PREMIERA 06.09.2022

Po Czarnego flaminga Deana Atty sięgnęłam z dwóch różnych powodów. Pierwszy może wydać się płytki, ale ze względu na przepiękną, kolorową i rzucającą się w oczy okładkę. Drugą przyczyną były pozytywne opinie, które zbierał, oraz poruszane tematy odnajdowania własnej tożsamości.

Historia opowiada o Michaelu Angelim, czarnoskórym chłopaku, pół-Jamajczyku, pół-Greko-Cypryjczyku. Brak przynależności do konkretnej grupy oraz fakt, że jako dziecko wolał bawić się Barbie niż Żółwiami Ninja, sprawiają, że Mike nie potrafi do końca zdecydować, kim jest. Szuka własnego miejsca na świecie, nie chce odstawać. Nie chce być czarnym flamingiem pośród różowych.

Michael przedstawia kolejne sytuacje ze swojego życia, prowadząc czytelnika przez dzieciństwo, nastoletnie czasy i studia. Pokazuje wydarzenia, które ukształtowały go jako człowieka. Często w postaci wierszy, dzięki którym potrafił poskładać swoje chaotyczne myśli w całość, które pozwoliły mu na bycie sobą.

Czy Michael w końcu odnajdzie miejsce, gdzie poczuje, że przynależy? Czy uda mu się odkryć własną tożsamość? A co z innymi wartościami? Co z przyjaźnią, miłością, rodziną? 

Czarny flaming to zadziwiająca lektura. Prowadzona w pseudopoetycki sposób narracja, fabuła bez zbędnych opisów oraz duża ilość ilustracji sprawiają, że książkę można przeczytać w jeden dzień. Autor porusza ważne, często trudne tematy, z którymi mierzy się każdy człowiek niepotrafiący odnaleźć się w grupie, szukający własnego "ja" oraz drogi, jaką powinien podążać. 

Książka skupia się na psychologii postaci. Niemal z każdego wydarzenia czy dialogu można wysnuć intrygujące wnioski. Autor prowadzi za rękę, ale raczej pokazując konkretny kierunek niż rzeczywiście nakazując nim podążać. To, jakie refleksje dopadną czytelnika, zależy wyłącznie od niego samego. 

Czarnego flaminga określiłabym jako ciekawą i opowiedzianą w oryginalny sposób książkę, którą czytało się bardzo przyjemnie. Historia może nie zwala z nóg, ale mimo poruszanych kwestii, wydaje się lekka i luźna. Pojawiło się wiele zabawnych i wzruszających, wręcz smutnych momentów. Bardzo emocjonalna, zwłaszcza dla osób, które utożsamią się z głównym bohaterem.

Dean Atta napisał historię wartą przeczytania. Czarny flaming to nietuzinkowa opowieść o sile przyjaźni, budowaniu pewności siebie oraz o szukaniu własnego miejsca na ziemi. Jeśli ktoś lubi książki napisane w pseudopoetycki sposób, ta z pewnością wpasuje się w gusta. Ja wolę mniej wierszy, więcej zwyczajnych opisów, stąd lekkie niezgranie. Niemniej, polecam, bo Czarny flaming jest niezwykle odkrywczy. 

6,5/10

Czarny flaming
Dean Atta
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2022
Stron: 360


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu

 

PREMIERA 28.09.2022


Wokół Lightlark Alex Aster krąży dziwna klątwa. Bo jak wyjaśnić fakt, że książka zdobyła najsłabsze noty jeszcze przed premierą? Z ciekawości przejrzałam niektóre recenzje i ku zdziwieniu, nie znalazłam w nich konstruktywnej krytyki, jedynie zarzut zbyt dosadnej inspiracji twórczością Collins, Maas czy Cass, co moim zdaniem jest drobną przesadą, ponieważ każdy autor szuka skądś inspiracji. Pomyślałam więc, że będę jak Isla Crown, główna bohaterka Lightlark, i postaram się przełamać klątwę, wystawiając szczerą, prawdziwą i podpartą dowodami opinię. :)

Fabularnie Alex Aster przenosi czytelników na magiczną wyspę Lightlark, objętą przekleństwem i wyłaniającą się z wody raz na sto lat. Wtedy też odbywa się mordercza gra Centennial, której uczestnicy (władcy sześciu królestw) próbują przełamać klątwy rzucone dawno, dawno temu. By to zrobić, jeden z władców musi zginąć... 

W tę niebezpieczną grę wchodzi młodziutka Isla Crown - władczyni Dzikich słynących z jedzenia ludzkich serc oraz z zabijania każdego, kto się w nich zakocha z wzajemnością. Kiedy dziewczyna wreszcie przybywa na wyspę, nie spodziewa się, że gra całkowicie ją pochłonie. Ani tego, jak zareaguje na Grima, potężnego władcę Mrocznych... 

