Trochę o niedokończonych seriach


Przyznajcie się, ilu z Was spotkało się z taką sytuacją: czytacie książkę, kończycie ją i nagle dowiadujecie się, że ma więcej tomów? Albo że tomy nie zostały przetłumaczone na polski, a Wy nie znacie języka oryginału?  

Mi osobiście trafiło się to zbyt wiele razy i z tego względu postanowiłam stworzyć kolejny post, czyli...


VII ODSŁONĘ SERII DYSKUSYJNEJ, CZYLI
TROCHĘ O NIEDOKOŃCZONYCH SERIACH


Przyznam bez ogródek, że nienawidzę znajdować się w sytuacji wspomnianej powyżej. Zwłaszcza kiedy książki pochłoną mnie do tego stopnia, że jedyne, o czym jestem w stanie myśleć, to dalsza fabuła. Niestety, jak to w życiu bywa, czasami ma gorzki smak, a doczytanie ulubionej serii nie jest pisane. 

Powody mogą być różne.

Przede wszystkim wydawnictwa z tylko dla siebie znanej przyczyny postanawiają dalej nie wydawać kolejnych tomów cyklu - często nawet nie informując czytelników, co według mnie jest bardzo niesprawiedliwe. Osobiście nie należę do osób znających inne języki na poziomie pozwalającym przeczytać (i zrozumieć!) całą książkę, ergo doczytanie serii staje się niemożliwe. Teoretycznie wystarczy nauczyć się języka, ale drodzy Państwo, jakie jest prawdopodobieństwo, by dla często jednej książki uczyć się czasów, przypadków, odmian oraz słówek?

To ten prostszy powód, który mimo wszystko da się rozwiązać.

Drugim, i najgorszym, jest blokada autorska. Autor po prostu nie potrafi dalej wymyślić/zmusić się do pisania/wejść ponownie w stworzony świat/milion innych powodów, przez co seria dalej nie powstanie. A na to nie ma lekarstwa.

Pisząc ten post, chciałabym się dowiedzieć, jak u Was wygląda podobna sytuacja? Co robicie? Próbujecie dorwać książkę w oryginalne czy odpuszczacie? Co sądzicie o wydawnictwach, które postanawiają nagle przestać dalej wydawać cykl? Wiadomo, że to wyłącznie ze względów finansowych, ale czy jeśli się coś zacznie, nie powinno się doprowadzić do końca?

Pamiętajcie o regulaminowych trzech zdaniach, klawiatury w dłoń i napiszcie mi, co sądzicie. :)

37 komentarzy:

  1. Ja dość dobrze rozumiem np. tekst pisany po angielsku - gorzej z mówieniem. Ale głównie czytuję polskich Autorów - np. Cherezińska, czy Tokarczuk. Dawno temu zaczytywałem się w fantastyce, ale już nie pamiętam, czy czekałem na dokończenie serii czy też nie. Pozdrawiam w niespokojny czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie jesteś w tej lepszej pozycji, bo zawsze możesz przeczytać w oryginale. Zazdroszczę Ci też, że nie przypominasz sobie podobnych sytuacji, a wierz mi, są utrapieniem. Wtedy myśli się tylko, co dalej!

      Usuń
  2. Ja jeszcze nie lubię, gdy jeden tom wydawany jest w jednym wydawnictwie, a kolejny w innym 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to prawda. Szczególnie dla osób lubiących porządek na półkach i zwracających uwagę na wydanie. Jak mam np. dwie książki z serii w jednym wydaniu, to muszę koniecznie mieć całą serię w tym konkretnym wydaniu. A najgorzej, gdy nagle wydawnictwo w połowie wydawania serii stwierdzi, że zmienia szatę graficzną. Nosz cholera!

