Słuchaj! Beowulf był odważnym mężczyzną, który po przybyciu do kraju Danów stoczył walkę z potworem, Grendelem, w podwodnej kryjówce pod nawiedzonym jeziorem i go zabił. Król wraz z poddanymi na część Beowulfa wyprawił przyjęcie, na którym nagle zjawiła się wściekła matka potwora, zamierzająca pomścić syna. Ona również zginęła z ręki mężnego Beowulfa.
Zapytacie, dlaczego wspominam historię staroangielskiego eposu? Ponieważ Dziedziczka jeziora Marii Dahvany Headley jest jej współczesną reinterpretacją.
Na początku poznajemy Danę Mills, kobietę żołnierza, która jadąc na misję z oddziałem, zostaje zaatakowana, a później pojmana przez wroga i zmuszona do nagrania specjalnego filmu skierowanego do władz Ameryki. Następne wydarzenia spowite są tajemnicą, aż znów wracamy do Dany, do momentu przebudzenia w dziurze zakopanej pustynnym piaskiem w szóstym miesiącu ciąży. Przerażona ucieka do jedynego w jej mniemaniu bezpiecznego miejsca - wraca do domu. Problem polega na tym, że po wojnie jej domu już nie ma. Na jego terenie powstało bogate osiedle Herot Hall, z nowoczesną architekturą, na pozór spokojne, choć z siecią kamer, fotokomórek, a zewsząd otoczone potężnym murem. Zewsząd poza jednym miejscem, poza graniczącą wielką górą. A Dana pamiętała, że kiedyś stacjonowała tam kolejka podmiejska. To tam, w górskiej jaskini, Dana rodzi dziecko - chociaż czy dzieckiem można nazwać noworodka z sierścią, pazurami i złotymi oczami?
Oprócz Dany Mills poznajemy również Willę Herot. Kobietę, mogłoby się wydawać, spełnioną, z perfekcyjnym mężem, z perfekcyjnym dzieckiem i perfekcyjnym domem.
Parę lat później chłopiec z wnętrza góry (Gren) stał się rozbrykanym malcem, wychodzącym poza jaskinię mimo zakazów matki. Chłopiec z Herot, Dylan, też nie należał do grzecznych (krzyczał i drapał rodziców, gdy mu czegoś nie dali), lecz chcąc czy nie, obaj wreszcie się spotkali. Słuchaj, to nie wszystko. Gren i Dylan zostali najlepszymi przyjaciółmi, bo przecież dzieci nie potrafią patrzeć na świat jak dorośli, przez pryzmat wyglądu czy pochodzenia.
A to dopiero początek opowieści.
Powiem tak: Dziedziczka jeziora jest zagmatwaną, wielowątkową, niełatwą powieścią. Czytanie wymaga skupienia, szczególnie że autorka często przeskakiwała z narracjami. Raz widzimy świat z perspektywy Dany, raz Willi, potem nagle jesteśmy matkami Herot (kobietami po 70-tce), a kiedy indziej myślimy jak jaskinia albo psy. Zabieg ten z pewnością urozmaica lekturę, ale mnie osobiście nieco irytował. Trochę też mierziła mnie poetyckość Dziedziczki - wolę bezpośrednio opowiedzianą historię bez zbędnych epitetów, metafor i miliona wierszowanych porównań.
Książka mniej-więcej do połowy mocno mnie wciągnęła. Podobały mi się dziecięce problemy Grena i Dylana: żaden nie rozumiał, dlaczego nie może się bawić z przyjacielem. To było na swój sposób urocze. Potem było gorzej, czytałam trochę na siłę, a gdy dobrnęłam do zwieńczenia Dziedziczki, pogubiłam się. Akcja toczyła się szybko, niespójnie, a chwilami nie wiedziałam, co kto zrobił, dlaczego i jak. Dopiero na samym końcu się trochę przejaśniło.
Autorka za to świetnie wykreowała kobiece postacie. Przez Willę, Danę, a zwłaszcza matki Herot przemawiał feminizm, momentami zbyt abstrakcyjny - kobiety rządzą mężczyznami, a co za tym idzie i światem. Irytowało mnie podejście do życia Willi, niby kobiety wyzwolonej, chociaż tak naprawdę popychanej przez matkę, męża czy sąsiadów.
Ogólnie Dziedziczka jeziora nie jest złą powieścią. Osobiście wolę historie pisane bez zbędnego kluczenia pomiędzy wątkami, a już szczególnie bez poetyzmu. Nie znam się na poezji, dlatego tutaj tak mi ona ciążyła. Jeśli chodzi o reinterpretację mitów, istnieje wiele dużo lepszych wykonań, którym Dziedziczka jeziora nie dorasta nawet do pięt.
Czy polecam? Jeżeli interesujecie się Beowulfem, myślę, że książka się spodoba, a jeśli nie - raczej odpuście.