Czy Isli uda się zdjąć klątwy? Czy uratuje królestwa? A co jeśli wpadnie w zabójcze sieci plątane już lat?

Lightlark określiłabym jako przyjemnie poplątaną, wielowątkową historię przepełnioną sekretami, które czytelnik pragnie połykać w całości jak Dzicy ludzkie serca. Fabuła najpierw zaczarowuje, by potem w najmniej spodziewanym momencie zaatakować niespodziewanym zwrotem akcji. Albo dwoma. Albo tuzinem. Przez połowę książki nie wiadomo, czego się spodziewać, a przez drugą połowę wszystkie przypuszczenia i tak diabli biorą. Co było niezwykłe.

Alex Aster niezaprzeczalnie stworzyła opowieść, od jakiej nie da rady się oderwać. Nawet jeśli zalatuje ona znanymi z innych książek motywami. W sposobie prowadzenia narracji oraz kreacji bohaterów dało się zauważyć podrygi Maas, lecz zupełnie mi to nie przeszkadzało. Najważniejsze, że Lightlark okazał się świetną lekturą pozwalającą uciec od szarej rzeczywistości i idealnym czasoumilaczem. 

W książce pojawia się motyw trójkąta miłosnego między Islą a Oro i Grimem. Został on bardzo dobrze rozpisany, a każdą scenę śledziło się z wielkim zaangażowaniem. Zwłaszcza rozmowy między Islą i Grimem - moim faworytem - chwytały za serce. Na duży plus zasługuje również niesamowicie oryginalny wątek klątw. Ich działanie zależało od tego, w jakim królestwie się żyło, na przykład Gwiezdni umierali przed 25-tym rokiem życia, Dzicy mordowali ukochanych, Słoneczni nie mogli wychodzić w dzień, a Mroczni - w nocy. 

Oczywiście, Lightlark to powieść nie bez wad. Główna bohaterka jawiła się jako osoba ponad miarę. Isla w przeciwieństwie do innych władców była młoda, nie brała też udziału w poprzednich Centennialach, więc powinna grać rolę zwykłego szaraczka. Nic bardziej mylnego! Isla, jak na osobę bez specjalnych umiejętności, tworzyła wokół siebie za wiele szumu; wzbudzała zbyt wiele zainteresowania. Nie znalazł się nikt, kto traktowałby ją normalnie, co po pewnym czasie zaczęło przytłaczać. Isla momentami była też bardzo rozchwiana emocjonalnie, a to z kolei mocno irytowało.

Lightlark Alex Aster to mimo kilku wad naprawdę fascynująca opowieść pełna magii, władzy, klątw oraz mrocznych tajemnic. Historia porywa od pierwszej strony oraz wzbudza falę przeróżnych emocji. Czytelnicy zakochają się w charakternych bohaterach i w sprytnie wykreowanym świecie. Serdecznie polecam i gwarantuję, że Lightlark to olśniewająca gra, od której nie da się uciec! 

8,5/10

 Lightlark
Alex Aster
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2022
Stron: 480

 

→ tom 2


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu


PREMIERA 07.09.2022

Tygiel Dusz Mitchella Hogana to pierwszy tom trylogii Hierarchia magii. Opowiada historię Caldana, sieroty wychowującej się w Klasztorze Siedmiu Dróg. Chłopak w ramach zapłaty za utrzymanie, pomaga mnichom w obowiązkach, sprząta, etc., a w wolnych chwilach uczęszcza na zajęcia, podczas których poznaje podstawy przeróżnych dziedzin. Władanie mieczem, historia, strategia w grze dominion, a przede wszystkim rzemyślenie - tworzenie rzeczy z różnorodnych tworzyw i tchnienie ich magią za pomocą myśli. 

Niespodziewanie dochodzi do pojedynku, przez który Caldan musi opuścić bezpieczne mury Klasztoru. Wyrusza na kontynent, do Anasomy, wielkiego miasta portowego, gdzie czeka go zderzenie z brudną rzeczywistością. 

Czy Caldanowi uda się odnaleźć w mieście pełnym brudu i niebezpieczeństwa? Wystarczy mu pieniędzy na życie czy zacznie żebrać na ulicach? Co się stanie, gdy przekroczy prób Gildii Magów? Czy Anasoma okaże się dobrym wyborem? I dlaczego Caldan wszędzie czuje zapach cytryn?

Tygiel Dusz to dobra high fantasy, w której autor stawia na wielowątkowość oraz na sprytny system magiczny. Książka trąci mnóstwem tajemnic, odkrywa się w niej wiele nowych, często niebezpiecznych miejsc, a także poznaje coraz bardziej zaskakujące reguły rządzące stworzonym przez Mitchella Hogana światem. 