      Usuń
  3. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji ale pewnie jak ksiażka by mnie zachwyciła to czytałabym angielską wersję bo trochę ten język znam ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zazdroszczę. Sama pewnie też bym sięgnęła po oryginał po angielsku, ale to jednak nie to samo. Paru słówek można by było nie wyłapać, przez co pewnie sporo by się straciło. :)

      Usuń
  4. Ja raczej odpuszczam, bo niestety nie czuję się na siłach, żeby czytać po angielsku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak seria jest po angielsku, to czasami doczytuję ją w oryginale, choć bywa problematycznie, jeśli to coś z fantastyki. Tak próbowałam np. z ostatnim tomem serii o Artemisie Fowlu i odbiłam się, bo jednak nie ten poziom językowy - tam imiona i przestrzenia mają nazwy znaczące i próba dopasowania tego do wersji polskiej okazała się zbyt męcząca i denerwująca. Jest to jednak sytuacja, którą rozumiem - wydawnictwo mogło się przeliczyć i okazało się, że książka się nie sprzedaje, a koszty praw autorski, tłumaczeń itd. bywają kosmiczne - wydawnictwo to jednak firma, która przede wszystkim musi być rentowna, bo jednak utrzymuje kilka stanowisk pracy. Mniej rozumem wydawnictwa, które w połowie cyklu przestają wydawać rodzimego autora, bo to jednak są inne kwoty, inne możliwości renegocjacji umów...
    Blokada twórcza to jednak coś, co mnie najbardziej denerwuje. Czekam sobie tak na niektóre książki i nie wiem, czy się doczekam - seria Szamańska Jadowskiej, autorka przynajmniej mówi, że napisze i trochę się domyślam, że tu mogą być jakieś kwestie prawne; o ostatnim tomie Kronik Drugiego Kręgu już nawet nie marzę - jakoś od lat 90 powstaje, Jaguar wydał wznowienie jakieś 2 lata temu i już, już miał być też ostatni tom, nawet miesiąc wydania wskazali i nagle cisza bez wyjaśnień. Co z "Królewską Talią" Mortki też nie wiem. Jakoś lepiej by było, gdyby wydawnictwa coś chociaż napisały - no sory, nie mamy pieniędzy na wydanie tego, autor ma ważniejsze sprawy, cokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Czasami jakieś książki dla młodzieży można doczytać, ale fantastyka to już level hard. Oczywiście, że sytuację można zrozumieć, bo przecież wszystko tyczy się finansów. Jednak mogliby przynajmniej dać jakąś wiadomość, że porzucają wydawanie serii, że przepraszają, że z takich a takich powodów. A zwykle nic nie piszą. Z sytuacją zaprzestania wydawania cyklu rodzimego autora do tej pory się nie spotkałam.

      Nawet sam autor mógłby coś tak powiedzieć lub podać przyczynę braku kontynuacji. Z jednej strony wydawnictwa powinny też mieć jakiś umowny kruczek, że jeśli autor nie napisze kolejnej książki, to coś tam, coś tam. Dlatego najlepiej w takim przypadku w ogóle czekać na opublikowanie całej serii, ale to zamknięte koło. Bo jeśli nikt nie będzie kupował pierwszych części, wydawnictwo nie wyda kolejnych, ergo seria nie zostanie zakończona.

      Usuń
  6. Niestety, jeśli seria się w Polsce nie sprzedaje, to wydawca jej nie kontynuuje. Pozostaje tylko wydanie angielskie, jeśli jest dostępne. A ja bez skutku od kilku lat czekam na "Wichry zimy" Martina!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A próbowałaś dorwać w oryginalnym języku? :)

      Usuń
  7. Na szczęście nie znalazłam się nigdy w takiej sytuacji i nie chciałabym się znaleźć, ale gdybym się znalazła to chyba bym odpuściła. Jeśli już jakieś wydawnictwo zdecydowałoby się wydać jakiś cykl to moim zdaniem powinno wydać go do końca i przed wydaniem pierwszego tomu przemyśleć swój budżet, zrobić rachunek zysków i strat, żeby nie było później akcji, że ze względów finansowych nie może wydać całego cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dokładnie! Tak jak mówisz! Zresztą, zawsze mogliby wydać ostatnie tomy wyłącznie w formie e-booka - bardzo obniżyłoby to koszta. No, ale wiadomo, że tak raczej nie będzie. Wydawnictwa to firmy, które myślą o zysku (co całkowicie rozumiem, żeby nie było). W końcu nie będą robić nic za darmo. :)

