Po jednej z odsłon Serii Dyskusyjnej, w której rozmawialiśmy na temat debiutów (kliknij), postanowiłam dać szansę początkującym autorom. W ten oto sposób w moje ręce trafiła debiutancka powieść Pauliny Wiśniewskiej, z niesamowicie piękną okładką oraz tytułem dającym do myślenia. Jak smakuje szczęście? No, właśnie jak? Po przeczytanej treści stwierdzam, że smakuje raczej mdło i bez wyrazu, bez logiki oraz szczególnych umiejętności.
Jeśli jesteście ciekawi kolejnego debiutanckiego zawodu, to zapraszam do dalszej recenzji.
Jak smakuje szczęście? ukazuje historię z perspektywy dwóch sióstr Kolczyńskich, Kingi i Mileny. Choć powiedziałabym, że na piedestale ustawiono raczej Kingę, bo Milena swoje pięć minut dostaje dopiero na parunastu ostatnich stronach. Po tragicznych wydarzeniach sprzed lat, kiedy ich matka zmarła na raka, dziewczyny zmagają się z codziennością życia i - zgodnie z tytułem książki - poszukują szczęścia. Na początku powieści Kinga jest samotna, rozpamiętuje dawne zerwanie z licealną miłością, ale się nie poddaje. Dziwnym zbiegiem okoliczności wpada na Artura, który choć pierwotnie zachowuje się jak gburowaty dupek, potem właśnie w nim Kinga odnajduje drugą połówkę. Historia niczym z bajki, prawda? W bajce jednak nie zdarzają się gwałty, szantaże, a demony z przeszłości nie powracają.
Milena, młodsza z sióstr, wiedzie spokojne życie u boku chłopaka, Piotra. Zachodzi w ciążę, więc nic tylko iść do ołtarza i stworzyć pełną, kochającą się rodzinę. Żyje w bańce, nie dostrzegając prawdy, którą ma dosłownie na wyciągnięcie ręki. Złe wybory, takie jak zaufanie nieodpowiednim osobom, doprowadzi ją do wielu łez i problemów.
Po zapoznaniu się z zarysem fabuły stwierdzicie: chwila, chwila, to nie brzmi tak źle. Co więc Ci się nie podobało w Jak smakuje szczęście?
Odpowiedziałabym, że chyba wszystko... Bardzo mi przykro, autorko (jeśli, oczywiście, kiedykolwiek trafisz na tę recenzję), ale książkę czytało się topornie. Ledwo przechodziłam przez kolejne zdania, a ich szyk, budowa oraz brak spójności powalały na łopatki. Przecinki przeważały do tego stopnia, że zaburzały logikę wypowiedzi bohaterów oraz płynność prowadzenia narracji. Bohaterowie wydawali się nijacy, a ich zachowanie do bólu sztuczne. Kto po gwałcie zastanawia się, czy SPOJLERALERT! nie zostanie znienawidzony przez rodzinę (w końcu Kinga została zgwałcona przez chłopaka Mileny), zataja prawdę, nie mówi siostrze, z jakim bydlakiem żyje i planuje ślub, a przede wszystkim - uwaga! - nadal jako-tako się z trzyma się z gwałcicielem, przychodząc w odwiedziny czy wyjeżdżając do Zakopanego? Ja chyba jestem z innego świata, ale za cholerę nie widzę tu żadnego logicznego zachowania.
Styl - słaby, ale praktyka czyni mistrza; bohaterowie - nierealni, ale wystarczy troszkę nad nimi popracować. Może więc tło fabularne uratuje powieść?
Nie, moi drodzy, tutaj także się zawiedziecie. Pomijam już główny wątek (nadal do końca nie jestem pewna, co jest tym głównym wątkiem poza tym, że Kinga i Milena są i żyją), ale poboczne to udręka. Spotkamy się tutaj z sytuacjami rodem z polsatowych i tvnowskich seriali. Dostaniemy ojca z nową kobietą, historię licealistki, która wdała się w romans z nauczycielem i zaciążyła, oraz tragiczne morderstwo w pensjonacie. A wszystko to otoczone - znowu! - nieprzemyśleniem i brakiem konsekwencji u autorki.
Poza piękną okładką nie znalazłam w Jak smakuje szczęście? żadnego pozytywu, a szukałam wszędzie, wierzcie mi.
Podsumuję to tak, że jedynym uczuciem towarzyszącym przy czytaniu była czysta irytacja. Polecam osobom lubującym się w oglądaniu (i znajdowaniu sensu!) Trudnych spraw, Ukrytej prawdy i Detektywów w akcji.
