Kiedy poznałam opis Talii pełnej Jokerów, nawet chwili się nie wahałam przed sięgnięciem, bowiem skusiła mnie obietnica walki dobra ze złem, czyli anioła z diabłem. Spodziewałam się typowego fantasy, jednak to, co ostatecznie otrzymałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Jeśli jesteście ciekawi, czym Marek Pietrachowicz mnie zaskoczył i czy - przede wszystkim - było to pozytywne zaskoczenie, zapraszam do dalszej recenzji. :)
Talia pełna Jokerów to antologia składająca się na dziewięć całkowicie różnej długości opowiadań i na jeden sonet. Każda historia różni się miejscem akcji, sytuacją czy główną tematyką - jedynym wspólnym czynnikiem są główni bohaterowie, czyli nawrócona anielica Uriel i przebiegły, toksyczny Joker.
Przyznam szczerze, że najbardziej podobało mi się opowiadanie czwarte, czyli Syndrom Sztokholmski. Czytelnik zostaje tutaj świadkiem napadu na bank przez bardzo brutalnych złodziejów niewzbraniających się nawet przez zabójstwem. W środku budynku znajdują się zakładnicy, więc obława policyjna musi zostać przeprowadzona niesamowicie rozważnie. W niebie z kolei dostają cynk, że owymi złodziejami są demony, dlatego Uriel pod postacią negocjatora kryminalnego wkrada się do środka oka cyklonu. W banku dowiaduje się wielu interesujących i zaskakujących rzeczy, a to, czy uda się uwolnić zakładników i pojmać bandytów, zależy wyłącznie od wiary. I od srebrnej podkowy wręczonej przez Archanioła Gabriela...
Inne opowiadanie (Zaklęty róg) dotyczy z kolei typowego wyboru między łatwym i złym a trudnym i dobrym. Mamy tutaj trębacza, który znajduje zaczarowany róg. Gra na instrumencie przepiękne melodie, lecz każda z nich sprawia odrywanie skrawka duszy. Kiedy muzyk trafia do lochu, przychodzi do niego Joker i Uriel, którzy namawiają go do własnych racji, momentami używając podstępów.
Ponadto w Talii pełnej Jokerów znajdziecie m.in. historie czarownika, specyficzną rozmowę podczas gry w bilard albo przeniesiecie się w opowieść pełną kowboi, saloonów i strzelania.
Marek Pietrachowicz posiłkując się popularnymi w dzisiejszych czasach tematami anielskimi, pokusił się o stworzenie przepięknych opowieści skłaniających do refleksji nad życiem, wyborami między trudnym a łatwym oraz nad zbawieniem duszy. Każda historia dawała wiele do myślenia, przez co radość z czytania wzrastała. Wiadomo, niektóre opowiadania były lepsze, inne nieco gorsze, każde jednak niosło za sobą szczególne przesłanie. Dodam, że wszystkie warto poznać.
Talia pełna Jokerów to książka zaskakująca i pełna ukrytych znaczeń, których odkrywanie sprawiało mi niemałą przyjemność. Sam fakt uosobienia Jokera (karty ułatwiającej grę, mogącej stać się każdą inną kartą w talii, przybliżającej do wygrania) i nadania mu cech kusiciela był strzałem w dziesiątkę. Podobało mi się również nietuzinkowe spojrzenie na nawróconą anielicę Uriel, co daje nadzieję, że nawet diabeł może stać się świętym.
Lektura nie jest dla wszystkich, to trzeba zaznaczyć. Ateiści z pewnością nie znajdą radości podczas czytania, bowiem przez kartki przewija się wiara w Boga oraz pojęcie zbawienia duszy. Właściwie to książka w całości poświęcona jest dywagacjom na ten temat i choć zamaskowano je między słowami, są bardzo widoczne.
Czy polecam? Tak. Talia pełna Jokerów jest książką specyficzną, jedyną w swoim rodzaju i bogatą w ukryte znaczenia. Marek Pietrachowicz bardzo zmyślnie przepchnął do aktualnie popularnych tematów wiarę, zamieniając wymyślone historie w prawdziwe opowieści z duszą i przepełnione nadzieją. Książka pozwala dojść do wielu interesujących wniosków, a przede wszystkim sprawia, że czytelnik na chwilę zatrzymuje się w swoim pędzącym na łeb na szyję życiu, by móc zastanowić się nad tym co dalej.
6,5/10
Talia pełna JokerówMarek PietrachowiczWarszawska Firma WydawniczaWarszawa 2020Stron: 110
Mimo wszystko mam chęć spróbować, kusi mnie ten czar, operowanie zaskoczeniem i ukrytym znaczeniem. ;) Zapamiętuję!
OdpowiedzUsuńIntrygujący tytuł, ale nie jestem przekonana.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Gatunek nie dla każdego ;)
OdpowiedzUsuńJa cenię sobie dające do myślenia książki.
OdpowiedzUsuńBędę miał Ew na uwadze. Zapowiada się bardzo ciekawie. I ten Syndrom Sztokholmski. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko chyba się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za czytaniem zbiorów opowiadań, dlatego jednak nie skuszę się na powyższą antologię.
OdpowiedzUsuńObecnie nie mam jej w planach ❤
OdpowiedzUsuńZ pewnością to książka, która stwarza okazję do refleksji.
OdpowiedzUsuńRaczej nie jest to coś, na co bym miała teraz ochotę :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie poznam ją bliżej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie do końca jestem przekonana do niej.
OdpowiedzUsuńNie do końca dla mnie, dywagacje na temat zbawienie mnie odrzucają.
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia. Może jak wpadnie mi w ręce kiedyś, to dam jej szansę.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, może kiedyś sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie, chociaż wolę raczej powieści, niż opowiadania :)
OdpowiedzUsuńMoże nie do końca moje klimaty, chociaż sama fabuła wydaje się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem ciekawie!
OdpowiedzUsuńNawet nie tyle tematyka, bo jestem w stanie przyjąć praktycznie każdą (jeśli coś dobrego wnosi), ale forma mi nie leży. Bardzo rzadko sięgam po opowiadania, bo zawsze (no, prawie zawsze) pozostawiają we mnie taki ogromny niedosyt, którego trudno się później pozbyć. Jestem jednak długodystansowcem :)
OdpowiedzUsuń