Piotr Pietrzak z wykształcenia jest producentem filmowym oraz telewizyjnym, a Nic więcej to jego debiut literacki. Do lektury mocno zachęcił mnie opis znajdujący się na tylnej okładce, ponieważ otrzymałam obietnicę poczucia ton emocji, zajrzenia do własnego wnętrza, snucia rozmyślań, a wszystko to w otoczce zainspirowanej prawdziwymi wydarzeniami historii.
Zainteresowani?
Nic więcej w całości poświęcone jest Piotrowi Lorenzowi, studentowi ASP, któremu życie postanowiło bardzo ułatwić start kariery. Wskutek dziwnego zrządzenia losu na drodze Piotra staje Małgorzata, żona Jerzego Boruckiego, jednego z najbogatszych mecenasów sztuki. Od słowa do słowa między bohaterami dochodzi do pełnowymiarowego romansu, który otwiera oczy Piotra na całkiem nowy świat: świat luksusu, drogich restauracji oraz sztuki.
Romans jak szybko się zaczyna, tak szybko kończy, ponieważ Piotr poznaje Agnieszkę, studentkę dziennikarstwa. Dziewczyna szybko zawraca chłopakowi w głowie. Oczywiście, z wzajemnością. Między Piotrem a Agnieszką rodzi się głębokie uczucie, którego oboje się kompletnie nie spodziewali.
Szczerze mówiąc, po książce spodziewałam się naprawdę wiele: chciałam dumać, czuć z podwójną mocą i zachwycać się pięknem ulotnych chwil. A jedyne, co otrzymałam, to Nic więcej tylko zwyczajny romans, których aktualnie na rynku wydawniczym widnieje na pęczki. Kompletnie nie poczułam sympatii do żadnego z bohaterów, ponieważ przez prawie 3/4 książki czytałam o wręcz niemożebnie idealnym związku Piotra i Agnieszki, o ogromnej miłości i nieco dziwnych sytuacjach mających miejsce w ich związku (niektóre kobiece zachowania wydawały mi się irracjonalne, np. obrażanie za błahostki czy nieuzasadnioną zazdrość - czy kobiety rzeczywiście tak robią?).
Trochę naciągane było to, że bohaterom pięcie się po szczeblach kariery przychodziło zbyt łatwo. Z własnego doświadczenia wiem, jak ciężko po studiach załapać pracę w zawodzie, zwłaszcza osobom po ASP lub dziennikarstwie. Zarówno Piotr, jak i Agnieszka, z wyjątkową łatwością nie dość, że byli najlepsi na swoich kierunkach, to dodatkowo złapali pracę niemal bez żadnego wysiłku. Ba, Piotr dodatkowo poznał Jerzego, który wyjątkowo zainteresował się młodym, nieznanym nazwiskiem (zaznaczę, że to bogaty mecenas sztuki posiadający kilkanaście galerii sztuk, nie tylko w Polsce), i bez jakichkolwiek umotywowanych czynów po prostu chciał wystawić jego prace. Jaka jest szansa na coś takiego?
W kilku słowach podsumowania powiem, że debiut Pietrzaka nie wypadł źle. Historia momentami wydawała się interesująca, a całość przeczytałam zaledwie w parę dni - stylistycznie płynęło się po tekście, a nie każdy debiutant posiada taką swobodność wypowiedzi. Fabularnie książka nieco kulała, ponieważ spodziewałam się większej ilości refleksji oraz emocji, a także przynajmniej kilku zwrotów akcji (dostałam jeden na końcu). Nic więcej wypada średnio, ale najlepiej będzie jeśli przekonacie się o tym sami na własnej skórze. Nie jest to kolejny schematyczny romans o mafii czy erotyk bez fabuły, za co ogromne dzięki. To historia o Niczym więcej, jak o słodko-gorzkim życiu.
5/10
Nic więcejPiotr PietrzakWydawnictwo VideografChorzów 2020Stron: 448
Mam wrażenie, że wielu autorów nie umie uwiarygodnić swoich postaci. Właśnie opis przez pracy jaką wykonują często. Tutaj są nieznani nikomu młodzi ludzie, którzy robią super kariery, a w książce, którą ostatnio przeczytałam jest kobieta utrzymująca się z pisania felietonów do kobiecych czasopism. I może z raz była wzmianka o tym, że bohaterka rzeczywiście coś pisze i chociaż próbuje pracować. Ręce opadają.
OdpowiedzUsuńTo prawda, czasami autorzy chyba za mocno chcą przedobrzyć i zapominają o logice. Zwłaszcza w sferze kariery bohaterów (jeśli to nie wątek główny). Tutaj też tak było: tak naprawdę Piotr był parę razy na zajęciach, na których nic prawie nie robił, a tutaj - najlepszy na roku. Mało to wiarygodne.
