No, i stało się, moi drodzy, pochłonęłam cały cykl Selekcji niemal w przeciągu dwóch tygodni (z przerwami na inne lektury, żeby nie było). Z jednej strony zrobiło mi się nieco smutno, że to już koniec, ale z drugiej strony nieco odetchnęłam. Po Następczyni czułam przesyt, lecz uparłam się, by skończyć. Znając mnie i moje możliwości, za Koronę zabrałabym się za rok, może dwa?
W Koronie poznajemy dalsze losy Eadlyn i kandydatów na jej męża. Na początku książki przyszła królowa trochę przeczyściła grono i summa summarum zostało zaledwie paru chłopców, najbliższych jej sercu, co przyjęłam z lekkim zawodem. Spodziewałam się dużej porcji rywalizacji, szemranych działań czy robieniu na złość, a jedyne, co otrzymałam, to ciepłe kluchy. Tak. Ci panowie zdecydowanie oddali jaja Eadlyn, brakowało im charakteru i czegoś, no, nie wiem... jakieś iskierki? Motywu do działania? Własnych przemyśleń? Cokolwiek by to nie było, ja tego nie znalazłam.
Przez ponad połowę książki się wynudziłam, a akcja zaczęła dziać się dopiero później. Kiedy Eadlyn wstąpiła na tron - zapytacie: jak? dlaczego? kiedy? Nie mogę zdradzić, bo zabiorę Wam jeden z najlepszych motywów powieści, notabene najlepszy wątek i fragment Korony. W każdym razie Eadlyn w tym miejscu ma swój punkt zwrotny. Przestaje się liczyć z własnym szczęściem, a jedynym ważnym aspektem życia zdają się być poddani oraz rodzina.
I co jest najciekawsze? Właśnie w tym momencie zwrotnym Eadlyn poznaje uczucie miłości. Zakochuje się i to w najmniej spodziewanej osobie!
Wyznam szczerze, że ta najmniej spodziewana osoba przeszła mi po głowie nie raz, nie dwa. Wiedziałam, kim będzie wybranek królowej, ale nie miałam pojęcia, jak zakończy się ich wspólna historia. I od tego czasu czytałam szybko, zawzięcie i momentami miałam wypieki na twarzy. Historia mnie wciągnęła, szczególnie że odnalazłam szemrane działania i rywalizacje, o których wspomniałam wcześniej. A końcówka jest świetna, serio.
Będzie mi brakowało tej serii, tych bohaterów i sekretów, chociaż Kiera Cass mogła zakończyć Selekcję już po trzecim tomie, po Jedynej. Potem dostaliśmy jedynie odgrzewane kotlety, o czym mówiłam w recenzji poprzedniej części (link poniżej).
Na kilka słów podsumowania powiem, że Korona to ciekawa pozycja dla młodzieży. Nie zawładnie czytelnikiem jak Rywalki, Elita czy Jedyna, ale zabawi i pozwoli na moment odejść od ponurej rzeczywistości.
5/10
Korona
Kiera Cass
Wydawnictwo Jaguar
Warszawa 2016
Stron: 304
Tym razem, raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi.🙂
Czasami sięgam po młodzieżówki, a na tę zwróciłam już uwagę.
OdpowiedzUsuńOd czasu do czasu zaglądam do tego typu literatury.
OdpowiedzUsuńNie czuję ochoty na zapoznanie się z tytułami.
OdpowiedzUsuńEkstra, czyli moja decyzja by skończyć historię na Jedynej być może była całkiem trafiona. :D Dziękuję, z czystym sumieniem nie będę do tej historii wracać. Szczerze mówiąc, tak jak przepadam za młodzieżówkami, tak w pewnym momencie tego cyklu poczułam, że już jestem stara i bardziej intryguje mnie system kastowy, tło historyczne i polityka niż romans. :P
OdpowiedzUsuń