Recenzja [55] - Nie peleryna czyni superbohatera


Agnieszka Lingas-Łoniewska to autorka romansów znana wśród polskich czytelników (częściej czytelniczek), której lekkie pióro i interesujące podejście do niektórych tematów osobiście bardzo lubię. Parę miesięcy temu przeczytałam Bez pożegnania (recenzja) i kiedy pojawiła się okazja, postanowiłam sięgnąć po kolejną książkę autorki. Tym razem wybór padł na Obrońcę nocy - romans z elementami fantastycznymi.

Melissa Mallory to dziennikarka śledcza oraz pisarka aspirująca do wzniesienia się na wyżyny bestsellerów, a także główna bohaterka powieści. Kobieta po przejściach nie daje sobie w kaszę dmuchać i twardo stąpa po ziemi, a jej cięty języczek to stały towarzysz. Dlatego bardzo nie podoba jej się nowy właściciel gazety, w której pracuje. James Maserati nie dość, że wygląda na gbura, to jeszcze zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Najbardziej jednak Melissę denerwuje w momencie, gdy postanawia odebrać jej temat, w jakim siedzi od dłuższego czasu. 

W mieście pojawił się nowy narkotyk, początkowo powodujący euforię, lecz silnie uzależniający i dosłownie wyniszczający organizm. Zaledwie garstka ludzi potrafi przeżyć po zażyciu dragu, co i tak wymaga długotrwałego leczenia oraz odwyku. Melissa próbuje dojść do osób odpowiadających za dystrybucje, lecz prowadzone na własną rękę śledztwo coraz mocniej się komplikuje.

Poza narkotykiem spustoszenie w Los Angeles sieje Nocny Łowca - samozwańczy superbohater łapiący przestępców niemal ze stuprocentową skutecznością. Wykonuje robotę policji, przez co każdy glina marzy o złapaniu człowieka w pelerynie buszującego po ulicach. Losy Melissy, Maseratiego, Nocnego Łowcy oraz Thomasa (byłego męża Melissy) nierozerwalnie się splotą, a skutki zabójczego narkotyku jedynie mocniej zacieśnią powstałe więzy. A między stronicami rozpocznie się gorący romans, jakiego świat do tej pory nie widział.

Obrońca nocy jest książką idealnie pasującą do stylu pisania Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Przyjemna, prosta, zaskakująca, ale też nieco schematyczna oraz mało oryginalna. Podczas czytania nie mogłam przestać myśleć, że to, co się wydarzyło, czytałam setki razy. W kobiecie z trudną przeszłością zakochuje się bogaty (swoją drogą, czy zawsze wszystkie męskie, główne sylwetki muszą być bogate? Na biednych kobiety nie lecą, czy jak?) mężczyzna, szef wszystkich szefów, oraz superbohater, a ona nie może się zdecydować między jednym a drugim. Nie zmienia to jednak faktu, że autorka wykreowała bohaterów z krwi i kości, a ich wewnętrzne przemiany doskonale wgrały się w wątek główny. 

Motyw narkotyku świetnie urozmaicił typowy romantyczny trójkącik. Każdy fragment czytałam z zapartym tchem, chcąc poznać więcej szczegółów dotyczących działania czy prób połączenia osób odpowiedzialnych z rozpuszczaniem dragu po mieście. 

Przeszkadzało mi z kolei przeskakiwanie między typami narracji. Raz patrzyło się z perspektywy trzecioosobowej, a raz - pierwszoosobowej, co nieco mąciło. Nie przepadam za podobnym zabiegiem, nierzadko psującym budującą się cegiełka po cegiełce atmosferę.

Klimat Obrońcy nocy jednak porwał mnie na tyle, że oderwałam się od książki dopiero po dobrnięciu do końca. Czytało się szybko, a każde słowo zostawało pożerane wzrokiem. Niesamowicie wciągająca historia idealna na spokojny wieczór z lampką wina i nastrojową muzyką - o repertuar idealnie pasujący do rozdziału zadbała autorka, za co wielki plus.

Podsumowując, Obrońca nocy to powieść pełna romantycznych uniesień poprzetykanych nieco brutalniejszymi fragmentami, niosącymi urozmaicenie oraz dodającemu wiele do utworzenia specyficznej, wytrawnej atmosfery. Książka skierowana głównie do kobiet, które mają ochotę poczytać o przystojnych superbohaterach ratujących z opresji, a także zamierzających odkryć drugą twarz mężczyzny (i nie chodzi tu wyłącznie o ściągnięcie maski). 