UsuńAlbo zapominają, że dla czytelnika to jednak może być ważne, nawet jeśli praca bohatera nie jest głównym wątkiem powieści. Haha, na zajęcia nie chodzi, nic nie robi, a najlepszy na roku. Geniusz po prostu :P
UsuńRaczej nie planuję czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńRozumiem. :)
UsuńZaskakująca recenzja, rzetelna bardzo. Fakt - romansów mamy wysyp. Ale nie wykluczam, że sięgnę. No i pracę w zawodzie - "załapać" trudno. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Czasami warto sięgać po książki, mimo nieco niższej oceny, bo wiadomo, że są różne gusta. Jak przeczytasz, to daj znać. :)
UsuńSzkoda, że jednak się zawiodłaś. Ja póki co nie planuję czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńTroszeczkę, ale cóż, tak bywa. :)
UsuńSzkoda że książka rozczarowała cię. Ja na razie ugrzęzłam w zaległościach, więc póki co nie planuję lektury tej książki 😉
OdpowiedzUsuńTak, jak napisałam Wioletcie, tylko troszeczkę. Jasne, rozumiem, sama troszkę ugrzęzłam w zaległościach. :)
UsuńPrzeczytałabym dla samego wciągającego zakończenia;)
OdpowiedzUsuńW takim razie przeczytaj, bo zakończenie naprawdę jest dobre. :)
UsuńŻycie zawodowe w książkach często jest jakoś tak idealistycznie opisane. Nie wiem, autorzy za dużo marzą? Nie za bardzo chcą sprawdzać jak wyglądają realia w opisywanych zawodach?
OdpowiedzUsuńMoże tak? Wyobraźnia za bardzo szaleje i chyba zapominają jej powstrzymać. :) Oczywiście, wiadomo, że istnieje szansa na takie szczęśliwe przypadki jak w książce, ale chyba istnieją jakieś granice?
UsuńMoże uda się sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak Ci się będzie podobać. :)
UsuńPo takie tytuły sięgam tylko okazjonalnie, a jeśli już na taką powieść się decyduję, to jednak chyba oczekiwałabym po niej trochę więcej. Ale fajnie, że autor ma lekkie pióro, bo rzeczywiście nie zawsze przez debiuty się tak sprawnie płynie.
OdpowiedzUsuńZa to lekkie pióro należy się ogromny plus, bo to znaczy, że autor umie pisać. Jakby tylko historia było nieco bardziej, hm, zajmująca? Byłoby idealnie. :)
UsuńRomansów jest na pęczki, ja szukam tego "coś więcej"
OdpowiedzUsuńJasna sprawa. :)
UsuńDobrze, że chociaż zakończenie dobre.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Trochę zrekompensowało czytanie.
UsuńWiesz, na spokojnie. To debiut, za którym zapewne stała solidna praca. Jestem ciekawa kolejnych książek tego autora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Niby tak, ale teoretycznie to, czy książka jest debiutem, czy nie, nie powinno mieć znaczenia. Książka to książka. :)
UsuńNie wypadł źle, ale też chyba nie zrobił ten debiut jakiegoś oszałamiającego wrażenia. Zatem chyba odpuszczam...
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie troszkę druga część - zwłaszcza to, czy historia będzie bardziej ciekawa.
UsuńNie planowałam jej czytać i po twojej recenzji nie zamierzam tego robić.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
No, cóż, trudno. :)
UsuńJak średniak, to tym bardziej odpuszczę sobie ową książkę. Co prawda zawsze najlepiej przekonać się samodzielnie, jak dany utwór do nas przemówi (w końcu jednej osobie może się coś podobać, a innej wręcz odwrotnie), lecz nie ciągnie mnie do czytania tej powieści. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie. Sama też wychodzę z takiego założenia, zwłaszcza jeśli już wcześniej zamierzałam przeczytać książkę, która komuś innemu niekoniecznie się spodobała. :)
UsuńSzkoda ^^ no ale cóż teraz rynek jest pełen podobnych historii :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. :)
UsuńPal licho słabą książkę, ale jaki dałaś pomysłowy tytuł recenzji :)
OdpowiedzUsuńO nieeee ASP? :P
OdpowiedzUsuńMówiąc już zupełnie serio, dziękuję za recenzję, bo wiem, że to nie jest książka dla mnie. ;) Poza tym naprawdę nie lubię tego, że w bardzo wielu książkach "przez studia przeszedł bez najmniejszych problemów", "studia bez problemu ukończył z wyróżnieniem" i tak dalej. Można pomyśleć, że studia to przedszkole. :P
Chociaż ostatnio zirytowałam się jeszcze bardziej czytając, że "w wolnym czasie zrobił doktorat". No cholera jasna, od czterech lat robię doktorat na pełen etat i wciąż mam jeszcze mnóstwo do zrobienia i nie jestem z tym osamotniona. Opowieść o robieniu doktoratu w wolnym czasie to po prostu paszkwil.
Nie mówiąc o tym, że dokładnie tak jak piszesz - znalezienie pracy po ścisłych kierunkach nie jest łatwe, a po humanistycznych wymaga to jeszcze więcej! To wcale nie jest łatwe, a takie przedstawianie sprawy jest dla mnie mało wiarygodne.
Raczej odpuszczam. W sumie, gdyby nie Twój wpis, pewnie nie wiedziałabym o istnieniu tej książki :)
OdpowiedzUsuń