Recenzja [327] - Obcy wśród nas

 
PREMIERA 01.10.2024

John Wyndham to angielski mistrz literatury science-fiction, żyjący w latach 1903-1969. W ciągu tych 66 lat napisał wiele powieści uznawanych aktualnie za klasyki SF. Jedną z nich jest książka pt. Kukułcze jaja z Midwich, która doczekała się aż trzech ekranizacji - dwóch filmów oraz serialu telewizyjnego. Ja po raz pierwszy z tą historią zetknęłam się właśnie poprzez film (Wioska przeklętych, 1995) i pamiętam, że mimo słabej gry aktorskiej i miernych efektów, sama fabuła wywarła na mnie ogromne wrażenie. Kiedy więc dowiedziałam się, że Dom Wydawniczy REBIS postanowił dołączyć do swojego cyklu Wehikuł czasu właśnie tę opowieść, od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać.

Kukułcze jaja z Midwich okazały się jedną z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym miesiącu.

Historia opowiada o tytułowej wiosce Midwich położonej gdzieś w Wielkiej Brytanii. Miejscu, w którym nigdy nic się nie działo. Aż do godziny dziesiątej w wieczór dnia 26 września. Wtedy to wszyscy ludzie przebywający w wiosce (oraz kilka mil w obrębie) zapadli w nienaturalny sen. Dosłownie padli tam, gdzie stali. Po krótkim czasie na szczęście wszyscy się wybudzili i poza kilkoma przypadkami śmiertelnymi (zamarznięcie) wszystko zdało się wrócić do normy.

Z naciskiem na słowo "zdało się", ponieważ kilka tygodni później na jaw wyszło, że każda dojrzała kobieta zdolna do reprodukcji jakimś cudem zaszła w ciążę. Nawet dziewica!

Życie w Midwich zostaje wywrócone do góry nogami, zwłaszcza że po dziewięciu miesiącach rodzi się prawie 60 dzieci. Niby normalnych, a jednak kompletnie innych... A te ich złote oczy, aż ciarki przechodzą!

Kukułcze jaja z Midwich to książka porywająca oraz wzbudzająca niepokój. Podczas czytania zainteresowanie dalszymi wydarzeniami wzrasta i wzrasta, a poruszane kwestie niejednokrotnie nakłaniają do głębszych rozmyślań dotyczących m.in. ludzkości, ewolucji oraz reakcji człowieka na kontakt z istotami przewyższającymi go pod każdym względem. Historia porusza, momentami wywołuje uśmiech, ale głównie podsyca ciągle rosnącą niepewność i niewytłumaczalne, towarzyszące uczucie lęku przed nieznanym. 

W powieści występuje wielu różnorodnych bohaterów, dzięki którym autor w bardziej dosadny sposób przedstawił problem. Ich reakcja na zetknięcie ze sprawami graniczące z niemożliwością były zgoła skrajne - wszystko zależało od ich zawodu, wykształcenia oraz pochodzenia z innych środowisk.

Największą zaletą powieści, poza samą główną fabułą, jest klimat. Od pierwszej strony po ostatnią czuło się otaczającą czytelnika tajemniczość, niewiadomą. Niektóre momenty wzbudzały grozę tak mocno, że aż ciarki przechodziły po plecach. Każde słowo spijałam niczym nektar bogów, ponieważ każde zdawało się być w idealnym miejscu. John Wyndham ani razu nie przynudzał, nic nie rozwlekał, ale też nie poczułam, że akcja gna za szybko i że czegoś mi tu zabrakło. Wszystko zostało doskonale wyważone.

Kukułcze jaja z Midwich to przeszywająca, intrygująca historia, którą polecam z czystym sercem. Zarówno osobom uwielbiającym gatunek, jak i tym zaczytującym się w innych. Ta książka wydaje się idealna na początek drogi z science fiction, ponieważ wciąga do granic możliwości, nie jest skomplikowana, a jednak porusza wyjątkowe tematy związane z człowieczeństwem i ewolucją. Duża polecajka!

9/10

Kukułcze jaja z Midwich
John Wyndham
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2024
Stron: 256

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu

3 komentarze:

  1. Będę mieć na uwadze, ten gatunek lubię od dawna :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Intryguje mnie to, że książka wzbudza niepokój. Lubię tego typu klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka jest przerażająca, więc patrząc na nią, nie skusiłabym się, lecz po Twojej recenzji czuję się zaintrygowana.

    OdpowiedzUsuń