za tym idzie - kibicował w dokonywaniu mądrych wyborów i przeżywał, gdy dochodziło do trudnych sytuacji bez wyjścia.

W Vortexie... znalazło się, oczywiście, kilka wątków typowych dystopijnym wizjom świata w fantasy oraz w sposobie poprowadzenia relacji między głównymi bohaterami, co jednak nijak nie przeszkadzało w ostatecznym odbiorze powieści. Zakończenie trafiło w dziesiątkę; napięcie osiągnęło niemal apogeum.

Podczas lektury odniosłam też dzikie wrażenie, że główna fabuła to zlepki znanych na cały świat, prawie kultowych książek. W Elaine przykładowo odnalazłam zalążki Katniss Everdeen z Igrzysk Śmierci oraz Beatrice Prior z Niezgodnej. Osobiście bardzo lubię wspomniane serie, więc nie miałam z tym podobieństwem żadnego problemu. Jeśli Anna Benning dobrze rozegra historię w drugim i trzecim tomie, myślę, że Elaine stanie się kolejną silną bohaterką, dołączając do Katniss, Beatrice czy nawet Clare z Darów Anioła

Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat to książka, którą polecam bez wahania i nie tylko młodzieży. Fabuła wciąga i trzyma w napięciu, bohaterowie zachwycają i wzbudzają tony emocji. Anna Benning zaprezentowała światu świetny, przemyślany do ostatniej kropki debiut, który z pewnością znajdzie ogromną rzeszę zwolenników. Nie zwlekajcie i serio sięgnijcie po książkę. Zanurzcie się w wirze różnorodności, poczujcie klimat dystopijnego świata i dajcie się ponieść vortexowi jak najdalej.

9,5/10

Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat
Anna Benning
Wydawnictwo Media Rodzina
Poznań 2021
Stron: 512


→ Vortex. Dziewczyna, która prześcignęła czas


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu



Czerwiec skończyłam w totalnym biegu i jak się okazało, dni kompletnie przeciekły mi między palcami. Obudziłam się dzisiaj (t. 21 lipca) z półsnu, stwierdzając, że cholera, zapomniałam napisać podsumowanie. Oto więc jestem. :)

Jeśli chodzi o liczby, to wyszło słabo - nie zamierzam oszukiwać. W czerwcu przeczytałam 7 książek, które dały tylko 2618, a więc aż o 1125 stron mniej niż w maju. 

Co czytałam?

→ Zaczęłam od mocnego thrillera psychologicznego autorstwa Przemysława Piotrowskiego, czyli Krew z krwi (kliknij, żeby przejść do recenzji);

→ potem sięgnęłam po debiut Tomasza Kozioła, czyli po horror Dziewczyna, która klaszcze (kliknij, żeby przejść do recenzji);

→ udało mi się poznać wreszcie najpopularniejszą historię Franka Herberta. Księgę 1 Diuny przeczytałam w postaci powieści graficznej, która wypadła nieziemsko (kliknij, żeby przejść do recenzji);

→ zanurzyłam się we wciągającej opowieści przeplatanej prawdziwymi wydarzeniami spisanymi przez Pam Jenoff w Łączniczkach z Paryża (kliknij, żeby przejść do recenzji);

→ sięgnęłam po Popiół i kurz Jarosława Grzędowicza, dowiadując się, dlaczego autor jest uznanym i szeroko polecanym pisarzem fantastyki (kliknij, żeby przejść do recenzji);

→ poznałam ostateczne losy Oskara Blajera, dorwawszy zwieńczenie trylogii Adriana Bednarka, czyli Fascynację (kliknij, żeby przejść do recenzji)

a pod koniec czerwca

→ zanurzyłam się w morskich opowieściach Frances Hardinge, czyli w Świetle głębin (kliknij, żeby przejść do recenzji).