Z początku miałam ogromny problem, by się wciągnąć. Dialogi oraz sytuacje wydawały się sztuczne. Nie przepadałam też za głównym bohaterem. Caldan jawił się jako fajtłapa i tchórz, nadający się jedynie do gry w dominion. Na szczęście im dalej brnęłam w fabułę, tym moje zainteresowanie rosło, a zakończenie pochłonęłam niemal na raz. Tygiel Dusz okazał się książką z motywem od zera do bohatera.

Mitchell Hogan tchnął świeżością, jeśli chodzi o kreację sytemu magicznego. Pomysł rzemyślenia, czyli kombinowania z tworzywami, rysowania na nich symboli, otwierania studni z mocą i pobudzania ich za pomocą myśli okazał się niebywale interesujący. Dodatkowym atutem był fakt, że umiejętności odkrywało się równocześnie z Caldanem. Czytelnicy nie zostali rzuceni na głęboką wodą, tylko skrupulatnie i kolejno pokazywało im się predyspozycje magiczne.

Momentami fabuła była totalnie poplątana, pojawiali się nowi bohaterowie albo wydarzenia, które nijak miały się do głównego wątku. Aż ostatecznie dostrzegło się spójność, a autor zręcznie lawirował między poznanymi informacjami, co jakiś czas wplątując zwroty akcji. Wszystko to sprzyjało czytaniu i pobudzało wyobraźnię.

Tygiel Dusz to niezwykle przemyślana, spójna, mimo że miejscami chaotyczna, opowieść o chłopaku pragnącym poznać własne korzenie. O Caldanie, o fajtłapie wyrastającym na odważnego mężczyznę. Historia potrafi porwać (choć nie od pierwszej strony), zaczarować i zachwycić skomplikowanym systemem magicznym oraz wielowątkową fabułą. Polecam! 

6,5/10

Tygiel Dusz
Mitchell Hogan
Wydawnictwo Fabryka Słów
Lublin-Warszawa 2022
Stron: 600


→ Krew niewinnych


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu


PREMIERA 27.04.2022

Z twórczością Emmą Mills po raz pierwszy zetknęłam się zgoła niedawno. Niemożliwa para (recenzja tutaj) zachwyciła mnie lekkością oraz fragmentami przepełnionymi humorem, dlatego bez wahania sięgnęłam po Na drugim końcu lata, oczekując rozrywki na podobnym poziomie. 

Fabularnie książka kręci się wokół Sloane Finch, która razem z rodzicami i młodszą siostrą przeprowadza się z Nowego Jorku do niewielkiego miasteczka na Florydzie. Ojciec Sloane, sławetny pisarz romansów podpisujący się pseudonimem Everett Finch, aktualnie przeżywa kryzys i pragnie zmiany otoczenia, by móc pracować nad kolejną książką. Chociaż chwilowo wałkuje raczej tonę fanficków do Wilkoszkoły - serialu o nastoletnich wilkołakach - niż w rzeczywistości coś tworzy.

Sloane poznaje nowych znajomych, w tym parę bliźniaków, Verę oraz Gabe'a. Rodzeństwo wydaje się kompletnie różne, czym zaskoczą nie raz, nie dwa. Cięty język Sloane i trafne spostrzeżenia sprawiają, że szybko zostaje przyjęta do paczki.

Dziewczyna odkrywa tragiczną przeszłość bliźniaków i próbuje im pomóc, co momentami będzie nad wyraz trudne. Sloane coraz mocniej przywiązuje się do nowych znajomych, a także poznaje smak pierwszej miłości. Czy dziewczynie uda się całkowicie zaaklimatyzować? Co z problemami ojca, tak dogłębnie skrywanymi?

Na drugim końcu lata Emmy Mills to sympatyczna, urocza opowieść o przyjaźni, stracie oraz odnajdowaniu szczęścia. Historia rozbraja emocjonalnie, ponieważ poza niebanalnym poczuciem humoru, często w postaci sarkastycznych, zabawnych uwag Sloane, pojawia się też kilka wzruszających fragmentów, od których aż łzy podchodzą do oczu.

Emma Mills porusza niełatwe tematy związane ze śmiercią bliskich osób, problemami rodzinnymi czy zerwaniem, a także opowiada o odnajdowaniu własnej tożsamości, dostrzeganiu wad oraz o inicjowaniu nowych znajomości, co często bywa trudnym zadaniem, zwłaszcza u osób raczej zamkniętych w sobie. Dzięki temu Na drugim końcu lata nie jest zwyczajną, prostą młodzieżówką, mimo że akcja toczy się między innymi w środowisku szkolnym. 

Czytelnicy zachwycą się luźną, czasami spokojną, czasami szaloną, atmosferą książki, od której nie da rady się oderwać. Czyta się szybko ze względu na nieskomplikowany styl oraz narrację prowadzoną oczami Sloane - potoczny język, mnóstwo sarkazmu i humorystycznych komentarzy. 

Na minus przede wszystkim to, że Sloane zbyt szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Bez większych problemów dołączyła do grupy przyjaciół od przedszkola i każdy ją lubił, bez wyjątku, co odebrałam jako lekko surrealistyczne. Niemniej, rozumiem, że nie na tym aspekcie chciała skupić się autorka. Nie zamierzała wprowadzać zbytecznych, małostkowych konfliktów, stawiając raczej na budowanie relacji międzyludzkich.

Na drugim końcu lata jest urzekającą historią z błyskotliwą główną bohaterką. Duża doza humoru poprawia nastrój lepiej niż butelka wina, a zaraz po skończeniu książki zapragniesz znów powrócić do świata Sloane. Emma Mills stworzyła zabawną opowieść o szukaniu własnego miejsca na ziemi, którą serdecznie wam polecam! 

8/10

Na drugim końcu lata
Emma Mills
Wydawnictwo Media Rodzina
Poznań 2022
Stron: 384


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu



 

PREMIERA 21.09.2022

Nigdy nie będę twoja to drugi tom nowego cyklu autorstwa Samanthy Young, The Adair Family. Jak sama nazwa wskazuje, czytelnicy mają do czynienia z członkami szkockiej rodziny Adair, a w kolejnych częściach poznają losy ich miłości, trudnej przeszłości czy problemów rodem z najstraszniejszych kryminałów. 

W pierwszym tomie, Jutro będziesz mój (recenzja tutaj), fabuła kręciła się wokół policjantki Robyn Penhaligon. Teraz skupiamy się na jej przybranej, młodszej siostrze, Regan. Dziewczyna postanawia uciec z Bostonu, a jedyne miejsce, jakie przychodzi jej na myśl, to miasteczko Ardnoch w Szkocji. Dlaczego? Bo właśnie tam aktualnie przebywa jej siostra. Siostra, którą olała, przez co ich drogi się rozeszły, mimo że była najważniejszą i najbliższa osobą w życiu Regan.

Regan próbuje naprawić relację z Robyn, co wymaga czasu i cierpliwości. Zatrudnia się więc jako niania dwójki dzieciaków, Lewisa i Eilidh, lądując pod jednym dachem z Thane'em Adairem - przystojnym, samotnym ojcem.

Czy Regan uda się odnaleźć spokój, czy przeszłość postanowi wrócić? Jakim człowiekiem naprawdę okaże się Thane? Czy siostrom uda się odbudować relację na nowo?

Samantha Young po raz kolejny nie zawodzi! Nigdy nie będę twoja, tak jak i pierwsza część oraz - mam nadzieję - również następne, opowiada naprawdę przepiękną, momentami wzruszającą, uroczą i bardzo emocjonalną historię. Cały cykl ląduje na liście moich ulubionych, ponieważ czytelnicy znajdą tu wszystko, co można znaleźć w romansach. A nawet więcej! Kryminalne sprawy, ciężka przeszłość wychodząca z ukrycia, utarczki i spory, konflikty rodzinne oraz, oczywiście, tonę namiętności. I wszystko to w otoczeniu szkockiego, górzystego, małego miasteczka.

Po książkę sięgnęłam w idealnej chwili. Po męczącym dniu ta romantyczna, dobrze napisana i przemyślana opowieść była strzałem w dziesiątkę. W Nigdy nie będę twoja pojawił się wątek samotnego ojca, związany z tragedią rodzinną, której odkrywanie pogłębiało ciekawość. Wplątanie do historii motywu opieki nad dziećmi trącił świeżością. Pogawędki Regan z Lewisem oraz Eilidh rozbrajały i wywołały szeroki uśmiech.

Samantha Young stworzyła logiczną, nieprzesadzoną relacji między głównymi bohaterami, chociaż fragmentami odbierałam ją jako plątaninę tysiąca sprzecznych uczuć. Przez to czasami gubiłam się w ich nastrojach; miałach ochotę palnąć ich w łeb za podejmowanie głupich decyzji albo za wypowiadanie słów bez przemyślenia, co świadczy wyłącznie o tym, jak mocno się z nimi zżyłam. 

Jak wspomniałam powyżej, Nigdy nie będę twoja to drugi tom i mimo że opisuje odrębną historię z innymi bohaterami, to jednak radzę czytać po kolei. W książce pojawia się bowiem wiele wtrąceń czy opisów wydarzeń z poprzedniej części.

