Wyobraź sobie, że umierasz. Twoje ciało wsadzą do ziemi albo spalą na popiół zgodnie z ostatnim życzeniem. Dusza jednak powędruje dalej, a dokładnie do świata Pomiędzy, bo - załóżmy - masz jakieś niedokończone biznesy albo nie do końca zdajesz sobie sprawę z własnej śmierci, albo czekasz po prostu na kogoś bliskiego, by razem pójść do światła. Sęk w tym, że jak już się utknie Pomiędzy, bardzo ciężko zrobić krok naprzód. Do tego potrzebny jest przewoźnik dusz, swego rodzaju mitologiczny Charon. I taką właśnie osobą jest główny bohater książki Popiół i kurz Jarosława Grzędowicza.
Bezimienny bohater za obol - skoro w życiu nie ma nic za darmo, to czemu w nieżyciu ma być? - przeprowadzi duszę petenta dalej, ponieważ w chwilach wolnych od pracy na uniwersytecie, gdzie wykłada etnologię, para się właśnie wędrowaniem po świecie Pomiędzy pełnym popiołu i kurzu. Pierwszy raz udał się tam zupełnym przypadkiem w dzieciństwie i od tamtego czasu jako jeden z niewielu potrafi przekraczać granicę między żywymi a umarłymi, co jak się okazuje, mocno uzależnia.
Kiedy bohater postanawia na jakiś czas zakończyć podróże, zaczynają dziać się dziwne, tragiczne rzeczy. Najbliższy przyjaciel, zakonnik Michał, umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, a kilka dni później inny zakonnik zostaje znaleziony powieszony na dzwonnicy. Nagle pojawiają się również nienaturalne, przerażające istoty, które zdają się przenikać między światami... Teraz główny bohater już nigdzie nie jest bezpieczny, a już zwłaszcza w momencie, gdy los na jego drodze postawi tajemniczą kobietę, przed którą ukrycie się nawet w Pomiędzy nic nie da.
Książka poraża specyficznym, mocnym klimatem, który czuje się dosłownie na każdej stronie, zwłaszcza że najnowsze wydanie urozmaicono ilustracjami Dominika Brońka. Nie raz, nie dwa sprawiły, że po skórze przeszedł dreszcz, a ja zamiast czytać, wpatrywałam się w porażająco realne oblicze demonicy albo nagiej, zniszczonej życiem kobiety w kiblu. :)
I jak wstęp oraz środek powieści totalnie mnie kupiły, urzekły i rozkochały, tak koniec sprawił, że mało brakowało, a rzuciłabym książką w kąt. Otwarte zakończenia mi nie przeszkadzają, co więcej - momentami wydają się idealnym zwieńczeniem danej historii. Tutaj jednak kompletnie nie zagrało, przez co odrobinę się zawiodłam.
8/10
Popiół i kurzJarosław GrzędowiczWydawnictwo Fabryka SłówLublin-Warszawa 2021Stron: 324
Lubię od czasu do czasu taką hybrydę gatunkową więc nie mówię nie tej książce.
OdpowiedzUsuńAle koniecznie sięgnij po najnowsze wydanie, bo ilustracje są genialne. :)
UsuńChyba sięgnę - czytałem już coś z Autora jakiś czas temu - i - podobało mi się. Pozdrawiam Ew :-)
OdpowiedzUsuńA pamiętasz tytuł? Bo chętnie się dowiem. :)
UsuńW takim razie polecam koleżance 😉
OdpowiedzUsuńKoniecznie i daj znać, czy się jej spodobało! :)
UsuńNie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńSuper. :)
UsuńMyślę, że w tym gatunku niestety się nie odnajdę, chociaż nie powiem- sama fabuła wydaje się ciekawa.
OdpowiedzUsuńA, szkoda, bo czasami warto sięgać po gatunki, których się raczej nie czyta. Wiem po sobie. :)
UsuńBoję się czytać tę książkę, ponieważ nie lubię fantastyki.
OdpowiedzUsuńJasna sprawa, rozumiem. :)
UsuńMieszanka gatunkowa często wychodzi na plus dla powieści.
OdpowiedzUsuńRacja. Zazwyczaj takie książki są zdecydowanie ciekawsze. :)
Usuńczuję, że znajdę w tej książce coś dla siebie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak. :)
UsuńKsiążka niekoniecznie mnie zainteresowała, ale wtrącę swoje dwa słowa odnośnie otwartego zakończenia. Jak ja nie lubię jak czytana przeze mnie historia nie ma zamknięcia! Ja jestem prostym człowiekiem, lubię wiedzieć jak coś się skończyło, nie lubię domysłów ;)
OdpowiedzUsuńZ otwartymi zakończeniami jest jak z ziemniakami: przerobione i dopieszczone w każdej postaci są dobre, ale surowego nie zjesz, bo się pochorujesz. W niektórych książkach otwarte zakończenie wydaje się cudowne, bezapelacyjne najlepsze, lecz w innych zupełnie niepotrzebne. W "Popiele i kurzu" czułam się właśnie, jakbym zjadła takiego surowego kartofla. :)
UsuńFabuła bardzo oryginalna, ciekawa jestem czy książka przypadłaby mi do gustu:)
OdpowiedzUsuńSpróbuj, to się przokonasz. ;P
UsuńJak to wygląda na tle Lodowego ogrodu? Po nim zniechęciłem się do Grzędowicza i nie wiem czy jest poprawa czy nie.
OdpowiedzUsuń"Pan Lodowego Ogrodu" będę czytać w tym tygodniu, więc dam Ci znać. :)
UsuńTytuł tej książki mam już dawno zapisany.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jakoś nie mam przekonania do tej książki, więc nie będę na siłę jej szukać i czytać.
OdpowiedzUsuńGrzędowicza lubię, wiec i po tę książkę prędzej czy później sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że zakończenie tak Ci nie przypasowało. Myślę jednak, że sama historia jest godna uwagi. Kiedyś bardzo lubiłam takie opowieści o zaświatach...
OdpowiedzUsuńW planach! W ogóle Grzędowicz - w planach. Nawet mimo otwartego zakończenia, chociaż ja też mam w tej kwestii mieszane uczucia. :D Czeka na mojej wirtualnej półce obok Kossakowskiej. :D
OdpowiedzUsuńChyba przeoczyłam Twoją współpracę z FS, więc ogromnie gratuluję. ;)