      Usuń
  8. Ja sama nie miałam jeszcze do czynienia z takim przypadkiem, żeby seria, którą czytam, nie doczekała się dokończenia, czy to z winy autora (wspomniana blokada twórcza), czy wydawnictwa, ale słyszałam o takich sytuacjach. Uważam jednak, że to brak szacunku dla czytelnika. Po prostu. Mogę jeszcze zrozumieć brak weny autora, w końcu to też człowiek, może mu się różnie dziać w życiu, ale sytuacje, kiedy wydawnictwo zaczyna wydawać jakąś serie, po czym nagle przestaje (czasem bez wytłumaczenia), są dla mnie niedopuszczalne. Jak się coś zaczyna, to należy skończyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz się więc czym chwalić, bo to naprawdę okropna sytuacja, kiedy MUSISZ przeczytać, a nie możesz. Wychodzę z podobnego założenia: jak się coś kończy, trzeba zacząć, niemniej, rozumiem też, że czasami się po prostu nie da. Co nie oznacza, że mniej mnie to wkurza, o nie. Sama świadomość, że niemożliwym jest doczytanie serii, to jak cios w kolano. To w sprawie wydawnictw, bo autora kompletnie nie rozumiem. Choćby miało boleć i piec, i wszystko inne, powinien skończyć. Albo przynajmniej streścić zakończenie.

      Usuń
    2. Dokładnie! Jeśli autor ma blokadę twórczą/ewentualnie nie planuje skończyć serii to przynajmniej powinien streścić zakończenie, albo zdradzić jakie miał plany dla bohaterów :)

      Usuń
  9. Zdarzyło się raz czy dwa, na szczęście mogłam doczytać w oryginale, ale wolałam bym po polsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorzej, jakby okazało się, że oryginał jest w języku, którego nie znasz. :)

      Usuń
  10. Irytują mnie takie sytuacje. Po serie sięgam, jeżeli wiem, że jest lub będzie kontymuacja. Zdarzyło się nie raz. że zaczęłam czytać jakąś powieść w pzrekonaniu, że jest to zamknięta całość a tu na koniec niespodzianka, bo to dopiero pierwsza odsłona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to witam w klubie, chociaż osobiście wolałabym do niego nie należeć. I wtedy pozostaje jedynie się wściekać.

      Usuń
  11. Ja mam różnie z cyklami. Nie lubię długo czekać na kolejne tomy ani trafić nagle w sam środek cyklu. Toteż od jakiegoś czasu dokładnie sprawdzam wszystkie książki pod kątem tego, czy nie są aby częściami cyklu. Jeśli są, zaczynam od pierwszego tomu. Zwykle też nie sięgam po cykle, jeśli wszystkie tomy nie się jeszcze wydane, żeby nie musieć robić długiej przerwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko pamiętaj, że to troszkę zamknięte koło. Nie czytając pierwszych części, sprzedaż automatycznie się zmniejsza, więc wydawnictwo porzuca wydawanie kolejnych tomów. I nic nie zostaje zakończone. Niemniej, rozumiem, bo sama staram się tak robić. Zbyt wiele razy się przejechałam.