Nigdy nie będę twoja Samanthy Young jest przeuroczą, słodko-gorzką opowieścią o miłości dwojga dorosłych osób, których życie nie oszczędzało. Czytelnik zmierzy się z całym szeregiem przeróżnych emocji, a do tego pokocha bohaterów oraz totalnie wsiąknie w intrygującą fabułę. Nigdy nie będę twoja polecam bez wahania, zwłaszcza dla osób raczej stroniących od gatunku. Myślę, że Samantha Young skutecznie przekona do czytania romansów, tak jak to zrobiła ze mną. :)

9/10

Nigdy nie będę twoja
Samantha Young
Wydawnictwo Słowne
Warszawa 2022
Stron: 408


 Jutro będziesz mój ⇌ Always You


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu

PREMIERA 24.08.2022

Po raz pierwszy po twórczość Somana Chainaniego sięgnęłam niedawno, a lekturę Piękna i Bestii. Niebezpieczne baśnie (recenzja tutaj) uważam za w pełni satysfakcjonującą. Historię wspominam jako nowatorską i odkrywczą, przepełnioną całym szeregiem emocji. Dlatego kiedy pod koniec sierpnia wydawnictwo Jaguar wydało prequel bestsellerowego cyklu autora, nie potrafiłam się oprzeć. Akademia dobra i zła. Początek to pierwszy tom dylogii, którego wydarzenia dzieją się przed główną serią. 

Pomyślałam, że będzie to idealny początek i na szczęście się nie pomyliłam.

Fabularnie czytelnicy poznają losy dwóch braci, dyrektorów Akademii Dobra i Zła, Rhiana oraz Rafala. Dzięki wzajemnej miłości odpowiadają za równowagę w świecie, a także dbają o dobro szkoły i jej uczniów. Do czasu, kiedy Baśniarz - magiczna księga, która tworzy baśnie z nietuzinkowymi bohaterami, zwykle absolwentami akademii - postanawia namieszać i umieścić Aladyna zamiast u złych nigdziarzy, to u dobrych zawszan.

Między braćmi dochodzi do wielu sprzeczek, a niektóre podejmowane na szybko decyzje okazują się kompletnie nietrafione. Ich skutki będą spłacać nie tylko dyrektorzy czy osoby zamieszane, ale przede wszystkim uczniowie. A może i cały świat?

Czy braciom uda się dojść do porozumienia? Co z braterską miłością, zaufaniem i wiernością? Może być naprawdę ciężko, zwłaszcza kiedy do akcji wkroczy przystojny, bystry pirat, Jakub Hak...

Akademia dobra i zła. Początek wywarła na mnie ogromne wrażenie. Uwielbiam, kiedy w powieść wkrada się klimat baśni, a jeśli dodatkowo fabuła kręci się wokół bajkowych bohaterów, jest nieprzewidywalna, momentami wieloelementowa i pełna akcji, to już całkowicie wymiękam. Autor prowadzi narrację w formie baśni, jakby był lektorem, wszechwiedzącym głosem, co moim zdaniem tworzy cudowny, magiczny klimat książki. 

Oprócz typowo rozrywkowej strony Soman Chainani oferuje czytelnikom inteligentne rozważania na temat dobra i zła, równowagi świata, a także odkrywania w sobie naprawdę różnorodnych emocji czy uczuć. W historii nic nie jest albo czarne, albo białe - widać elementy szarości, zwłaszcza kiedy fabuła zaczyna się komplikować. W Akademii dobra i zła. Początek nic nie jest takie, jakie się pierwotnie wydaje. Kolejne wydarzenia zaskakują dzięki nieoczywistym rozwiązaniom.

Bohaterów nie da się od razu nie pokochać. Szczególnie Rafala; Rhain często mnie irytował, wręcz odrzucał, a jego decyzje w głównej mierze uważałam za nierozsądne. Niemniej, pojawiające się w książce spiski i knowania sprawiały, że nie dało się od niej oderwać. Łatwy i sympatyczny styl autora dodatkowo potęgował ten efekt, przez co czytało się naprawdę szybko, a odłożenie książki na bok wydało się w pewnym momencie kompletnie niemożliwe. 

Wspaniałym dodatkiem okazały się klimatyczne ilustracje uprzyjemniające czytanie. 

Akademia dobra i zła. Początek to intrygująca lektura pełna zwrotów akcji oraz niekonwencjonalnych rozwiązań, a wszystko to otoczone magiczną, baśniową atmosferą. Nie czytałam głównego cyklu i nie wiem, jak książkę odbiorą osoby, które zdążyły go poznać, ale ja polecam. Zupełnie nie żałuję rozpoczęcia przygody z Akademią... od "Początku". :) 

8/10

Akademia dobra i zła. Początek
Soman Chainani
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2022
Stron: 352


→ Akademia dobra i zła. Początek, część II


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

Sierpień już za nami, właściwie minęła już połowa września, dlatego chyba przyszedł najwyższy czas na podsumowanie. W sierpniu nie przeczytałam jakoś super zawrotnej ilości książek. Wyszło ich 6, co łącznie dało 2432 stron.

