PREMIERA 15.11.2024
Sięgając po książkę, skąd wiecie, że będzie dobra? Nazwijcie to przeczuciem, ale kiedy w moich rękach znalazła się kontynuacja Pieśni krwi od razu wiedziałam, że czeka na mnie kawał fantastycznej przygody. Książka wręcz do mnie śpiewała (kto wie, ten wie). I nie pomyliłam się, bo Anthony Ryan jak nikt potrafi utrzymać zainteresowanie czytelnika, połączyć je z mnóstwem niespodziewanych zwrotów akcji, zbudować bohaterów z krwi i kości, a na domieszkę wykreować świat, którego nie chce się opuszczać.
Ale po kolei.
Lord Wieży rozpoczyna się kilka lat później niż miało miejsce zakończenie tomu pierwszego. Po wieloletnim areszcie Vaelin Al Sorna wreszcie wraca do Królestwa. Jako bohater i legenda. Odwiedza przybraną siostrę Alornis, a następnie po spotkaniu z władcą rusza na północ - do miejsca, gdzie czeka na niego kolejna misja. Wskutek wielu wydarzeń wybucha wyjątkowo krwawa, zajadła wojna. A magia krwi nie przestaje śpiewać...
Czy Zjednoczonemu Królestwu uda się odeprzeć atak wroga? Co z Vaelinem? Czy pozna prawdę o magii swojej krwi? A Frentis? Uwolni się spod jarzma niewolnictwa? Czy Lyrna wreszcie będzie mogła pokazać światu swoją prawdziwą twarz? I kim jest Reva?
W Lordzie Wieży Anthony Ryan snuje opowieść z czterech różnych perspektyw, a nie jak w przypadku pierwszej części - wyłącznie z punktu widzenia Vaelina. Czy to dobrze, czy źle, musicie sami zadecydować. Ja jedynie mogę powiedzieć, że dzięki tym przeskokom akcja zdecydowanie nabiera tempa, a wiele wydarzeń pokazanych jest z różnych stron, co bardzo urozmaica ostateczny odbiór powieści. Czytelnik towarzyszy księżniczce Zjednoczonego Królestwa, Lyrnie, i jej podróży na ziemie Lonaków; śledzi losy oczami brawurowej, oddanej i skupionej na zemście młodej dziewczyny, Revy, której Vaelin Al Sorna kilka lat temu zamordował ojca; a także obserwuje Frentisa i jego znienawidzoną partnerkę.
A to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo jeśli chodzi o wątki, ta prawie 850-stronicowa książka ma naprawdę wiele do zaoferowania. Autor umiejętnie buduje napięcie, już nie wspominając o wywoływaniu tony przeróżnych emocji. W każdym rozdziale się coś dzieje, choć - nie zamierzam ukrywać - z początku trochę wieje nudą. Pojawia się swego rodzaju wprowadzenie. Jeżeli jednak przez nie przebrniecie, wówczas gwarantuję, że nie oderwiecie się od historii.
Najbardziej podobał mi się wątek Revy - bohaterki, która musi zburzyć postawione wokół siebie mury, by odnaleźć wolność. Dziewczyny, która tłamsi swoje jestestwo, by żyć w zgodzie z wiarą. Z wiarą, która w pewnym czasie staje się przekleństwem.
Na dużą uwagę zasługują również panowie Paweł Zaręba i Szymon Wójciak - ilustracje powstałe spod ich rąk wprowadzają wyjątkowy, specyficzny klimat. I bardzo cieszą oko. Podobnie jak nowe, przepiękne wydanie.
Lord Wieży to doskonała kontynuacja i jeszcze lepsza fantastyka. Autor oferuje swoim czytelnikom rozbudowany świat, szarych moralnie bohaterów oraz dużo intrygujących, zaskakujących wydarzeń. W książce pojawiają się takie wątki jak: wojna, magia krwi, polityczne knowania, religijna sekta, a także przyjaźń, miłość wbrew regułom czy oddanie, honor i nadzieja na lepsze jutro. A dodatkowo mamy typową walkę dobra ze złem. Polecam!
9/10
Lord WieżyAnthony RyanWydawnictwo Fabryka SłówWarszawa 2024Stron: 848
Pieśń Krwi ↔ Królowa Ognia