Recenzja [79] - Oczami nudnego wampira

 

Wyznam we wstępie, że bardzo ciężko ocenić mi Słońce w mroku Stephenie Meyer. Główną serię przeczytałam jeszcze za czasów gimnazjum (dawno, dawno temu) i jako typowa nastolatka byłam Zmierzchem zachwycona. Powrót do Forks, do ulubionych bohaterów i specyficznego, wampirzego klimatu, w który wplątała się wielowiekowa miłość, były jak powrót do dzieciństwa. 

I tak właśnie zamierzam potraktować książkę: jako słodko-gorzkie wspomnienie. :)

Słońce w mroku to retelling znanej historii, którą czytelnicy otrzymali w Zmierzchu. Z drobnym wyjątkiem, bowiem opowieść przedstawiono z perspektywy Edwarda Cullena. Osobom nieznającym głównej serii szybko wytłumaczę pierwotny zarys historii. Bella Swan przeprowadza się z Phoenix do Forks, niewielkiego miasteczka, gdzie zaczyna uczęszczać do tamtejszego liceum. Właśnie w szkole poznaje dziwną rodzinę Cullenów, a przede wszystkim Edwarda Cullena, który powoli skrada serce dziewczyny. Bella jednak przeczuwa, że Edward skrywa wiele mrocznych tajemnic. Pytanie, czy Bella chce je poznać i stanąć twarzą w twarz z największymi potworami znanymi ludzkości: z wampirami.

Szczerze mówiąc, książka kompletnie nie zaskakuje. Wszystkie wydarzenia oraz rozmowy między głównymi bohaterami były identycznie co w pierwszej części, a jedyne, co się zmieniło, to wejście w głębokie myśli Edwarda. A wierzcie mi, znalazło się ich całkiem sporo. W Słońcu w mroku pojawiło się również parę wspomnień z życia Edwarda przed poznaniem Belli. Dostaliśmy na przykład anegdotę o początkach Edwarda-wampira, zaledwie napomkniętą tragiczną historię Esme i jej syna, czy epizod, w którym Rose przytachała ledwo żywego Emmetta. Oczywiście, nic z tych "dodatków" nie powiało nowością, ponieważ w poprzednich tomach autorka wszystko już opowiedziała. Były to raczej znane fakty przekształcone w dłuższą opowieść.

Gdybym sięgnęła po Słońce w mroku bez znajomości Zmierzchu, chyba bym umarła z nudów. Myśli Edwarda przepełniały strony. Jego próby samokontroli czy wymyślnych sposobów na zabójstwo Belli, momentów pełnych użalania się nad sobą i wychwalania urody oraz dobroci Swanówny było niepoliczenie dużo. Niestety, Meyer nie przedstawiła ich zbytnio ciekawie, przez co chwilami po prostu przejeżdżałam wzrokiem po tekście bez uważnego wczytywania się. 

Najlepiej powyższe słowa zobrazuję, kiedy napiszę tak: Zmierzch miał około 420 stron, a Słońce w mroku blisko 750. Prosta matematyka wyjaśni, że pozostałe 330 stron to same myśli Edwarda. Nieźle, nie?

Niemniej, miło było wrócić na stare śmieci. Cieszyłam się jak dziecko, mogąc znów zagłębić się w historię miłości między człowiekiem a wampirem, poznając ją z innej perspektywy. Nie wiem, czy pamiętacie, ale kiedyś wyciekło parę pierwszych rozdziałów książki, które (wstyd się przyznać) przeczytałam, co tym bardziej podsyciło moją ciekawość. Wciągnęłam się mimo przynudzania Edwarda. Zwłaszcza końcówka zawładnęła moim sercem - fragmenty pogoni za Jamesem oraz wysysania jadu z Belli wypadły rewelacyjnie.

