Recenzja [27] - Niesmaczne to szczęście


Po jednej z odsłon Serii Dyskusyjnej, w której rozmawialiśmy na temat debiutów (kliknij), postanowiłam dać szansę początkującym autorom. W ten oto sposób w moje ręce trafiła debiutancka powieść Pauliny Wiśniewskiej, z niesamowicie piękną okładką oraz tytułem dającym do myślenia. Jak smakuje szczęście? No, właśnie jak? Po przeczytanej treści stwierdzam, że smakuje raczej mdło i bez wyrazu, bez logiki oraz szczególnych umiejętności.

Jeśli jesteście ciekawi kolejnego debiutanckiego zawodu, to zapraszam do dalszej recenzji.

Jak smakuje szczęście? ukazuje historię z perspektywy dwóch sióstr Kolczyńskich, Kingi i Mileny. Choć powiedziałabym, że na piedestale ustawiono raczej Kingę, bo Milena swoje pięć minut dostaje dopiero na parunastu ostatnich stronach. Po tragicznych wydarzeniach sprzed lat, kiedy ich matka zmarła na raka, dziewczyny zmagają się z codziennością życia i - zgodnie z tytułem książki - poszukują szczęścia. Na początku powieści Kinga jest samotna, rozpamiętuje dawne zerwanie z licealną miłością, ale się nie poddaje. Dziwnym zbiegiem okoliczności wpada na Artura, który choć pierwotnie zachowuje się jak gburowaty dupek, potem właśnie w nim Kinga odnajduje drugą połówkę. Historia niczym z bajki, prawda? W bajce jednak nie zdarzają się gwałty, szantaże, a demony z przeszłości nie powracają. 

Milena, młodsza z sióstr, wiedzie spokojne życie u boku chłopaka, Piotra. Zachodzi w ciążę, więc nic tylko iść do ołtarza i stworzyć pełną, kochającą się rodzinę. Żyje w bańce, nie dostrzegając prawdy, którą ma dosłownie na wyciągnięcie ręki. Złe wybory, takie jak zaufanie nieodpowiednim osobom, doprowadzi ją do wielu łez i problemów. 

Po zapoznaniu się z zarysem fabuły stwierdzicie: chwila, chwila, to nie brzmi tak źle. Co więc Ci się nie podobało w Jak smakuje szczęście? 

Odpowiedziałabym, że chyba wszystko... Bardzo mi przykro, autorko (jeśli, oczywiście, kiedykolwiek trafisz na tę recenzję), ale książkę czytało się topornie. Ledwo przechodziłam przez kolejne zdania, a ich szyk, budowa oraz brak spójności powalały na łopatki. Przecinki przeważały do tego stopnia, że zaburzały logikę wypowiedzi bohaterów oraz płynność prowadzenia narracji. Bohaterowie wydawali się nijacy, a ich zachowanie do bólu sztuczne. Kto po gwałcie zastanawia się, czy SPOJLERALERT! nie zostanie znienawidzony przez rodzinę (w końcu Kinga została zgwałcona przez chłopaka Mileny), zataja prawdę, nie mówi siostrze, z jakim bydlakiem żyje i planuje ślub, a przede wszystkim - uwaga! - nadal jako-tako się z trzyma się z gwałcicielem, przychodząc w odwiedziny czy wyjeżdżając do Zakopanego? Ja chyba jestem z innego świata, ale za cholerę nie widzę tu żadnego logicznego zachowania. 

Styl - słaby, ale praktyka czyni mistrza; bohaterowie - nierealni, ale wystarczy troszkę nad nimi popracować. Może więc tło fabularne uratuje powieść? 

Nie, moi drodzy, tutaj także się zawiedziecie. Pomijam już główny wątek (nadal do końca nie jestem pewna, co jest tym głównym wątkiem poza tym, że Kinga i Milena są i żyją), ale poboczne to udręka. Spotkamy się tutaj z sytuacjami rodem z polsatowych i tvnowskich seriali. Dostaniemy ojca z nową kobietą, historię licealistki, która wdała się w romans z nauczycielem i zaciążyła, oraz tragiczne morderstwo w pensjonacie. A wszystko to otoczone - znowu! - nieprzemyśleniem i brakiem konsekwencji u autorki.

Poza piękną okładką nie znalazłam w Jak smakuje szczęście? żadnego pozytywu, a szukałam wszędzie, wierzcie mi. 