Oprócz recenzji na Pomistrzowsku w czerwcu mogliście także znaleźć posty z Autorskich 10 minutach, w których liczyłam czas Magdalenie Kucenty oraz Kasi Bulicz-Kasprzak. Chcąc przenieść się na adekwatną stronę, wystarczy kliknąć tutaj ↓


Po dłuższej przerwie pojawiła się też ósma odsłona serii dyskusyjnej, czyli Trochę o współpracy z wydawnictwami. Gorąco zapraszam do brania udziału w dyskusji oraz do poczytania widniejących już komentarzy. Można się z nich dowiedzieć naprawdę wiele, wiele interesujących spraw. :)

kliknij, żeby przejść do postu

Oczywiście, w czerwcu ukazały się również nowe filmy na kanale na YouTubie. Swoją drogą gorąco zapraszam do subskrybowania i komentowania. Pojawiają się tam filmiki dodatkowe, czyli poza recenzjami można obejrzeć tbry albo bookhaule. Na kanał wstawiam też przeróżne zestawienia książkowe oraz listy polecanych książek w konkretnych tematach. :) 

Klikając na miniaturkę, przeniesiecie się do odpowiedniego filmiku.

   

A jeśli nie macie ochoty czytać mojego wywodu, a wolicie posłuchać, to zapraszam Was tutaj ↓ czyli do filmu z podsumowaniem mojego czytelniczego czerwca. 


Z prywatnych spraw to cały czerwiec zajęta byłam (poza książkami, oczywiście) szukaniem, dobieraniem, wybieraniem i dopasowywaniem przeróżnych kafelków, posadzek, farb i szafek, bo budowa naszego domu powoli chyli się ku końcowi! Wreszcie. :) Chociaż powiem Wam szczerze, że kompletnie nie spodziewałam się, że tyle będzie z tym zachodu. Aha, a żeby już w ogóle nie mieć żadnego czasu wolnego, to dodatkowo zajęliśmy się poszukiwaniem sali na wesele. :P Jak więc widzicie, dzieje się. I to grubo się dzieje. :)

A jak minął Wasz czerwiec? Spokojniej czy równie szalenie? :)

 

Zauważyłam ostatnio dziwną zależność między moim wiekiem a poziomem wciągnięcia w lekturę. Im starsza się robię, tym coraz rzadziej zdarza się, że jakaś książka pochłonie mnie do tego stopnia, że zamiast normalnie funkcjonować, ja non stop myślę o bohaterach czy o fabule. W ciągu minionych paru lat mogłabym wymienić raptem kilkanaście tytułów, które z buciora wtargnęły w moje życie i zburzyły codzienność. Jedną z nich, jak się okazuje, jest Dziedzictwo krwi Amelie Wen Zhao - fantasy, jaka w swojej zwyczajności absolutnie urzeka. 

Główną bohaterką jest nastoletnia Ana, którą po raz pierwszy poznajemy w trakcie odwiedzin w najbardziej strzeżonym więzieniu w Cesarstwie Cyrilyjskim. Dziewczyna za wszelką cenę pragnie odnaleźć alchemika, a jedyna osoba mogąca jakoś pomóc, siedzi aktualnie za kratkami. Wskutek kilku zrządzeń losu oraz zaskakującego zwrotu akcji Ana przyczynia się do uwolnienia więźnia, Ramsona Złotoustego, wraz z którym zbiega z więzienia. 

Oprócz przyłożenia się do nielegalnej ucieczki, dziewczyna dodatkowo skrywa dwie ogromne tajemnice - dziwnym trafem obie dotyczącą krwi. Ana ukrywa własne dziedzictwo, ponieważ w rzeczywistości nazywa się Anastazja Michajłowna i jest księżniczką koronną Cyrilii. A właściwie była, bo zbiegła, kiedy starała się uniknąć egzekucji za zdradę stanu. Druga tajemnica z kolei wiąże się z darem (choć w przypadku państwa, w jakim żyje, raczej mowa o przekleństwie) powinowactwa krwi. Nadnaturalnej zdolności, dzięki której potrafi oddziaływać na krew każdego napotkanego człowieka.  