Czy polecam? Chyba tak, ale raczej fanom serii. Nie spodziewajcie się wiele, bo łatwo można się zawieść, ale naprawdę wspaniale powrócić do dzieciństwa. Słońce w mroku będzie pierwszym przypadkiem w historii istnienia Pomistrzowsku, kiedy nie wystawię oceny liczbowej. Gdybym oceniła ją przez pryzmat rzeczywistej jakości, nota byłaby za niska. Z kolei patrząc z perspektywy wspomnień gimnazjalnych - za wysoka. Pogodzę się więc z impasem, pisząc:

Brak oceny

Słońce w mroku
Stephenie Meyer
Wydawnictwo Dolnośląskie
Poznań 2020
Stron: 752

50 komentarzy:

  1. Kurde, a ja wciąż nie czytałam serii :) muszę w koncu się za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, czy seria przeczytana po raz pierwszy za dorosłości, że tak napiszę, zostanie inaczej odebrana niż za dzieciaka? Daj znać! :)

      Usuń
  2. Ja też nie czytałem serii. Świetna recenzja Ew, będę mieć książkę na uwadze. Temat może nieco "wyświechtany" - ale fantastyka dobra w cenie. Tyle, że nie teraz :)Nadal siedzę w literaturze obozowej i starożytnym Rzymie. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ale radzę zacząć od "Zmierzchu", bo jeśli najpierw sięgniesz po "Słońce w mroku", to raczej polegniesz. :)

      Usuń
  3. Ja jestem wielką fanką serii i oczywiście mam w planach tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. raczej na tę książkę się nie skusze, od siebie polecam książkę Lilia, warto przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba rzeczywiście ta książka jest raczej dla prawdziwych fanów serii 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie. Jeśli sięgnie ktoś bez znajomości, to nie spodoba mu się efekt. :)

      Usuń
  6. Lubię od czasu do czasu przeczytać jakąś serię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja serię pochłaniał jak głupia, co nie jest dobrym pomysłem, bo przeskakuję z jednej na drugą, a jak potem wracam do pierwszej, to połowy nie pamiętam. :)

      Usuń
  7. Jestem fanką serii Zmierz, ale mimo to nie mam ochoty sięgać po prawie 330 stronicowe myśli Edwarda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, skoro jesteś fanką istnieje spora szansa, że te myśli Edwarda Ci się spodobają. :P

      Usuń
  8. Nie polubiłam się z sagą "Zmierzch" więc nie planuję czytać tej książki

    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. No kurczę, szwendam się po blogach i widzę coraz więcej recenzji tej książki. Ale cały czas nie jestem nią skuszona. Byłam wielką fanką "Zmierzchu" i prędzej wrócę do pierwszego tomu, żeby przekonać się jak bardzo zmieniło się moje podejście, ale ta pozycja.. no nie przemawia do mnie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przeczytałam z sentymentu i ogólnie nie żałuję, że się skusiłam. Bardziej żałuję, że troszkę zmarnowałam czas. Ale tylko troszkę. :P

      Usuń
  10. Miałam nadzieję, że to będzie miły powrót do głównej serii, szkoda, że zawodzi. Nie zwróciłam dotąd uwagi na liczbę stron tej książki, ale już sama ona mnie nieco odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiedziałam, ile będzie miała stron - jakoś mnie to nie obchodziło, dopóty oczywiście książka nie przyszła i nie zobaczyłam tego na własne oczy. Moją pierwszą myślą było: "co ta Meyer tutaj napisała, że z 300 stron zrobiło się prawie 800???". :D

      Usuń
  11. Raczej nie dla mnie, ale fanom serii na pewno się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, fani mogą być ukontentowani - ale nie wszyscy, bo książka nie ma w sobie żadnego wow. :)

      Usuń
  12. Sagę zmierzch przeczytałam, ale tylko pierwsza część przykuła moją uwagę na dłużej. Inne były zbyt przepełnione nudnymi opisami. Co do tej książki to z pewnością po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się najbardziej podobała końcówka drugiego tomu (w Volturi) i czwarta część, ale też końcówka. Reszta faktycznie była nudnawa momentami, ale summa summarum miło wspominam czas z serią. :)

