Trochę o bookstagramie


Z pewnością nie muszę tłumaczyć, czym jest wspomniany w tytule bookstagram. Większość z Was zapewne posiada konto na Instagramie i dodaje tam zdjęcia książek wraz z krótką recenzją/opisem/pogadanką o niczym. Ba! Sama ostatnio pokusiłam się na założenie konta (zainteresowanych zapraszam to klikania tutaj).

I kiedy tak zaczęłam przeglądać inne profile, kiedy mocniej zagłębiłam się w ten światek, doszłam do wniosku, że to idealny temat na kolejną dyskusję! Dlatego...

V ODSŁONĘ SERII DYSKUSYJNEJ, CZYLI
TROCHĘ O BOOKSTAGRAMIE


Osobiście uważam, że konto na Instragramie - programie w zupełności poświęconym kreatywnym, fotograficznym wyładowaniom, które kręci się wokół literatury, to naprawdę świetna sprawa. Zanim się tam znalazłam, nie spodziewałam się, że książki mogą tak ślicznie wychodzić na zdjęciach, jeśli zbuduje się odpowiednią aranżację i jeśli umie się co nieco. No, i oczywiście bardzo ważnym elementem tutaj jest obróbka zdjęć, czyli znajomość programów edytorskich. 

Pierwszy raz mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że Instagram to aplikacja, która jednak posiada jakiś sens. Bo książki to jest doskonały pomysł na stworzenie świetnego profilu. A nie przedstawianie zwykłego życia szarego Polaczka albo Madki Polki, dodającej na raz miliony fotosów ze spaceru swojego bombelka

Jedyną "wadą" bookstagrama są recenzje, które użytkownik dodaje pod zdjęciami. Przyznam szczerze, że nie trafiłam jeszcze na pełnowartościową, trzymającą się kupy, z sensem i polotem recenzję (zupełne przeciwieństwo blogosfery). Zwykle są to wycięte urywki (sama tak robię, bo pisanie na klawiaturze telefonu z ciągle podpowiadającym słownikiem zmieniającym wyrazy to istna mordęga), ale na swoje usprawiedliwienie powiem, że cała recenzja ląduje na blogu. A co z osobami nieposiadającymi bloga? Nie czują się ze sobą źle, kiedy potraktują przeczytaną książkę trochę po macoszemu?

Teraz zapewne stwierdzicie, że: Chwila, chwila, chwilunia! Na Instagramie dodaje się fotosy, a nie jakieś tam recenzje! A ja wtedy odpowiem: Okej. To po co więc umieszczać recenzje w ogóle? Nie wystarczyłaby tylko krótka pogadanka o dupie maryni? 

A jak to wygląda u Was, moi drodzy Pomistrzowianie? (Nazwa jest idealna, zamierzam jej używać już na zawsze). Ile zajmuje Wam zrobienie zdjęcia czy odpowiedniej aranżacji? Zwykle poświęcacie temu parę godzin i cykacie foty wszystkich książek ze stosu przeczytanych? A co z opisami pod zdjęciami? Piszecie recenzje, wstawiacie opisy z okładek, a może wstawiacie same hasztagi? 

Pamiętajcie o minimum trzech zdaniach w komentarzach, podsyłajcie linki do Waszych bookstagramów i do dyskusji... raz! :)

42 komentarze:

  1. Ciężko jest napisać recenzję na Instagramie a przynajmniej ja tego nie lubię. Za dużo trzeba pisać, za ciężko to idzie ;) Ale ja znowu jestem za tymi zwięzłymi tekstami, za ładnymi zdjęciami, chociaż osobiście nie mam talentu i moje zdjęcia nie są tak ładne jak innych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bardzo ciężko się pisze recenzję na IG i zajmuje to zbyt wiele czasu. Poza tym myślę, że większość przeglądających nie czyta. Po prostu ogląda zdjęcia. Czasami sama tak robię, wyznam. No, chyba, że książka naprawdę mnie zainteresuje. :)

      Usuń
  2. Ja lubię na Instagramie takie krótkie recenzje , ale pod warunkiem, że mają w sobie coś, co zachęci mnie do tego, aby przeczytać tę książkę. Zawierają konkrety, a nie lanie wody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, też tak sądzę. Swoją drogą, nie wiedziałam, że masz IG. Podaj mi, proszę, nazwę albo zostaw link, chętnie Cię odwiedzę. :)