Co przeczytałam?

💚 Najważniejszą książką miesiąca był zdecydowanie mój patronat, czyli Płonąca wieża A. C. Cobble - 5 tom przygód Beniamina Ashtona (recenzja tutaj)

💚 Ogólnie miesiąc zaczęłam od Próby żelaza duetu Cassandry Clare i Holly Black (recenzja tutaj)

💚 Potem był świetny romans z muzyką w tle, Lonely Heart, gdzie Mona Kasten poruszała również trudne tematy (recenzja tutaj)

💚 Wsiąknęłam też w brutalny świat Grahama Mastertona dzięki Nocy skorpiona, gdzie ludzie oddawali cześć indiańskim bogom (recenzja tutaj)

💚 Poznałam pokręcone życie Tekli - bohaterki Nieszczęścia w szczęściu Olgi Rudnickiej (recenzja tutaj)

💚 Wyruszyłam na drugi koniec świata, by poczytać o nadziei, marzeniach i samotności, a zrobiłam to, sięgając po Dom nad błękitnym morzem TJ Klune (recenzja tutaj)


W sierpniu na Pomistrzowsku pojawiły się też inne posty, m.in. ten z odpowiedziami Eweliny Stefańskiej, która zgodziła się wziąć udział w Autorskich 10 minutach, albo ten z zaproszeniem do maratonu czytelniczego!



A jak minął Wasz sierpień? Dajcie znać w komentarzach. :)


PREMIERA 24.08.2022

Czarownica to głośny, błyskotliwy debiut brytyjskiego pisarza Finbara Hawkinsa. Opowiada historię Eveline - dla rodziny i przyjaciół Evey - która wraz z młodszą siostrą jest świadkiem morderstwa matki. Pewnej nocy łowcy czarownic przybywają do ich domu, bez skrupułów pozbywając się kobiety posądzonej o czary. Siostrom na szczęście udaje się uciec, ale Evey planuje brutalną zemstę. 

Zostawia Dill u ciotki, siłą odbiera jej kamień wróżebny odziedziczony po matce, a sama rusza w podróż na poszukiwanie zabójców. Po drodze spotyka przyjaciółkę, poznaje też gorzki smak życia. Dodatkowo kilka skrzętnie skrywanych tajemnic wychodzi na jaw, co przynosi jedynie strach i ból.

Czy Evey uda się rozprawić z łowcami czarownic, uzyskując tym samym spokój ducha? Pomści matkę? A co jeśli okaże się, że Dill jest w niebezpieczeństwie i aktualnie oczekuje na proces, w którym posądzają ją o czary i który skończyć się może... stryczkiem.

Czarownica to rzeczywiście nietuzinkowa historia, z pewnością opowiedziana niespotykanym, momentami dziwnym językiem. Moim zdaniem zbyt dziwnym, przez co kompletnie nie mogłam wsiąknąć w ten magiczno-mroczny klimat. Fabularnie książka z pewnością jest interesująca, ale wykonanie zdecydowanie jej ujmuje. 

Narracja prowadzona jest w sposób dynamiczny, brakuje jej opisów, a jedyne, co się przewija to dialogi i pseudopoetyckie rozważania, co po czasie zaczyna męczyć. Miałam przesyt. Chciałam zżyć się z bohaterkami, poczuć ważność misji Evey, dopingować ją, a jedyne, co czułam, to rozgoryczenie i irytację. Główna bohaterka doprowadzała mnie do szewskiej pasji, bo jej pobudki nie zostały dostatecznie dobrze wyjaśnione, więc przez ponad połowę książki zupełnie nie rozumiałam decyzji, które podejmowała. 

Po lekturze nie pojmuję fenomenu Czarownicy, bo dla mnie to opowieść pełna niedopowiedzeń, braków fabularnych oraz zbyt powierzchownego potraktowania bohaterów. Styl mnie raził, podobnie jak tempo akcji oraz mnogość wydarzeń, które w tak niewielkiej liczbie stron po prostu zginęły. 

Na plus zasługują dwie rzeczy. Pierwsza to miejsce akcji, czyli XVII-wieczna Anglia, a druga to ogólny pomysł na książkę - porywanie/mordowanie kobiet posądzonych o czarny, niesłuszne, ustawione procesy czarownic, a także rządna zemsty młoda dziewczyna, w której powoli budzi się magia. 