Przez całe życie chroniona i traktowana iście po królewsku Ana zderza się z ponurymi, okrutnymi realiami panującymi w cesarstwie. Zmaga się z wieloma prawdami, a te dotyczące bezpośrednio dziedzictwa oraz magii powinowactwa spędzają sen z powiek. I za wszelką cenę pragnie odnaleźć osobę odpowiedzialną za morderstwo jej ojca; alchemika, który wlał carowi truciznę do ust. A co jeśli prawda okaże się zupełnie inna niż Ana oczekuje, całkowicie niszcząc wszelkie wyobrażenia, do jakich przywykła?

Dziedzictwo krwi Amelie Wen Zhao to książka niezwykle wciągająca i bardzo emocjonująca. Nie nazwałabym jej wyjątkowo oryginalną, bo kilka kwestii zalatywało schematami znanymi z innych fantasy, ale miała w sobie bliżej nieokreśloną magię, która sprawiła, że w rzeczywistości w ogóle nie mogłam się oderwać od historii. Myślę, że przyczynił się do tego lekki, przyjemny styl autorki oraz fakt, że książka to jedna wielka akcja. Nie było chwili, żebym się nudziła; czytałam w ciągłym napięciu i oczekiwaniu na rozwiązanie głównego wątku.

Pomysł stworzenia powinowactw oraz wplątanie w fabułę wielu rosyjskich motywów sprawiły, że Dziedzictwo krwi od początku do samego końca utrzymywało unikalny klimat. W książce znalazło się również parę motywów związanych z nierównym traktowaniem ludzi, niewolnictwem oraz rozrywką bogatych powiązaną z krzywdą biednych, dzięki czemu całość nabrała poważniejszego charakteru i nie zalatywało typowymi problemami młodzieżówek.

Bohaterowie całkowicie mnie kupili, a zwłaszcza Ana i Złotousty skutecznie zawładnęli moim sercem - totalnie im kibicuję. Cieszę się też, że w ich relację wdarł się realizm i że autorka nie zapomniała o tym, że oprócz zalet prawdziwi ludzie posiadają przede wszystkim wady. 

Podsumowując, Dziedzictwo krwi nie jest historią jakoś wybitnie oryginalną, ale zdecydowanie wartą polecenia i przeczytania. Dawno żadna fabuła aż tak mocno mnie nie porwała, a dodatkowo związanie głównych motywów z klimatami rodem z rosyjskich baśni sprawiło, że książka Amelie Wen Zhao jest jedyną w swoim rodzaju. Dodajcie do tego multum zwrotów akcji, bohaterów z krwi i kości oraz zaskakujące zakończenie - idealny przepis na to, by z niecierpliwością wyczekiwać kontynuacji. :)

9/10

Dziedzictwo krwi
Amelie Wen Zhao
Dom Wydawniczy Rebis
Poznań 2021
Stron: 430


→ Czerwona tygrysica


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu




Gościem siódmej odsłony Autorskich 10 minut jest Tomasz Kaczmarek, który zmierzył się z sześcioma naprawdę trudnymi pytaniami - chyba najcięższe, jakie się do tej pory przewinęły. Zdradzę, że poradził sobie znakomicie, ale ocenę pozostawiam Wam.


Tomasz Kaczmarek jest autorem dwóch książek i kilkunastu opublikowanych opowiadań. Mówi o sobie: piszę i publikuję teksty, w których poruszam ważne tematy społeczne, polityczne i filozoficzne.

Niedawno premierę miał Przedsionek Piekła (recenzja tutaj - klik), czyli historia alternatywna, pełna strachu i najczarniejszych wizji świata.

 

Facebook | Instagram | Patronite | Empik

 


1) Jeden pomysł na komedię

Staję się sławnym i bogatym autorem. #mniebawi

2) Wymień dwa miejsca, które traktujesz jako swój osobisty przedsionek piekła 

Toaleta publiczna oraz praca w pozycjonowaniu.

3) Trzy ulubione historie miłosne

Pierwsza: Hank Moody i Karen w 1 sezonie Californication (bo potem to już nie). Druga: Bono i Ali (zupełnie na serio; poznali się w liceum, cały czas są razem). Trzecia: ja i sernik ze słonym karmelem.



1) W czyjej skórze wolałbyś wylądować: Kathleen czy Miltona?