5/10
Dziedziczka jeziora
Maria Dahvana Headley
Wydawnictwo Galeria Książki
Kraków 2020
Stron: 349
Przeczytane za pośrednictwem portalu
Skoro już historia została uwspółcześniona, to autorka mogła odpuścić sobie te nazbyt poetyckie elementy. Też bym więc wolała w tym wypadku prościej nakreśloną fabułę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrawda, mogła, bo zdecydowanie ujmowały one powieści.
UsuńNie jestem przekonana, czy to książka dla mnie. Najlepiej jednak ocenić po jej przeczytaniu :)
OdpowiedzUsuńA zamierzasz przeczytać? :)
UsuńSłyszałam o nim, o książce już nie i nie mam na nią ochoty ;)
OdpowiedzUsuńJest wiele lepszych książek, nie ma co marnować czasu na tę. :)
UsuńLepiej marnować z inną xD
UsuńAlbo w sumie w ogóle nie marnować, jeśli trafi się na świetną. :PP
UsuńTakie przeskakiwanie z narracji to nie jest łatwy zabieg. Jestem ciekawa, czy bym się odnalazła w tej książce.
OdpowiedzUsuńWielokrotnie czytałam książki, w której taki zabieg działał nieraz lepiej, nieraz gorzej - wszystko zależało od umiejętności autora. Tutaj trochę się gubiłam, więc chyba tu akurat wyszło gorzej. :)
UsuńMam zbyt wiele ciekawszych książek do przeczytania, aby sięgać po ten tytuł. 😊
OdpowiedzUsuńJeśli nie interesuje Cię historia Beowulfa, nie ma nawet się co trudzić. :)
UsuńNic bardziej mnie nie irytuje niż niespójna akcja. Efekt zagubienia się w wydarzeniach zniechęca mnie do czytania. Chyba więc odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNa początku była spójna, chaotyczność wkradła się pod koniec. Na szczęście końcówka wszystko wyjaśniła dokładnie. :)
UsuńJakoś nie jestem przekonana do tej książki. Tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie dla każdego wszystko. :P
UsuńNie mój typ książkowy. :) Raczej odpuszczę.
OdpowiedzUsuńU mnie nowy post, będę wdzięczna jeśli wpadniesz. 😊
https://hiddenxguns.blogspot.com/
Pewnie, może kiedy indziej. :)
UsuńSzkoda, że tak słabo wypadła w Twoich oczach. Rozumiem jednak argumenty :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że czytałaś u w Twoich oczach wypadła lepiej? :)
UsuńNie słyszałam wcześniej o tym tytule, ale raczej go sobie odpuszczę. Taki przeciętniaczek :)
OdpowiedzUsuń"Przeciętniaczek" - świetne słowo, będę zapożyczać! :P
UsuńChociażby dla Beowulfa przeczytam :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz jego historię, "Dziedziczka jeziora" bankowo Ci się spodoba. :)
UsuńHmmmm no i mam problem - bo z jednej strony lubię takie historie- ale tak jak piszesz, zagmatwane wątki to nie jest to, co dodaje książce uroku, jeżeli jest tego za dużo. No i ta poetyczność mnie odstrasza...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Jeżeli te zagmatwane wątki zostaną w jakiś sposób wyjaśnione, to okej, można zdzierżyć. Ale nie przepadam za czymś takim, jak "domyśl się sam albo spróbuj się domyślić". Poezja poezją, ale w prozie? ;P
UsuńRównież pozdrawiam!
Jak się cieszę, że tak nisko oceniłas tę książkę! Kusiła mnie swego czasu, miałam tez propozycję recenzji, ale ja odrzuciłam i potem trochę żałowałam. Ale widzę teraz, że to nie do końca to, co chciałabym w takiej powieści znaleźć, a pominięcia przeciętniaka nie ma co żałować ;)
OdpowiedzUsuńA widzisz! Sama spodziewałam się kompletnie czegoś innego - minimalnej dawki fantastyki może? Tym bardziej że "Dziedziczka jeziora" do takiego właśnie gatunku została przydzielona. Albo zaszła pomyłka, albo osoba przypisująca "Dziedziczkę" do fantastyki, nie czyta fantastyki. :)
UsuńTym razem podziękuję :)
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, u Ciebie królują romanse. :)
Usuńno mnie nie przekonuje ;P
OdpowiedzUsuńodpuszczam :P
Ale recenzja czy książka? :P
UsuńDalekie to od moich czytelniczych potrzeb :) Tym razem się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńTy chyba rzadko czytasz fantastykę, prawda? :)
UsuńUwspolczesniona legenda Beowulfa mówisz. Kurde kreci mnie to. Chyba chce sie przekonac na wlasnej skórze, czy mi sie spodoba czy nie.
OdpowiedzUsuńW takim razie będę czekać na Twoje wrażenia! :)
Usuń