Czarownica Finbara Hawkinsa to książka o interesującym pomyśle i nietrafionym wykonaniu. Będąc szczera ze sobą, nie jestem w stanie jej wam polecić. Mimo że czyta się szybko, lektura naprawdę drażni, podobnie jak główna bohaterka oraz zbyt udziwniony styl pisania. Najlepiej będzie, jeśli sami zdecydujecie, czy sięgniecie, czy jednak spasujecie.

3/10

Czarownica
Finbar Hawkins
Wydawnictwo You&YA
Warszawa 2022
Stron: 288


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję

 

PREMIERA 17.08.2022

Alexandrę Bracken po raz pierwszy poznałam dzięki Lore (recenzja tutaj), czyli fantasy dla młodzieży z motywami mitologii greckiej. Historia bardzo mi się podobała, zwłaszcza jej nietuzinkowy, specyficzny klimat, dlatego z ogromną ochotą sięgnęłam po Mroczne umysły - pierwszy tom trylogii o tej samej nazwie, w której królują paranormalne zdolności w dystopijnym świecie. 

I wiecie co? Przepadłam.

Kiedy nieznana choroba zaczyna zabijać dzieci, Ameryka, jak i cały świat, wpadają w popłoch. Żaden lek nie istnieje, nikt nie zna przyczyn pojawienia się tej anomalii... A kiedy dziecko przeżyje, odkrywa w sobie paranormalne zdolności i razem z innymi zarażonymi zostaje zesłane do rządowego obozu. Choć propagandowo nazywane rehabilitacyjnymi, obozy w rzeczywistości są brutalne, tłamszą nowe moce, a dzieci wychowują się w strachu i krzywdzie.

Ruby, dzięki swoim zdolnościom, udaje się oszukać lekarzy i zamiast do grupy Pomarańczowej, czyli dzieciaków obdarzonych parapsychicznymi umiejętnościami wpływania w czyjeś myśli), trafia do Zielonych - najmniej uzdolnionych. Dzięki temu przeżywa. Do czasu. W wieku szesnastu lat jej kłamstwo wychodzi na jaw, ale dzięki pomocy pielęgniarki udaje jej się zbiec z obozu.

Od teraz dziewczyna musi radzić sobie na wolności, chociaż władze stanowe już wypuścili za nią ogon. Poznaje innych uciekinierów-odmieńców, nawiązuje znajomości aż wreszcie poznaje prawdę. A to wstrząsa nie tylko jej światem... Czy Ruby uda się zerwać rządowe okowy? Zaakceptuje siebie i swoje moce? Pogodzi się z traumatyczną przeszłością?

Mroczne umysły Alexandry Bracken opowiadają historię czasami mrożącą krew w żyłach, momentami smutną, a kiedy indziej zabawną i dającą nadzieję. Autorka idealnie wyważa dynamizm narracji, a w fabułę wplątuje coraz to nowsze niewiadome, dzięki czemu czytelnikowi trudno uciec z tego antyutopijnego, mrocznego świata. 

Czytanie o dzieciach tłamszonych w obozach, gdzie traktowane są gorzej niż zwierzęta, rani serce. Sprawia, że człowiek ucieka w tony emocji, zżywając się z bohaterami, jednych dopingując w swych działaniach, a innych strofując i życząc najgorszego. Ruby to postać, która wraz z przeżytymi przygodami, nabiera doświadczenia oraz dojrzewa. Zmienia poglądy, myśli, a przede wszystkim wydaje się prawdziwa. Autorka stworzyła bohaterów z wadami, dzięki czemu można się z nimi utożsamiać. 

Kreacja świata przedstawionego wymaga, moim zdaniem, lekkiego dopracowania. Brakowało mi szczegółów, dzięki którym stałby się bardziej realistyczny. Pojawiały się opisy aktualnej sytuacji gospodarczo-politycznej, ale zdecydowanie za mało. Pomysł stworzenia śmiertelnej choroby, która jednocześnie tworzy z wybrańców paranormalnych odmieńców, był strzałem w dziesiątkę. Dowiedziałabym się jednak o niej nieco więcej, bo na razie temat owiano tajemnicą. Oby w drugim tomie zostało wyjaśnione więcej. 

W historii pojawiło się kilka przewidywalnych wątków, zwłaszcza pod koniec. Zakończenie również, choć emocjonalne, wywołało lekki zawód. Spodziewałam się niespodziewanego, a dostałam banalny chwyt marketingowy.

Mroczne umysły to świetna, wciągająca dystopijna powieść, którą serdecznie polecam. Historia wciąga od pierwszej strony, bohaterowie są ludźmi z krwi i kości, a zwroty akcji zachwycają i nie pozwalają odłożyć książki choćby na minutę. Mimo paru mankamentów, Mroczne umysły są naprawdę warte poznania - idealna ucieczka od burej rzeczywistości za oknem, gwarantująca paranormalną rozrywkę!