To w sumie proste... Kathleen ma zbyt wielkie problemy skórne, bym chciał ich doświadczyć osobiście.

2) Wolałbyś wymiotować codziennie czy nigdy już nie móc pisać? 

Kurde... miałem nadzieję, że nie będę musiał odpowiadać na serio, a okazuje się, że niektóre pytania wymagają prawdziwej odpowiedzi. 

Tak się składa, że cierpię na hipoglikemię (stały niedobór poziomu cukru) - schorzenie powiadamia mnie o moim bieżącym stanie za pomocą pojawiających się mdłości. A że cukier ucieka ze mnie szybko, to stykam się z nimi często. Zależnie od skali braku jest to cały szereg poziomów mdłości. Można więc rzec, że codziennie zmagam się z delikatną presją nieporzygania się :) Więc wybieram możliwość dalszego pisania, dziękuję :)

3) Prowadzisz samochód i wpadasz w poślizg. Przed tobą jest przejście dla pieszych. Po jednej stronie idą trzy młode dziewczyny, a po drugiej babcia z wnuczkiem. Masz sekundę na podjęcie decyzji, w kogo uderzysz i tym samym zabijesz. Babcie z wnuczkiem czy trzy młode dziewczyny?

Jest to pytanie z kategorii niemożliwych do odpowiedzi w prosty sposób. Każda odpowiedź będzie zła. Wybieram więc oszustwo: pojadę na tyle wolno, by zdążyć się zatrzymać, albo spróbuję przejechać między nimi.


I koniec. 10 minut minęło jak jedna minuta - a przynajmniej dla mnie, kiedy czytałam odpowiedzi Tomasza Kaczmarka (jeszcze raz wielkie dzięki za udział w zabawie!). Moim zdaniem poradził sobie znakomicie. A Wy co sądzicie?

Zapraszam Was jeszcze do odwiedzania stron Tomasza i do zaobserwowania go na social mediach, bo - wierzcie mi - warto. :)

Jak brzmiałyby Wasze odpowiedzi na powyższe pytania? Czy uważacie je za trudne? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!


 

Stephen King to niekwestionowany mistrz pisania, wirtuoz słowa i osoba, którego wyobraźnia to chyba dziura bez zna - autor wydał ponad sto powieści i opowiadań, z czego większość zekranizowano. Od lat jego książki znajdują się na listach bestsellerów; dam głowę, że nagrody, które zdobywa, ledwo mieszczą się na regale. 

Kiedy więc Stephen King postanawia uszczknąć rąbek tajemnicy związany ze swoim sukcesem i nauczyć zwykłego człowieka jak pisać, nie można przejść obok tematu obojętnie, zwłaszcza jeśli gdzieś w tyle głowy siedzi myśl o napisaniu własnej książki.

Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika to nie tylko zwyczajny poradnik, gdzie mistrz zdradza pisarskie sekrety i daje rady poczatkującym. To także zabawne, czasami przygnębiające historie prosto z życia, które ukształtowały Stephena Kinga jako pisarza. W książce znajdzie się kilkanaście biograficznych wspomnień oraz początki kariery autora, które - nie oszukujmy się - nie wyglądały kolorowo. Co z kolei jest bardzo podbudowujące dla amatorów, bo jak widać nawet największe nazwiska zaczynały od kompletnego zera. 

Książkę podzielono na kilka części, w których każda omawia co innego. Po trzech, krótkich przedmowach czytelnik otrzymuje ponad stustronicowy Życiorys autora, gdzie poza interesującymi historiami z dzieciństwa znajdzie się wiele naprawdę użytecznych rad dotyczących spraw, o których ja, na przykład, nigdy w życiu bym nie pomyślała. Poznajemy problem zbyt dużej liczy przysłówków, nietrafionych opisów dialogów oraz paru innych kruczków słownych. Potem przychodzi kolej na Skrzynkę z narzędziami, czyli nietuzinkowe i jakże obrazowe porównanie książki do owej skrzynki, a następnie fragment Jak pisać - kwintesencję całego pamiętnika.

