Bogatynia to miasto znajdujące się w południowo-zachodniej Polsce, leżące na dawnych Ziemiach Łużyckich. Za czasów II wojny światowej należało do Niemiec (znane pod nazwą niem. Reichenau, czyli w tłumaczeniu Rychwałd), lecz po jej zakończeniu przeszła w posiadanie Polski, ponieważ należała do terenu Ziemi Odzyskanych. Przegrane losy to książka napisana przez Wojciecha F. J. Kulawskiego oraz Elżbietę Plewicką-Mrygoń, łącząca historyczne początki Bogatyni z wątkiem sensacyjno-kryminalnym.
Powieść rozpoczyna się podróżą kapitana Lucjana Goszyca do Rychwałdu, który otrzymał od nowych władz rozkaz ponownego zorganizowania życia na tamtejszych ziemiach. Po zakończeniu wojny zmieniły się granice Polski, potrzeba więc zapełnić domy, szkoły czy urzędy Polakami, a ostałych Niemców wysiedlić. Kiedy kapitan wreszcie trafia do miejscowości, doznaje lekkiego szoku, bowiem okazuje się, że Rychwałd w niczym nie przypomina rzekomej wsi widniejącej na dokumentach. Dobrze rozwinięty przemysł energetyczny, włókienniczy, kolejowy oraz wydobycie węgla brunatnego to zaledwie garstka tego, co może zaoferować. Pytanie brzmi, czy nowa władza będzie w stanie w stu procentach docenić predyspozycje, jakie daje zaawansowane zróżnicowanie gospodarczo-administracyjne Rychwałdu?
Kapitan poznaje wiele ciekawych osób, powoli i skrupulatnie odkrywając kolejne tajemnice dawnego Reichenau. Rodzą się nowe przyjaźnie, zawady, a nawet romanse mogące zaowocować w coś bardziej stałego.
W międzyczasie do Krakowa przybywa Andrzej Zawada będący poszukiwanym listem gończym przestępcą wojennym. Wraz z kompanem Damianem Juszczykiem dokonują morderstwa, a później próbują uciekać jak najdalej się da. Najlepiej na zachód Polski. Ich tropem podąża NKWD, którzy zrobią wszystko, byle ich odnaleźć i zabić. Co łączy tych groźnych przestępców z powoli budującym się życiem społecznym w Rychwałdzie? Czy wszystkie tajemnice wyjdą na jaw, a skrywane tożsamości ujrzą światło dzienne?
Przegrane losy to książka, którą nie do końca wiem, jak ocenić. Z jednej strony zawiera wiele różnorodnych ciekawostek historycznych dotyczących miejscowości bogatyńskich, popartych dokumentami czy opowieściami przekazywanymi z pokolenia na pokolenia. Z pewnością wielu pasjonatów będzie ukontentowanych tym sporym kompendium wiedzy.
Nie rozumiem jednak zamysłu połączenia suchych faktów z wątkiem sensacyjnym, jaki w moich oczach wypadł naprawdę słabo. Kompletnie nie udało mi się wciągnąć w opisywaną historię. To była ciężka, nieco nudna i bardzo chaotyczna przeprawa. Dialogom brakowało typowych dla powieści opisów, przez co momentami nie wiedziałam, kto z kim rozmawia. W przypadku dwóch bohaterów łatwo było się domyślić, ale kiedy ich przybywało, pojawiał się spory problem.
Muszę przyznać, że akcja pędziła na łeb na szyję, co w ostatecznym rozrachunku nie wypadło zbyt pozytywnie. Zdarzały się sytuacje, że na jednej stronie bohater znajdował się w trzech różnych miejscach (nie teleportował się, po prostu przeskakiwano z jednej miejscowości do drugiej bez żadnych opisów). Odbierało to frajdę z czytania i nie pozwalało dostatecznie wciągnąć się w fabułę czy zżyć z bohaterami.
W Przegranych losach przegrał jedynie wątek sensacyjny. Jeśli chodzi o historyczny, muszę przyznać, że dowiedziałam się bardzo wielu interesujących faktów. Autorzy ciekawie oprowadzali po ulicach Rychwałdu, opowiadając za pomocą mieszkających tam Niemców historie fabryk, ich właścicieli czy pierwotnych założeń. Dowiedziałam się o powodzi, o granicach czy o bogactwie terenu. Doskonałym pomysłem było dołączenie na koniec książki zdjęć (czarno-białe fotografie dodawały klimatu) czy innych dodatków dotyczących np. wysiedlenia Niemców lub opisujących konkretne przemysły.
Podsumowując, książka jest średnia. Autorzy bardzo dobrze poradzili sobie z historią i według mnie to na niej powinni się skupić. Zamysł połączenia rzeczywistości z fikcją był dobry, jednak nie do końca wypalił. Polecam wyłącznie chętnym poznać początki Bogatyni, strukturę mieściny, administrację lub gospodarkę.
5/10
Przegrane losyWojciech F. J. Kulawski, Elżbieta Pleicka-MrygońWarszawska Firma WydawniczaWarszawa 2020Stron: 386
Raczej nie dla mnie Ew. Ale przypomniała mi się książka Jacka Komudy - "Westerplatte " . Pozdrawiam serdecznie, na południu pada :/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jednak coś nie zagrało. Ja bardzo cenię sobie książki Wojciecha Kulawskiego.
OdpowiedzUsuńJa póki co odpuszczę, bo w tej chwili zaczytuję się w trochę innych klimatach 😉
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ta książka jednak zawodzi, bo zapowiada się ciekawie. Niestety, już zauważyłam, że jak ktoś pisze powieści z myślą o przedstawieniu jak największej ilości historycznych ciekawostek, to cierpi na tym warstwa fabularna. A szkoda, bo lubię książki historyczne, ale właśnie takie, w których ta historia się fajnie łączy, czy to z sensacyjnymi wątkami, czy na przykład romansowymi.
OdpowiedzUsuńNo cóż szkoda, że to nie do końca to.
OdpowiedzUsuńTo ja grzecznie, acz stanowczo podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała poznać historię Bogatyni, ale ta forma książkowa mnie chyba nie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie, wolę jednak książki z lepiej przemyślaną formą.
OdpowiedzUsuńPowieści nie czytam dla faktów historycznych, więc raczej podziękuję.
OdpowiedzUsuńNie brzmi to jak coś, w co chciałabym skoczyć. Pamiętam, jak raz natknęłam się na książkę, która miała być historią słynnego kompozytora, romansem, a zalała mnie taką ilością faktów, że do dziś ją źle wspominam :/
OdpowiedzUsuń