      Usuń
  3. Ja nie przepadam za IG pod tym względem. Owszem, dodaję zdjęcia i zazwyczaj urywek recenzji, ale sama wolę czytać recenzje na blogach po prostu :) Uważam, że tam wkłada się więcej w pisanie tekstu o książce, którą się przeczytało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym recenzje na blogach są rzetelne (a przynajmniej większość) i o wiele bardziej warte. Dlatego rozumiem całkowicie. Cóż, właściwie IG powstał do dodawania zdjęć, jakby nie patrzeć. :) Poprosiłabym jeszcze o link do Twojego profilu!

      Usuń
  4. Ja na Instagram wstawiam wybrany cytat i podsumowanie książki, a całość na bloga. Tak się przyzwyczaiłam i chyba już tak zostanie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo dobre rozwiązanie! Bo cytat zainteresuje, a podsumowanie (jeśli książka warta uwagi) pozwoli zdecydować, czy sięgnąć, czy raczej odpuścić! :)

      Usuń
  5. Ja dopiero raczkuję ze swoim bookstagramem i nie ukrywam, że jest to dla mnie wielkie wyzwanie. Nie mam ręki do zdjęć, często brakuje mi pomysłu na aranżację, a jak mam pomysł, to brak mi odpowiednich rekwizytów, albo światło nie to... Raptem 3 zdjęcia za mną i na razie to dla mnie dość ciężkie wyzwanie, ale nie poddam się! :) Pod zdjęciem właściwie nic nie piszę. Jakieś jedno zdanie i link do bloga. :) Nie lubię też czytać recenzji w mediach społecznościowych. Przeglądam, daję lajki, ale po właściwą treść przychodzę zawsze na bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poproszę link profilu. :)

      Co się tyczy aranżacji, to mam identyczny problem. Jak się wrzucała zdjęcia na bloga, to się aż tak nie zwraca na nie uwagi. Owszem, muszą być ładne, przejrzyste i wyraźne, ale IG to całkiem inny poziom. Naoglądałam się zbyt wielu profili, które w piękny sposób prezentują książkę, aranżując niemal idealnie tło zdjęcia i dodając świetnie pasujący filtr (z tym też mam duży problem, bo nigdy nie wiem, który pasuje najlepiej). :) Też z początku zamierzałam dodawać jedno zdanie i link do bloga, ale coś IG sobie ze mnie żartuje i uważa, że link do pomistrzowsku zawiera treści niedozwolone i mi go najzwyczajniej w świecie blokuje. :(

      Usuń
  6. Jeśli chodzi o Instagram to miałam jedno podejście. Lubię tworzyć grafikę komputerową i to tam chciałam publikować moje amatorskie prace, ale doszlam do wniosku, że tam nie widać zbytnio detali i miałam roczną, albo dwu roczną przerwę od tego portalu. Po czym zaczęłam z bookstagrama. Na początku planowalam wstawiać fragmenty moich recenzji z odnośnikiem do bloga, ale z tego szybko z tego zrezygnowałam. Teraz bardziej pisze o historii tej książki, ciekawostkę, bądź procesie tworzenia zdjęcia, a na końcu dodaje wzmiankę o blogu dla chętnych.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie grafiki komputerowe to lepiej chyba na pinteresta czy deviantarta wrzucać, bo są bardziej wyraźne i można je powiększyć. Na IG to zwykły, malutki kwadracik, co właściwie czasami mnie denerwuje. Do Twojego bookstagrama poproszę link, chętnie zobaczę, co i jak. :)

      Usuń
  7. Przyznam szczerze, że Instagrama założyłam dla kaprysu, żeby np. poczytać , co słychać u znanych celebrytów. Nie umiem robić ładnych zdjęć, więc nawet się nie wysilam, aby w pełni poświęcić swoją Instagramową stronę na promowanie książek. Od tego mam bloga. A na IG czasem tylko wrzucę jakąś fotkę z odnośnikiem do mojej recenzji bądź konkursu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja pierwszego IG założyłam na drugim roku studiów dopiero i było to typowe konto dla lansu wśród znajomych. Kto takiego nie miał, zresztą? Wszyscy mieli, to i ja chciałam. Po parunastu (no, dobrze, parudziesięciu) zdjęciach ochota przeszła, a ja na IG raczej wchodziłam, żeby popatrzeć, co się dzieje u znajomych, niż samej udostępniać fotki. Do chwili aż nie weszłam w bookstagramerską strefę. :)