Według Stephena Kinga najważniejszą zasadą (Najważniejsze Przykazanie), by stać się dobrym autorem, jest mnóstwo czytać i mnóstwo pisać. Bez tych dwóch czynników ciężko w ogóle mówić o pisarstwie jako rzeczywistym zawodzie pozwalającym zarobić na życie. Dodatkowo wymienione i dokładnie opisane zostały też: narracja, opisy i dialogi. Przedstawiono wiele przykładów, jak coś robić lub które czynności lepiej sobie darować. 

Pod koniec książka oferuje dodatki w postaci wywiadu Stephena Kinga z synem, Joe Hillem; krótką mowę Owena Kinga; długą listę lektur polecanych przez mistrza grozy (niektóre tytuły potrafią zaskoczyć); oraz przykład dobrego redagowania tekstu. 

Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika to interesujący, bogaty w wiedzę poradnik, z którego wyciągnęłam ogrom dobrych rad. O wielu sprawach nie miałam kompletnie pojęcia, a Stephen King otworzył mi oczy. Jako osoba, która w przyszłości planuje zająć się pisaniem na poważnie, myślę, że właśnie czegoś takiego potrzebowałam - tych informacji, wspomnień, zabawnych historyjek. 

Doskonałym pomysłem było wplecenie wydarzeń z przeszłości autora i przytoczenie anegdot, dzięki którym tekst ani razu nie przynudzał, a wzbudzał coraz większą ciekawość. W Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika przykłada się wagę do stylu autora, którego lekkość aż zaczarowuje i jedyne, co się czuje, to zazdrość o osiągnięty poziom w posługiwaniu się językiem i profesjonalność niemal buchającą z każdego zdania. Jakby każde słowo miało swoje miejsce.

Bez dwóch zdań Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika polecam, a już szczególnie osobom zamierzającym spróbować swoich sił w pisarstwie. Książka zawiera dużo doskonałych rad, a Stephen King jedynie wyznacza odpowiedni (najlepszy) kierunek. Niczego nie nakazuje, wyłącznie kreśli zarys i pokazuje, jaki cel można osiągnąć, gdy mocno się stara i rzeczywiście lubi to, co robi. Myślę, że do książki wrócę jeszcze nie raz, co samo w sobie powinno być doskonałą rekomendacją.

8/10

Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika
Stephen King
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2021
Stron: 312


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu


Literatura młodzieżowa w porównaniu z innymi rodzajami literatury jest według mnie najbardziej wymagająca. Nie wystarczy napisać tutaj kilku zdań prostych, dać kolorowe ilustracje czy wplątać księżniczkę, smoka lub mówiące zwierzęta jak w dziecięcej. Nie może też być napisana w sposób zbyt zwiły, poetycki czy brutalny albo zawierać aspekty, które zrozumie jedynie dojrzały czytelnik (rozwody, problemy rodzinne, miłosne uniesienia). Literatura młodzieżowa powinna znajdować się równo pomiędzy literaturą dziecięcą a książkami dla dorosłych, co często jest niezwykle trudnym zadaniem dostarczającym wielu problemów.

Światło głębin Frances Hardinge to typowa młodzieżówka, w której elementy lekkiego fantasy splatają się z wątkami zakrawającymi o groźne i niebezpieczne. I która, nawiązując do wstępu, idealnie plasuje pomiędzy niewymagającymi historiami dla dzieci a odrobinę zawiłymi fragmentami o odkrywaniu prawdy o własnych lękach i wyznawanych wartościach.

W książce Hardinge głównym bohaterem jest Hark, czyli nastoletni chłopak, który próbuje zarobić na jedzenie drobnymi oszustwami. Nie ma żadnej rodziny, jedynie przyjaciela Jelta lubiącego się rządzić i stawiać na swoim. To właśnie niemądry pomysł Jelta (zaznaczę też, że nieco nielegalny) sprawia, że Hark ląduje wystawiony na aukcji - dalsze życie Harka, a przynajmniej kilka następnych lat, związane będą więc wyłącznie z właścicielem, który zamierza go zakupić. Tak właśnie wygląda sprawiedliwość panująca na Tęsknocie Pani.

Życie Harka zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, kiedy ląduje jako pomoc w ośrodku a la dom spokojnej starości, gdzie rezydentami są starzy kapłani mający niegdyś bezpośredni kontakt z bogami. Ludzie z Miriad (wysp) wierzą bowiem w potwory zamieszkujące głębię Morza Grozy, do których się modlą i jakim składają ofiary - a przynajmniej działo się tak w dawnych czasach, bo po wojnie bogowie sami się pożarli/pozabijali. 

Na jaw wyjdą dawne, skrywane tajemnice. Hark pozna nieciekawą prawdę o bogach-potworach, a przy okazji wplącze się w sytuacje tragiczne. Zalezie za skórę samej Rigg, przewodniczącej największej mafii panującej na wyspach, a przyjaźń z Jeltem... Cóż, powiedzmy, że jej kwintesencja trochę się zmieni.

Światło głębin to historia niepozbawiona oryginalnych wątków oraz fragmentów pełnych akcji. Książkę czyta się szybko i sprawnie głównie w celu poznania zakończenia niż zbadania głębi postaci czy motywów nimi kierujących. Cała historia była ciekawa, ale nie wciągnęła mnie na tyle, bym nie potrafiła się oderwać. 

Historia, jak już wspomniałam, była bogata w wiele nietuzinkowych pomysłów. Przede wszystkim w Świetle głębin zachwycają rozbudowane postaci bogów. Pierwszy raz w literaturze młodzieżowej spotykam się z pokazaniem ich jako groźnych, nierozumnych potworów, którzy jedyne, co zamierzają, to się nażreć - mówiąc kolokwialnie. Ciekawym elementem powieści było również wprowadzenie wątku kapłanów oraz ucałowanych przez morze. Z racji tego, że akcja toczyła się na wyspach, każdy mieszkaniec utrzymywał się i jadł to, co wypłynęło z morza. A jak najlepiej zdobyć skarby czy pożywienie? Oczywiście, nurkując. Trzeba jednak pamiętać, że woda, zwłaszcza na niższych poziomach, bywa zdradziecka i że zbyt szybkie wynurzenie albo zanurzenie może powodować różne choroby, np. głuchotę. Autorka bardzo sprytnie przemyciła tę kwestię do książki - co więcej, stworzyła nawet język migowy jako teoretycznie ten uniwersalny.

Wrażenie zrobił na mnie też pomysł związany z zaniechaniem praw fizyki. W Morzu Grozy bowiem oddychało się strachem. Nie wyjaśnię dokładnie, o co chodzi, ale zaznaczę, że to dość nietuzinkowe i mocno interesujące podejście do tematu.

Nie oszukujmy się. Światło głębin to lektura, która nie zwala z nóg. Historia po prostu płynie, czasami nabierając, a czasami zwalniając tempa. Po przeczytaniu nie czułam, żeby specjalnie zapadła mi w pamięć - traktowałam książkę raczej jako chwilową rozrywkę. Nie związałam się szczególnie z bohaterami, a miejsce akcji nie błagało, bym pozostała tam na dłużej. To dobra książka, ale nie świetna. 

Polecam na nudny wieczór i nie tylko dla młodzieży. W Świetle głębin kilka wątków zaskoczy was oryginalnością, a motyw bogów-potworów spodoba się chyba każdemu. Pewne jest to, że podczas lektury miło spędzicie czas, ponieważ taka wyprawa na wyspy pełne kolorów czy skarbów z pewnością niejednemu przyniesie wytchnienie od burej rzeczywistości. 

6,5/10

Światło głębin
Frances Hardinge
Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2021
Stron: 440


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję

 

A gdyby tak rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady? Przyznajcie się, ile razy w życiu użyliście tego powiedzonka i ile razy rzeczywiście słowom stało się zadość? Myślę, że było identycznie jak u mnie, czyli liczba wyniosła okrągłe zero. Teraz wyobraźcie sobie, jak ciężko jest wyruszyć w góry oddalone kilkadziesiąt lub kilkaset kilometrów od domu (w zależności gdzie kto mieszka), a jeśli wasze miejsce docelowe znajduje się na odległej planecie w innej galaktyce? 

