PREMIERA 26.03.2025
Czy istnieje coś piękniejszego dla książkoholika niż wznowienie po ponad dekadzie jego ulubionej serii z dzieciństwa? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie, bo wiadomo, że nie. :) Akademia wampirów to seria, którą po raz pierwszy poznałam w około 2007/2008 roku i od tamtego czasu kompletnie przepadłam w historii dampirzycy Rose. Całą heksalogię przeczytałam kilka razy i mimo że znam książki na pamięć, nie mogłam się powtrzymać, by po latach ponownie nie wrócić do ulubionych wampirów.
Pod koniec marca tego roku na salony trafił już czwarty tom, czyli Przysięga krwi. Fabularnie akcja toczy się tuż po wydarzeniach z końcówki trzeciej części. Rose jest w Rosji. Opuściła mury Akademii, zostawiła Lisę, a wszystko po to, by włóczyć się po obcym kraju w celu odnalezienia ukochanego Dymitra. Odnalezienia i wrażenia mu sztyletu prosto w serce...
Dymitr bowiem stał się strzygą, a przysięga, którą sobie kiedyś nieoficjalnie złożyli, nadal przecież obowiązuje. A przynajmniej w mniemaniu Rose. Dampirzyca szuka ukochanego, a w międzyczasie poznaje tajemniczą kastę Alchemików z Sydney na czele. Dziewczyna pomaga Rose w poszukiwaniach, co okazuje się niezwykle ciężkim zadaniem. Jednocześnie podczas snów Rose nawiedza Adrian Iwaszkow, wyjątkowy wampir i bratanek królowej.
Czy Rose odnajdzie Dymitra? Czy uda jej się zabić ukochanego? Kim są Alchemicy i czym się zajmują? I co najważniejsze: czy Lisa będzie bezpieczna bez swojej opiekunki?
Przysięga krwi wciąga od pierwszej strony. Richelle Mead ma to do siebie, że każdą książkę rozpoczyna albo zwrotem akcji, albo wyjątkowo dynamicznym wydarzeniem. Uwielbiam ten zabieg. Podobnie jak to, że autorka w początkowych rozdziałach sprytnie wplata omówienie fabuły z poprzednich tomów, co ułatwia wejście w serię, jeśli od przeczytania poprzedniej części minęły lata lub miesiące.
Ta część mimo że z pozoru wydaje się spokojniejszą, w rzeczywistości obfita jest w wydarzenia. Często zaskakujące i zdecydowanie spędzające sen z powiek. W Przysiędze krwi pojawia się motyw drogi. Poznajemy poniekąd nowy świat, wszak autorka przeprowadza swoich czytelników przez wampirze terytoria Rosji. Bardzo podobał mi się wątek związany z psychologią postaci. Rose przez całą podróż biła się z myślami, bo z jednej strony chciała dotrzymać obietnicę, zaś z drugiej wiedziała, że jej dotrzymanie będzie najcięższą rzeczą, jaką zrobi w życiu. Kto by się zdobył na zabicie ukochanej osoby?
Świeżym powiewem historii było pojawienie się nowej kasy Alchemików. To grupa, której istnienie zrobi niejeden przewrót. Poza tym Sydney jest świetną bohaterką, choć dopiero będzie dane jej zalśnienie, ale jak coś to nie wiecie tego ode mnie. :)
Zakończenie to wisienka na torcie. Czytałam je z wypiekami na twarzy, serio. Uwielbiam je. Zresztą, Richelle Mead niejednokrotnie udowodniła, że potrafi w zakończenia.
W kilku słowach podsumowania. Przysięga krwi jest kolejną, cudowną częścią, w której nastoletnia Rose przeistacza się w dorosłą dampirzycę. Przestała patrzeć na świat jako na byt albo czarny, albo biały. Zrozumiała, że życiem żądzą odcienie szarości i nie wszystko jest takie, jakie się wydaje. W historii doskonale nakreślono wątek romantyczny między uczennicą a trenerem. Autorka nie zrobiła z tego pustej relacji opartej na pożądaniu. Dodała dużo więcej, dzięki czemu bywa uroczo, zabawnie, słodko, ale też gorzką, przykro i tragicznie. Bardzo, bardzo polecam!
10/10*
Przysięga krwiRichelle MeadWydawnictwo Poradnia KWarszawa 2025Stron: 448
Pocałunek cienia ↔ W mocy ducha