      Czyli widzę, że Ty też jesteś za podejściem recenzje na blogu > recenzje na IG. Rozumiem, popieram. :)

      Usuń
  8. Mam konto na IG ale tak jak moje poprzedniczki nie potrafię robić jakiś aranżacji lub sesji zdjęciowych. Jakoś nie czuje się tam tak świetnie jak np na blogosferze. I też jakoś nie szaleję tam za specjalnie, bo jak moje poprzedniczki też stwierdzam, że cały czas raczkuję z tym wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że im więcej pierdół się wrzuci to zdjęcia, tym wydaje się ciekawe i bardziej profesjonalne. Więc może trzeba tak próbować? A linki podeślesz? :)

      Usuń
  9. Nieskromnie powiem tak: uważam, że mam talent do robienia zdjęć, ale ni hu hu nie umiem oddać tego na finalnych fotografiach ;D Widzę (oczyma wyobraźni) cudny obrazek, cykam fotkę, a potem... efekty są raczej mizerne. Ale lubię i robię to dalej. Nie lubię za to czytać długich recenzji na IG, sama też ich nie piszę. IG służy mi raczej do pokazania jakiejś książki, pochwalenia się nią, czasem napiszę dwa-trzy zdania, a później i tak piszę recenzję na blogu. U innych też zawsze obwąchuję profil i szukam linka do bloga, żeby wejść na niego i tam poczytać więcej.

    Widziałam mnóstwo cudnych zdjęć, ale powiem Ci, że mam do tego trochę inne (dziwne?) podejście. Np. razi mnie trochę traktowanie książki jak zwykłego gadżetu, z którym wymyśla się jakąś aranżację i cyka kolejne bajeczne zdjęcie. Razi mnie, kiedy widzę książkę poświęconą jakiejś makabrze, niebywale brutalny kryminał albo reportaż o potwornym zdarzeniu, a wokół niej poustawiane jakieś kwiatuszki, sztuczne dynie, świeczuszki czy inne takie dodatki. Zdecydowanie wolę dostosowywanie tła do książki, traktowanie jej poważnie.

    Taki słowotok, a nie wiem, czy udało mi się wyjaśnić, co mam na myśli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, rozśmieszyłaś mnie, ale w zasadzie też Cię trochę rozumiem. Bo mam tak samo. A przynajmniej czasami. Widzę, jak to zdjęcie powinno wyglądać, jak to zajebiście wyjdzie, a po zrobieniu zdjęcia czuję zawód. Zrzucam wtedy winę na aparat, nie na umiejętności, co polecam. :P

      O! To-to, co piszesz! Czasami bawi mnie, jak do książki o morderstwie ktoś wsadza do zdjęcia pachnące świeczki, jakieś porcelanowe aniołki czy co tam jeszcze można. Chociaż te zdjęcia z nożem (albo z pieniędzmi) również niesamowicie mnie rozśmieszają. Wniosek z tego prosty, nie wrzucajmy zdjęć mrocznych książek. :P

      Usuń
  10. Sama mam w głowie post na temat właśnie IG. A jeżeli chodzi o Twoje pytanie to myślę, że ludzie patrzą tam głównie na zdjęcia. Pisanie recenzji raczej nie ma sensu, bo kto by to tak naprawdę czytał? Ja staram się króciutko wspomnieć o fabule i potem zapraszam ewentualnych chętnych na mojego bloga. Na IG jest mnóstwo pięknych zdjęć ale po dłuższej chwili da się zauważyć, że większość tworzona jest na podobnych schematach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby podobny klimat, ale jednak ładne - szczególnie jeśli ktoś wypracował sobie własną aranżację. Znam i obserwuję parę takich profili, które wrzucają zdjęcia robione w sumie na jedno kopyto, ale one i tak są śliczne. :)