Vuko Drakkainen we współpracy z agencjami rządowymi zostaje w ścisłej tajemnicy posłany w kapsule zrzutowej do Midgaardu, czyli innej planety we wszechświecie, w której odkryto podobną ludziom cywilizację. Wyrusza jako jednoosobowy ratunek mający na celu odnaleźć jakiś czas temu wysłaną tam ekspedycję naukową. Odpowiednio przygotowany ze specjalistycznie wykwalifikowanymi umiejętnościami (i słusznie wczepionym w mózg cyfralem - urządzeniem pobudzającym neurony i tym samym zwiększającym jego szansę na przeżycie niemal o sto procent) musi sprowadzić z powrotem na Ziemię naukowców, jednocześnie kompletnie nie ingerując ani za żadne skarby świata nie pozwalając, by Midgaardczycy dowiedzieli się, że nie są jedynymi ludźmi w kosmosie. 

Vuko po drodze spotyka wiele dziwnych stworzeń tak różnych od znanych, ziemskich odpowiedników, wplątuje się w walki okraszone krwią i śmiercią, a przede wszystkim ładuje się w jawny konflikt z naprawdę niebezpiecznymi osobistościami. 

Najbardziej przerażające Drakkainenowi wydają się jednak nienaturalne kłęby lodowatej mgły, w środku jakiej panoszą się niebezpieczne istoty i mary rodem z koszmarów. Ponadto Midgaardczycy co chwilę wspominają o wojnie bogów, o Pieśniarzach i Czyniących, którzy potrafią tworzyć cuda i całkowicie zmieniać oblicze świata. Czy Vuko uda się odnaleźć zaginionych i ukończyć misję z powodzeniem? A co z niepojętą, nierealną wręcz magią zdającą się wisieć w powietrzu? 

Księga pierwsza Pana Lodowego Ogrodu Jarosława Grzędowicza to książka, która swoją premierę miała dawno temu, bo w 2005 roku. Od tamtego czasu historia zdobyła ogromne grono zwolenników wśród osób zaczytujących się w fantastyce (i nie tylko), a także kilka przepięknych wydań. W moje ręce trafiło to najnowsze okraszone dodatkowo specyficznymi, nastrojowymi ilustracjami Jana J. Marka. I mimo że opowieść liczy sobie już kilkanaście lat, ja poznałam ją po raz pierwszy w życiu i jestem dosłownie zachwycona.

Pana Lodowego Ogrodu nazwałabym idealną powieścią fantasy, ponieważ nie dość, że wydarzenia splatały się w interesujący splot, to jeszcze wciągała do granic możliwości. Akcja była doskonale wyważona. Nie trafiła się ani jedna nudna chwila, chociaż czasami bywało spokojniej, ale za moment fabuła nabierała rozpędu, a emocje osiągały maksimum. 

Główna postać, czyli Vuko Drakkainen, to istny cud, miód i orzeszki. Rzadko się zdarza, że autor tak skutecznie i normalnie stworzy bohatera, który ani razu nie wywoła we mnie irytacji, a każde jego działanie wyda się racjonalne i dobrze przemyślane. Oczywiście, zazwyczaj dobrze przemyślane, bo Vuko często musiał jednak działać automatycznie bez żadnego planu, poddając się całkowicie czystej, wysublimowanej improwizacji. Podobało mi się ironiczne usposobienie Drakkainena oraz wyznawane przez niego wartości życiowe godne pochwały, czym całkowicie mnie kupił. Zresztą ogólnie bohaterowie napisani przez Grzędowicza zasługują na nagrodę, ponieważ wydawali się tacy... ludzcy. Nikt nie był ani typowo dobry, ani typowo zły - w historii dominowała różnorodność, która dodawała realizmu całej powieści.

Zakończenie pierwszej księgi było bombowe i sprawiło, że aktualnie marzę jedynie o poznaniu kontynuacji. Mam to szczęście, że w lipcu (czyli na dniach) szykuje się premiera nowego wydania drugiej części. 

