PREMIERA 16.07.2024
Pewne książki bywają wyjątkowe z całkowicie różnych powodów niż zazwyczaj się mówi. Nie są ani fabularnie skomplikowane, ani akcja nie goni na łeb na szyję, ani nie wzbudzają rollercoastera emocji, a jednak wpada się w ich wir. Są jak grząskie piaski; im bardziej się ruszasz, im dalej brniesz przez treści, tym cię mocniej wciągają i nie chcą puścić. Czujesz się, jakbyś tonął. I co najlepsze - wcale nie zamierzasz uciekać, ba, ty wręcz pragniesz, by te piaski cię pochłonęły. Całego. Doszczętnie. Na zawsze.
Identycznie czułam się podczas lektury Tamsin Petera S. Beagle'a. Książka już od pierwszych stron płynie niezwykle spokojnie, prawie leniwie, a jednak z pazurem. Historia opowiadana jest z perspektywy Jennifer - nastoletniej Amerykanki, której rozwiedziona dawno matka poznaje faceta, Evana, bierze ślub i zamierza przeprowadzić się z nim do Dorset, hrabstwa w południowej Anglii. Jenny w ogóle się ten pomysł nie podoba, ale bądźmy szczerzy, jest nastolatką, ergo ma niewiele do gadania.
W dość zawrotnym tempie przenoszą się do niezwykłej Rezydencji w prowincjonalnym miasteczku, gdzie zamieszkują razem z Evanem oraz jego dwoma synami, Tonym i Julianem. Nowa rodzina, nowi przyjaciele, nowe miejsce, kraj i zwyczaje - wszystko to sprawia, że Jenny czuje się zagubiona i samotna.
Na szczęście samotność nie trwa długo, ponieważ pewnej nocy poznaje najpierw kotkę, nadzwyczajną towarzyszkę swojego kota o jakże twórczym imieniu Pan Kot. A potem poznaje właścicielkę owej kotki. Tamsin.
I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby Tamsin nie była duchem, a jej osoba nie żyła w Rezydencji ponad 300 lat temu...
Sięgając po Tamsin Petera S. Beagle'a, po opisie spodziewałam się książki przepełnionej grozą, niepewnością i ciągle towarzyszącemu czytaniu napięciu. Oczekiwałam lekkiego horroru, który parokrotnie przyspieszyłby bicie mojego serca. Nic z tego. Okazało się, że dostałam coś o wiele lepszego. Leniwie snującą się opowieść o dorastaniu, o poznawaniu samej siebie, o odkrywaniu przyjaźni w pełnym tego słowa znaczeniu. Historię, w której każdy rozdział delikatnie poruszał moją duszę, jakby autor grał na niej jak na instrumencie, czasami uderzając w jedną, a później w drugą strunę. Książkę, w jakiej typowa akcja dzieje się raptem pod koniec, a jednak nie da rady się od niej oderwać.
Największym atutem powieści, poza cudownym prowadzeniem narracji przez Jenny, jej rzeczowym i jednocześnie emocjonalnym przedstawieniem pewnych epizodów ze swojego życia, było zdecydowanie wprowadzenie dobrego ducha z tragiczną przeszłością. Tamsin to bohaterka okryta całunem tajemnic. Czytelnik poznaje ją coraz bardziej z każdą stroną, a mimo to ciągle ma wrażenie, że dalej nic nie wie, a Tamsin jest zaledwie dziwnym wytworem wyobraźni, czymś nieistniejącym. Złudzeniem. Przytaczane życie Tamsin, to, jak Jenny powoli odkrywa całą prawdę o niej i jej śmierci, w pewnej chwili staje się wręcz uzależniające. Każdy szczegół wciąga się jak kolejne kreski narkotyku, coraz chętniej i śmielej, pragnie się tylko więcej i więcej.
Na uwagę zasługuje również miejsce akcji. Dorset to hrabstwo w Anglii, w którym stare legendy i klechdy nadal zdają się obowiązywać. To świat, gdzie takie wymysły jak boggarty, pooki, billy-blindy czy dęboludy ciągle istnieją. Było to niezwykle intrygującym uzupełnieniem książki, ponieważ wprowadzało do fabuły ten szczególny rodzaj magii, który ja wręcz uwielbiam.
W kilku słowach podsumowania: Tamsin to książka niezwykła. Powieść obyczajowa z elementami fantasy, która spodoba się naprawdę wielu osobom, nawet tym stroniącym od fantastyki. Nadnaturalne zjawiska ani przez sekundę nie przytłaczają, są raczej świeżym, zachwycającym dodatkiem sprawiającym, że historia ostatecznie staje się wyjątkowa. Autor stworzył wielobarwne, interesujące postacie i ulokował je w doskonale wybranym miejscu. Historia porywa, zaciekawia, nie pozwala uciekać myślom gdzieś indziej i wielokrotnie wywołuje ciarki. Momentami wprowadza tajemniczy klimat, a powolne budowanie napięcia oraz stopniowe poznawanie przeszłości Tamsin to supersmaczne wisienki na torcie. Polecam!
8/10
TamsinPeter S. BeagleWydawnictwo Zysk i S-kaWarszawa 2024Stron: 402
Mimo że nie czytam fantastyki, czują się zachęcona do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńJa lubię tego typu klimaty Ew. Tradycyjnie już zapisuję tytuł, jeśli jeszcze widzę wątki angielskie to tym bardziej mówię tak, pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie słyszałam o tej książce, ale z tego co piszesz to wnioskuję, że mogłaby mnie zainteresować. Dlatego zapisuję tytuł i mam nadzieję, że uda mi się po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTo miejsce akcji, o którym piszesz na pewno wpływa na świetny klimat tej książki.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęciłaś mnie tą recenzją, bo też myślałam, ze ta książka to horror, dlatego nie brałam jej pod uwagę.
OdpowiedzUsuńCzuję się zaintrygowana :)
OdpowiedzUsuńJuż ją mam na celowniku :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie. Zapisuję tytuł. :)
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł bo brzmi świetnie. Uwielbiam historie o duchach, a im więcej w nich legend tym lepiej.
OdpowiedzUsuń