Podsumuję to tak, że jedynym uczuciem towarzyszącym przy czytaniu była czysta irytacja. Polecam osobom lubującym się w oglądaniu (i znajdowaniu sensu!) Trudnych sprawUkrytej prawdy i Detektywów w akcji. 

1,5/10


Jak smakuje szczęście?
Paulina Wiśniewska
Wydawnictwo WasPos
Warszawa 2020
Stron: 264

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu:

54 komentarze:

  1. Jeśli za pisanie książek zabiera się ktoś, kto nie umie poprawnie budować zdań w języku polskim, to zdecydowanie szkoda czasu. Takiego autora, czy autorki nic w moich oczach już raczej nie uratuje... Współczuję rozczarowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez przesady. Autorka dopiero debiutuje.

      Usuń
    2. Dokładnie, Natalio, szkoda czasu. Nawet korekta niewiele pomogła, jedynie (tak mi się przynajmniej wydaje) rozbudowała słownictwo.

      A Anonimowy niech zrozumie, że mimo debiutu powieść nadal jest powieścią. Książką, za którą ludzie płacą i poświęcają czas na jej przeczytanie. Nie ma znaczenia, czy autor napisał dziesięć książek czy jedną - jeśli jest zła, to taka będzie. I kompletnie nie rozumiem traktowania początkującego autora z przymrożeniem oka. Jeśli napisał coś, chce wejść w świat literatury, to niech ta "literatura" będzie warta.

      Usuń
  2. Po debiuty lubię sięgać. Musiałabym sama przeczytać, by wyrobić własne zdanie na temat tej książki 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ma Pani rację. Każdy może tę historię odebrać inaczej. A porównanie fabuły do Trudnych spraw było po prostu chamskie. Byle się czepić każdego szczegółu.

      Usuń
    2. Oczywiście, sama jestem zdania, żeby przekonać się na własnej skórze. Recenzja na górze jest moją wyłączną subiektywną opinią, która jedynie ma przybliżyć ludziom wrażenia po przeczytanej książce. A tutaj, Anonimowy, książka przypomina "Trudne sprawy", nie ma co oszukiwać. Przeczytaj, jeśli nie wierzysz. :)

      Usuń
    3. Także będę "chamska", ale pod anonimkiem może kryć się sama autorka - w końcu ktoś, kto na LC ocenia własną książkę z fakekont jest zdolny do wszystkiego :D Zresztą, jak czytałam twoją recenzję i ten spoiler, to sama sądzę, że to Trudne sprawy :D
      Co do samych debiutów - bardzo lubię testować debiutantów, choć czytam akurat fantasy :D Niestety, bywają gorzkimi rozczarowaniami, ale trafiają się też perełki :)

      Usuń
    4. Też to zauważyłaś? Myślałam, że oczy sobie ze mnie zażartowały, kiedy przeglądałam oceny. Bardzo słabo ze strony autorki, że pokusiła się na założenie fakekont, żeby polepszyć ocenę. Zaczęłam się też zastanawiać, ile osób tak robi i czy naprawdę warto sugerować się opinią na LC?

      Za mną dwa słabe debiuty, ale nie zamierzałam się poddawać i sięgnęłam po trzeci. Jak to mówią: do trzech razy sztuka. I jestem mega zadowolona! Przeczytałam dopiero połowę książki, ale trzyma w napięciu, historia logiczna, wątki trzymają się kupy, a bohaterowie realistyczni. Przeżyłam szok. :)

      Usuń
    5. KittyAilla uważam, że twoje oskarżenia są bezpodstawne. Ponadto pisałam do Lubimy Czytać w sprawie ocen bez opinii (zarówno tych dobrych jak i złych), ale niestety nie mogli ich usunąć.

      Usuń
    6. Ale dlaczego? Przecież większość osób na LC dodaje książki do biblioteczki i je ocenia bez wystawiania opinii. Sama mam w biblioteczce pełno książek bez opinii. :)

      Usuń
    7. Ponieważ takie oceny bez opinii nie są merytoryczne,

      Usuń
  3. Książki nie miałam w planie, ale szkoda, że rozczarowuje. ja też ostatnio trafiam na niezbyt zachwycające książki, choć okładki i opisy zapowiadają dobrą lekturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że lepiej się przekonać samemu. A znacznej większości książka się podobała.

