Zapewne większość z Was zna Samanthę Young i jej serię On Dublin Street. Przyznam, że Cofając czas było moim pierwszym spotkaniem (zacząć od 5 tomu, ładne sobie) z autorką książek obyczajowych z romansem i nutką erotyzmu w tle. Czy udanym? Dowiecie się, czytając recenzję.
Historia rozpoczęła się prologiem, w którym poznajemy główną bohaterkę, Shannon MacLeod, w wieku szesnastu lat. Pomieszkuje u babci w Edynburgu, skąd ma ją odebrać chłopak, Ewan, bo ruszają na koncert. Traf - lub raczej zrządzenie losu - chce, że Shannon na swojej drodze spotyka chłopaka, którego widok dosłownie oczarowuje. Nazywa się Cole Walker.
Fabuła nagle urywa się i przenosi o dziewięć lat w przyszłość. Teraz Shannon przeprowadza się z Glasgow do Edynburga, by uwolnić się od rodziny, toksycznego związku i znaleźć dobrą pracę. Przychodzi na umówioną rozmowę kwalifikacyjną do popularnego, szkockiego studia tatuażu INKarnate, którego szefem jest znany i szanowany tatuażysta, Stu Motherwell. Od momentu wkroczenia do studia, od poznania przystojnego Simona, zawsze wrednej, ale przy tym szczerej do bólu Rae, życie Shannon wywraca się o przysłowiowe sto osiemdziesiąt stopni. I chyba to życie nie zamierza oszczędzić bohaterki, bo niespodziewanie okazuje się, że menadżerem salonu jest nie kto inny, a chłopak poznany w prologu, rudzielec z niezwykłymi oczami, które oczarowują. Cole.
Akcja nabiera rozpędu, gdy przystojny tatuażysta zaczyna powoli przedzierać się przez gruby mur zbudowany w ramach bezpieczeństwa wokół serca Shannon. Zamknięta w sobie, zakompleksiona, poszukująca szczęścia oraz odwzajemnionej miłości, porzucona i odrzucona zbyt wiele razy kobieta wreszcie otwiera się na drugiego człowieka. Pytanie brzmi: na jak długo i kiedy znów zostanie zraniona?
Cofnąć czas to opowieść poruszająca, niezwykle emocjonująca, a momentami zaskakująca. Stykamy się z dziewczyną, która po ogromie zawodów czy to miłosnych, czy na poziomie rodzinnym, nadal próbuje walczyć. Co przez demony przeszłości jest niezwykle trudnym zadaniem. Realistycznie wykreowani bohaterowie ze swoim indywidualnymi charakterami bardzo urozmaicają powieść, nadając jej wręcz przerażająco rzeczywistego odbioru. I wielu smaczków. Dostajemy parę zwrotów akcji, fabuła jednak rozwija się powoli, skrupulatnie dążąc do celu. Nie było momentu, w którym bym się nudziła i który wydałby mi się mało prawdopodobny. Bohaterów polubiłam od razu, szczególnie Rae - niepatyczkującą się kobietę pełną wulgarności i z sercem na dłoni.
Jedyną wadą, jaką znalazłam w Cofnąć czas, były czasami zbyt cukierkowate fragmenty. O dziwo, nie między głównymi bohaterami, a dalszą lub bliższą rodziną Cole'a. Te ich spotkania wydawały się ździebko oderwane od rzeczywistości. Za słodko i za dużo lukru, bym powiedziała. W porównaniu do całokształtu ta wada to zaledwie niewielki mankament.
Cofnąć czas polecam osobom mającym ochotę choć na chwilę uciec od burej pogody za oknem. Chcącym poczytać o powoli kiełkującej nici porozumienia, przekształcającej się najpierw w zaufanie, a potem w bezwarunkową miłość. Książka o trudzie losu, z którego można - jeśli się mocno chce i dostatecznie wierzy - wyjść obronną ręką. Bo żeby żyć w pełni szczęścia wcale nie trzeba cofać czasu. Trzeba nauczyć się na błędach i zaufać odpowiednim ludziom, szczególnie jeśli tak podpowiada serce.
8/10
Cofnąć czas
Samantha Young
Wydawnictwo Burda Książki
Warszawa 2020
Stron: 386
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu:
Od dłuższego czasu mam w planach książki autorki, ale jakoś wciąż nie potrafię się zmobilizować żeby którąś przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna lektura, z którą miło spędzisz czas, więc dlaczego by nie dać jej szansy szybciej? :P
UsuńMyślę, że to lektura dla mnie. Lubię bowiem takie klimaty.
OdpowiedzUsuńCieszę się. Z pewnością nie pożałujesz. :)
UsuńCałkiem fajnie to wszystko brzmi 😊
OdpowiedzUsuńCzyli zachęcona? :)
UsuńAutentyczna w swym wymiarze i poruszająca historia, to zdecydowanie coś dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńJestem na 100% pewna, że Ci się spodoba. To Twój klimat. :)
UsuńJa o autorce oczywiście słyszałam i to nie raz, ale konsekwentnie mi się jej twórczość wymyka. Może spróbuję kiedyś sięgnąć. Wszak generalnie dobre opinie zbiera. Jak mnie najdzie na coś lżejszego, muszę spróbować. Choć szkoda, że jednak ma te cukierkowate fragmenty, na które jestem tak wyczulona...
OdpowiedzUsuńCukierkowe fragmenty potrafią zepsuć nawet najlepszą książkę, ale w "Cofnąć czas" jest ich naprawdę niewiele. Prawie nie rzucają się w oczy. Poza tym reszta fabuły warta jest poznania. :)
UsuńNa razie mam dosyć tego typu powieści, ale pewnie kiedyś po nią sięgnęła, bo ciekawi mnie twórczość autorki i chciałabym ją poznać w końcu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Biblioteka Feniksa
Najlepsze jest to (zapomniałam wspomnieć w recenzji), że właściwie części serii nie trzeba czytać w kolejności. :)
UsuńOdpoczywam przy takich powieściach, a twórczości autorki jeszcze nie znam. Cukierkowe fragmenty przeżyję, byle ich nie było za dużo :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że "Cofnąć czas" będzie dobrym wyborem na pierwszy kontakt z autorką. U mnie się sprawdziło i na bank przeczytam inne jej książki. :)
UsuńPięknie piszesz o tej książce :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńZ pewnością wiele emocji z niej płynie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak to wygląda w innych książkach autorki. :)
UsuńTwórczość tej autorki dopiero przede mną, ale mam ją w całkiem bliskich planach, choć najprawdopodobniej zacznę od innych tytułów spod jej pióra. :)
OdpowiedzUsuńA od czego zamierzasz zacząć? :)
UsuńJeszcze nie wiem, bo kilka tytułów rozpatruję. :)
UsuńTo napisz mi, jak wybierzesz, bo jestem ciekawa. I może wtedy sama sięgnę po ten sam tytuł. :)
UsuńW tym momencie na ciągnie mnie do tej książki
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Cieszę się. :)
UsuńTego tytułu jeszcze nie czytałam. Ja w ogóle tę serię czytam jakoś dziwnie, bo mega nie po kolei XD
OdpowiedzUsuńNo, ja też zaczęłam od 5 tomu, ale to chyba nie ma znaczenia, prawda? :P
UsuńJeszcze nic tej autorki nie czytałam, ale pora to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńZ pewnością nie pożałujesz, szczególnie jeśli lubisz romanse. :)
UsuńAutorke kojarzę, ale chyba nie czytałam zadnej jej książki
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak z innymi książkami, ale ta naprawdę była ciekawa. :)
UsuńPo pierwsze - pięknie sformułowałaś ostatni akapit. ;) Zgadzam się ze wszystkim oprócz... Ostatnich słów. Moje serducho czasami daje się omamić w tych sprawach. Wolę jednak serce weryfikować chociaż trochę rozumem. xD
OdpowiedzUsuńPo drugie - mam jakieś książki pani Young na czytniku (z całą pewnością starsze), ale jakoś... Nie mogę się za nie zabrać. Były w planach, ale coś brakowało mi nastroju. Przy czytaniu Twojej recenzji przypomniałam sobie, że w ogóle je mam i może któregoś dnia po nie sięgnę... Nie wiem. Na razie z tej kategorii literatury na pierwszy ogień pójdzie Lucinda Riley, bo już muszę mieć jakąś opinię o książkach tej Pani! :D Swoje wydanie papierowe jednej z nich pożyczam już piątej osobie i wszystkie wyrażały ochy i achy ("Sekrety listu"? Jakoś tak, książka znowu jest na wypożyczeniu xD). :D
A, dziękuję. Ja zawsze należałam do romantyków, co niezbyt przekłada się na czytaną literaturę, ale zwykle staram się iść za głosem serca. Rozsądek dopuszczam w wyjątkowych sytuacjach. :) Lucindy Riley nie znam, szczerze mówiąc, dlatego poczekam na Ciebie i na wrażeniu, jakie ta pani wywoła u Ciebie. :P
Usuń