Odruchem nazywa się reakcję organizmu na bodźce środowiska zewnętrznego lub wewnętrznego, a także uczucie bądź stan wywołany nieświadomie i bezwiednie. Kiedy rodzi się dziecko, matka z automatu pragnie je chronić - na takie zachowanie wpływa instynkt macierzyński będący jednocześnie odruchem bezwarunkowym. A co, jeśli reakcja organizmu okaże się zgoła inna i matka, zamiast kochać, zacznie nienawidzić lub... się bać?
Ashley Audrain w swoim Odruchu opowiada smutną historię pełną lęków i bólu. Blythe Connor wychowana przez surową, nagminnie ignorującą jej potrzeby i uczucia matkę, wydaje się nieco zagubiona, kiedy dowiaduje się o ciąży. Na szczęście otrzymuje ogromne wsparcie od męża, Foxa, który na każdym kroku powtarza, że Blythe będzie cudowną matką, a ich córeczka wychowa się w kochającej rodzinie. Gdy przychodzi do rozwiązania, okazuje się, że nic nie jest tak piękne, jak piszą w magazynach czy książkach dla przyszłych rodziców. Wszyscy myślą, że Blythe dopada depresja, jednak ona jedyna zdaje się znać prawdę. Jej córeczka, Violet, jest... dziwna.
Blythe nie potrafi poradzić sobie z ciężarem wychowania niechcianego dziecka. Fox znacząco oddala się od żony, nie mogąc zaakceptować chłodu, z jakim traktuje córkę. A Violet z miesiąca na miesiąc wydaje się coraz mocniej nienawidzić matkę, wyciągając pazurki i przysłowiowe rogi w najbardziej niespodziewanych momentach.
Kiedy związek Blythe i Foxa dopada poważny kryzys, okazuje się, że Blythe jest w drugiej ciąży. Tym razem z chłopcem. Na świat przychodzi Sam, w którym kobieta od razu się zakochuje, a jej instynkty macierzyńskie zdają się działać prawidłowo. Wszystko zaczyna się układać. Nawet Violet nie przeraża swoim zachowaniem. Oczywiście, do czasu. Wystarczy jedna chwila nieuwagi, by przekreślić piękne, radosne życie...
Na okładce książki widnieją słowa: mistrzowski thriller psychologiczny - muszę się z nimi w stu procentach zgodzić. Ashley Audrian idealnie poprowadziła fabułę, która dosłownie wciągnęła mnie od pierwszej strony. Przez całą powieść czułam ogromną niepewność i kompletną bezradność, czyli uczucia, jakie w thrillerach są na wagę złota. W Odruchu tempo akcji było wyważone, a cała historia doskonale przemyślana. Nie znalazłam ani jednego uszczerbku, braku czy nierozwiązanego wątku.
Świetnym zabiegiem literackim było wymieszanie narracji drugo- z pierwszoosobową. Opowieść została przedstawiona oczami Blythe, ale zwracała się ona bezpośrednio do Foxa, skutkiem czego chwilami odnosiłam wrażenie, że mówiła do mnie. Czułam się wtedy jak bohaterka książki, jakbym wsiąkła do ich toksycznego, zamkniętego świata, przez co wszystkie chwile pełne grozy, smutku czy radości przeżywałam z podwójnie zwiększoną mocą.
Podobało mi się wplątanie między główną fabułę fragmentów z przeszłości dotyczących dzieciństwa Cecillii, matki Blythe, oraz jej babki, Etty. Dowiedziałam się wówczas wielu interesujących spostrzeżeń dotyczących macierzyństwa i dziedziczenia niepożądanych genów.
Zapewne po przeczytaniu powyższych słów, nie będziecie zdziwieni, gdy powiem, że zdecydowanie polecam sięgnięcie po Odruch. Pozwólcie sobie wpaść w ciężką fabułę, poczuć napięcie i bezsilność, irytację, złość i złudne bezpieczeństwo podszyte nutką nadziei. W książce Audrain poznacie mroczne oblicze instynktu macierzyńskiego, który ingeruje i burzy spokój, a przede wszystkim każe odczuwać emocje często sprzeczne z rozumem. Dajcie szansę historii matki niekochającej córki.