6/10

Obrońca nocy
Agnieszka Lingas-Łoniewska
Wydawnictwo Burda Książki
Warszawa 2020
Stron: 350


Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu:

P.S. Jak widzisz, drogi Ejotku, podniosłam rzuconą rękawicę i przeczytałam kolejną książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Dzięki za nominację. :)

33 komentarze:

  1. Recenzja zachęcająca. Będę polecać znajomym. A kto wie, może i sam sięgnę w te coraz dłuższe noce? Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że tak! Na długie noce to idealna propozycja. :)

      Usuń
  2. Jakoś nie ciągnęło mnie do tej książki i twoja recenzja również zbytnio nie zachęca mnie, bym dała jej szansę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo książka jest średnia, ale na nudny wieczór idealna. Fajnie sobie czasem pomarzyć o takim superbohaterze. :P

      Usuń
  3. Czuję, że książka ta również mogłaby mi sprawić przyjemność. Kuszą mnie poszczególne jej aspekty, a konkretnie romans, kryminalne pierwiastki i superbohaterski akcent. Swoją drogą, pan z okładki skojarzył mi się troszkę z Arrowem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, faktycznie! Nie zwróciłam wcześniej uwagi na to podobieństwo. Ciekawe, na jakim superbohaterze wzorowała się autorka? Myślę, że się nie zawiedziesz, patrząc przez pryzmat wymienionych przez Ciebie aspektów. :)

      Usuń
  4. Też nie lubię przeskakiwania między typami narracji, ale ogólnie ,,Obrońca nocy'' bardzo przypadł mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubie twoje tytuły recenzji😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Raczej nie dla mnie. Ja zresztą zniechęciłam się do autorki po przeczytaniu tego tekstu https://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=553172. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, cytaty średnio trafne, faktycznie. W "Obrońcy nocy" jednak nie wyłapałam podobnych kwiatków. :)

      Usuń
  7. Bardzo miło zaskoczyła mnie ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię fantastykę, ale nie lubię romansów, więc raczej sobie odpuszczę, bo boję się, że połączenie tych dwóch gatunków może mi się nie spodobać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się nawet spodobało, jeśli mam być szczera. Zdecydowanie bardziej wolę romans z fantastyką niż bez. :)

      Usuń
  9. Jedna z moich ulubionych autorek. Czytałam tę książkę w pierwszym wydaniu. Choć nie czytam fantastyki, ale tu była jakoś tak inaczej podana, bardziej obyczajowo i podobała mi się, a jeszcze bardziej James Maserati 😁 Mieć takiego faceta u boku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A którą książkę autorki lubisz najbardziej? Faktycznie, tutaj elementy fantastyki były inaczej podane. I świetnie się te dwa gatunki skomponowały. ;)

      Usuń
  10. O, a o tej książce chyba nie słyszałam. Ja autorkę kojarzę tylko z czytanego lata tamu "Szóstego" Również oceniłam wtedy jako 6/10. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei nie słyszałam o "Szóstym", ale teraz jeśli miałabym coś czytać autorki, to stawiałabym na "Łatwopalnych". :)

      Usuń
  11. Wyobraź sobie Strusia Pędziwiatra, który stuka stópkami, robi bip bip i ucieka, zostawiając za sobą chmurkę kurzu. To ja, kiedy zobaczyłam to nazwisko ;D

    Recenzję przeczytałam, ale po książkę nie sięgnę. Niech fanki czytają, ja nie dam rady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Książki autorki nie są dla kazdego. :)

      Usuń
  12. Książka nie jest w moim typie, ale dzięki recenzji już wiem, komu ją polecę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale, że przynajmniej komuś pomogłam w wyborze książki. :)

      Usuń
  13. To raczej nie jest książka dla mnie. 😊

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię książki tej autorki, ale ta (przyznaję ze smutkiem) w ogóle mnie nie kusi. Jakieś to wszystko dla mnie takie naciągane i nieatrakcyjne. Wiem jednak, że autorka radzi sobie z serwowaniem emocji jak mało kto, więc nie dziwi mnie, że tego typu historia może porwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naciągane? Może trochę. Ale chyba wszystkie historię o superbohaterach są naciągane, no bo jak to tak? Jeden człowiek przeciwko całemu złu? :P

      Usuń