      Usuń
  12. Ja z tego powodu właśnie nie sięgam zazwyczaj po serie, chyba, że jakieś starsze, które już wiem, że są ukończone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przykre, bo omija Cię wiele, wiele, wiele dobrego. :)

      Usuń
  13. Podobnie jak autorka powyżej, sięgam po serie, które wiem, że wyjdą w całości (bo są zapowiedziane), albo takie, które już wyszły :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie kojarzę, żebym kiedykolwiek spotkała się z taką sytuacją, ale może po prostu nie pamiętam. Za to kojarzę wiele sytuacji z serialami, co mnie strasznie wkurza. Z powodu fanów, którzy przestali oglądać albo nie oglądali wcale, kasuje się serial i olewa tych, którzy oglądali. Nosz... Dlatego nie oglądam praktycznie nowych seriali, póki ich nie skończą produkować. Nie oszukają mnie więcej, HA HA HA! (diabelski śmiech)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sobie przełóż te seriale na książki i wychodzi identyczna sytuacja. W obu przypadkach wkurza na identycznym poziomie. :P

      Usuń
  15. Pisałam podobny post w maju. Są książki, które mogę przeczytać po angielsku, bo mają prosty język, ale jest też kilka tytułów naukowych, które u nas nie zostały wydane w Polsce, ale przez język po nią nie sięgnę w oryginale. Rozumiem frustracje kiedy autor nie dokończy serii. Sama byłam w takiej sytuacji dwa razy. Nie na to nie poradzimy, a zakończenie chciałabym poznać.
    Z tego co wiem, to wydawnictwa zazwyczaj przerywają wydawanie książki kiedy mają problem z prawami lub po prostu widzą, że im kolejne tomy przyniosą więcej strat niż zysku.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze wtedy można pisać do autora i go maglować, żeby podał zakończenie - choć wiem, że to okropne. :) A tak na serio, to temat niedokończonych serii (czy to przez wydawnictwa, czy przez autorów) to temat dno. Można się wypowiadać, ględzić, obrażać, krytykować, ale i tak nic się nie zdziała. Co jest przykre.

      Usuń
  16. Zawsze staram się dorwać książkę w oryginale. Ale chyba bardziej mnie irytują serie, które zapowiadały się dobrze, kupiłam kilka tomów i okazało się, że nie ma sensu czytać dalej. Ponieważ każdą książkę / serię muszę skończyć, inaczej mnie mrowi pod skórą, przeżywam to bardzo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zazdroszczę, że masz taką opcję. Z tego, co wiem, zagraniczne wydawnictwa raczej zwykle dokańczają serię. Oczywiście, nie wszystkie i nie wszędzie, ale zdecydowanie rzadziej porzucają autora/cykl niż w Polsce.
      O, faktycznie, to też mega irytuje. Sama nakupiłam sobie raz serię 12 tomów, bo mi się mega trzy pierwsze podobały. Ale im dalej w las, tym gorzej. Naturalnie zamierzam dokończyć, ale jeśli się nic nie poprawi, to będzie męczarnia. :)

      Usuń
  17. Wciąż nie mogę przeboleć jednej serii. Niby wypuścili ostatnią część, ale na ebooku, a była taka cudowna, że chciałam ją mieć w całości na półce. Ale długo, długo nie wypuścili ostatniej części. Już nawet nie pamiętam, co to za seria, ale mam nadzieję, że jak otworzą biblioteki, to uda mi się ją przypomnieć ;) Tak zazwyczaj to odpuszczam, bo niestety książki, które bym chciała są już nigdzie niedostępne :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i tak jedno z lepszych rozwiązań, bo mogłaś przeczytac i poznać zakończenie. W wielu przypadkach nie jest to niestety dane. W ogóle przypomniało mi się, że też wiele książek jest tłumaczonych nieoficjalnie przez zwykłych ludzi i można dorwać tłumaczenie np. na chomiku. Sęk w tym, że nie zawsze jest dobrej jakości. :)

      Usuń
  18. Jeśli czytać serie, to tylko te ukończone. Problem z głowy, do tego znasz ocenę całości. Czasem coś dobrze się zaczyna, a kolejne tomy to nudy, że strach. Jest tyle tego, że nie trzeba brać się za nowości wydawnicze.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedyś obiecywałam sobie czytać tylko zakończone cykle, ale nie raz i nie dwa uległam pokusie.
    Przyznam szczerze, że wielokrotnie się na tym poślizgnęłam. Zacznijmy od wydawnictwa Moondrive, które na przykład od lat obiecywało nam kolejne tomy "Fobosa", a niestety finalnie wydawnictwo zostało zamknięte. A szkoda, bo cykl mnie urzekł, a oryginał jest... Po francusku. Nie ma szans bym go przeczytała.
    Podobnie niestety latami czekam na niektóre kontynuacje cykli od wydawnictwa Papierowy księżyc, np. na drugi tom naprawdę dobrej "Wieży", ale tutaj rozważam lekturę w oryginale. Wciąż też czekam na finał Sztyletu rodowego, którego akurat nie przeczytam w oryginale ze względu na język.
    Nie zapominajmy też o "Niezwyciężonej" Marie Rutkoski. Tam akurat do dziś nie rozumiem co się stało, bo dwa pierwsze tomy zbierały właściwie wyłącznie bardzo pozytywne opinie i sporo osób je kupiło. Dlaczego finałowa część nie została wydana po polsku, tego nie wiem do dziś. Oczywiście po latach dorwałam oryginał, ale okazało się, że niewiele już pamiętam z pierwszych dwóch tomów i tak sprawa się rozeszła, a ja do dzisiaj tego cyklu nie doczytałam.
    Ktoś wyżej wspomniał o "Kronikach drugiego kręgu" i to także potwierdzam... Taki brak zakończenia straszliwie rozczarowuje.
    Jako nastolatka uwielbiałam np. cykl "Heartland", ale dokończono go gdy byłam już dorosła (sic!), podobnie zresztą "Dziewczynkę z szóstego księżyca". Po latach Heartland obejrzałam jako serial, bo książki już do mnie umiarkowanie trafiały.
    Od siebie dodam jeszcze jedną paskudną rzecz - końce nakładów losowych części z cyklu. Jako przykład podam cykl Camonia od Waltera Moersa - w prezencie dostałam jeden tom ("Miasto śniących książek"), który okazał się czwartym. Trochę bez sensu, ale wiem, że dawca chciał sprawić mi tą książką przyjemność, a kierował się tytułem. Jednak moja próba nabycia wcześniejszych części spełzła na niczym, bo chciałam kupić albo wszystkie, albo żadnego. I co teraz? Nie zapowiada się na dodruk, losowe części są dostępne, a pozostałe praktycznie niedostępne nawet w drugim obiegu. Niby problem pierwszego świata, ale kurczę no naprawdę nie czuję czytania od środka.

    Oczywiście last but not least jest Martin. Mój Boże, jego "Gra o tron" bez reszty mnie pochłonęła i uważam, że to majstersztyk w swojej kategorii. Doskonale napisana, z rozmachem, z pomysłem, świeża, przemyślana, niezwykła i jako żywo nie złapałam autora na żadnej bzdurze. No naprawdę złego słowa o tych książkach nie powiem! Zresztą od nich zaczęłam moją blogową przygodę! ;) Ale co my się naczekamy na te "Wichry zimy"... Nawet jeśli Martin wydałby je dziś to musiałabym cały cykl przeczytać jeszcze raz, a to przecież spora lektura! Moja irytacja jest tym większa, że autora tak pochłonęło pisanie tych serialowych scenariuszy, a tymczasem gdyby nie czytelnicy to serial nigdy by nie powstał!

    Co z tym wszystkim zrobić? Nie wiem. Autora nie przyspieszę i tu sprawa jest jasna, ale odsyłanie do oryginałów jest wręcz często niegrzeczne, bo to niemądre sądzić, że książka w oryginale jest po angielsku! Czy czuję rozczarowanie? Ogromne. Czy uczę się na błędach? Staram się. :P

    OdpowiedzUsuń