PREMIERA 29.10.2024

Łazikanty to napisana najprawdopodobniej gdzieś w okolicach 1925 roku powieść dla dzieci. J. R. R. Tolkien wymyślił ją jako swego rodzaju "wyjaśnienie" epizodu, który miał miejsce w okolicach wybrzeży Yorkshire, gdzie w tamtych latach rodzina Tolkiena spędzała wakacje. Wydarzeniem, o jakim mowa, było zgubienie przez drugiego syna Tolkiena, Michaela, jego ulubionej zabawki: czarno-białego pieska z ołowiu. Podczas zabawy na plaży piesek przepadł w piasku i mimo wielu poszukiwań zabawki nie udało się odnaleźć.

Opowieść kręci się wokół pieska, Łazika, który pewnego niefortunnego dnia tak mocno zdenerwował napotkanego przypadkiem czarodzieja, że ten zamienił go w małą zabawkę. Kiedy trafia do domu pewnej rodziny jako prezent dla jednego z synów, zapodziewa się na plaży. Łazik z całych sił pragnie ponownie stać się żywym psem, co wcale nie jest takie proste. Podczas poszukiwań rozwiązania swojego problemu napotyka na swej drodze wiele dziwności, które ostatecznie zmieniają się w niezapomniane przygody.

Lot na księżyc, zabawy z księżycowym psem, podróż na wielorybie na dno oceanu. Spotkanie syren, smoka czy ogromnego węża. Brzmi jak całkiem interesujące życie, nieprawdaż? :)

 
Łazikanty to niezwykle ciekawa, przyjemna i słodko-gorzka historia okraszona wyjątkowym humorem. Bajka idealnie nadaje się dla młodszych czytelników, a i starsi na pewno zaczerpną z niej wiele radości. Zwłaszcza jeśli domyślą się i znajdą wszystkie ukryte znaczenia, aluzje bądź nawiązania do mitów czy legend. Historia bawi i porusza, a także przekazuje wiele życiowych lekcji, co wydaje się doskonałym dodatkiem do opowieści pełnej przygód.

Łazikanty jest świetną alternatywą, jeśli ma się ochotę na krótką, wciągającą książkę na jeden wieczór.  Napisana przepięknym językiem idzie w parze z równie ślicznym wydaniem. Twarda oprawa z obwolutą, a do tego niesamowicie klimatyczne ilustracje samego Tolkiena. W książce dodatkowo znajdzie się Wstęp autorstwa Christiana Sculla, który świetnie oddał charakter tej historii, a czytelnika zaprowadził za kulisy jej powstania, a także Przypisy pozwalające na lepsze zidentyfikowanie wspomnianych wcześniej przeze mnie ukrytych znaczeń i nawiązań do legend oraz mitów. 

Bez wahania polecę wam tę opowieść. Łazikanty jest niezwykle komfortową książką, która sprawdzi się zarówno u dzieci jak i dorosłych. Wywołuje wiele różnych emocji, a także prowadzi czytelnika w świat, w jakim wyobraźnia pracuje na zwiększonych obrotach. 

8/10

Łazikanty
J. R. R. Tolkien
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Warszawa 2024
Stron: 136

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu
 
Normalnie ciężko mi uwierzyć, że w tym miesiącu jestem aż tak punktualna. Przychodzę z podsumowaniem czytelniczym października i robię to naprawdę w czasie! W miarę w czasie, o, może tak napiszę. :)

W każdym razie w poprzednim miesiącu udało mi się przeczytać aż - uwaga, proszę o fanfary - 8 książek. Łącznie dało to aż 3265 stron. 

Co przeczytałam?

Piąty akt Wojciecha Wójcika - mój dumny PATRONAT (kliknij, żeby przejść do recenzji)
Ukryta królowa, księga II Peter V. Brett - genialna kontynuacja księgi I (recenzja tutaj)
Dziecko Odyna Siri Pettersen - pierwszy tom trylogii Krucze pierścienie, doskonały nordycki klimat (a tutaj znajdziecie recenzję)
Cień bogów John Gwynne - świat wikingów, zawód czytelniczy (tutaj kilka słów)
Kukułcze jaja z Midwich John Wyndham - to się nazywa science-fiction pełną gębą (a tu znajdziecie opinię potwierdzającą moje słowa)
Nocna zmiana Stephen King - zbiór świetnych 20 opowiadań grozy (recenzja w tę stronę)
Pudełko z guzikami Gwendy Stephen King - krótka historia o magicznym pudełku (tu recka)
oraz coś dla najmłodszych:
Skowronka Hopka. Na ratunek zimie Alex Donovici - urocze, pouczające i przyjemne dla oczu (recenzja tutaj)

W ogóle pierwszy raz od dawien dawna udało mi się napisać recenzje do każdej przeczytanej książki w miesiącu. Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje, ale niech to trwa. :)

Dodatkowo na blogu pojawiło się ROZDANIE PATRONACKIE - i trwa aż do 11-stego listopada, więc gorąco zachęcam do wzięcia udziału. Jak klikniecie w zdjęcie, to przejdziecie do postu. :)


A jak minął wasz październik? Koniecznie dajcie znać w komentarzu, ile książek przeczytaliście!

 
Cześć!

