Fantastyka ma to do siebie, że się ją albo kocha, albo nienawidzi. Do akurat tego gatunku nie posiada się ambiwalentnego podejścia i zawsze każdy staje po konkretnej stronie, przez co fantastyka zrzesza naprawdę małe i wybiórcze grono ludzi. Na szczęście coraz więcej osób po nią sięga, a przynajmniej próbuje wyłowić z ton książek tą naprawdę najlepszą i to właśnie dzięki niej zanurzyć się w magicznej opowieści i - że tak napiszę - dać się przekonać. Po co ten wywód na początku recenzji? Ano po to, by nakierować osoby niemające wcześniej kontaktu z gatunkiem, nieprzepadające z nim albo szybko się poddające, ponieważ trafiały na same chłamy.
Sięgając po Cień utraconego świata Jamesa Islingtona, macie stuprocentową pewność, że znajdziecie w książce wszystko, co w fantasy najlepsze. I że z pewnością nie będzie to wasz ostatni kontakt z gatunkiem. Ale po kolei. :)
Davian to młody chłopak, który wraz z przyjaciółmi, Wirrem i Ashą, uczy się w szkole w Caladel jak korzystać z Daru i panować nad Esencją. Sęk w tym, że Davianowi średnio wychodzi ta sztuczka, a jedyne, co świadczy o jego przynależności do Obdarzonych (osób posługujących się magią), to widoczne znamię na przedramieniu. W ciągu kilku miesięcy zaczynają się Próby, czyli swego rodzaju egzamin, od którego zależy, czy chłopakowi zostanie odebrana magia, a tym samym czy stanie się nieszanowanym przez ludzi, traktowanym gorzej niż śmieć Cieniem. Ale jak ma ujarzmić Esencję, skoro nawet ani nauczyciele, ani tony przeczytanych ksiąg mu nie pomogły?
Davian skrywa jeszcze jedną, wielką tajemnicę i niespotykaną wręcz zdolność. Potrafi bez problemu poznać, czy ktoś kłamie, czy mówi prawdę. A taką umiejętność mogą posiadać wyłącznie augurzy (osoby, które poza magią potrafią np. przewidywać przyszłość, czytać w myślach, etc.). Problem w tym, że są to postaci z legend, a aktualna władza bez mrugnięcia zabija nawet osoby podejrzane o bycie augurem.
W międzyczasie z północy dochodzą plotki o pękaniu Bariery, czyli magicznej osłony strzegącej świat przed złem. Davian dostaje od starszego z Tol Athian dziwną kostkę, która poprowadzi go do rzekomego stanięcia twarzą w twarz z przeznaczeniem. Wirr wyrusza w podróż z przyjacielem, uciekając od obowiązków. Asha z kolei pewnego ranka budzi się w wymordowanej przez zło całej szkole...
Debiut Islingtona jest tomem otwierającym Trylogię Licaniusa, lecz z pewnością historii nie można traktować jako typowy wstęp, bowiem już od samego początku wiele się dzieje. Fabuła bez granic wciąga, ponieważ jest bogata w interesujące, zaskakujące oraz tajemnicze wydarzenia, a bohaterowie to osoby z krwi i kości. W Cieniu utraconego świata nic ani nikt nie jest pewny, a czytelnik płynie przez treści dosłownie na oślep, bo aż do samego końca nie wiadomo, czego się spodziewać i komu zaufać. Chociaż zakończenie budzi jeszcze więcej kontrowersji niż środek, przez co wręcz nie można doczekać się kolejnego tomu.
Zdjęcie mapy znajdującej się na okładce; świat Trylogii Licaniusa |
Ogromnie podobało mi się przedstawienie bohaterów, ponieważ każdy dostał swój uniwersalny charakter i konkretną rolę w powieści. Davian próbuje odnaleźć własne przeznaczenie, a także rozwinąć umiejętności, przez co pakuje się w niebezpieczne przygody. Asha jest pierwszym Cieniem w historii istnienia świata, który został dopuszczony do pałacu, a Wirr ze wszystkich sił stara się zmniejszyć wyraźny podział między Obdarzonymi a zwykłymi ludźmi. Dodatkowo czytelnicy poznają takie postacie jak: Caeden - chłopak wplątany w wybicie do cna całej wioski i starający się odzyskać pamięć; Taeris Sarr - oszpecony Obdarzony owiany złą sławą, posiadający więcej tajemnic niż można zliczyć; w historii przewiną się również: sha'teth - zabójcy, Elocien Andras - książę, Devaed - największe zło istniejące na świecie, i wiele, wiele innych. A wszyscy oni sprawią, że książka stanie się jedyną w swoim rodzaju.
