PREMIEROWO Recenzja [63] - Kiedy horror staje się rzeczywistością


PREMIERA 28.09.2020

Wiele ludzi uważa technologię za zło - ogłupiające działanie Internetu, strony o treści brutalnej, przemoc słowna, wpływanie na psychikę, uzależnienie. Mortka w kolejnej części cyklu o Miasteczku Nonstead, czyli Hellware, udowadnia, że wszelkie nowinki technologiczne to rzeczywiście sprawka samego diabła. Czy raczej demona.

Niedawno miałam okazję poznać pierwszy tom, czyli Miasteczko Nonstead (recenzja tutaj), po którym bez myślenia sięgnęłam po kontynuację.

Już sam początek Hellware wprowadza czytelnika w specyficzny klimat pełen niedopowiedzeń oraz niejasności, gdzie wydarzenia zostały ściśle owiane tajemnicą. Nathaniel McCarnish po ponad dwóch latach nagle wybudza się z transu. Już nie jest znanym pisarzem, piorunującym debiutantem czy literackim odkryciem roku - teraz myje kufle w pubie. Nie pamięta, co się działo, a jedynie chwilowe przebłyski świadomości pozwalają wejrzeć w przeszłość. To właśnie wspomniane przebłyski sprawiają, że kształt ukochanej nabiera wyrazistości - okazuje się, że Fiona znowu przepadła niczym kamień w wodę. 

A co się stanie, gdy niespodziewanie okaże się, że Fiona pojechała do Nonstead, gdzie mało brakowało, a zastrzeliłaby człowieka? Nathaniel wraca więc na stare śmieci: do miasteczka o złej sławie... Co robisz, kiedy starzy przyjaciele próbują cię zabić, ty kompletnie nie masz pojęcia dlaczego, a twoim śladem podąża potężny, przerażający demon?

Nie zamierzam więcej zdradzać, bo poznanie choćby najmniejszego szczegółu może zepsuć zabawę podczas czytania. Hellware, tak jak poprzednią część, po prostu pochłonęłam. W historię pełną grozy wkręciłam się od pierwszych stron, czemu towarzyszył przygnębiający, ponury klimat amerykańskiego miasteczka (wydaje mi się, że w Hellware atmosfera wypadła jeszcze lepiej niż w Miasteczku Nonstead).

Drugo- i trzecioplanowi bohaterowie tym razem zostali nieco pominięci, ponieważ cała akcja mocniej skupiała się na losach Nathaniela. Nie twierdzę, że to źle, ale zabrakło mi momentami wejścia w głębszą psychikę postaci. Bardzo z kolei spodobała mi się niewiedza odnosząca się do strony, jaką wybrał dany bohater: czy rzeczywiście pomagał McCarnishowi, czy był sługą demona Maggora.

Pomieszanie realistycznych wydarzeń z typowym bajkopisarstwem było strzałem w dziesiątkę. Mortka doskonale operował językiem, mieszając nieco style (raz odnosił się w ekspresyjnie wulgarny sposób, innym razem pisał niemal patetycznie). Tych momentów nie znalazłam w książce wiele, występowały sporadycznie. Chociaż kontrast między stereotypowymi mieszkańcami mieściny a całą resztą został doskonale wychwycony i ukazany. 

Hellware poza właściwą historią rodem z horroru niosło ze sobą niesamowicie ciekawe przesłanie dotyczące technologii i życia ludzi w XXI w. 

Czy polecam? Zdecydowanie! Pierwsza jak i druga część cyklu o Miasteczku Nonstead wręcz kipi od piekielnie doskonałego ponurego, przytłaczającego klimatu. Wgłębiając się w kolejne wydarzenia, tajemnice potęgują się, tworząc nietuzinkową historię pełną zwrotów akcji. Trzymające w napięciu momenty opanowały Hellware niemal tak mocno jak Maggor mieszkańców Nonstead. Pamiętajcie, że wyłącznie przeczytanie książek Mortki może uchronić przez opętaniem. :)

8/10

Hellware
Marcin Mortka
Wydawnictwo Videograf
Chorzów 2020
Stron: 352


Miasteczko Nonstead


 Za możliwość przeczytania dziękuję

36 komentarzy:

  1. Zaintrygowałaś mnie. Zwłaszcza, że w dziwnych nam czasach przyszło żyć !

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ostatnio ochotę na powieść grozy, więc nie mówię nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zdecydowanie sięgnij - nie zawiedziesz się. :)

      Usuń
  3. Tego autora kojarzę głównie z tłumaczeń. Chyba pora poznać go od tej drugiej strony.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie poznałam tłumaczeń Mortki, ale mogę Ci powiedzieć, że jako pisarz sprawdza się znakomicie. :)

      Usuń
  4. Zapiszę sobie ten tytuł, ale nie będzie to mój priorytet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Radzę najpierw jednak przeczytać pierwszy tom, czyli "Miasteczko Nonstead". :)

      Usuń
  5. Jesień sprzyja u mnie czytaniu książek w mrocznym klimacie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super, że książka cię nie zawiodła. Ja póki co spasuję 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę też kiedyś przeczytać tę książkę, acz wpierw chcę przerobić oczywiście poprzedni tom. Czuję, że mogę wsiąknąć w roztaczany przez ów cykl klimat. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez znajomości pierwszego tomu, nie radzę zabierać się za drugi. Wiele kwestii będzie niezrozumiałych, a po co niszczyć sobie historię? :)

      Usuń
  8. Powiem Ci, że patrząc na okładki tej serii to w księgarni pewnie przeszłabym obok, jednak w sumie czuję się zaintrygowana i przemyślę przeczytanie przynajmniej pierwszego tomu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przeszłabym obok "Hellware", bo "Miasteczko Nonstead" mega kojarzy mi się ze stylem Stephena Kinga. I powiem Ci, że żałowałabym, gdybym nie przeczytała. Sięgnij, bo z pewnością nie pożałujesz. :)

      Usuń
  9. Biorę w ciemno przez imię głównego bohatera <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, to zacznij przynajmniej od pierwszej części. :PP

      Usuń
  10. Ostrzę sobie pazurki na ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże trafne stwierdzenie do motywu książki. :)

      Usuń
  11. Bardzo mi się podoba twój blog, fajnie się po nim przemieszać i dobrze piszesz teksty . Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio moja Ulubiona Bibliotekarka poleciła mi coś tego autora, jest na półce i cierpliwie czeka na swoją kolej:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością nie pożałujesz. Świetne polecenie. Innych książek autora poza "Miasteczkiem Nonstead" nie miałam jeszcze okazji poznać, ale niebawem bankowo nadrobię. :)

      Usuń
  13. nie znam tej serii, ale wydaje się ciekawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak już wcześniej wspominałam, Mortka na pewno się u mnie prędzej czy później pojawi. Ostatnio cierpię na jakiś niedostatek powieści grozy (w zeszłym miesiącu udało mi się wyhaczyć "Szczelinę" i to w sumie tyle, no... jeszcze Darda w jest w planie, bo dopiero dwa tomy za mną). Warto wiedzieć, że jakiś autor daje sobie świetnie radę w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może, jak brakuje Ci grozy, to warto zasięgnąć Kinga? Z nim z pewnością będziesz się bała. :)

      Usuń