1,5/10
Jak smakuje szczęście?
Paulina Wiśniewska
Wydawnictwo WasPos
Warszawa 2020
Stron: 264
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu:
Jeśli za pisanie książek zabiera się ktoś, kto nie umie poprawnie budować zdań w języku polskim, to zdecydowanie szkoda czasu. Takiego autora, czy autorki nic w moich oczach już raczej nie uratuje... Współczuję rozczarowania.
OdpowiedzUsuńBez przesady. Autorka dopiero debiutuje.
UsuńDokładnie, Natalio, szkoda czasu. Nawet korekta niewiele pomogła, jedynie (tak mi się przynajmniej wydaje) rozbudowała słownictwo.
UsuńA Anonimowy niech zrozumie, że mimo debiutu powieść nadal jest powieścią. Książką, za którą ludzie płacą i poświęcają czas na jej przeczytanie. Nie ma znaczenia, czy autor napisał dziesięć książek czy jedną - jeśli jest zła, to taka będzie. I kompletnie nie rozumiem traktowania początkującego autora z przymrożeniem oka. Jeśli napisał coś, chce wejść w świat literatury, to niech ta "literatura" będzie warta.
Po debiuty lubię sięgać. Musiałabym sama przeczytać, by wyrobić własne zdanie na temat tej książki 😉
OdpowiedzUsuńI ma Pani rację. Każdy może tę historię odebrać inaczej. A porównanie fabuły do Trudnych spraw było po prostu chamskie. Byle się czepić każdego szczegółu.
UsuńOczywiście, sama jestem zdania, żeby przekonać się na własnej skórze. Recenzja na górze jest moją wyłączną subiektywną opinią, która jedynie ma przybliżyć ludziom wrażenia po przeczytanej książce. A tutaj, Anonimowy, książka przypomina "Trudne sprawy", nie ma co oszukiwać. Przeczytaj, jeśli nie wierzysz. :)
UsuńTakże będę "chamska", ale pod anonimkiem może kryć się sama autorka - w końcu ktoś, kto na LC ocenia własną książkę z fakekont jest zdolny do wszystkiego :D Zresztą, jak czytałam twoją recenzję i ten spoiler, to sama sądzę, że to Trudne sprawy :D
UsuńCo do samych debiutów - bardzo lubię testować debiutantów, choć czytam akurat fantasy :D Niestety, bywają gorzkimi rozczarowaniami, ale trafiają się też perełki :)
Też to zauważyłaś? Myślałam, że oczy sobie ze mnie zażartowały, kiedy przeglądałam oceny. Bardzo słabo ze strony autorki, że pokusiła się na założenie fakekont, żeby polepszyć ocenę. Zaczęłam się też zastanawiać, ile osób tak robi i czy naprawdę warto sugerować się opinią na LC?
UsuńZa mną dwa słabe debiuty, ale nie zamierzałam się poddawać i sięgnęłam po trzeci. Jak to mówią: do trzech razy sztuka. I jestem mega zadowolona! Przeczytałam dopiero połowę książki, ale trzyma w napięciu, historia logiczna, wątki trzymają się kupy, a bohaterowie realistyczni. Przeżyłam szok. :)
KittyAilla uważam, że twoje oskarżenia są bezpodstawne. Ponadto pisałam do Lubimy Czytać w sprawie ocen bez opinii (zarówno tych dobrych jak i złych), ale niestety nie mogli ich usunąć.
UsuńAle dlaczego? Przecież większość osób na LC dodaje książki do biblioteczki i je ocenia bez wystawiania opinii. Sama mam w biblioteczce pełno książek bez opinii. :)
UsuńPonieważ takie oceny bez opinii nie są merytoryczne,
UsuńKsiążki nie miałam w planie, ale szkoda, że rozczarowuje. ja też ostatnio trafiam na niezbyt zachwycające książki, choć okładki i opisy zapowiadają dobrą lekturę.
OdpowiedzUsuńUważam, że lepiej się przekonać samemu. A znacznej większości książka się podobała.
UsuńOj, okładka była piękna, ale tu otrzymałam kolejny przykład, by nie oceniać książki po okładce. Bo treści pozostawiały wiele do życzenia. :)
UsuńSłaba ocena, chyba nie warto. Ani za trudnymi sprawami ani za Ukrytą prawdą nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńPo co marnować czas, skoro można przeczytać coś o wiele lepszego? :)
UsuńSzkoda, że książka tak samo wypadła, ale skoro to debiut, to być może w przyszłości będzie lepiej. 😊
OdpowiedzUsuńOby było. Wystarczy tylko, żeby autorka podszkoliła styl i wpadła na dobry pomysł. Będę kibicować. :)
UsuńUlala... Wiem już, co będę omijać :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSzkoda, że tak słabo wypadła, ale teraz wiem, żeby jej nie czytać ;)
OdpowiedzUsuńNie ma co marnować czasu. :)
UsuńOdpuszczę sobie zatem ten tytuł, zwłaszcza że już mam długą listę takich książek, które z dużym prawdopodobieństwem przypadną mi do gustu.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Sama mam mega długą kolejkę książek, dlatego troszkę żałuję tego "zboczenia". Ale już wróciłam na dobrą ścieżkę. :P
UsuńZ jednej strony to debiut, więc na pewne sprawy można przymknąć oko. Czytałam w swoim życiu wiele naprawdę ciekawych debiutów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że pierwsza książka danego autora nie zawsze jest zła. Tu widzę jednak nic nie ratuje tej książki. Miejmy nadzieję, że kolejne będą...bardziej przemyślane...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Teoretycznie można przymknąć oko, ale dlaczego? Czy to ważne, że autor napisał jedną czy więcej książek? Rozumiem też kilka niedociągnięć, niezbyt wyrobiony styl, etc., ale "Jak smakuje szczęście?" nie broni się, niestety, niczym. Też mam nadzieję, że autorka następnym razem mocniej się postara. :)
UsuńRównież pozdrawiam!
Już rozumiem skąd ten strach przed debiutami. Swoją drogą podziwiam cię, że skończyłaś tę książkę, ja raczej bym nie dała rady.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę lepszych pozycji :)
Powiem Ci, że ciężko było. Ile razy rzuciłam ku*wą albo poleciał facepalm, to chyba nie zliczę. :P
UsuńPozdrawiam!
Może przekonam się na własnej skórze ;)
OdpowiedzUsuńTak będzie najlepiej. :)
UsuńJa na ten moment spasuje... nie poczułam się zachęcona ale i tak bywa ;)
OdpowiedzUsuńPewnie. Nie dla wszystkich wszystko. :)
UsuńRaczej się nie skuszę. W telewizji tego typu akcji leci teraz naprawdę dużo. Trochę szkoda, że ten debiut zostawił taki niesmak. Mimo to zamierzam trzymać kciuki za autorkę aby kolejna książka była naprawdę dobra.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Pierwszy raz zdarzyło mi się czytać na siłę książkę (zobowiązałam się, więc musiałam skończyć). Naprawdę, dawno nie czytałam większych bzdur, choć swego czasu używałam Wattpada. :) A za autorkę, oczywiście, też trzymam kciuki. Oby nauczyła się na błędach. :)
UsuńNie zwróciłam wcześniej na książkę uwagi i widzę, że nie mam czego żałować;)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie masz. :)
UsuńTego typu powieści nawet nie biorę pod uwagę. I nie chodzi o debiut, ale tematykę... Czytałam wszystkie komentarze, w tym Anonimowego, i zgadzam się z tym, co napisałaś w odpowiedzi: to nadal książka, z którą się płaci. Lepiej wiedzieć, że warto ulokować pieniądze w innym miejscu :)
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że przeczytam dobrą obyczajówkę o codziennych problemach, a tutaj takie coś... Dokładnie, nie ma co zachęcać ludzi do kupna książki, skoro mi się nie spodobała. Na miejscu osoby, której poleciłoby się taką książkę, kiedy wydałabym pieniądze, byłabym naprawdę zła. Bo tyle dobrych książek wokół, a portfel ciągle krzyczy: starczy już, starczy! :)
UsuńOjej, szkoda, że trafiłaś akurat na tak słaby debiut. Zdecydowanie będę go unikać jak ognia. Wróciłam się nawet po skończeniu recenzji do sekcji ze spoilerami.
OdpowiedzUsuńNiestety umknął mi twój post dyskusyjny o debiutach :(. Nie mam teraz za wiele czasu, kiedyś do niego wrócę. Jeśli szukasz świetnego, oryginalnego debiutu, to polecam ,,Ewangelię według węgorza".
Książki jak narkotyk
Mi też jest przykro, bo zmarnowałam tylko czas. Rzadko kiedy spojleruję (prawie nigdy), ale chciałam przedstawić Wam przykład przynajmniej jednego absurdu, co byście wiedzieli, że nie przesadzam. :)
UsuńPewnie, nie ma co się spieszyć! Zresztą, niedługo kolejna odsłona, na którą zapraszam! A co do debiutu, o którym wspominasz, przyjrzę się bliżej. :)
Debiuty często są słabsze niż reszta twórczości autora, ale jeśli tu nawet konstrukcja zdania kuleje to nie wiem, czy autorka nie pospieszyła się z wydaniem książki. Można było to lepiej sprawdzić.