9/10
OdruchAshley AudrainWydawnictwo Prószyński i S-kaWarszawa 2021Stron: 368
Bardzo przejmująca recenzja Ew. Nie wykluczam - że sięgnę, teraz stawiam ściśle na biografie jednak. Ale kiedyś u Siostry widziałem "Pierwszy rok życia dziecka" - ma czteroletniego szkraba. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA, dziękuję bardzo. :) Nie wykluczaj, a może nawet poleć siostrze? :)
UsuńZastanowię się jeszcze nad tą książką, a na razie mam co czytać.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem. :)
UsuńIntrygująco to wszystko brzmi. Być może kiedyś zdecyduję się na tę książkę 😉
OdpowiedzUsuńKoniecznie, bo warto. :)
UsuńLubię takie przekonujące recenzje. W lutym pewnie nie dam rady jej już 'wcisnąć', ale w kolejnym miesiącu postaram się o niej pamiętać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Pamiętaj, bo to naprawdę warta sięgnięcia książka.
UsuńChyba obecnie nie mam ochoty na tego typu książkę. Ale zapisuję sobie jej tytuł, jeśli ją polecasz.
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale cieszę się, że i tak planujesz po nią sięgnąć. :)
UsuńNieźle, czuje się zaintrygowana :) aż dziwne, że tytuł ten widzę po raz pierwszy u Ciebie na blogu :)
OdpowiedzUsuńA ja się tam cieszę. To znaczy, że można znaleźć u mnie też nowości i potrafię zaskoczyć. :P
UsuńPowiem Ci, że czuję się zaintrygowana i pewnie sięgnę po tą powieść jak będę miała okazję. Niemniej jednak to jak na razie moje dalsze plany czytlnicze.
OdpowiedzUsuńI o to mi właśnie chodziło. Żeby zaciekawić. :)
UsuńJuż nie mogę doczekać się lektury. Wiele dobrego się o niej naczytałam :)
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoją recenzję!
UsuńBrzmi bardzo intrygująco, zapiszę sobie do przeczytania na później :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńKsiążka reprezentuje mój ulubiony gatunek literacki i bardzo chciałabym poznać tę historię. 😊
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńTę książkę planuję przeczytać. Po twojej recenzji moje oczekiwania wzrosły.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Myślę, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńKsiążka z pewnością warta przeczytania!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dokładnie. :)
UsuńOpis fabuły bardzo mnie wciągnął
OdpowiedzUsuńPoczekaj na multum emocji i poczucie niepewności. :)
Usuńto jest dobra książka przy której na pewno nudzić się nie będzie można!
OdpowiedzUsuńOj, zdecydowanie!
UsuńZainteresowała mnie Twoja recenzja, choć na początku byłam nastawiona sceptycznie. Temat macierzyństwa mnie nie interesuje, żeby nie powiedzieć, że nudzi. Dobrze, że zaczyna się je w końcu odbrązawiać i pisać też o ciemnych stronach. Jeszcze do niedawna matki świergotały w sieci wyłącznie na różowo, przez co te, które nie czuły się tak wspaniale, a ich dzieci nie były tak bezproblemowe, miały wrażenie, że są wyrodne.
OdpowiedzUsuńDokładnie, a autorka bardzo zgrabnie pokazuje mroczne strony macierzyństwa, z którymi przyszła matka powinna też się zaznajomić. Dodam, że zakończenie było zaskakujące i mocno niespodziewane. :)
UsuńTrochę ciągnie mi to genialnym ale przerażającym "Musimy porozmawiać o Kevinie". Zwłaszcza historia o dziwnym dziecku, drugim dziecku, które wywołało standardowe odruchy i o drugoosobowej narracji... Który to zabieg czasem mnie totalnie przekonuje, a czasami całkowicie zniechęca, ale zawsze mam chęć sprawdzić jak będzie tym razem. :p
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że mocno mnie zaintrygowałaś tą książką, chociaż trochę się boję, bo "Musimy porozmawiać o Kevinie" noszę w sobie do dziś.
Nie kojarzę książki, ale zapisuję tytuł, bo Twoje polecenia idealnie trafiają w mój gust. :) Akurat w tym przypadku drugoosobowa narracja doskonale pasowała, bo nadawała specjalnego klimatu powieści.
Usuń