Recenzja [286] - Trochę o reumatyzmie i ischiasie

 
PREMIERA 05.09.2023

Kiedy na świecie szerzy się COVID, Holly robi wszystko, by strzec się tych przeklętych zarazków. I po raz kolejny daje dowód, że jest zupełnym przeciwieństwem własnej matki, która w ów "dziwną chorobę" nie wierzy - a potem ginie, ponieważ płuca odmówiły posłuszeństwa. Tym gorzkim akcentem Stephen King rozpoczyna historię w Holly. Bez pardonu wprowadza czytelnika w mroczny, ale i niezwykle realistyczny nastrój Amerykanów spowodowany koronawirusem.

Jest to zaledwie tło akcji, gdyż główna fabuła toczy się wokół tajemniczego zniknięcia młodej Bonnie Dahl. Do Holly i jej agencji Uczciwi znalazcy zgłasza się zrozpaczona matka, Penny, która poszukuje zaginionej prawie miesiąc temu córki. Policjanci zaniechali poszukiwań z braku wystarczających dowodów, więc Penny Dahl nie pozostało nic innego jak zaanagażowanie prywatnego detektywa. Zwłaszcza że samo zaginięcie wydaje się dość poplątane: po Bonnie pozostał wyłącznie rower, na siodełku którego znaleziono karteczkę z napisem "Mam już dość". Ale co się stało z kaskiem? Co z plecakiem? I najważniejsze: dlaczego, by "odejść" Bonnie miałaby wybrać zaciemnione, niebezpieczne miejsce bez monitoringu? Gdyby chciała uciec zrobiłaby to przecież gdziekolwiek.

Holly zmaga się z niezwykle trudną sprawą, a także z żałobą po stracie matki. Rozgoryczenie, strach przed przyszłością czekającą na jej przyjaciela Petera, aktualnie boksującego się z dość ciężkim stanem covidowym, a także pojawiające się ciągle nowe (i bardzo dziwne) poszlaki nie raz nie dwa spędzą Holly sen z powiek. Zwłaszcza w chwili, kiedy wyjdzie na jaw, że zniknięcie Bonnie wiąże się z zaginięciem innych osób sprzed lat...

Stephen King po raz kolejny dowiódł, że budowanie napięcia, wprowadzanie zaskakujących zwrotów akcji oraz wgłębienie się w psychologię postaci wyssał z mlekiem matki. W Holly czytelnik już od samego początku wie, kim są czarne charaktery, a jednak każdy kolejny rozdział odkrywa nowe karty, przez które oderwanie się od lektury staje się niemożliwe. Pięciusetsześćdziesięciostronnicową książkę przeczytałam w lekko ponad dwa dni, tak mocno historia mnie wciągnęła.

W książce King porusza wątek dotyczący choroby cielesnej i tego, w jaki sposób potrafi ona wpłynąć na dalsze postępowania człowieka. Żyjąc w strachu przed bólem nie do zniesienia, ludzie są w stanie popchnąć się nawet do najgorszych zbrodni, by choć trochę ulżyć sobie w cierpieniu. Najciekawsze jest to, że owymi chorobami niekoniecznie są te śmiertelne. Nawet zwykły ischias czy reumatyzm potrafią doprowadzić człowieka na skraj społecznie przyjętych wartości społecznych.

W Holly zdecydowanie nie zabrakło brutalnych momentów. Czasami robiło się wręcz niedobrze, zwłaszcza pod koniec książki, kiedy to mroczna prawda ostatecznie została ujawniona. 

Co się tyczy wad, to trochę irytowało mnie zbyt nonszalanckie podejście do Holly. Od lat wiadomo, że jest to ulubiona bohaterka Stephena Kinga, co widać niemal na każdym kroku. Widać, jak kobiecie z łatwością przychodzą niektóre rzeczy i jak autor ją w pewnym sensie hołubi. Nie zrozumcie mnie źle, ja też bardzo lubię Gibney, ale wg mnie dostała zbyt mało kłód pod nogi.

W kilku słowach podsumowania: Holly to zaskakująca, intrygująca, tajemnicza i mocna historia, która od pierwszej strony wciągnie w was w swój niebezpieczny wir. Motyw zaginięć śledzi się z ogromnym zaangażowaniem, lecz na największy plus zasługuje wgłębienie się w mroczną psychologię czarnych charakterów. Naprawdę mam hollynadzieję, że najnowsza powieść Stephena Kinga przypadnie wam do gustu jak mi. :)

8/10

Holly
Stephen King
Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2023
Stron: 560

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu


7 komentarzy:

  1. My się niestety z Kingiem nie za bardzo lubimy, ale nie mówię tej książce nie ;) Może za jakiś czas...

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, to już zapomniałam o coronawirusie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dano nie czytałam nic tego autora. Chyba czas najwyższy nadrobić zaległości w tej kwestii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam okazję spotkać tę bohaterkę w jednym z opowiadań Kinga i niestety nie przypadła mi do gustu. Wielka szkoda, że to ulubiona postać autora, bo nie wiem czy mam ochotę sięgać po tę książkę. Temat koronawirusa też już mi się trochę przejadł, że tak to ujmę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam oczywiście w planach tę książkę Kiga. Koniecznie muszą ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Brzmi całkiem ciekawie. Może sięgnę.

    OdpowiedzUsuń