OdpowiedzUsuńJa czytać nie planuję, bo już sama fabuła do mnie nie przemawia ;)
Pozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com/
Ja bardziej nie rozumiem Wydawnictwa, które zgodziło się takie coś wydać. Nie rozumiem, czym się kierowało... Po prostu autorka potrzebuje paru lat, żeby wyrobić styl. Myślę, że to sporo pomoże. :)
UsuńUjmę to tak: debiuty są ok, ale trzeba wybierać te dobre. Jakoś nie kojarzę Ciebie z tego typu literaturą, więc to nie mogło wyjść. Życzę lepszych debiutów na przyszłosć :)
OdpowiedzUsuńBo rzadko sięgałam po debiuty, ale postanowiłam to zmienić. Obyczajówki czytam, ale sporadycznie, co nie zmienia faktu, że teraz naprawdę lepiej będę dobierać książki. Aktualnie jestem w trakcie świetnego thrilleru psychologicznego - też debiutu! :)
UsuńJak to z debiutami bywa... Raz na wozie, a raz... Wóz Cię rozjeżdża, a konie skopały. :D Z jednej strony zgadzam się, że na debiutantów można patrzeć trochę przez palce, bo nawet wielcy pisarze miewali niezbyt udane debiuty, ale jeżeli książka nie ma do zaoferowania absolutnie nic to jest to faktycznie problem straconego czasu i pieniędzy. Jednak o ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że autor na swoje dzieło nie umie spojrzeć obiektywnie, o tyle zgadzam się z Tobą w 100%, że wydawnictwo już naprawdę powinno. To niedorzeczne, że przy takiej książce nie zareagowało samo wydawnictwo, choć to przecież w jego interesie, aby nie kojarzono go z literackimi bublami. Taka sytuacja może też być bardzo stresująca dla samej autorki, która być może ucieszona, że wydawnictwo zgodziło się wydać jej książkę nagle odkrywa, że ludzie zupełnie nie podzielają jej współzachwytu.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Jeśli już wydawnictwo uparło się wydać książkę, powinni włożyć czas i dużo więcej pracy, żeby poprawić wszystkie zgrzyty. Żeby książka, po którą się podpisują, była jak najlepsza. A co do autorki, to z pewnością był to dla niej kubeł zimnej wody. Oby tylko ją wzmocnił i żeby się nie poddawała. :)
UsuńAle szkoda. A miałam względem niej spore nadzieje, tym bardziej, że na okładce pojawiła się polecajka mojej koleżanki. Taka piękna i ciepła okładka i taka treść. Szkoda. Na pewno nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie stracisz czasu na czytanie. :)
UsuńJa jestem zdania, że warto samemu się przekonać. Sama miałam kilka sytuacji, że czytałam książki, które według innych były słabe a mi się podobały. Co do debiutu, mam świadomość, że mógłby być lepszy. Podchodziłam dość krytycznie do niego, wiele rzeczy bym zmieniła. Jednak z czasem człowiek się uczy na błędach. Mam nadzieję,że kolejna książka będzie lepsza.
OdpowiedzUsuńSkoro Ci się nie podobał i wiele rzeczy byś zmieniła, to dlaczego zgodziłaś się na wydanie? Zawsze można się dogadać z Wydawnictwem, a przynajmniej taką mam nadzieję. Ja Ci życzę tylko powodzenia przy pisaniu nowej książki! A jeśli podejdziesz do niej z sercem, z nietuzinkowym pomysłem i poprawisz uwagi z poprzedniej, to wspaniale! Trzymam kciuki! :)
UsuńDziękuję za odwiedziny u mnie Ew. Cenię rzetelne recenzje :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńKsiążkę mam już przeczytaną i na dniach pojawi się recenzja. Okładka, fakt, jest przepiękna. Pokładałam nadzieje w tej lekturze. Cóż, ogólnie rzecz biorąc, odczucia mam bardzo podobne do Ciebie. Jeżeli na samym początku nie było tak źle, potem zrobiło się wyjątkowo ciężko.
OdpowiedzUsuńDokładnie, zgadzam się. Jak zaczęłam czytać to sobie nawet pomyślałam, że jak na debiut zaczyna się całkiem całkiem. Aż zaczęły dziać się rzeczy, potem tu już masakra wyszła. :)
Usuń