      Usuń
  13. Bezsensu jeszcze bardziej rozkładać ta historie . Powinna po prostu już inna sagę napisać . Jakoś nie ciągnę mnie do jej przeczytania mimo ze lubiłam tą sagę za młodu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę prawda, ale dużo autorów odgrzewa kotlety i na siłę próbuje wrócić do serii, która zapewniła im napływ sporej gotówki. Pewnie boją się, że nowe serię nie dorównają poprzedniemu, więc nawet nie zaczynają. :)

      Usuń
  14. W takich momentach nie żałuję, że znam tylko jedną książkę, ale nie ukrywam, że przed premierą tego tomu miałam chęć przeczytania całej serii. Przeszło mi to, ale może kiedyś jeszcze wrócić.
    Chcę pochwalić jeszcze pomysł na zdjęcie :D.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto mimo wszystko poznać resztę serii. Wbrew pozorom przygody były ciekawe. :)

      Usuń
  15. O fuck... ILE? 300 stron przemyśleń Edwarda, które oscylują tak czy inaczej wokół Belli? To chyba dla mnie zbyt wiele. :P
    A tak już mówiąc serio - Zmierzch przeczytałam jako całkiem dorosła i w sumie nie było super, ale nie było też tak tragicznie jak mówili (poza tym Bella okazała się moim zdaniem znacznie lepsza od filmowej, której nie cierpię), ale od początku sceptyczna co do "nowej" wersji Zmierzchu. Miałam nadzieję, że może pojawią się zupełnie nowe historie, to ewentualnie mogłoby tę książkę ocalić, bo w sumie było jeszcze kilka wampirzych historii, które nie są nam do końca znane, ale jak piszesz, że wszystko to odgrzewane kotlety... Meh. W takim razie chyba zrezygnuję z tej sentymentalnej przygody. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, do było naprawdę ZA dużo - czasami przejeżdżałam tylko wzrokiem po tekście, wiedząc, że nic ciekawego mnie nie ominie. :) Też liczyłam na coś nowego, jakąś historię, która zaskoczy świeżością, a tutaj dupa blada, za przeproszeniem. Niczego ta książka nie wniosła w znaną opowieść. Szkoda.

      Usuń
    2. Bardzo szkoda, ale szczerze mówiąc, trochę się tego obawiałam. :P Ktoś tu odcina kupony, ale z drugiej strony jak jest popyt... :P

      Usuń
    3. No, dokładnie. Trzeba korzystać, póki jest jeszcze branie na Edwarda. :)

      Usuń
  16. Książka zbytnio nie dla mnie, ale na pewno znajdzie swoich czytelników :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno! Już i tak wiele ludzi sięga po nią, bo "Zmierzch". :P

      Usuń
  17. Nie dam się do tej książki przekonać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli rozumiem, że poprzednie części Ci się nie podobały? :P

      Usuń
  18. Chyba już minął czas tej serii :) Przeczytałam całą serię daaawno temu i w zasadzie tylko pierwsza część mi się podobała. Ostatnia to w ogóle był już chłam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się podobała końcówka drugiej części, ten moment w Volturi był naprawdę dobrze opisany. No, i końcówka czwartej też mi się podobała - mocno chciałam zobaczyć, jak się skończy seria. :)

      Usuń
  19. Zgadzam się z Tobą, że książka była zdecydowanie zbyt przeciągnięta i myśli Edwarda w większości wiały nudą. Podobało mi się, że jednak autorka wcisnęła tam kilka smaczków dla fanów serii, a także to, że powrót do tej książki był dla mnie taką sentymentalną podróżą do czasów liceum ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jakich smaczkach mowa? Bo chyba nie kojarzę żadnego konkretnego. Ale książka i tak była warta przeczytania - wystarczyło samo poczucie swego rodzaju powrotu do przeszłości. Tak mnie to natchnęło, że niebawem przeczytam "Życie i śmierć". :)

      Usuń