      Usuń
    2. Oj, okładka była piękna, ale tu otrzymałam kolejny przykład, by nie oceniać książki po okładce. Bo treści pozostawiały wiele do życzenia. :)

      Usuń
  4. Słaba ocena, chyba nie warto. Ani za trudnymi sprawami ani za Ukrytą prawdą nie przepadam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co marnować czas, skoro można przeczytać coś o wiele lepszego? :)

      Usuń
  5. Szkoda, że książka tak samo wypadła, ale skoro to debiut, to być może w przyszłości będzie lepiej. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby było. Wystarczy tylko, żeby autorka podszkoliła styl i wpadła na dobry pomysł. Będę kibicować. :)

      Usuń
  6. Ulala... Wiem już, co będę omijać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że tak słabo wypadła, ale teraz wiem, żeby jej nie czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpuszczę sobie zatem ten tytuł, zwłaszcza że już mam długą listę takich książek, które z dużym prawdopodobieństwem przypadną mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Sama mam mega długą kolejkę książek, dlatego troszkę żałuję tego "zboczenia". Ale już wróciłam na dobrą ścieżkę. :P

      Usuń
  9. Z jednej strony to debiut, więc na pewne sprawy można przymknąć oko. Czytałam w swoim życiu wiele naprawdę ciekawych debiutów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że pierwsza książka danego autora nie zawsze jest zła. Tu widzę jednak nic nie ratuje tej książki. Miejmy nadzieję, że kolejne będą...bardziej przemyślane...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie można przymknąć oko, ale dlaczego? Czy to ważne, że autor napisał jedną czy więcej książek? Rozumiem też kilka niedociągnięć, niezbyt wyrobiony styl, etc., ale "Jak smakuje szczęście?" nie broni się, niestety, niczym. Też mam nadzieję, że autorka następnym razem mocniej się postara. :)

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  10. Już rozumiem skąd ten strach przed debiutami. Swoją drogą podziwiam cię, że skończyłaś tę książkę, ja raczej bym nie dała rady.
    Pozdrawiam i życzę lepszych pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że ciężko było. Ile razy rzuciłam ku*wą albo poleciał facepalm, to chyba nie zliczę. :P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Może przekonam się na własnej skórze ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja na ten moment spasuje... nie poczułam się zachęcona ale i tak bywa ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Raczej się nie skuszę. W telewizji tego typu akcji leci teraz naprawdę dużo. Trochę szkoda, że ten debiut zostawił taki niesmak. Mimo to zamierzam trzymać kciuki za autorkę aby kolejna książka była naprawdę dobra.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz zdarzyło mi się czytać na siłę książkę (zobowiązałam się, więc musiałam skończyć). Naprawdę, dawno nie czytałam większych bzdur, choć swego czasu używałam Wattpada. :) A za autorkę, oczywiście, też trzymam kciuki. Oby nauczyła się na błędach. :)

      Usuń
  14. Nie zwróciłam wcześniej na książkę uwagi i widzę, że nie mam czego żałować;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Tego typu powieści nawet nie biorę pod uwagę. I nie chodzi o debiut, ale tematykę... Czytałam wszystkie komentarze, w tym Anonimowego, i zgadzam się z tym, co napisałaś w odpowiedzi: to nadal książka, z którą się płaci. Lepiej wiedzieć, że warto ulokować pieniądze w innym miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślałam, że przeczytam dobrą obyczajówkę o codziennych problemach, a tutaj takie coś... Dokładnie, nie ma co zachęcać ludzi do kupna książki, skoro mi się nie spodobała. Na miejscu osoby, której poleciłoby się taką książkę, kiedy wydałabym pieniądze, byłabym naprawdę zła. Bo tyle dobrych książek wokół, a portfel ciągle krzyczy: starczy już, starczy! :)

      Usuń
  16. Ojej, szkoda, że trafiłaś akurat na tak słaby debiut. Zdecydowanie będę go unikać jak ognia. Wróciłam się nawet po skończeniu recenzji do sekcji ze spoilerami.
    Niestety umknął mi twój post dyskusyjny o debiutach :(. Nie mam teraz za wiele czasu, kiedyś do niego wrócę. Jeśli szukasz świetnego, oryginalnego debiutu, to polecam ,,Ewangelię według węgorza".

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też jest przykro, bo zmarnowałam tylko czas. Rzadko kiedy spojleruję (prawie nigdy), ale chciałam przedstawić Wam przykład przynajmniej jednego absurdu, co byście wiedzieli, że nie przesadzam. :)
      Pewnie, nie ma co się spieszyć! Zresztą, niedługo kolejna odsłona, na którą zapraszam! A co do debiutu, o którym wspominasz, przyjrzę się bliżej. :)

      Usuń
  17. Debiuty często są słabsze niż reszta twórczości autora, ale jeśli tu nawet konstrukcja zdania kuleje to nie wiem, czy autorka nie pospieszyła się z wydaniem książki. Można było to lepiej sprawdzić.
    Ja czytać nie planuję, bo już sama fabuła do mnie nie przemawia ;)

    Pozdrawiam
    subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardziej nie rozumiem Wydawnictwa, które zgodziło się takie coś wydać. Nie rozumiem, czym się kierowało... Po prostu autorka potrzebuje paru lat, żeby wyrobić styl. Myślę, że to sporo pomoże. :)

      Usuń
  18. Ujmę to tak: debiuty są ok, ale trzeba wybierać te dobre. Jakoś nie kojarzę Ciebie z tego typu literaturą, więc to nie mogło wyjść. Życzę lepszych debiutów na przyszłosć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo rzadko sięgałam po debiuty, ale postanowiłam to zmienić. Obyczajówki czytam, ale sporadycznie, co nie zmienia faktu, że teraz naprawdę lepiej będę dobierać książki. Aktualnie jestem w trakcie świetnego thrilleru psychologicznego - też debiutu! :)

      Usuń
  19. Jak to z debiutami bywa... Raz na wozie, a raz... Wóz Cię rozjeżdża, a konie skopały. :D Z jednej strony zgadzam się, że na debiutantów można patrzeć trochę przez palce, bo nawet wielcy pisarze miewali niezbyt udane debiuty, ale jeżeli książka nie ma do zaoferowania absolutnie nic to jest to faktycznie problem straconego czasu i pieniędzy. Jednak o ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że autor na swoje dzieło nie umie spojrzeć obiektywnie, o tyle zgadzam się z Tobą w 100%, że wydawnictwo już naprawdę powinno. To niedorzeczne, że przy takiej książce nie zareagowało samo wydawnictwo, choć to przecież w jego interesie, aby nie kojarzono go z literackimi bublami. Taka sytuacja może też być bardzo stresująca dla samej autorki, która być może ucieszona, że wydawnictwo zgodziło się wydać jej książkę nagle odkrywa, że ludzie zupełnie nie podzielają jej współzachwytu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Jeśli już wydawnictwo uparło się wydać książkę, powinni włożyć czas i dużo więcej pracy, żeby poprawić wszystkie zgrzyty. Żeby książka, po którą się podpisują, była jak najlepsza. A co do autorki, to z pewnością był to dla niej kubeł zimnej wody. Oby tylko ją wzmocnił i żeby się nie poddawała. :)

      Usuń
  20. Ale szkoda. A miałam względem niej spore nadzieje, tym bardziej, że na okładce pojawiła się polecajka mojej koleżanki. Taka piękna i ciepła okładka i taka treść. Szkoda. Na pewno nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej nie stracisz czasu na czytanie. :)

      Usuń
  21. Ja jestem zdania, że warto samemu się przekonać. Sama miałam kilka sytuacji, że czytałam książki, które według innych były słabe a mi się podobały. Co do debiutu, mam świadomość, że mógłby być lepszy. Podchodziłam dość krytycznie do niego, wiele rzeczy bym zmieniła. Jednak z czasem człowiek się uczy na błędach. Mam nadzieję,że kolejna książka będzie lepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro Ci się nie podobał i wiele rzeczy byś zmieniła, to dlaczego zgodziłaś się na wydanie? Zawsze można się dogadać z Wydawnictwem, a przynajmniej taką mam nadzieję. Ja Ci życzę tylko powodzenia przy pisaniu nowej książki! A jeśli podejdziesz do niej z sercem, z nietuzinkowym pomysłem i poprawisz uwagi z poprzedniej, to wspaniale! Trzymam kciuki! :)

      Usuń
  22. Dziękuję za odwiedziny u mnie Ew. Cenię rzetelne recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Książkę mam już przeczytaną i na dniach pojawi się recenzja. Okładka, fakt, jest przepiękna. Pokładałam nadzieje w tej lekturze. Cóż, ogólnie rzecz biorąc, odczucia mam bardzo podobne do Ciebie. Jeżeli na samym początku nie było tak źle, potem zrobiło się wyjątkowo ciężko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, zgadzam się. Jak zaczęłam czytać to sobie nawet pomyślałam, że jak na debiut zaczyna się całkiem całkiem. Aż zaczęły dziać się rzeczy, potem tu już masakra wyszła. :)

      Usuń