Książka została dodatkowo przepięknie wydana oraz urozmaicona klimatycznymi ilustracjami Dominika Brońka.
Cień utraconego świata to oryginalna, pełna twistów fabularnych powieść, którą polecam wszystkim bez wyjątku. Nawet, a może zwłaszcza, osobom stroniącym od gatunku, bo coś czuję w kościach, że debiut Islingtona sprawi, że pokochają fantastykę. To wciągająca, momentami zabawna lub smutna, a czasami przerażająca historia o walce dobra ze złem, o wpływie tajemnic na losy świata, a przede wszystkim o zaufaniu, przyjaźni i gorących próbach dotyczących niewykluczania osób innych/nadzwyczajnych ze społeczeństwa.
9/10
Cień utraconego świataJames IslingtonWydawnictwo Fabryka SłówLublin-Warszawa 2021Stron: 880
⟶ Echo przyszłych wypadków
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
Od czasu od czasu zaglądam do fantastyki. Tutaj zachęca mnie to, że są twisty, gdyż lubię je najbardziej.
OdpowiedzUsuńTwistów znajdziesz w "ćuśiu" mnóstwo i może na palcach jednej ręki zliczę, ilu się spodziewałam. :)
UsuńTeż tak mam, że czasami kocham, a czasami nienawidzę fantastyki.
OdpowiedzUsuńCzyli należysz do grupy pomiędzy? :)
UsuńMimo zachęcającej recenzji, ja odpuszczam.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Wiem, że nie sięgasz po fantastykę. :)
UsuńBrzmi naprawdę ciekawie, może sięgnę, już jakiś czas nie miałam w rękach fantastyki. ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Gwarantuję, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńNie dla mnie, ale fakt, że pierwsze na co zwróciłam uwagę to piękne wydanie tej książki 😃
OdpowiedzUsuńWydanie jest prześliczne i widać, że Wydawnictwo się postarało. Wiadomo przynajmniej, za co się płaci. :)
UsuńBrzmi bardzo dobrze - przypomniałaś mi "Sagę o Rubieżach" Liliany Bodoc i Trylogię "Wojna w Jangblizji" Agnieszki Steur, którą recenzowałem i objąłem bodajże patronatem. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń"Sagi o Rubieżach" nie kojarzę, ale "Wojnę w Jangblizji" znam - a przynajmniej pierwszy tom. :)
UsuńNie zgodzę się z pierwszymi zdaniami, bo ja osobiście nie kocham fantastyki, ale też nie należę do osób, które jej nienawidzą. Powiedziałabym, że jestem właśnie pośrodku - czasem sięgam po takie książki i bywam zadowolona, a czasem nie mam chęci ich czytać i nie szukam specjalnie.
OdpowiedzUsuńCo do książki, to super, że to taki bardzo dobra powieść i że jesteś zadowolona z lektury. Mnie jednak ta pozycja nie kusi, po prostu szukam teraz takich książek "na raz", a to jest niezłe tomiszcze ;)
A, widzisz, czyli jednak można być pomiędzy. Nie wiedziałam. A przynajmniej nigdy wcześniej nie trafiłam na osobę neutralną. Zawsze ktoś albo mi mówił, że fantastykę uwielbia, albo wręcz przeciwnie - że stroni jak najmocniej się da.