W książce pojawiła się również postać tohimona, któremu poświęcono kilka rozdziałów. Autor zobrazował dorastanie prawowitego Kirenenczyka w innym państwie, szkolenie chłopca na wielkiego cesarza, a także zaserwował czytelnikom dość nietuzinkowe nauki, podczas których uczniowie przykładowo mieli władać całymi wyspami małych zwierząt. Nie twierdzę, że zamysł nie należał do ciekawych, jednak czasami podczas czytania tych fragmentów czułam swego rodzaju oderwanie od rzeczywistej historii i głównej fabuły. Rozumiem, że wprowadzenie dodatkowego prawie głównego bohatera miało urozmaicić opowieść, co z jednej strony rzeczywiście wzbogaciło ostateczny odbiór, lecz z drugiej nieco mnie denerwowało. Chciałam Vuko i tylko Vuko. :) A tak zupełnie poważnie to wątek tohimona zakończył się naprawdę ciekawie, więc mimo wszystko czekam na rozwiązanie z odrobiną niecierpliwości.

Według mnie minusem powieści było przeskakiwanie między narracją trzecio- a pierwszoosobową. Może niektórym to nie przeszkadza, ale ja, niestety, jestem na tym punkcie przeczulona i podczas wspomnianych skoków czułam ogromną irytację.

Bez zbędnego przedłużania, oczywiście, gorąco polecę Wam księgę pierwszą Pana Lodowego Ogrodu, bo historia jest zdecydowanie warta poznania. Grzędowicz wspiął się na wyżyny kunsztu pisarskiego, tworząc opowieść wciągającą, wielobarwną i dynamiczną. Zaskakujące twisty fabularne, doskonale wykreowani bohaterowie, realistyczny świat magiczny oraz Vuko - mistrz ironii i władania słowem to zaledwie kilka elementów, przez które Pan Lodowego Ogrodu wydaje się książką jedyną w swoim rodzaju. 

9/10

Pan Lodowego Ogrodu, księga I
Jarosław Grzędowicz
Wydawnictwo Fabryka Słów
Lublin-Warszawa 2021
Stron: 544


→ Pan Lodowego Ogrodu, księga II


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

 

Wakacje to czas sprzyjający czytaniu, dlatego postanowiłam zrobić szybkie rozdanie książkowe, żeby zachęcić Was do czytania i podziękować za czynne udzielanie się. Do wygrania 2 książki z 4 widocznych na zdjęciu - wybór tytułów należy do każdego indywidualnie!

JAK WYGRAĆ?

→ napisz w komentarzu, że się zgłaszasz

→ zaobserwuj bloga Pomistrzowsku

→ dokończ zdanie

Gatunek idealny na lato to..., ponieważ...

→ będzie mi bardzo miło, jeśli zaobserwujesz również Pomistrzowsku na Facebooku (klik), Instagramie (klik) oraz zasubskrybujesz kanał na YouTubie (klik) 

→ poczekaj na wyniki. :)


Rozdanie odbywa się równocześnie tutaj, na facebooku i na instagramie i trwa od dzisiaj, tj. 04.07. do 11.07.2021. Wyniki ogłoszę w przeciągu trzech dni od zakończenia konkursu. Wysyłka jedynie na terenie Polski. 

Powodzenia!


To co? Są tu jakieś osobniki zainteresowane rozdaniem? :)


edit 14.07.2021

WYNIKI ROZDANIA

Strasznie ciężko było mi wybrać zwycięzcę, bo Wasze odpowiedzi kipiały oryginalnością i pomysłowością. Ale. Jeden komentarz wyjątkowo mnie rozbawił, dlatego wygrywa...

du_dzik94

która na idealną lekturę na lato wybrała mrożący krew w żyłach thriller, żeby móc się ochłodzić (ewentualnie przewodnik po Grenlandii) 😂

SERDECZNE GRATULACJE!

Napisz do mnie e-mail z wiadomością, jakie dwie książki wybierasz!