7/10

Mroczne umysły
Alexandra Bracken
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2022
Stron: 480


→ drugi tom

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu

PATRONAT POMISTRZOWSKU

PREMIERA 02.09.2022

Kiedy coraz więcej demonów wypełza na powierzchnię, Beniamin Ashwood i jego wierni towarzysze z pewnością przybędą na odsiecz! Nie zawiodą. Nie odmówią. Uratują świat, choćby mieli oddać życie, a Płonąca wieża to już piąty dowód na to, że Benek nie lęka się niczego. 

Zacznijmy jednak od początku. Gdy Beniamin wyrusza z rodzinnych Widoków, nie spodziewa się, że czeka go podróż życia. Po wielu niebezpiecznych przygodach i zwiedzeniu kilku nowych krain, Benek wraca do Miasta. Razem z Amelią, zabójcą Rhysem i czarodziejką Towaal muszą powstrzymać Milo, który uciekł z najniebezpieczniejszym magicznym artefaktem znanym człowiekowi - ogniem wiwerny. Muszą go dopaść, nim przedmiot wpadnie w ręce Protektorki, czarodziejki rządzącej Sanktuarium oraz planującej objąć rządy w całym Alcott.

Po drodze przyjaciele staną twarzą w twarz z najbardziej utalentowanym wojownikiem wszech czasów. Zabierze on ich do swojej kryjówki, gdzie zderzą się z trudną rzeczywistością. 

W międzyczasie przez szczelinę przechodzą coraz to większe ilości demonów. Czy oby na pewno są to same demony? Czy Benowi i reszcie uda się powstrzymać atak? Co z Protektorką i ogniem wiwerny?

Płonąca wieża to bezpośrednia kontynuacja Pustego horyzontu (recenzja tutaj), w której czytelnicy zostaną pochłonięci przez dynamiczną fabułę pełną walk z demonami, mrocznych, niebezpiecznych sekretów oraz poznawaniem nowych bohaterów. Beniamin z ekipą nadal krąży po Alcott w poszukiwaniu sojuszników, odwiedzając przy tym stare śmieci (Miasto, Biały Dwór, Venmor), a jednak autor zaskakuje, pokazując uliczki oraz miejsca, jakich wcześniej się nie zwiedzało.

W tej części akcja się zacieśnia. Poza wspomnianymi wcześniej potyczek z demonami pojawiają się również pomniejsze bitwy. Władanie mieczem czy rzucanie czarów staje się chlebem powszednim. Płonąca wieża zawiera dużo taktyki wojennej, którą autor opisał w sposób przystępny dla każdego, co jest ogromnym plusem. Sama nie do końca przepadam za tego typu opisami w książkach, ale tutaj wypadły lekko i nieskomplikowanie.

Największą zaletą Płonącej wieży, jak i całego cyklu zresztą, jest zdecydowanie postać Benka. Porównując zachowanie i umiejętności Ashwooda z pierwszego tomu do tego z piątego, widać ogromny przeskok. Bohater z każdą kolejną przygodą ewidentnie dorasta, zmienia się ze zwykłego chłopaczka w odważnego mężczyznę, za którym niejeden skoczy w ogień. Logiczne myślenie, rozwinięte zdolności operowania mieczem, podążanie obraną ścieżką, niesienie pomocy - wszystko to sprawia, że Beniamina po prostu nie da się nie pokochać.

Akcja coraz bardziej nabiera tempa, dzięki czemu książkę czyta się naprawdę szybko. Lekki styl autora, wplątywanie zabawnych dialogów, odkrywanie nowych tajemnic, a do tego zwiedzanie i poznawanie nowych krajobrazów czy zaskakujące zakończenie sprawiają, że ma się ochotę od razu sięgać po szósty tom.

Płonącą wieżę zdecydowanie polecam, ale radzę wpierw poznać poprzednie cztery tomy. Historia urzeka, bawi i niewyobrażalnie wciąga. Autor stworzył sympatycznych, realistycznych bohaterów, u których wraz z przebytymi przygodami następują przemiany wewnętrzne. Dodatkowo pojawia się wiele walk, przez co czytelnicy śledzą akcję z zaangażowaniem. Idealna fantasy drogi, która spodoba się nawet najbardziej wymagającym. Beniamin Ashwood to idealny kompan do odprężenia się i wypicia kufla piwa w spokoju. :)

10/10

Płonąca wieża
A. C. Cobble
Wydawnictwo Fabryka Słów
Lublin-Warszawa 2022
Stron: 567


Pusty horyzont ↔ Ciężar korony


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu