PREMIERA 24.11.2020
Tą świąteczną opowieść poznajemy z dwóch perspektyw. Pierwsza należy do Bena Westa - radnego miasteczka Pine Hollow, opiekuna zastępczego swojej siostrzenicy Astrid, a także mężczyznę, którego mieszkańcy potocznie nazywają Grinchem lub Ebenezerem Scrooge. Ben od zawsze próbował zgrywać samodzielnego człowieka, który każdą propozycję pomocy traktował jako zarzut, że sobie nie radzi. Do tego stopnia pochłonęły go negatywne myśli, że nie potrafił cieszyć się z życia. Właściwie nie ma co oszukiwać, mężczyzna kompletnie się zatracił, bo na piedestał zawsze stawiał dobro Astrid i to, jak postrzegany jest w oczach innych rodziców. Ben pragnął zostać opiekunem idealnym, każdy kłopot wyolbrzymiając i traktując jako problem pokroju co najmniej wojny światowej.
Drugą perspektywę przywłaszczyła sobie Ally Gillmore, która na święta postanowiła przyjechać do dziadków i pomóc im w prowadzeniu schroniska dla zwierząt. Opuściła Nowy Jork, porzuciła zawód uznawanej fotografki, chcąc wrócić do korzeni i po raz pierwszy od śmierci rodziców spędzić typowo rodzinne Boże Narodzenie. Łudzi ogromną nadzieję na wpasowanie się do grupy, bo nie zamierza dłużej czuć się samotna oraz nikomu niepotrzebna.
Ally i Ben w trakcie walki o adopcję psów wplątują się w wiele przygód, o których powoli zaczyna plotkować całe miasteczko. Krótkie, przelotne rozmowy przeradzają się w długie pełne zwierzeń i emocji. Ale czy bohaterowie nasiąknięci negatywnymi uczuciami i brakiem wiary w siebie będą potrafili otworzyć się na drugą osobę? Czy dadzą szansę własnemu szczęściu? I przede wszystkim czy uda im się odnaleźć domy dla psiaków, których jedynym marzeniem jest znalezienie miłości człowieka?
Gdyby w Na Święta przytul psa nie pojawił się świąteczny klimat, książkę uznałabym co najmniej jako zwyczajny romans. Na szczęście mikołaje, śnieg, topniejące serca, parady i sam fakt zbliżającego się Bożego Narodzenia do tego stopnia mnie zauroczył, że na finiszu popłakałam się ze wzruszenia. Pierwszy raz w życiu beczałam nad książką. Serio. Bezgranicznie wczułam się w historię miłości Bena i Ally - realnych bohaterów z krwi i kości, którym jedyne, czego brakowało w życiu, to poczucia spełnienia. Kto by się spodziewał, że odnajdą je pośród tuzina niesamowitych psiaków, porzuconych przez głupotę ludzką.
Bardzo się cieszę, że historia budowania zaufania i pierwszych uczuć między bohaterami wypadła realistycznie. Nie było tu miłości od pierwszego wejrzenia albo tak popularnych ostatnio w książkach nienawiści, brutalnego seksu ani przemocy, porwań czy mafii. Na Święta przytul psa to romantyczna wersja normalnego spotkania dwóch pokrewnych dusz, które mogłoby zaistnieć w życiu codziennym. Autorka doskonale wykreowała swoich bohaterów, nadając im prawdziwe charaktery i wzbogacając je o duszę. Podobały mi się także przemiany wewnętrze, jakie musiały zajść u Bena i Ally, by chociaż mogli mówić o wspólnym szczęściu.
Jestem typową psiarą (słowo stworzone od kociary), dlatego niesamowicie urzekło mnie stawianie dobra zwierząt ponad własne. Oczywiście, momentami niektóre fragmenty dotyczące adopcji psów wydawały się nieco nierealne (bo jaka jest szansa, że po wklejeniu zdjęć do biuletynu oraz wzięcia udziału w paru paradach, mieszkańcy od razu pokusili się o adopcję dwunastu psów? Schronisko istniało od około dwudziestu lat, więc dlaczego wcześniej tego nie zrobili?). Historia miała chyba jednak na celu ukazanie specyficznego, świątecznego klimatu, kiedy to w ludziach uaktywnia się gen dobroci. A przynajmniej częściowo.
W Na Święta przytul psa pojawiły się też inne, niemniej ważne, wątki, których poznanie zdecydowanie urozmaicało lekturę. Zwłaszcza moje serce zdobyła niewinność Astrid, dziesięcioletniej dziewczynki, starającej się pozbierać po śmierci rodziców i marzącej o posiadaniu pieska. Bo czy istnieje bardziej naturalna oraz szczera miłość niż dziecka do swojego pupila?
Na Święta przytul psa Lizzie Shane zdecydowanie polecam. Fani romansów odnajdą w książce wszystko, co kochają. Powieść spodoba się także osobom niezbyt często sięgającym po gatunek (przykładem jestem ja). Na Święta przytul psa idealnie oddaje świąteczny klimat i pozwala poczuć ich magię oraz to, że każde życzenie może się spełnić. Nawet to najbardziej nielogiczne i niemożliwe. Wystarczy uwierzyć, dać szansę i poczynić pierwszy krok. Zróbcie więc pierwszy krok, sięgając po książkę - nie zawiedziecie się, gwarantuję. Aha, i Wesołych Świąt. :)
8,5/10
Na Święta przytul psaLizzie ShaneDom Wydawniczy RebisPoznań 2020Stron: 350
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu
Przyjemna książka to musi być. Będę mieć ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńNawet bardzo przyjemna. :)
UsuńFajnie, że ksiażka wzbudziła w Tobie takie emocje :) Może się skuszę jeszcze przed świętami :)
OdpowiedzUsuńTaki we mnie klimat obudziła, że od dwóch dni nie robię nic innego, tylko oglądam filmy świąteczne. :P
UsuńRaczej nie przepadam ale mogłabym zajrzeć :)
OdpowiedzUsuńTo nie wstrzymuj się. :)
UsuńA jest gdzieśdostępny fragment? :)
UsuńNie mam pojęcia, szczerze mówiąc. Może na stronie wydawnictwa?
UsuńJest :)
UsuńUwielbiam takie historie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa powoli chyba też, ale żeby werdykt był sprawiedliwy, muszę dobić do trzech. :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać! Uwielbiam takie historie :)
OdpowiedzUsuńPewnie! I daj potem znać, jak Ci się podobało. :)
UsuńJej, skoro popłakałaś się ze wzruszenia to musiała być świetna lektura.
OdpowiedzUsuńPłacz nad książką to u mnie rzadkość, więc faktycznie można to traktować jako doskonałą rekomendację. :)
UsuńMiło będzie poczuć z tą książką klimat świąt. ��
OdpowiedzUsuńMasz rację!
UsuńJa bym z chęcią poczytała. Chociaż dla klimatu i żeby sobie popłakać :)
OdpowiedzUsuńTak szczerze mówiąc, to nie wiem, co dokładnie mnie aż tak wzruszyło w książce. Chyba właśnie poczułam klimat świąt. :)
UsuńLubię sięgać po romantyczne historie, a do tego często podobają mi się wątki dotyczące zwierząt w książkach. Tak więc mnie pewnie również spodobałaby się ta powieść. :)
OdpowiedzUsuńA dodaj do tego jeszcze święta w tle, to już w ogóle się zauroczysz! :)
UsuńZdecydowanie widać ,że książka przypadła Ci do serca. Od czasu do czasu sama chętnie siegam po romantyczne historie. JA jestem zdecydowana kociarą, ale psy tez bardzo lubię ( jak generalnie zwierzęta) i lubię jak jest on w książkach wykorzystywany .
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Od razu się przyjemniej na duszy robi, gdy w książkach dobro zwierząt zwycięża ponad ludzkie wady. Książka naprawdę jest przyjemna i taka lekka. Warto przeczytać. :)
Usuńto brzmi zacnie i dla mnie:) tylko kiedy ten czas na czytanie znajdę to nie wiem;p
OdpowiedzUsuńMoże w święta? Wtedy to już w ogóle klimat będzie na najwyższym levelu. :)
UsuńGłośno o niej ostatnio na blogach i instagramie. Zbiera całkiem fajne recenzje, więc nie mówię nie:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki…ech. Byle do Świąt;)
Jeszcze tylko miesiąc do Świąt, więc już niedługo! :)
UsuńZaciekawiłaś mnie ^^ moze przy chwili wolnego spróbuje:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. :)
UsuńKocham pieski
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKsiążka idealna na świąteczny czas. Z chęcią się z nią zapoznam.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie!
UsuńJak tylko zobaczyłam okładkę, to już wiedziałam że chętnie przeczytam. W okresie przedświątecznym i świątecznym po prostu pochłaniam książki o podobnej tematyce :)
OdpowiedzUsuńOj, tak. Świąteczne książki najlepiej spisują się przed świętami, bo potrafią nadać specjalny klimat. :)
UsuńTak, to chyba już czas na świąteczne książki. Bardzo je lubię, bo wlewają taką nadzieję w serca i ogrzewają od środka.
OdpowiedzUsuńDokładnie. Jest tak, jak piszesz. :)
UsuńMam na oku :)
OdpowiedzUsuńTo super. :)
Usuń