      Usuń
  11. zazwyczaj pod zdjęciami na Bookstagramie wklejam fragmenty recenzji z bloga. A ze swoich zdjęć i tak zawsze jestem niezadowolona :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja niestety nie mam zbytnich doświadczeń na tym polu. Niemniej faktycznie jest to przydatne narzędzie - ot, choćby dla samej przyjemności, jeśli ktoś chce dzielić się różnymi zdjęciami (nie tylko książek, ale i innych rzeczy, np. zwiedzanych miejsc). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, profile na IG, na których ludzie dodają zdjęcia ze swoich wycieczek, są naprawdę świetne. Jeśli, oczywiście, taka osoba umie robić zdjęcia. :)

      Usuń
  13. Mam konto na Instagramie od jakichś dwóch lat, ale nie za dobrze się czuję na tym portalu, może dlatego, że moje umiejętności robienia zdjęć są baaardzo przeciętne ;). Dla mnie ważniejszy jest blog, a opinie, które zamieszczam pod zdjęciami na insta, są tylko skrótami, bo jakoś nie lubię tam pisać długich i skomplikowanych wywodów. Zresztą, wydaje mi się, że większość ludzi nie czyta podpisów pod zdjęciami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam, żebyś robiła przeciętne zdjęcia. Mi się naprawdę podobają. :) Jeśli chodzi o recenzje, to zdecydowanie blogi wygrywają. Pod zdjęciem na IG ciężko jest napisać całą opinię, bo się najzwyczajniej w świecie nie chce. Ile można klikać na telefonie i kląć na klawiaturę, bo poprawia Ci dobre słowa na jakieś z dupy? Dlatego zastanawia mnie trochę ten fenomen. :P

      Usuń
    2. Dziękuję, to miłe ;)
      To prawda, ile ja się nairytowałam próbując coś napisać na telefonie i ile razy mi się skasował opis pod zdjęciem...
      Mnie zastanawiają i w sumie wzbudzają mój podziw osoby, które piszą tam właśnie swoje całe recenzje i to tak, że jeszcze ciąg dalszy pojawia się w komentarzu.

      Usuń
    3. Jeszcze nie spotkałam się z takim przypadkiem, ale! Rosemary zdradziła świetny life hack! Przeczytaj na dole jej komentarz, to już nigdy Ci żaden opis nie zniknie, a dodanie go zajmie maks 5 min z hasztagami. :P

      Usuń
  14. Bardzo lubię Twojego bookstagrama. Publikujesz bardzo ładne zdjęcia. Sama bardzo często na początku publikowałam zdjęcia bez żadnego opisu. Teraz wstawiam tak jak ty fragment i dodatkowo zapraszam na bloga, by przeczytać całość. Co do osób, które wstawiają bardzo krótką opinię, a nie mają bloga - nie przeszkadza mi to. Nie każdy umie lub lubi pisać recenzje. IG jak dla mnie jest przede wszystkim zbiorem wspaniałych zdjec i bardzo często nawet nie zaglądam do ich opisu.

    Pozdrawiam
    Biblioteka Feniksa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, jak miło, że komuś się podoba. Chociaż dopiero się uczę. Jakbyś zobaczyła, jak wyglądały same początki robienia fot, jeszcze zanim założyłam IG. Śmiechłabyś. :) Przyznam, że w zasadzie nie pomyślałam o dodawaniu krótkich recenzji pod zdjęciami czy opisów z książek, bo ktoś nie umie lub nie lubi pisać. Jeśli tak się sprawy mają, to zupełnie rozumiem też, dlaczego wolą prowadzić konto na IG niż pełnowymiarowego bloga. :)

      Usuń
  15. Oj, książkowa sfera na bookstagramie jest nieźle zróżnicowana! Ja staram się umieszczać większość tekstu z recenzji pod zdjęciem, ale nie zawsze to wyjdzie, a wtedy odsyłam po prostu po resztę na bloga ;) Co do zdjęć – wypatruję odpowiedniego momentu, światła i próbuję na różne sposoby. Staram się jednak robić to, kiedy wzbiera we mnie to uczucie, że teraz jest ten czas! Bo na siłę mi żadne nie wychodzą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli z tego wnioskuję, że cykasz na raz setki zdjęć? Nie robisz tego każdorazowo po przeczytaniu książki? Zgodzę się, że książkowa sfera jest baaardzo zróżnicowana. Kiedy wchodziłam do tej rzeki, nie spodziewałam się aż tylu profili i tylu osób chętnie czytających i piszących o książkach. Na blogach jakoś mało się to rzuca w oczy. :)

      Usuń
  16. Myślę, że problem z recenzjami leży w tym, że na Instagramie możesz napisać pod postem bardzo ograniczoną liczbę znaków. Też tnę moje recenzje, bo zwyczajnie się nie mieszczą. Ale mam dla Ciebie life hack, dzięki któremu nie będziesz musiała wstukiwać tych fragmentów z palca. Zainstaluj sobie apkę google notes. Masz do tych notatek dostęp z poziomu gmaila i google drive, wystarczy kliknąć na ikonkę w prawym górnym rogu. Kopiujesz tekst recenzji na kompie, wklejasz do notatki, zapisujesz. Odpalasz apkę na komórce, dajesz jej dosłownie 3 sekundy na zsynchronizowanie danych, wchodzisz w swoją notatkę, kopiujesz treść i wklejasz do posta na instagramie. Et voila :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie napisałam aż tak długiej recenzji, by mi IG wywalił błąd. Zwykle z recenzji z bloga wybieram parę najważniejszych kwestii. Ale! Twój life hack jest naprawdę świetny i od dzisiaj będę sobie ułatwiać życie. Zamiast dodawać post 10 min, zajmie mi to dwie, maks 3. Na serio, dzięki. :)

      Usuń
  17. Instagram nie nadaje sie do pisania recenzji, bo limit znaków. Kiedyś probowalam, ale za dużo zabawy przy edytowaniu. Ja zazwyczaj wybieram akapit z mojej recenzji, taki zaby mówił coś o książce i zostawiam info, ze więcej na blogu. Kto chce może kliknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe podejście i w zasadzie większość tak robi, z tego, co czytam. :)

      Usuń
  18. No tak. Bookstagram. :D
    Jak tu... Hmm...
    Zacznę od tego, że nie mam bookstagrama, zresztą nie mam żadnego instagrama. Świadomie i dobrowolnie podjęłam taką decyzję, nie wykluczam jej zmiany, ale szybciej prywatnie niż blogowo.
    Mnie po prostu brak czasu na robienie ślicznych książkowych zdjęć, a... No będę szczera, muszę być. Nie mam najlepszego zdania o książkowym instagramie (proszę nie bić!).
    Owszem, znam wiele osób, które piszą świetne recenzje, a bookstagrama mają jako dodatek i tutaj jestem zachwycona, klaszczę, podziwiam, ukłony składam, że Wam się chce, że macie na to czas, chęć i naprawdę tworzycie śliczne zdjęcia.
    Niestety znam jeszcze więcej kont, na których zdjęcie książki stanowi całą i jedyną jej recenzję. A to jest wbrew moim poglądom, bo wcale nie uważam, że okładka powinna być decydującym argumentem w podejmowaniu decyzji o sięgnięciu lub odrzuceniu książki. Szanuję, że niektórzy uważają, że okładka jest priorytetem, ale ja nie mogę się z tym zgodzić. Tym bardziej nie oceniam dobrze faktu, że recenzję książki (otrzymanej od wydawnictwa) ma stanowić zdjęcie. Przepraszam, ale uważam to za kompletną pomyłkę.
    Nie mam problemu z żadną inną formą opinii - pisanie na fb, na blogu, na twitterze, booktube - ktoś przeczytał książkę i zamieścił o niej taką czy inną recenzję przedstawiając lepsze lub gorsze argumenty. Kupuję to, oczywiście przy zachowaniu rozsądku, że nie jest to przepisywanie blurba. Ale zdjęcie jako opinia mnie kompletnie nie przekonuje.
    Ale jak to mówią, nie mam bookstagrama, więc to jest trochę odpowiedź w stylu "nie znam się, to się wypowiem". xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierzam bić, bo rozumiem i Twoje zdanie podtrzymuję. Nikt nie czyta recenzji pod postami na IG (nie oszukujmy się), a samą okładką nic się nie zdziała. Chociaż dużo osób ocenia po pozorach i im więcej razy książka mignie na stronie głównej, tym ludzie lepiej ją zapamiętują, a co za tym idzie - częściej kupują. Ale tamtejsze recenzje są o kant dupy, za przeproszeniem. I jeśli ktoś ma ochotę przeczytać rzetelną opinię o książkę, którą de facto zamierza zakupić, to raczej wchodzi na LC lub buszuje po blogach. :) Dlatego też uważam, że bookstagram to dobre urozmaicenie bloga. Ot, skupisko ładnych zdjęć i rozszerzenie działalności blogowej. :)

      Usuń
  19. Dobry temat! Ileż ja się męczyłam z tym IG. Mam profil od dłuższego czasu, ale ciągle coś mi w nim nie pasuje. Najpierw robiłam zdjęcia wszystkiego w iście popierniczonej bezaranżacji. Potem doszłam do wniosku, że może trzeba to jakoś ujednolicić i się zaczęło. I w sumie nadal nie skończyło. Ciągle próbuję wyłuskać z tych zdjęć coś lepszego i czasem nawet wychodzi, ale często nie jestem zadowolona z efektu. Brakuje mi czasu na cykanie miliona zdjęć i codziennych podchodów, więc staram się raczej "machnąć" kilka z przeczytanych za jednym razem. I to w sumie widać, bo w zależności od Obserwujących i chętnie wchodzę z nimi w dyskusję.

    Z podpisami pod zdjęciami jest różnie. Czasem skopiuję wstęp z recenzji, czasem podsumowanie, a innym razem napisany przez siebie fragment dotyczący fabuły - to wychodzi samo z siebie, w zależności chyba od podmuchów wiatru :D Innym razem zagaduję Obserwujących: a to o ulubione, a to znów o obecnie czytanie, a to o milion różnych rzeczy, które chciałabym z nich wyciągnąć.

    Rzadko pokazuję siebie, bo jakoś... no nie wiem, nie czuję się chyba jeszcze na siłach :) a poza tym mam w domu ciemno, więc generalnie to wymagałoby wprowadzenia kombinacji alpejskich.

    Dochodząc do końca, powiem Ci, że lubię bookstagrama i sporo takich kont obserwuję. Nie mogłabym jednak oprzeć się jedynie na IG, bo słowo to słowo i wiem, że lepiej piszę, niż fotografuję, a chcę zarażać ludzików miłością do czytania, nie do oglądania ładnych okładek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież Twoje zdjęcia są piękne, niesamowicie schludne i mają duszę. Chociaż wyobrażam sobie, ile faktycznie przy nich jest kombinowania. Ja wolę cykać proste, bo fotografowanie to akurat nie jest moja pasja. Warto jednak mieć ładne zdjęcie książki, bo to zachęca do zapoznania się z recenzją. Niestety, większość ludzi to wzrokowce. Jak ich coś zainteresuje wizualnie, to może skuszą się na przeczytanie.

      Masz zupełną rację z tym zarażaniem ludzi miłością do czytania. I tu znów rodzi się wniosek, że IG jest spoko, ale tylko jako dodatek. Jako pełnowymiarowe konto do recenzowania książek sprawdza się marnie. :)

      Usuń
    2. Pięknie dziękuję Ci za miłe słowo. Takie pozytywne opinie zawsze wiele dla mnie znaczą <3

      Powiem Ci, że ja nie mogłabym mieć np tylko IG czy profil na FB do publikowania recenzji. Wiem, że ludzie lubią krotko i na temat, a takie profile mają siłę przebicia, ale brakowałoby mojego miejsca w sieci. Nad blogiem długo pracowałam, katalog recenzji to moja mała fobia, a poza tym jakoś tak miło wejść "na swoje", takie odrębne i nie ginąć wśród miliona fotografii.

      Usuń
    3. Nie ma za co, to czysta prawda. :)
      Dokładnie, też czasem wychodzę z założenia, że blog w głównej mierze istnieje po to, by jego autor mógł się wyżyć, a czytelnicy to są przy okazji. Co nie zmienia faktu, że świetnie jak są i się udzielają, bo to mega dopinguje do działania. Ale! To temat na inną dyskusję. :P

      Usuń