UsuńĆUŚ zdecydowanie nie jest książką na raz, bo mimo że czyta się lekko i płynie, to dalej jest prawie 900 stron. :)
Piękna okładka, a co do treści, ta również brzmi zachęcająco. :)
OdpowiedzUsuńCzyli sięgniesz? :P
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam tego tytułu a szkoda. Nie jestem amatorem fantastyki, ale otwarta jestem na nowości, więc gotowa jestem sięgnąć po każdy gatunek ;) Wspaniała recenzja, bardzo chętnie poznałabym bliżej ten tytuł!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Skoro jesteś otwarta na nowości, to koniecznie daj szansę Islingtonowi. A potem daj mi znać, czy Ci się podobało. :)
UsuńA ja mam wrażenie, że wszyscy wokół czytają fantastykę, tylko nie ja. ;) Haha. Widzę, że autor zaczął z rozmachem. Nic tak nie cieszy jak udany debiut. Mam nadzieję, że kolejne tomy utrzymają ten dobry poziom.
OdpowiedzUsuńHaha, a widzisz, bo ja odnoszę odwrotne wrażenie. Zdecydowana większość osób, które znam, nie czyta fantastyki, a szkoda, bo chciałabym czasami móc podyskutować na temat konkretnej książki. A tu dupa, bo nikt poza mna jej nie czytał. :P
UsuńNie jest to mój ulubiny gatunek, chociaż czasami sięgam po dobrą fantastykę.
OdpowiedzUsuńTo po debiut Islingtona sięgnij koniecznie, skoro czytasz tylko dobrą. :)
UsuńUwielbiam fantastykę i właśnie zaczęłam czytać tę książkę. Na razie bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTo świetnie! Ciekawa jestem Twojej opinii. :)
UsuńTyle dobrego słyszałam o tym debiucie, że boje się po niego sięgać z obawy przed rozczarowaniem, ponieważ mam niemałe oczekiwania. Zrobię to, ale najprędzej w lipcu, bo teraz mam dużo książek zaczętych, czerwiec też już mam zaplanowany.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Zawsze możesz poczekać aż wyjdzie cała trylogia i zobaczyć, co będą o niej mówić ludzie. Jeśli zaczną piać z zachwytu - sięgaj, jeśli nie - daruj sobie, żeby się nie zawieść. :)
UsuńTo już którą entuzjastyczna recenzja tek książki, na jaką trafiłam. Będę musiała przeczytać, ale chwilowo i tak jestem zasypana książkami, więc nawet jej jeszcze nie szukam w bibliotece czy na Legimi ;)
OdpowiedzUsuńBo to fantasy jest po prostu dobre. Nie bez zarzutu, bo kilka wad ma, ale jest po prostu dobre, wciągające i nietuzinkowe. :)
UsuńBrzmi fantastycznie - jestem na TAK!
OdpowiedzUsuńCudownie! :)
UsuńBrzmi świetnie, to jest właśnie ten rodzaj fantastyki, który najbardziej lubię. Z pewnością przeczytam.
OdpowiedzUsuńI bardzo mocno mnie to cieszy, że skorzystasz z polecenia. :)
UsuńJa mam problem z fantastyką, ale wiem,że i w tym gatunku można trafić na perełki. Przyznaję,że Twoja recenzja mnie do przeczytania tej książki zachęciła :-)
OdpowiedzUsuńTutaj, myślę, że się nie zawiedziesz, więc daj szansę. :)
UsuńJa nie należę do jakichś zagorzałych fanów fantastyki, ale zdarza mi się sięgnąć po ten gatunek i nawet od czasu do czasu sprawia mi to przyjemność.
OdpowiedzUsuńA planujesz przeczytać tą książkę? :)
UsuńOpis wydawcy średnio mnie zachęcił do tej książki, ale twoja recenzja sprawia, że naprawdę nabrałam ochoty na jej przeczytanie!
OdpowiedzUsuńNo, i super! Daj mi potem znać, czy Ci się podobało! :)
Usuń"Cień utraconego świata" zrobił i na mnie bardzo pozytywne wrażenie - zgadzam się z Twoją recenzją! Nie mogę się doczekać kolejnego tomu (który bądź co bądź jest już w oryginale dostępny!). ;)
OdpowiedzUsuńJa nie umiem aż tak dobrze czytać po angielsku, żeby sięgnąć po rozbudowaną fantastykę. Raczej książki dla dzieci i młodzieży. I Harry Potter, bo po polski znam na pamięć. :PP
Usuń