Wojciech Wójcik jest autorem niedawno wydanego, świetnego kryminału Piąty akt - historii o tajemniczym morderstwie, zawieszonym spektaklu oraz wojennej przeszłości aktorów. Autor zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań, dlatego liczę na Waszą kreatywność! 

ZADAJ PYTANIE AUTOROWI

Na wasze komentarze czekam do wtorku. :)

A tutaj kilka słów o Wojciechu Wójciku:

Urodził się w 1981 roku w Warszawie. Po ukończeniu studiów na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego przez pewien czas zajmował się dziennikarstwem sportowym. Od kilku lat pracuje jako urzędnik w administracji rządowej. Interesuje się sportem – głównie piłką nożną i baseballem – oraz turystyką górską i żeglarstwem. W wolnych chwilach podróżuje rowerem po Podlasiu. Autor książek Nikomu nie ufaj (2016),Garść popiołu (2016),Jezioro pełne łez (2017),Młoda krew (2018),Miałeś tam nie wracać (2019),Himalaistka (2020) i Dziedzictwo von Schindlerów (2020).

A tu kilka słów o jego najnowszej powieści. ❤


PREMIERA 15.10.2024

Burza to książka, która mnie porwała, zauroczyła i nie pozwoliła o sobie zapomnieć choćby przez sekundę. Było oryginalnie, magicznie i elektrycznie (recenzję znajdziecie tutaj). Sięgając po kontynuację, czyli po Światłość, spodziewałam się równie mocnych uniesień oraz zachwytów. Niestety, odrobinę się zawiodłam... 

Ale po kolei.

Światłość jest drugim i zarazem ostatnim tomem dylogii The Darkening, autorstwa amerykańskiej pisarki Sunyi Mary. Opowiada o dalszych losach Vesper, która po pokonaniu Burzy znajduje się w swego rodzaju zawieszeniu między światem żywych a umarłych. Niespodziewanie na swojej drodze ponownie spotyka Dalcę - chłopaka potrafiącego wzbudzić w niej zarówno miłość jak i nienawiść. Budzi on jeszcze jedno: ją. Vesper po ponad trzech latach śpiączki wreszcie wraca do życia.

I nie cieszy jej to, co zastaje. Mogłoby się wydawać, że po zniszczeniu Burzy i uwięzieniu Wielkiej Królowej w swoim ciele, na Vesper wreszcie czeka spokój i entuzjazm związany z powolną odbudową miasta po dekadach zniszczeń. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że teraz  miasto we władanie pojął Wielki Król porażający światłem ludzi i zabierający im tym samym wolną wolę.

Czy Vesper jako Pogromczyni Burzy uda się ponownie uratować świat przed nadchodzącym kolejnym kryzysem? A Dalca? Czym zaowocuje stanięcie oko w oko z byłym naczyniem Wielkiego Króla? A co z Wielką Królową, która w planach ma jedynie wojnę, a aktualnie zamieszkuje w ciele Vesper?

Światłość to dobra książka, choć gorsza od Burzy. W tej części autorka postawiła na rozterki głównej bohaterki związane z dalszymi losami mieszkańców, polityki, władzy Wielkiego Króla albo braku planu na przyszłość oraz relacji z Dalcą. Dużo mniej w niej dynamicznej akcji, chociaż nie twierdzę, że jej wcale nie ma. Trafiają się rozdziały, od których ciężko oderwać spojrzenie, tyle się tam dzieje. Ach, no i kilka zwrotów też się pojawi - i co najmniej jeden wywoła nagły, pełen zaskoczenia okrzyk z krtani. :)

Miałam spory problem z kreacją Vesper. Jak w Burzy była pewna siebie, wiedziała, co pragnie osiągnąć i bez pardonu dążyła do mety, tak tutaj mocno się motała. Plątała i błądziła, co wielokrotnie mnie irytowało. Parę razy marzyłam, by złapać ją za ramiona i krzyknąć: "dziewczyno, pobudka!" Jej relacja z Dalcą również przestała wywoływać motyle w brzuchu. Było sucho, słabo i nudno. 

Jedyną rzeczą, która ratuje historię, jest według mnie wątek z Wielkim Królem. Samo wymyślenie problemu światłości, porażania ludzi, zabijania w nich wolnej woli zasługuje na brawa. Świetnie się to czytało, a każdy kolejny fragment wręcz prosił, by poznać więcej. Podobnie zresztą jak zderzenie Króla z Królową - ich wieloletnie kłótnie i konflikty odbijające się na całych pokoleniach ludzi. Pokazanie sprzeczności, co ostatecznie było naprawdę dobrą metaforą dotyczącą władzy, rządów jednostki i chwilowego naprawiania sytuacji zamiast całkowitego wyeliminowania problemów.

W kilku słowach podsumowania. Światłość określiłabym jako dobrą fantasy poruszającą wiele ciekawych zagadnień, z intrygująco wykreowanym uniwersum i interesującymi, acz mocno irytującymi bohaterami. Historia posiada wiele wad, a jednak trudno się od niej oderwać - mimo że czasami wieje nudą. Sunya Mara stworzyła niezwykle oryginalną opowieść, którą ostetecznie polecam. Zwłaszcza Burzę, bo część pierwsza dylogii to jeden wielki ogień. :)

6,5/10

Światłość
Sunya Mara
Dom Wydawniczy REBIS
Poznań 2024
Stron: 512


Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu